23 - Eternity

A czo te chłopaki na tym gifie? :)))

6800 słów :D

~~~~~~~~~~





Jimin:

Przepiękny dzień, na który tyle z Jeonggukiem czekaliśmy, w końcu nadszedł. Nasz ślub. Dzień, w którym dwie bratnie dusze obiecują sobie być razem już na zawsze. Teoretycznie nie jest nam to potrzebne. Sam fakt połączenia nas na początku istnienia wystarczy, byśmy byli razem do śmierci. Ceremonia po prostu pozwalała nam na późniejsze kroki związane z adopcją dzieci. No i jest tradycją, która oczywiście z biegiem czasu nabierała nowego charakteru. Moi rodzice upierali się przy ceremonii w stylu zachodnim, a rodzice Jeongguka nie mieli nic przeciwko. Więc razem z moim ukochanym kupiliśmy garnitury, w których obaj wyglądaliśmy naprawdę dobrze, a wynajęta sala w hotelu, przyozdobiona została w ogromne ilości róż. Oczywiście to Jeonggukie zażądał, by tylko i wyłącznie te kwiaty znalazły się na naszej uroczystości. I walczył o to jak lew, dopóki nie wyjaśniłem mojej mamie dlaczego nam na tym zależy. Wtedy odpuściła sobie mieszaninę roślinności i pozwoliła pozostać przy tym wyjątkowym dla nas symbolu.

Gości nie było zbyt dużo. Nie chcieliśmy hucznej imprezy, więc zaprosiliśmy tylko najbliższą rodzinę i przyjaciół, którzy razem z nami szczerze się cieszyli tą wyjątkową uroczystością. Choć nawet przed tak małą publicznością, stresowałem się okropnie, gdy szedłem ramię w ramię przy Jeongguku, prosto do urzędnika, który miał nas połączyć tym wyjątkowym węzłem, sprawiając tym samym, że na naszych palcach pojawi się biżuteria dająca świadectwo naszej miłości.

Nic już nie było ważne. Ani to, że jeszcze cztery godziny temu płakałem przerażony, bo garnitur Jeongguka prawie nie dojechał. Ani to, że musiałem biegać, by znaleźć babcię, która ma problemy z pamięcią i przeszukaliśmy cały hotel. Żadna drobna wpadka się nie liczyła, bo teraz była ważna tylko nasza przysięga, którą składaliśmy, patrząc sobie głęboko w oczy, pewni tego, iż ta druga osoba jest największym szczęściem jakie nas spotkało w życiu.

Gdy już złote obrączki ozdabiały nasze palce, mogliśmy przejść do uczty, na którą wszyscy chętnie się udali, zajmując miejsca przy stołach. Od tygodnia mało co jadłem z nerwów, więc czując te wszystkie zapachy i mogąc już odetchnąć z ulgą, bo wszystko się udało, zabrałem się za pałaszowanie, oczywiście starając się przy tym nie opychać za bardzo. Tylko Jeonggukie mi to utrudniał, bo widząc mój apetyt, śmiał się i dokładał mi coraz więcej na talerz, dopóki go nie upomniałem, że jak tak dalej pójdzie, to na naszą noc poślubną nie da rady mnie zanieść, tylko będzie musiał toczyć. No właśnie. Noc poślubna. Niby już tyle razy mieliśmy okazję do pieszczot i pokazywania sobie, jak bardzo się kochamy, ale ten czas miał być inny. Pierwszy raz zrobimy to jako małżeństwo. I choć od strony fizycznej nie miało to dużego znaczenia, o tyle sama świadomość tego wystarczyła, abym czuł się zupełnie inaczej. Oto Jeongguk, mój mąż, będzie kochał się ze mną przez całą noc, dopóki obaj nie opadniemy z sił, ciesząc się sobą i mając w ramionach cały świat. Specjalnie przygotowałem się na ten wieczór. Pamiętałem, jak jeszcze kilka miesięcy temu Jeonggukie powiedział, że chciałby mnie w czasie nocy poślubnej zobaczyć w welonie i wianku. Dopytałem w międzyczasie, oczywiście nie wprost, czy na pewno jest to jego życzenie, czy jedynie żart. Ale po upewnieniu się, iż jednak to kolejna fantazja, którą chciałem dla niego spełnić, dokonałem zakupu tychże rzeczy. Wianek oczywiście składał się z białych róż, ładnie uzupełniających długi welon.

Gdy już pożegnaliśmy się z rodziną po przyjęciu, Jeonggukie wziął mnie na ręce i zaniósł do wynajętego specjalnie na tę okazję pokoju. To było trochę stresujące, że cała rodzina wiedziała po co poszliśmy zostać sam na sam, no ale przecież nikt mi nie będzie teraz wytykał, że chcę się popieścić z moim mężem...

Zamiast zajmować się takimi bzdurami, gdy tylko moje stopy dotknęły miękkiego dywanu, dałem młodszemu buziaka i poprosiłem, aby pozwolił mi na kilka minut zniknąć w łazience, gdyż chcę się dla niego przygotować. Jeonggukie przystał na to bez problemu, choć musiałem jeszcze kilkanaście sekund poświęcić na długi pocałunek z nim, a dopiero po tym zamknąłem się w pomieszczeniu, gdzie czekały naszykowane rzeczy.

Zacząłem od tego, by zdjąć spodnie, które odsłoniły szelki na moich udach, służące do utrzymania koszuli w miejscu. Przez chwilę wahałem się czy je zdjąć, ale ostatecznie zdecydowałem, że może rozepnę jedynie dwa guziczki koszuli i zostanę już w tym.

Po takiej decyzji przyszedł czas na założenie wianka i dokładne przymocowanie do niego welonu spinkami. Spojrzałem jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze i wziąłem głęboki oddech, aby się uspokoić.

Wszystko będzie dobrze. Największy stres już za nami. Teraz mam się tylko cieszyć moim czasem z Jeonggukiem. Przecież to nic stresującego.

A jednak mój żołądek robił fikołki z nerwów, gdyż tak bardzo mi zależało, aby nasz pierwszy, małżeński seks był wyjątkowy. Wiedziałem, że młodszy na pewno coś zaplanował, ale nic mi nie zdradził, dlatego wielką niewiadomą było dla mnie, jak będzie przebiegać ta noc.

Lecz ufam mu. Wszystko będzie w porządku. Przecież zawsze jest.

Wyszedłem z łazienki powoli, starając się wyglądać uroczo, aby pasować do tej białej otoczki niewinności, którą już dawno temu porzuciłem. I pomyśleć, że jeszcze rok temu pisałem na ręce kolejną wiadomość, przekonany że moja bratnia dusza to dziewczyna, którą będę się opiekował. A tu proszę, dostałem kogoś znacznie lepszego.

Mój mąż otworzył już szampana, który czekał na nas w wiaderku z lodem i leżał na łóżku z kieliszkiem w dłoni. Jego koszula została całkowicie rozpięta, ukazując moim oczom to pięknie wyrzeźbione ciało.

Mój ideał.

W garniturze w grochy też wyglądał nieziemsko, no ale przecież nic nie przebije jego nagiego torsu, który już miałem ochotę wycałować.

- Najpiękniejszy pan młody. Twoja uroda z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakuje. Promieniejesz, kochanie – pochwalił mnie mój ukochany, gdy zatrzymałem się na środku pokoju, chcąc jak najlepiej zaprezentować. Rozłożyłem welon na swoich ramionach i z radością patrzyłem na najjaśniejszy punkt tego pokoju - Jeongguka i jego błyszczące oczy. – Chodź do mnie – polecił mi młodszy, odkładając lampkę szampana na szafkę, aby móc wygodnie usiąść. A ja nie czekając, od razu do niego ruszyłem, już nie dbając o to jak się prezentuję. Chciałem po prostu znaleźć się jak najszybciej w jego ramionach. Choć trochę nieśmiałości w moich ruchach pozostało, aby nie zepsuć tego efektu, który stworzyłem.

Mój wzrok mimowolnie powędrował do palca przyozdobionego złotą obrączką. Uśmiechnąłem się na widok tej biżuterii, znów szczerze wzruszony.

- Myślę, że ten dzień konkuruje z dniem naszego spotkania, o miano najlepszego dnia w moim życiu – zdradziłem mu, nie mogąc opanować emocji do tego stopnia, że zarówno głos, jak i moje ciało, lekko zadrżały.

Dłonie Jeongguka, które poprawiały welon, zarzucając mi go bardziej na ramiona, na chwilę się zatrzymały, a następnie chwyciły moje ręce, unosząc je do swoich ust, aby mógł je delikatnie pocałować.

- Konkuruje? U mnie wygrał ze wszystkimi. Nawet z pierwszym pocałunkiem, a do tej pory rozkwit mojej róży był dla mnie najpiękniejszym i najważniejszym wspomnieniem – zdradził mi chłopak, gładząc delikatnie mój policzek, co dawało mi więcej ciepła, niż jakiekolwiek słowa. Choć te z jego ust zawsze były piękne.

Mój ukochany sięgnął po bukiet róż, leżący obok otwartego szampana i wyjął z niego jedną, którą następnie pozbawił kolców i przełamał łodygę tak, by wsunąć ją na moje ucho, nie raniąc przy tym.

- Mój piękny mąż – szepnął, zbliżając się, aby móc złączyć nasze usta w pocałunku, na który chętnie przystałem.

Przysunąłem się jeszcze bliżej, za bardzo pragnąc go w tej chwili, aby pozwolić na ucieczkę. Położyłem dłonie na ramionach młodszego, zaciskając palce delikatnie.

- Co przygotowałeś na naszą wyjątkową noc, mój mężu? – zapytałem, gdy mogłem znów nabrać powietrza do płuc, a rumiane policzki miło piekły moją twarz.

- Wychwalanie ciała mojego idealnego mężczyzny – zdradził mi, łapiąc za biodra, aby następnie położyć mnie delikatnie na łóżku, chwycić za telefon i zrobić kilka zdjęć. Starałem się wyglądać na nich jak najseksowniej, abyśmy mieli z tej nocy jak najlepsze pamiątki. – Wiedziałeś czym pobudzić wszystkie moje zmysły – zauważył cicho chłopak, kładąc wolną już dłoń na moje udo i bardzo powoli sunąć w górę, prosto na moje biodro. – Zjawiskowy – szepnął, odpinając szelki od koszuli.

Powoli zabrał się za pozbawianie mnie reszty ubioru, zaczynając od wspomnianych szelek, koszuli oraz slipek. Dopiero wtedy zdjął również wianek, który i tak nie dałby rady utrzymać się na mojej głowie w czasie naszych zabaw.

Obserwowałem poczynania młodszego spod na wpół przymkniętych powiek, niespokojnie oddychając. Sama atmosfera panująca w pokoju wystarczyła, abym podniecił się do granic możliwości.

- Jeonggukie... - jęknąłem, nie mogąc już powoli wytrzymać, choć widząc te oczy, które wpatrują się we mnie z góry, nie mogłem powstrzymać słów przysięgi, którą już dzisiaj mu składałem. Wtedy była słowami obietnicy, którą wypowiadałem w obecności świadków, ale teraz była jeszcze ważniejszym wyznaniem, o którym chciałem go zapewnić.

Wyciągnąłem rękę do Jeongguka, kładąc ją na jego torsie, w miejscu gdzie mogłem wyczuć jak mocno bije jego serce.

- W zdrowiu i chorobie. Na dobre i złe. W chwilach smutku i radości. W każdej sekundzie naszego życia. Dopóki śmierć nas nie rozdzieli. Już zawsze będę tylko twój – wyszeptałem, patrząc w te ciemne oczy, które w słabym świetle zapalonych w pokoju świec, miały ten sam kolor bezdennej czerni, który te kilka miesięcy temu mogłem zobaczyć po zmyciu z mojej głowy pomarańczowej farby.

Jeonggukie zatrzymał się w pieszczeniu mojego ciała, patrząc po prostu i nagle... rozpłakał się. Twarda skorupa pewności siebie, którą emanował od rana, nagle gdzieś zniknęła i pozostawiła tylko tę miękką i emocjonalną część mojego męża. Nie miałem mu absolutnie za złe rozklejenia się, w końcu wzruszające i ważne dla nas momenty, powinny budzić mocne emocje.

Chłopak pochylił się, ukrywając twarz w mojej szyi i płakał w najlepsze, a ja mogłem go tylko mocno przytulić i pogładzić po plecach oraz włosach.

- Tak bardzo cię kocham, Jiminnie hyung. Ale nie każ mi drugi raz grać twardziela – załkał mój ukochany, a ja uśmiechnąłem się ciepło na te słowa, całując niesforne kosmyki, które uciekały już z ułożonej rano fryzury.

- Przy mnie nie musisz nikogo grać i masz być po prostu sobą. Takiego cię kocham najbardziej – wyznałem, naprawdę chcąc oglądać każde jego uczucie, nieukryte pod kamienną maską.

- Nie mogę być crybaby, bo muszę chronić mój delikatny płatek róży – stwierdził upartym tonem chłopak i po chwili uspokoił się, dając mi tym samym buziaka w szyję.

Wyprostował się już i posłał w moją stronę pełen szczęścia uśmiech.

- Po prostu długo czekałem na ten dzień, nawet jeśli kilka miesięcy temu nigdy nie chciałem brać ślubu. Sprawiłeś, że naprawdę stałem się lepszym człowiekiem, Jiminnie – zapewnił ten mój wieczny buntownik, który teraz miał już ze mną ułożyć resztę życia. To będzie ciekawa przyszłość, jestem tego pewien.

- Warto było na ciebie czekać – wyznałem, przeczesując włosy młodszego. – A teraz chyba jest dobra okazja, byśmy sobie pokazali jak bardzo się kochamy – dodałem, bardzo pragnąc już pieszczot, jakimi się wzajemnie obdarowywaliśmy, dlatego z troszkę wrednym uśmiechem, złapałem za krocze Jeongguka.

- Cóż za niegrzeczny pan młody – skomentował, posyłając mi równie znaczące spojrzenie.

O tak, będzie się działo.



Jeongguk:

Cała ceremonia, rozmowy z gośćmi, a zwłaszcza Jiminnie stojący przede mną podczas wymieniania się obrączkami, nadal nie opuszczały mojego umysłu. Szczególnie gdy starszy przypomniał słowa naszej przysięgi, a ja nie potrafiłem już trzymać w sobie tych wszystkich emocji z całego wydarzenia. W końcu czekaliśmy na to naprawdę długo, przynajmniej w moim mniemaniu. Bo cztery miesiące z zaledwie pierścionkiem zaręczynowym na dłoni Jimina, bywały czasami męczące. Chciałem już, aby wszyscy widzieli co nas łączy. I nie tylko dlatego, że w klubie nikt na pewno nie będzie próbował zarywać do chłopaka z obrączką ślubną. Głównie przez ten piękny, nowy „tytuł", którym mogliśmy się do siebie zwracać - „mój mężu". Te dwa słowa miały w sobie coś magicznego. Nie potrafiłem tego nazwać ani zidentyfikować, ale czułem, że „więź", która łączyła nas do tej pory, trzymając blisko siebie i nie pozwalając rozstawać się na zbyt długo, została w ten sposób „uspokojona". Bo tak jak kiedyś nasze nitki były napięte, zaciskając się wokół naszych serc podczas rozstań, kłótni lub po prostu odległości, teraz nie tyle dawały nam więcej luzu, co po prostu ufały, że nasza miłość jest tak wielka, by żadne dziwne moce nie musiały w nią ingerować. W końcu po drodze do dnia naszego ślubu, czekało mnie jeszcze sporo lekcji i zadań domowych od życia, które sumiennie odrabiałem, nie pozwalając sobie popełniać jakichkolwiek początkowych błędów. To Jiminnie jest na pierwszym miejscu w moim sercu, razem z naszym dorastającym już dzieckiem. Żadnego przesadzania z imprezami i tą mniej bezpieczną paczką znajomych, a zwłaszcza z narkotykami. A przede wszystkim - koniec ze słowami, które raniły mojego ukochanego. Ale akurat tego nauczyłem się tuż po naszej przeprowadzce i zamieszkaniu razem. Bo nieraz ugryzłem się w język, kiedy starszy z czymś przesadzał, woląc mu dać w żartach klapsa, niż powiedzieć coś głupiego. Ale właśnie takich poświęceń wymagała nasza relacja, czasami nieco burzliwa przez dwa podobne charaktery. Choć skoro potrafiłem robić to dla niego do tej pory, po ślubie stanie się to jeszcze łatwiejsze, bo patrząc na dwa pierścionki na jego dłoniach, byłem dla niego soft bardziej niż zazwyczaj.

Jiminnie leżał już pode mną zupełnie nago, a moje oczy przez dłuższy czas nie mogły się na niego napatrzeć. Mieliśmy zapalone około trzydzieści świec, które nie były na tyle jasne, by pozbawić nas odpowiedniego klimatu, ale i zapewniały dobrą widoczność, sprawiając że moje oczy mogły przyjrzeć się jego pięknemu ciału. Jeszcze niecałe dwadzieścia minut temu było ono ukryte pod białym garniturem, który oczywiście sprawiał, że Jiminnie wyglądał jeszcze piękniej, ale czasami jego koszula za bardzo opinała się na klatce piersiowej chłopaka, jakby krzycząc: „Jeongguk, rozepnij te guziki, dotknij mnie, wycałuj i wypieść!" A teraz miałem ochotę to poniekąd zrobić. Już bez świadków, stresujących mojego męża. Oczywiście mogłem coś przypadkiem upuścić i zająć się Jiminem pod stołem, ale już wystarczy mu tych żenujących sytuacji, związanych z jego ojcem widzącym jak sprawiam jego synowi przyjemność. Teraz nie musiałem się w niczym ograniczać, posyłając mu ostatni uśmiech i łapiąc za biodra, by natychmiast przewrócić na brzuch.

Jiminnie poprawił tylko trochę swoją pozycję, choć ja z niczym nie miałem zamiaru zwlekać, za bardzo mając ochotę skonsumować nasze małżeństwo, nawet jeśli nie planowałem na razie używać do tego swojego penisa.

Pochyliłem się nad jego ciałem, przez co moja rozpięta koszula z podwiniętymi rękawami, zwisała teraz luźno, jeszcze bardziej odsłaniając moje ciało, którego mój ukochany nie mógł co prawda teraz oglądać. W końcu musiałem się zająć zdjęciem z niego bielizny, by pozostawić w samym welonie i dobrze trzymającej się za uchem róży. Choć jego ciało nie było aż tak „czyste" jak powinno, na co wskazywały liczne malinki na jego pośladkach, plecach i udach, sprezentowane przez moje usta przy każdej możliwej okazji. A w ostatnim tygodniu było ich sporo, bo mój delikatny płatek róży trochę się tym wszystkim stresował.

- Cóż za niegrzeczny pan młody. Ale za to jaki atrakcyjny. Mmm – zauważyłem po jego akcji z ręką, próbującą podrażnić mojego twardego penisa. Oczywiście niepotrzebnie, bo już podczas czekania na moją pięknotę, szykującą się w łazience, przez układany w głowie scenariusz i trzy wypite lampki szampana, byłem wystarczająco podniecony.

Moje pochylenie wykorzystałem do wgryzienia się w jego pośladek, chcąc odnowić powoli znikające już kwiaty. Choć chwilę się tak bawiłem, mrucząc cicho i nie tylko zasysając na jego skórze, przytrzymując przy tym biodra chłopaka, a również tworząc końcówką języka mokre ścieżki, którymi trochę go chciałem podrażnić, za każdym razem przejeżdżając blisko jego dziurki, jednak nigdy jej nawet nie dotykając. W końcu dzisiaj nie zaplanowałem rimmingu.

- Pamiętam wszystkie twoje prośby, kochanie. I dzisiaj spełnimy jedną z nich – zapowiedziałem, gdy po raz kolejny wykonałem taką samą akcję językiem, a Jiminnie obejrzał się za siebie, pokazując że jest trochę zniecierpliwiony, ale i podniecony.

Nadal nie mogłem przywyknąć do tych brązowych włosów, które przefarbował specjalnie na nasz ślub. Z jednej strony idealnie podkreślało to początek naszego związku, który w tamtym okresie dopiero rozkwitał, ale z drugiej... za bardzo przyzwyczaiłem się do mojego egzotycznego kotka.

Złożyłem ostatni pocałunek na jednym z pośladków, odsuwając się już od chłopaka, by sięgnąć zarówno po lubrykant z szafki, jak i telefon, którym wykonałem mu kolejnych kilka zdjęć. A przy takiej otoczce, oświetleniu i roznegliżowaniu, wyglądały jak wysokiej jakości porno zdjęcia do folderów plus dziewiętnaście, które oczywiście miałem stworzone na swoim laptopie.

- Taki piękny. Patrz co mi robisz, Jiminnie. Nie mogę przestać na ciebie patrzeć. Strasznie mnie rozpraszasz, strasznie... - skomentowałem to, gdy po minucie zorientowałem się, że moja ręka nie chce już wykonywać mu zdjęć, bo oczy wolą wpatrywać się w jego krągłe pośladki.

Snap out of it, Jeongguk!

Uśmiechnąłem się do siebie, odkładając trzymane urządzenie, by pochylić się nad nim raz jeszcze i dać całusa w głowę.

Ciekawe, czy ci się spodoba, mój mężu.

- Safeword? – zapytałem standardowo, chcąc już przejść do zaplanowanego scenariusza. I nawet jeśli wyrobiłem w nim nawyk pamiętania tego najważniejszego podczas takich zabaw słowa, w ten sposób zapowiadałem mu również co zaraz nastąpi.

- Czarny – odpowiedział z zadowolonym uśmiechem, który dzięki pochyleniu i przebywaniu blisko jego twarzy, widziałem doskonale. Choć aby zająć się spełnianiem jego fantazji, musiałem powrócić do poprzedniej pozycji, zauważając jak mój niegrzeczny kotek kręci swoim tyłeczkiem, natychmiast otrzymując lekkiego klapsa w jeden półdupek. – W jaki sposób dzisiaj mnie zaspokoisz? – dodał podekscytowany, zapewne nie tylko czekającą na niego przyjemnością, a także samą grą wstępną i tym uderzeniem.

- Lubisz mieć wypełniony tyłeczek? – zadałem mu kolejne pytanie, raczej czysto retoryczne, bo doskonale znałem na nie odpowiedź, ale zawsze przyjemnie było ją usłyszeć.

Mój lekko cwaniacki uśmieszek, spotkał się znów z tym samym podekscytowaniem, gdy przyglądałem się jego wpatrującym we mnie oczom, które nie potrafiły nie zjeżdżać co jakiś czas na mój odsłonięty tors.

- Uwielbiam. Zwłaszcza, gdy mój mąż mnie wypełnia – przyznał, zadowalając mnie swoimi słowami.

- Hmmm... Widzę, że nie tylko ja odkryłem ten „husband kink" – zauważyłem z krótkim śmiechem, słysząc te dwa słowa już chyba któryś raz po naszej oficjalnej przysiędze. A w jego ustach brzmiały one tak idealnie! – Czeka nas długie, naprawdę długie rozciąganie, Jiminnie – kontynuowałem, przechodząc od wytłumaczenia mu czym się dzisiaj zajmiemy. – Mówiłeś kiedyś, że chcesz, aby nie tylko mój penis znalazł się między twoimi pośladkami – dodałem, powoli i spokojnie, przedłużając ostatnie słowo, podczas gdy moja ręka wylądowała na jego pośladku, przejeżdżając po nim powoli. – Co powiesz na... całą rękę?

Jiminnie natychmiast otworzył szerzej oczy, widocznie zdumiony moim pomysłem. Kiedyś mi o tym wspominał, ale może już zapomniał? Albo przeszła mu na to ochota? Tak interpretowałem to zdziwienie, oczywiście dopóki nie odpowiedział pytaniem na moje pytanie:

- Zmieści się?

Good question.

- I don't know, powinno. Nigdy tego nie robiłem, bo uważałem, że to strata czasu. Ale z tobą nie tracę ani sekundy – rzuciłem dobrym tekstem na podryw, mrugając do niego okiem i wywołując tym wesołe prychnięcie, niezwykle urocze i słodkie.

Oczywiście nie opierałem swojej wiedzy na temat fistingu wyłącznie na nagraniach i zwierzeniach ludzi z Internetu. Miałem wielu znajomych lubiących ostrzejsze zabawy, którzy nie mieli problemu z opowiedzeniem mi o swoich doświadczeniach. I wystarczyło pogadać o tym z dwoma znajomymi, aby wiedzieć jak zapewnić Jiminowi bezpieczeństwo podczas tej zabawy, jak to dawkować i jak go zapoznać z trochę innym rodzajem bólu. W końcu nie bawiliśmy się jeszcze w żadne hardcorowe edge playe, a to zdecydowanie się do niego zaliczało. I miałem tylko nadzieję, że dziś mój kotek nie będzie niczym rozkojarzony, jak mu się często zdarzało podczas naszych zabaw.

- Próbuj. Najwyżej spędzimy noc poślubną w szpitalu na zszywaniu mi tyłka – odpowiedział spokojnie, raczej niczego się nie obawiając. Ale przecież codziennie dawałem mu milion powodów do tego, by bezgranicznie mi zaufał i nie musiał się bać moich planów.

Znów się roześmiałem przez taki komentarz, raczej nie mając zamiaru prezentować nam takiego plot twistu, czy jak to tam nazwać. Miało być dzisiaj wyjątkowo i tak będzie.

- Widzę, że mam nieustraszonego męża – zauważyłem, kładąc lubrykant obok jego ciała, by mieć wolne dłonie do ustawienia go w odpowiedniej pozycji. A złapanie za biodra i uniesienie ich do góry, właśnie to zapewniało. Pomogłem mu jeszcze tylko z rękoma, uginając je w łokciach i prosząc, aby się na nich podparł, i powróciłem już do jego pośladków, chwilę rozważając, czy będzie nam tak wygodnie.

Nie no, jest perfect. Nie ma co kombinować.

Ponownie złapałem za odłożony lubrykant, zaczynając go powoli rozlewać na jego dziurkę, a następnie od razu na swoje palce. Próbowałem się przy tym skupić, aby nie popełnić żadnego błędu, ale nie mogłem się powstrzymać od komentarza, gdy jego dziurka już tak ładnie na mnie czekała.

- Trzy, pięknoto? Czy może od razu cztery? Mój penis chyba cię trochę rozciągnął – zauważyłem, podkreślając w ten sposób to miłe zjawisko rozciągniętego już Jimina, dzięki któremu raczej zaoszczędzimy trochę czasu. Choć to nadal była tylko zasługa częstych stosunków, a co za tym idzie - rozciągnięcia najwyżej na trzy palce lub właśnie mojego penisa.

Starszy nie odpowiedział na mój komentarz, chyba będąc już skupiony na naszym następnym kroku. Oczywiście pokiwał na niego głową, aby dać mi znać, że przyjął to do wiadomości, ale najwyraźniej potrzebował się skupić na rozluźnianiu. I miałem zamiar mu to umożliwić, nie zmuszając do rozmowy.

Nauczyłem się cierpliwości, potrafiąc być naprawdę cierpliwy. Dlatego po włożeniu w mojego męża trzech palców, którymi poruszałem w nim może niecałe dwie minuty, przeszedłem powoli do czwartego. Choć musiałem przy tym robić kilka podejść, gdy czułem najmniejszą niepożądaną reakcję ze strony ciała mojego kotka. Musiałem go uspokajać i zapewniać, że nie chcę mu zrobić krzywdy i obiecuję zadbać o jego bezpieczeństwo i komfort. Składałem sporo pocałunków na jego plecach, wykonując przy tym ostrożne ruchy, aby czwarty palec, który zdołał się przedostać do środka, nie zmienił nagle pozycji i nie wystraszył, bądź zranił mojego ukochanego.

Jiminnie oddychał spokojnie, starając się brać głębokie wdechy, dlatego wolną dłonią złapałem za jego rękę, złączając na chwilę nasze palce. W końcu był to bardzo długi zabieg. Długi, pełen pocałunków na plecach, ciągłego rozciągania i upewniania się, że wszystko jest w porządku oraz licznych komplementów, nie tylko na temat wyglądu mojego kotka, któremu nikt nie dorównywał urodą, a również grzecznego zachowania i posłuszności.

I właśnie podczas ściskania tej małej dłoni mojego męża, uświadomiłem sobie, że gdybyśmy zamienili się swoimi kończynami, mielibyśmy ułatwione zadanie. Bo moja ręka była chyba za duża na dziurkę mojego ukochanego, co czułem po sposobie w jaki na moich czterech palcach, zaciskały się ścianki chłopaka.

Hmm... może powinniśmy zamienić się czynnościami? Jiminnie ujeżdżający swoją pięść, na pewno byłby seksownym widokiem! Kolejna udana sekstaśma gwarantowana.



Jimin:

Tak jak podejrzewałem, nasza noc poślubna zapowiadała się naprawdę ciekawie, w dodatku mieliśmy spróbować nowej dla nas zabawy w fisting. Naprawdę chciałem tego kiedyś spróbować, o czym wspominałem młodszemu, ale nie spodziewałem się tego właśnie dziś. Dlatego było to dla mnie tym większą niespodzianką i powodem do radości.

Pozytywne uczucia, które wypełniały całe moje ciało po same czubki palców u nóg, pomieszane z przyjemnym dotykiem na moim ciele oraz licznymi komplementami sypiącymi się pod moim adresem, sprawiały że serce mi się roztapiało ze szczęścia. Choć musiałem przyznać, że gdy Jeonggukie zaczął już przechodzić do konkretów, pojawiły się niewielkie problemy, które starałem się ignorować. Bądź co bądź, dłoń mojego męża była naprawdę duża w porównaniu do mojej, więc gdy już wsadził we mnie cztery palce, miałem wrażenie, że pękną mi pośladki. Nic jednak nie mówiłem, za bardzo pragnąc jeszcze więcej.

Widocznie nie tylko ja zauważyłem ten problem z wielkością, bo mój kochanek skomentował to, co chodziło mi po głowie.

- Mój kotek chyba powinien użyć do tego swojej rączki. Od razu by się zmieściła – zauważył, kładąc wolną dłoń na mojej, ściskając ją przy tym delikatnie. – Jak się czujesz, kochanie? Wszystko w porządku? – dodał z troską w głosie, co trochę mnie rozczuliło. Choć wiedziałem, że na pewno ma ochotę na ostrzejszą zabawę i chętnie zmieniłby już dłoń na swojego penisa, to starał się sprawiać mi przyjemność w inny sposób, w dodatku dbając o moje bezpieczeństwo. To naprawdę kochane z jego strony.

- Tak – jęknąłem.

W ogóle nie mogłem się sam sobie nadziwić, że jeszcze tak naprawdę niewiele się działo, a ja już byłem spocony, jakbyśmy się kochali godzinę bez przerwy.

- Proszę, kontynuuj mocniej, dam sobie radę – zachęciłem go, chcąc jak najszybciej poczuć całą tę wielką dłoń we mnie.

- Ćśś, ty zawsze „dasz sobie radę", Jiminnie, dlatego czasami muszę cię przystopować. Z niczym się nie spieszymy. – Mój ukochany miał jednak inne plany, zachowując zdrowy rozsądek przy tej dość niebezpiecznej zabawie.

Przysunął się bliżej i pochylił tak, aby jego usta mogły sięgnąć moich, łącząc je w krótkim pocałunku. Nie byłem jednak w stanie skupić się na tej pieszczocie, bo moje pośladki za bardzo dawały o sobie znać. Zwłaszcza, że do tych czterech palców, zaczął powoli dołączać kciuk, który nie miałem pojęcia jak wszedł w moją dziurkę. Widocznie mieściło się w niej więcej, niż się spodziewałem.

Mimo tego starałem się rozłożyć trochę szerzej nogi, licząc na to, że w jakiś sposób to pomoże wejść we mnie dłoni Jeongguka po sam nadgarstek. Jednak poczułem jak wolna ręka młodszego od razu mnie łapie, przytrzymując mocno, abym się nie ruszał.

- Nic nie kombinuj, princess, pozycja jest idealna – zapewnił mnie, na co kiwnąłem głową, już nie próbując się w żaden sposób rozkraczać. – Hmm... Po takiej zabawie jesteś idealnie przygotowany do trójkącika – zauważył nagle Jeongguk, a ja uniosłem głowę znad moich rąk, które zaciskały się w pięści, szarpiąc trochę pościel. – Wykorzystamy to.

- Jakiego trójkącika? – jęknąłem przez ból wymieszany z przyjemnością, zupełnie nie rozumiejąc o co mu chodzi.

Kogo tutaj chciał? Mieliśmy uprawiać seks z jeszcze jedną osobą? Przecież tak nie można!

- Zobaczysz. – To była jedyna odpowiedź jaką uzyskałem, a zaraz po tym mogłem już tylko jęczeć, bo kciuk młodszego coraz bardziej zawzięcie walczył o dołączenie do reszty palców. I po chwili mu się to udało, a ja aż krzyknąłem, zaciskając zaraz po tym zęby.

- Jak się czujesz, Jiminnie? – zapytał zatroskany chłopak, ale bardziej niż na jego słowach, skupiłem się na dłoni, która zaczęła w moim wnętrzu zaciskać się w pięść. Uczucie, jakby mi obcy przez jelita przechodził.

- Za... Zaczekaj... - poprosiłem młodszego ze łzami w oczach, naprawdę nie mogąc sobie przez chwilę ułożyć tego w głowie. Zwłaszcza, że chyba zaczynałem się za bardzo spinać przez tę za dużą dawkę bólu.

Ręka, która próbowała zacząć się we mnie poruszać, zamarła posłusznie, a mój mąż pogładził powoli moje plecy, okazując mi w ten sposób nie tylko czułość, ale też i wsparcie.

- Spokojnie, kochanie, zrobimy to powoli – zapewnił, choć słyszałem w jego głosie, że naprawdę mu się to podoba. – Czy powinienem cię jeszcze rozciągnąć? – zaproponował szybko, na co powoli pokręciłem głową, przymykając oczy, aby łzy szybciej spłynęły po policzkach, znikając w pościeli.

- N... Nie. Jest w porządku – wyszeptałem, po czym przyciągnąłem do siebie poduszkę, aby móc w nią wtulić twarz. Nawet jeśli było mi przyjemnie, to nadal mocno bolało, nie chciałem więc, aby Jeonggukie to widział. – Proszę, zacznij – dodałem, ściskając miękką rzecz, dającą mi teraz poczucie bezpieczeństwa i wsparcie.

Pięść, która się we mnie znajdowała, bardzo powoli przesuwała się o kilka centymetrów do przodu i cofała do tyłu i choć teoretycznie nie wchodziła tak głęboko, jak penis młodszego, to przez ten ogromny obwód, czułem wszystko znacznie bardziej. W dodatku druga ręka również zaatakowała moje pośladki, zaciskając się na jednym z półdupków, przez co czułem, jak te moje krągłości są dzisiaj w centrum uwagi. I dobrze, bo to sprawiało cholernie dużo przyjemności.

Moje ciało ledwo sobie radziło z ilością nagromadzonych doznań. Trochę podkurczyłem nogi, zwijając się w kulkę, bo w przeciwnym razie, zacząłbym się kręcić po materacu, a wtedy blisko do nieszczęścia.

- Mój ciasny kotek – szepnął Jeonggukie, z bardzo słyszalnym pożądaniem w głosie. – Jest w porządku?

- Szybciej – zacząłem błagać o przyspieszenie tej zabawy, aby móc jeszcze lepiej go czuć, choć nadal skrywałem twarz w poduszce.

Jednak chłopak na to nie przystał, a zamiast tego utrzymywał spokojne i miarowe tempo, bardzo stopniowo i o niewiele je zwiększając. Choć nie doczekałem się naprawdę szybkiej zabawy, gdyż z każdym ruchem czułem, jak moje spełnienie jest coraz bliższe. I po prostu rozlałem się na pościel, a moje ciało się maksymalnie rozluźniło, co Jeonggukie wykorzystał do wycofania ze mnie dłoni.

Byłem jednak za bardzo wymęczony, by na to zareagować, choć wyrwał się z moich ust jęk bólu na to działanie. Zresztą, trochę się przeraziłem, gdyż przez chwilę czułem jak moja dziurka nadal pozostaje mocno rozwarta, jakby czekając, by dłoń młodszego tam wróciła. Jednak powoli i stopniowo zaczynała wracać do swoich normalnych rozmiarów.

Przekręciłem głowę, aby móc zerknąć na mojego męża, który wycierał dłoń o ścierkę, leżącą obok wiaderka z szampanem. W tym świetle ledwo było widać niewielkie plamki krwi, które zostały na materiale. Wiedziałem, że tak będzie, ale ten widok i tak trochę mnie zaniepokoił. Choć ufałem mojemu ukochanemu, zdając sobie sprawę, iż jest bardziej doświadczony i na pewno lepiej ode mnie wie co robi.

- Śliczny – szepnął Jeongguk, łapiąc za mój podbródek i pochylił się, aby móc złożyć na moich ustach pocałunek. – Po orgazmie wyglądasz najlepiej, mój mężu. Będziemy się dzisiaj bawić całą noc – oznajmił jeszcze, składając pocałunek także na moim lekko mokrym czole, na co uśmiechnąłem się łagodnie, zbierając powoli siły do dalszej części atrakcji.

Zostałem powoli przewrócony na plecy, a zaraz po tym młodszy wstał z łóżka.

- Zaraz przyjdę – oznajmił spokojnie i ruszył do łazienki. Usłyszałem, jak odkręca wodę, więc pewnie poszedł ogarnąć trochę ręce, ale szybko do mnie wrócił. Jednak zamiast na łóżko, skierował kroki prosto do torby, w której miał chyba masę niespodzianek dla nas.

Przyglądałem się, jak zaczyna przeczesywać włosy, co zdradzało, że myśli nad czymś intensywnie. Uśmiechnąłem się do siebie, gdyż byłem dumny, że zaczynałem rozróżniać takie zachowania. Chyba naprawdę dobrze już znałem mojego męża.

Ku mojemu zdumieniu, po kilku chwilach młodszy wyjął z torby sztuczny członek, ale nie byle jaki.

Chwila... Jak on się nazywał... Tampon? Nieee, to dla bab. Dildo? Nie, ale blisko... Hmmmm... A! Strapon!

Usiadłem powoli na łóżku, choć starałem się to zrobić tak, aby ciężar ciała nie spoczywał na pośladkach, które miały jeszcze dzisiaj swoje przeżyć, i patrzyłem jak młodszy ustawia się przede mną.

- Zamontujesz, kochanie? – zapytał mnie z tym swoim pięknym uśmiechem.

I jak ja mam tu nie zgłupieć...



Jeongguk:

Mój przystojny mąż całkiem dobrze zniósł naszą niegrzeczną zabawę, której sam się obawiałem ze względu na bezpieczeństwo. Choć na szczęście poza niezauważeniem uszkodzenia sobie wcześniej palca kolcem róży, a przez to przeniesienie trochę krwi do wnętrza Jimina, nie było jakichkolwiek uszkodzeń po tak wymagającej ostrożności praktyce. Starszy mógł pomyśleć, że to jego krew, ale wiadomo, że nigdy bym nie doprowadził do krwawienia w takim miejscu. Wargi lub skórę na szyi, plecach, nogach lub torsie, mogłem przygryzać i lekko uszkadzać, sprawiając że mój śliczny mąż tracił kilka kropel krwi. Jednak o wywoływaniu krwawienia w między jego pośladkami, nie było mowy. Dlatego byłem taki ostrożny i nie pozwoliłem przekonać się Jiminowi do przyspieszenia tempa. Właśnie aby uniknąć wewnętrznych uszkodzeń i dyskomfortu. W końcu nie na tym polegała ta zabawa. Mój ukochany miał się czuć pełny, ale przede wszystkim bezpieczny. I widziałem to w jego oczach, które teraz patrzyły na trzymany przeze mnie przedmiot, mający na celu zaspokoić tym razem naszą dwójkę.

Czy mój kotek jest gotowy na podwójną penetrację?

Starszy chyba się nie spodziewał takich niespodzianek, siedząc niepewnie na boku, aby nie dotykać pośladkami materaca, co po fistingu było całkowicie zrozumiałe, dlatego powoli pomogłem mu się przenieść na klęczki, aby mógł zaraz po tym usiąść na swoich piętach.

Po drodze z łazienki zdążyłem zrzucić swoją koszulę, a po wyjęciu strapona, ściągnąłem z siebie spodnie i bokserki, dlatego teraz klęczałem przed ukochanym bez jakichkolwiek ubrań, tak jak on. No, oczywiście oprócz tego uroczego welonu, którego nie miałem zamiaru mu zdejmować.

- Dlaczego tym? – zapytał po chwili przyglądania się pokazywanej mu zabawce. Specjalnie zadbałem o to, aby miała taką samą długość jak mój penis i w miarę podobną strukturę.

I widziałem, że Jiminnie nadal nie załapał moich podtekstów, którymi nakierowywałem go na ten bardziej brutalny i ostry seks. W końcu obaj go uwielbialiśmy, a podwójna penetracja już samą wielkością zapewniała nam te głębsze doznania, tak jak fisting, doprowadzający mnie do chęci zamieniania poruszającej się w nim ręki na swojego penisa.

- Jesteś rozciągnięty na trójkącik – kontynuowałem wyjaśnianie, machając trzymanym sztucznym członkiem, który czekał aż Jiminnie go przymocuje. – Wejdę w ciebie dwoma – sprecyzowałem, przyglądając się jak jego twarz z czystej ciekawości przechodzi o wyrażania zaskoczenia, które objawiło się w postaci tych wielkich, uroczych oczu.

- Do... Dobrze... - stwierdził trochę niepewnie, przez co zacząłem się zastanawiać, czy nie potrzebuje chwili przerwy. Ale po jego oczach widziałem, że jest gotowy na następną rundę. Zresztą, po tak wielu zabawach o rozmaitym charakterze, dobrze wiedziałem, że chłopak powie mi wprost, gdy coś będzie nie tak. Oczywiście nadal czasami zastanawiał mnie ten strach lub po prostu uczucie, którego nie potrafiłem nazwać, pojawiające się od czasu do czasu. Jednak w tym momencie go nie wyłapałem, wręczając strapona, którego Jiminnie zaczął zapinać wokół moich bioder.

Przyglądałem się mojej pięknocie z góry, chętnie okazując mu trochę czułości zanim przejdziemy do ostrzejszej zabawy. Dlatego moja ręka głaskała go nie tylko po włosach, a również po policzku, poprawiając przy okazji trochę welon i przejeżdżając dłonią po wytatuowanych kwiatach, obok których było kilka ginących już malinek.

Mój śliczny mąż. Nie ma na świecie drugiego tak pięknego mężczyzny. What did I do to deserve you, Jiminnie?

Pasek szybko został zapięty, a gdy moje palce się upewniły, że nic nie puści w trakcie zabawy, pomogłem mu się podnieść na kolana, aby prawie zrównał się ze mną wysokością i po krótkim wpatrywaniu w jego oczy, otrzymał dłuższy pocałunek, wynagradzający cierpliwość i wytrwałość w poprzedniej zabawie.

Muskanie jego delikatnych ust, nawet po tylu miesiącach, wywoływało to samo uczucie, przez które chciałem go objąć i przyciągnąć do siebie bliżej, nie pozwalając opuszczać mnie nawet na krok. Jiminnie mnie dopełniał, byliśmy sobie przeznaczeni, dlatego na pewno odczuwaliśmy to samo, nigdy nie chcąc siebie stracić nawet na kilka dni.

Delikatna pieszczota zakończyła się lekkim przygryzieniem jego wargi, po którym chłopak z uśmiechem schował ją między swoimi zębami, a moje oczy jeszcze przez chwilę śledziły to działanie, sprawiające że również na moich ustach pojawił się uśmiech.

- Mam być łagodny i romantyczny czy wulgarny i brutalny? – zapytałem, gdy moje spojrzenie przeniosło się na jego śliczne oczy, w których jak zwykle widziałem moje ulubione iskierki, a dłoń zaczęła zaczesywać jego włosy za ucho, trochę tęskniąc za różą, przez którą poświęciłem swoją rękę. Bo wyglądał z nią jak prawdziwy cud świata.

- A jak myślisz? – Taka odpowiedź i posłany mi niegrzeczny uśmieszek, raczej mi wystarczyły, abym wiedział, że jednak zdecydujemy się na standardową zabawę.

- Jak bardzo brutalny? Musisz sprecyzować, kochanie – poprosiłem przejeżdżając dłonią od jego ucha, przez szczękę, by ostatecznie zatrzymać się na jego brodzie, łapiąc ją delikatnie.

- Szarp mnie za włosy, obrażaj mnie, nie hamuj w niczym. – Już raz lub dwa razy, słyszałem takie słowa, ale to nie zmieniało faktu, że podczas gdy chłopak pochylił się, by złożyć na moim obojczyku pocałunek, na moich ustach pojawił się zadowolony uśmieszek, zmuszający mnie do dość szybkiej akcji. Bo aż za bardzo lubiłem brać Jimina z zaskoczenia.

Moje ręce przeniosły się na jego ramiona, łapiąc za nie mało delikatnie, by tuż po tym szybko odwrócić w stronę łóżka i popchnąć go na materac. I nawet pomimo tak szybkiego działania, przyglądałem się z boku, czy aby na pewno nie będzie mu w takiej pozycji niewygodnie, lub czy jakkolwiek go nie zraniłem. Ale widząc niewielki uśmiech na jego twarzy, moje ręce kontynuowały przechodzenie do najlepszego ułożenia podczas tej zabawy, oczywiście zaciskając się na jego plecach, aby nie miał możliwości unieść choćby na jeden milimetr.

- Moja suczka chce, żebym ją pieprzył, huh? – zapytałem, pozbywając się już miłego i łagodnego tonu, który zastąpił ten bardziej władczy i szyderczy. A w takim momencie, widząc jak Jimin jest posłuszny i całkowicie uległy, wiedziałem że za długo się tak nie pobawimy.

Drugą ręką sięgnąłem do jego włosów, zrywając z nich welon i odrzucając go na bok, by móc bez problemu złapać za te brązowe kosmyki i pociągnąć je do tyłu, unosząc tym samym głowę mojego męża do góry.

Taki widok podobał mi się na tyle, bym z kolejnym zadowolonym uśmieszkiem zabrał dłoń z jego pleców i uniósł mu biodra do góry. A skoro był dobrze nawilżony po naszej zabawie, od razu złapałem za obydwa penisy, by nakierować je na jego wejście i od razu wsunąć się między te seksowne pośladki jednym płynnym i szybkim ruchem.

Chłopak zasyczał przez takie działanie, choć mój umysł i tak przez chwilę cieszył się tym nowym doznaniem, bo nie miałem okazji pieprzyć nikogo dwoma penisami.

- Chcę. Bardzo chcę – odpowiedział dopiero teraz na moje pytanie, wcześniej po prostu nie mając ku temu możliwości, skoro uniosłem jego głowę tak, by nie wypowiedział ani słowa.

Nie dałem mu już możliwości udzielania mi odpowiedzi na jakikolwiek komentarz lub stwierdzenie, które wraz z rozpoczęciem poruszania się w jego wnętrzu, wypływały z moich ust, mając przy tym naprawdę mało delikatny charakter. W końcu na tym polegała ta zabawa - na upokarzaniu, obrażaniu i zadawaniu przyjemnego bólu.

Szybkie tempo i dość brutalne ocieranie się o jego gorące ścianki, sprawiało nam dużo przyjemności. Czułem to po sposobie w jaki reagowało na mnie ciało Jimina, gdy jego ręce zaciskały się na pościeli, a usta wydawały z siebie ciche odgłosy rozkoszy. Ja również upajałem się tą rozkoszą i możliwością nazywania go „moim mężulkiem, który potrzebuje dobrego rżnięcia". I niestety nie rozumiałem kiedy popełniłem błąd lub co takiego przeoczyłem, ale Jiminnie wykrzyczał w pewnym momencie nasz safeword, natychmiast ode mnie uciekając, jak tylko zaprzestałem jakichkolwiek działań, bo mój umysł został odciągnięty od przyjemności i nastawiony na całkowicie inny tryb - chronienia, uspokajania i zrozumienia.

Niestety to był nasz pierwszy raz, gdy Jiminnie powiedział w trakcie seksu to krótkie, ustalone kilka miesięcy temu słowo. A widząc jak przeniósł się blisko poduszek i skulił, płacząc, sięgnąłem tylko za siebie, aby odpiąć szybko strapona i odrzucić go na bok. Nie pozwoliłem panice przejąć nade mną kontroli. I choć byłem lekko zdezorientowany, nie widząc żadnego błędu, złapałem za kołdrę i przykryłem nią starszego, trochę niepewnie się do niego przysuwając.

- Gdzie cię boli, kochanie? Za mocno? Za dużo? Przytłoczyło cię to? Przepraszam. Przepraszam, Jiminnie. Mogłem wyznaczyć sobie jakąś granicę – stwierdziłem, uznając że to właśnie przez te wyzwiska mój kotek miał tego dość.

Widziałem na jego twarzy strach, dlatego nie byłem pewien, czy chce abym go przytulił i przeszedł do tej najważniejszej części, następującej po użyciu safewordu. Ale zauważając jak jego ręce zaczynając się wysuwać spod kołdry, aby mnie objąć, natychmiast się obok niego położyłem i przyciągnąłem do siebie.

Co się stało, kochanie? Co zrobiłem nie tak?

- Nic mi nie jest. Przepraszam. Muszę chwilę odpocząć. Bardzo przepraszam – oznajmił, zaprzeczając swoim działaniom, które znów zaczynały mnie martwić.

Nie czuł się zbyt dobrze? Niczego nie zauważyłem? Dlaczego?

Bez słowa przyciągnąłem go jak najbliżej siebie, uspokajając cicho i głaszcząc po plecach. Zacząłem się obawiać, że właśnie tak zapamięta naszą noc poślubną, dlatego sobie obiecałem, że już dzisiaj odpuścimy seks, mogąc robić mnóstwo innych, równie przyjemnych rzeczy.

Westchnąłem z ulgą dopiero gdy jego ciało przestało się spinać, a głowa sama lgnęła do głaszczącej go ręki, po tych kilku minutach zapewnień o moim uczuciu do niego. A miejsce strachu w jego oczach zastąpiły już te same ciepłe iskierki, wyrażające miłość.

Dałem mu kolejnego całusa prosto w lekko mokre czoło, przeczesując jego grzywkę i nie przerywając ani na sekundę naszego kontaktu wzrokowego.

- Dlaczego mój chłopiec użył safewordu, hmm? – zacząłem łagodnie, ściszając nieco głos, skoro i tak byliśmy naprawdę blisko siebie. – To przez moje słowa czy działania?

- Zaczęło boleć w zły sposób. Chyba ta ręka to nie był najlepszy pomysł – wyjaśnił, dzięki czemu zrozumiałem, że takie zabawy nie są dla nas. I na pewno nigdy więcej tego nie powtórzymy. – Mogę się tobą zająć, mój mężu? Ale na razie bez wchodzenia między moje pośladki, dobrze?

- Nie będziemy się już bawić w fisting i podwójną penetrację – zapewniłem, przenosząc dłoń z jego włosów prosto na podbródek, by jak zwykle go lekko unieść i dać całusa prosto w usta. – I najpierw odpoczniemy, Jiminnie – dodałem, choć nie byłem pewien, czy w ogóle będziemy jeszcze kontynuować maraton, który nam przygotowałem. Bo nie wyobrażałem sobie na razie podniesienia na niego ręki lub choćby poproszenia o seks oralny. Co najwyżej mogłem mu zrobić masaż i trochę jeszcze pokarmić.

Hmmm... kąpiel i podwodny lodzik też byłby dobrym pomysłem. Tak, tym właśnie moje usta się dzisiaj zajmą.

Na razie jednak z uśmiechem obcałowałem całą jego twarz, kończąc na ustach, które otrzymały nieco dłuższy pocałunek, wywołujący nasze uśmiechy, zwłaszcza gdy ten niegrzeczny język Jiminniego podniecał mnie swoim kolczykiem.

- No cóż, to twoja wina. Masz za dużą rękę kochanie – skomentował, dopiero gdy moje usta przeniosły się na jego szyję, aby zapewnić mu jeszcze trochę przyjemności. Choć czując jak próbuje wydostać swoją rękę spomiędzy naszych ciał, odsunąłem się odrobinę, przyglądając jak podnosi jedną z dłoni i patrzy na obrączkę. – Boję się, że to wszystko mi się tylko śni.

Uśmiechnąłem się, zaraz standardowo przechodząc do uszczypnięcia swojego ramienia i tego mojego ukochanego, ale to oczywiście nic nie dało, bo wcale nie śniliśmy o tak pięknym dniu jak nasz ślub. To była rzeczywistość.

- Niestety, kochanie, będziesz już musiał żyć z takim seksownym chłopakiem jak ja – skomplementowałem się, łapiąc za jego dłoń, by ją również obcałować, wywołując uśmiech mojego kotka. I to właśnie on, razem z cichymi jękami w wannie, śmiechem podczas łaskotania go w łóżku i lekkim zawstydzeniem, gdy prawiłem mu coraz to nowsze, wymyślniejsze i tak samo piękne komplementy, towarzyszył nam przez resztę nocy poślubnej, która przecież nie musiała ograniczać się do samego seksu. Wystarczyła mi obecność miłości mojego życia, z którą teraz miałem zamiar spędzić naszą wieczność. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top