21 - Cerulean blue
Czy ten gif kiedykolwiek pojawił się pod jakąś serią? :O Kojarzę go, ale sama nie wiem xd
6500 :D
~~~~~~~~~~
Jeongguk:
Po sobotniej imprezie, na której trochę zaszaleliśmy, tak jak obiecałem, jeszcze w drodze do domu, zająłem się moim kotkiem na tylnym siedzeniu samochodu, zapewniając mu tym samym pierwszy orgazm. Bo po wrażeniach z przeżywania wszystkich kar przez moich znajomych, musieliśmy trochę odreagować, skupiając się tylko i wyłącznie na sobie. Oczywiście ja, po tylu masażach, byłem zrelaksowany, nawet jeśli Mingyu próbował mnie jeszcze bardziej wkurzyć, specjalnie nie robiąc tego delikatnie. Ale i z nim się uporałem, gdy Jeonghan udał się do łazienki, a moje ręce i nogi zajęły się karaniem niesfornego dongsaeng. Tym razem obiecał być grzeczny i na szczęście do końca imprezy już nie szalał. Choć miałem przygotowaną dla niego jeszcze jedną karę, związaną z książkami spoczywającymi na jego półkach, ale coś czułem, że i tak mi się to przyda na następny raz.
Kolejne dwa orgazmy przeżyliśmy już w naszym mieszkaniu, gdy Kookchim dał nam spokój po kilkunastu minutach zabawy. Choć i tak byłem na tyle pijany, by to Jiminnie musiał działać, bo sam nie miałem za bardzo siły. Ale ważne, że dotrzymałem swojej obietnicy!
Na tygodniu zdążyłem skontaktować się ze swoim tatą, gadając też ze swoim szefem o następnych weekendach, dzięki czemu wiedziałem, że najbliższy będę miał wolny. A im szybciej odwiedzimy Busan, tym szybciej będę miał to z głowy i znów skupię się na naszym wspólnym życiu z Jiminem, nie przejmując żadnymi wyjazdami, zwłaszcza tak zbędnymi. Bo czułem, że z każdym dniem, tygodniem i miesiącem, zrywam z nim powoli tę łączącą nas kiedyś więź. Z mamą nadal utrzymywałem kontakt, bo była na miejscu i dawała mi pieniądze, choć gdzieś w głębi serca wiedziałem, że nie jestem do nich aż tak przywiązany, jak do Jimina. Może to przez wychowanie? Albo odmienne poglądy? Lub jakiś żal, z którego nie chciałem zdawać sobie sprawy? Nie szukałem na to odpowiedzi, będąc po prostu szczęśliwy z moją bratnią duszą.
Na tygodniu, tuż po powrocie z pracy, gdy Jiminnie zdążył wyprowadzić nasze dziecko na spacer i mnie nakarmić, jak zwykle wracając ze swojej zmiany wcześniej, oddaliśmy się długim pieszczotom w łóżku. Na początku miały być to zwykłe pocałunki i dotykanie, ale szybko zauważyliśmy, że to dla nas za mało. I dopiero po drugim orgazmie, potrafiłem dać mu odpocząć, kładąc obok siebie i pozwalając wtulić się w mój bok. Nasze oddechy nadal się uspokajały, a ciała próbowały ochłonąć. Obejmowałem go jedną ręką, głaszcząc po ramieniu i nadal ciesząc się naszą bliskością, bo nawet teraz nie miałem jej dosyć. Raczej nigdy nie miałem jej dosyć!
- Kookiechim był tym razem zadziwiająco grzeczny – zauważyłem, gdy nasze oddechy się uspokoiły, a serca zaczęły wybijać równomierny rytm, umożliwiający normalne komunikowanie. Nie mogłem się przy tym powstrzymać od śmiechu, bo nasze dziecko, tak jak mogliśmy się tego spodziewać, bywało dokuczliwe podczas niepoświęcania mu uwagi. Co prawda nie wchodził nam wtedy do łóżka, ale cierpiały na tym nasze rzeczy.
- Chyba chce mieć rodzeństwo, więc pozwala nam działać w tym zakresie – stwierdził Jiminnie, mrucząc mi po tym cicho, zapewne przez to głaskanie. W końcu każdy kotek uwielbiał gdy jego pan zapewniał mu takie pieszczoty.
Urocze!
- Grzeczne dziecko... Razem z tym drugim – skomplementowałem moje dwa największe skarby, jadąc powoli swoją dłonią od jego ramienia, przez szyję, aż do podbródka, by złapać go delikatnie i unieść głowę mojego ukochanego.
Przez chwilę przyglądałem się jego twarzy, uśmiechając na widok tych lekko zarumienionych policzków, oczywiście przez wysiłek, a nie zawstydzenie.
Śliczny. Najpiękniejszy.
Pochyliłem się, aby sięgnąć do jego ust i dać mu krótkiego całusa na podkreślenie komplementu, który chłopcy tacy jak Jiminnie, na pewno lubili słyszeć. Jednak obaj potrzebowaliśmy jeszcze odpoczynku, dlatego to był zwykły buziak, po którym mój ukochany uśmiechnął się i ponownie wtulił w mój bok, jeszcze bardziej się do niego przysuwając, przez co wydawał się mniejszy niż zazwyczaj.
Cholera! UROCZE, ZNOWU!
Uśmiechnąłem się, tym razem zajmując głaskaniem jego lekko mokrych włosów, w których było jeszcze trochę naszej spermy po zabawie, a taki dodatek niestety powoli zbliżał mnie do zainicjowania trzeciej rundy. I zrobiłbym to, gdyby Jiminnie się nagle nie odezwał.
- Jeonggukie... - zaczął, a po tonie jego głosu, nie spodziewałem się czegoś przyjemnego lub dobrego.
Nabroił? Kookiechim coś zrobił? Razem zrobili? Alboo...
- Co chcesz kupić, babe? Albo gdzie pojechać? Ewentualnie co takiego dostać? – podzieliłem się z nim tymi najłagodniejszymi założeniami, oczywiście dla mnie, bo zniszczenie którejś z moich drogich koszul, na pewno doprowadziłoby do kary dla Kookchima i Jiminniego.
- Nic. Chcę tylko wiedzieć... masz trochę tego do palenia, po którym jest tak przyjemnie...? – zapytał, trochę mnie tym zaskakując.
Trochę tego do palenia? To podstęp?
Miałem ochotę zaśmiać się po przetworzeniu w głowie jego pytania, bo albo bał się używać normalnej nazwy, albo faktycznie jej nie znał? W końcu szkoły bardziej skupiały się na wpajaniu wiedzy w głowy dzieci, niż uświadamianiu o czyhających na nie zagrożeniach.
- Zioło? Powinienem się przyznawać? To bezpieczne? – Zaśmiałem się, nie wiedząc, czy to może nie jest jakiś podstęp?
Powiem, że tak, i dostanę wykład na temat szkodliwości palenia? Niee, to nie w stylu Jimina.
- Ja... chciałbym trochę – przyznał po chwili, choć znów nie rozumiałem o co mu dokładnie chodzi.
- Na jakąś imprezę?
- Nie... tak po prostu...
- Że teraz? – Chyba w końcu załapałem, ale nadal byłem mocno tym zaskoczony, bo przecież nigdy wcześniej mnie o to sam nie prosił?
- Nie musi być teraz... Tak generalnie bym chciał. Ale jeśli masz teraz...
Ohh... Ohh!
- Mój kotek przekonał się do najlepszej rozrywki, jaką kiedykolwiek wymyślono?! – wykrzyknąłem podekscytowany, raczej nigdy się tego nie spodziewając, ale skoro tak...
Delikatnie odsunąłem się od jego ciała, dając mu szybkiego buziaka, żeby podnieść się do pozycji siedzącej, a następnie pokonać przeszkodę w postaci mojego kotka i wylądować już stopami na panelach. Nie byłem pewien, czy powinienem zdradzać Jiminowi moją skrytkę ze skarbami, bo oprócz marihuany, miałem też trochę amfetaminy, o której nie chciałem, aby wiedział. Ale... przecież mu ufałem i mogłem być pewien, że niczego stąd nie ruszy bez mojej zgody i bez mojego nadzoru.
Otworzyłem jedną z półek, klękając przy niej i sięgając ręką między swoje ubrania, za którymi znajdowało się małe, czarne pudełko. Przełożyłem je na szafkę, otwierając i dopiero po tym przenosząc wzrok na mojego ukochanego, który obrócił się w moją stronę, leżąc na boku i podpierając ręką głowę.
Sexy!
Posłałem mu półuśmiech, na chwilę zatrzymując wzrok na jego torsie, który był pokryty nowymi „kwiatami", przyozdabiającymi jego ciało.
- Skręcić ci, czy chcesz do lufki? – zapytałem, wiedząc że Jiminnie może już o tym zadecydować, w końcu poznał te podstawowe techniki palenia zioła.
- Obojętnie – odpowiedział, unosząc się powoli do góry, aby przenieść do pozycji siedzącej, nadal nie odrywając wzroku od moich rąk, które zaczęły po chwili zajmować się skręcaniem blanta. – Cwanie to schowałeś – przyznał, na co tylko uśmiechnąłem się do siebie, postanawiając tego nie komentować, bo nie chciałem schodzić z nim na tematy związane z bezpieczeństwem i policją.
Dość szybko uwinąłem się z upchaniem odpowiedniej ilości zioła do bibułki, skręcając ją i sklejając, bo już miałem w tym trochę wprawy po tylu latach bycia MC na imprezach. A gdy wszystko było gotowe, złapałem za zapaliczkę, podnosząc się z podłogi i kierując z powrotem do łóżka. Po drodze otworzyłem okno, aby nam tu nie zadymić wszystkich pomieszczeń. I tak cud, że Jiminnie zgodził się na to w naszym mieszkaniu.
Po dotarciu do łóżka, przeszedłem za ukochanego, siadając tak, aby zajmował miejsce między moimi nogami. I po krótkim objęciu go i sprezentowania całusa w policzek, przeszedłem do odpalania trzymanego skręta.
- Czuję jakbym grzeszył, bo mimo wszystko jesteś grzecznym chłopcem – zauważyłem ze śmiechem, gdy nasz blancik był już gotowy. – Sam zapalisz, czy tak jak zwykle? – dodałem, chcąc dopytać o jego zapotrzebowanie.
- Jak zawsze – przyznał, trochę zmieszany, a po jego profilu mogłem stwierdził, że również zawstydzony, bo te różowe rumieńce powinni zniknąć już kilka minut temu.
Dałem mu całusa w bok głowy, chcąc go rozluźnić. W końcu nie miał się czego obawiać, to tylko marihuana.
- Don't be afraid, little one – wyszeptałem tuż koło jego ucha, oczywiście uważając przy tym na trzymanego skręta, aby nie uszkodzić nam kanapy. – Wiesz, że nie musisz się niczego wstydzić przy swoim tatusiu – zapewniłem, posyłając mu jeszcze krótki uśmiech, po którym już zająłem się braniem pierwszego buszka, wciągając tak dużo, aby starczyło dla naszej dwójki. I jak zwykle przeszedłem po tym do studenckiego pocałunku, przekazując mu dym i upalając w ten sposób naszą dwójkę.
Jiminnie wiedział już jak obchodzić się z marihuaną, więc nie mieliśmy problemu z tą czynnością, zwłaszcza gdy towar był od Yoongiego, czyli idealnej jakości.
Starszy przymknął oczy po wypuszczeniu przytrzymanego dymu, nie kaszląc tak jak ostatnim razem. Znów mogłem zauważyć, że go to rozluźniło, a głównie o taki efekt nam chodziło.
Oj, kujonki, kujonki. To jest prawdziwe życie, a nie jakieś nudne książki.
- Dziękuję – powiedział, gdy oparł się o mój tors, uśmiechając delikatnie. Nie chciałem, aby moje plecy dotykały zimnej ściany, dlatego sięgnąłem po poduszkę, rzucając ją za siebie i opierając w ten sposób, abyśmy mogli miło, przyjemnie i wygodnie spędzić najbliższą godzinkę. No, w końcu z takim towarem i wiszącym nad nami trzecim orgazmem, było to gwarantowane.
Jimin:
Czy można nazwać tchórzem osobę, która boi się przeszłości? Czy można powiedzieć, że jest głupia, dlatego że szuka ucieczki przez straszne sny, które ją nawiedzają? Bo ja właśnie tego się bałem.
Choć nie pamiętałem gwałtu, ciągle wracały do mnie sny, które wydawały się tak realne, jakby były wspomnieniami. Z tym sobie jeszcze jakoś radziłem. Ale niestety były momenty, gdy straszne obrazy pojawiały się w czasie mojego seksu z Jeonggukiem. Było to naprawdę okrutne. Mój umysł niszczył mi tak piękne chwile. Aż czasem miałem ochotę krzyknąć po prostu „czarny", skulić się w kącie łóżka i ukryć pod żółtym kocem, leżącym na naszej kanapie. Lecz starałem się być dzielny i nie dać tym myślom, nie chcąc martwić mojego ukochanego, który przecież nie musiał się przejmować takimi rzeczami. To już była przeszłość, która powinna zostać zakopana, bo teraz byliśmy razem najszczęśliwsi jak do tej pory. A te chore obrazy postanowiłem wyrzucić z mojej głowy, uciekając się do metody, którą stosował Jeongguk. Co prawda narkotyki nie były raczej dobrym pomysłem, ale przecież mojemu narzeczonemu nic nie jest, więc mi też nie powinna się dziać krzywda.
Zgodnie z ustaleniami, postanowiliśmy w końcu pojechać do Busan, umawiając się wcześniej z tatą Jeongguka. Byłem zarówno przerażony, jak i podekscytowany tym wyjazdem. Nie miałem pojęcia jak ojciec mojego ukochanego na mnie zareaguje. Zdążyłem się już przekonać jakie podejście do całego systemu ma jego mama, a coś czułem, że tata może mieć całkiem podobne. Zresztą, wystarczyło spojrzeć na to jaką opinię miał Jeonggukie na temat „przymusowego dobierania w pary". Teraz patrzył na to inaczej, ale w końcu ktoś w nim musiał zaszczepić taką niechęć do swojej bratniej duszy. Nadal smucił mnie fakt, że rodzice mojego narzeczonego nie posiadali tak wyjątkowych, drugich połówek, ale jednocześnie byłem szalenie wdzięczny naukowcom, którzy rozwiązali ten problem. Gdyby okazało się, że nie mam tutaj kogoś, kto byłby centrum mojego świata, to chyba... gotów byłbym się zabić. Naprawdę. Bratnia dusza była dla mnie największym marzeniem. A tak wspaniała jak Jeonggukie, nie zdarza się każdemu. Warto było znosić całą złą przeszłość, by teraz mieć przed sobą jasną i piękną przyszłość.
Do Busan wyjechaliśmy wcześnie rano. I choć myślałem, że z radości z powodu ponownego zobaczenia mojego ukochanego miasta i morza, nie zasnę w czasie drogi, stało się jednak odwrotnie, gdyż ciepło w przedziale, a także bliskość ukochanego, na którego ramieniu spoczęła moja głowa, sprawiły iż szybko odpłynąłem w nicość, mogąc cieszyć się brakiem jakiegokolwiek snu, co teraz było prawdziwym błogosławieństwem.
Obudziłem się prawie w naszym miejscu docelowym, ale musiałem jeszcze kilka minut wytrzymać, podziwiając widoki za oknem. A gdy wysiedliśmy już z pociągu, przeciągnąłem się, napełniając płuca. Nawet zapach powietrza był dokładnie taki sam, jakim go zapamiętałem. Coś cudownego.
Jeonggukie szybko zgarnął mnie z peronu, zaczynając nas kierować na pobliski przystanek autobusowy, z którego mieliśmy ruszyć w dalszą drogę. Jednak ledwo zrobiłem kilka kroków, a poczułem jak ręka mojego narzeczonego oplata mnie delikatnie, przyciągając do niego. Od razu załapałem o co mu chodzi. Aż za dobrze poczułem na pośladkach coś twardego, ukrytego za jego luźnymi spodniami.
Rumieniec szybko zagościł na moich policzkach, gdy do głowy przyszły myśli na temat tego, że bardzo chętnie bym mu pomógł w pozbyciu się erekcji. Najlepiej moimi ustami.
- Potrzebuję cię, princess – szepnął młodszy do mojego ucha, lekko zachrypniętym z podniecenia głosem.
Co ci się śniło, mój kochany?
- Teraz? – zapytałem równie cicho, trochę rozbawiony jego stwierdzeniem. Przecież nie klęknę przed nim na środku chodnika. Znaczy klęknąć to jeszcze, ale to, co działoby się dalej, zapewne sprowadziłoby nam na głowę jakąś babcię z wielką, ciężką torebką, którą porządnie sprałaby nas po głowach za takie zachowanie. – Musisz poczekać, kochanie. Nie mamy gdzie się zabawić – zauważyłem, chcąc ruszyć dalej, ale chłopak przytrzymał mnie w miejscu.
- Pff. – To cwaniackie prychnięcie zapowiadało kłopoty.
Młodszy przesunął się trochę na bok, abyśmy mogli ruszyć dalej, jednak nadal trzymał mnie blisko siebie, szepcząc:
- Nie przyjmuję tego do wiadomości, Jiminnie.
- Więc co, zrobimy to na środku chodnika? – zapytałem, nadal rozbawiony taką wizją.
- Mam inny pomysł – zdradził mi z trochę przerażającym uśmiechem.
W to nie wątpię...
Dotarliśmy w końcu na przystanek, z o dziwo pustą ławeczką. Już zadowolony miałem na niej usiąść, ale Jeonggukie wyprzedził mnie z tym zamiarem i specjalnie posadził mnie sobie na kolanach.
Mam się o ciebie ocierać?!
- Zsunę powoli twoje spodnie i bieliznę, baby boy. Żadnych odgłosów i żadnych dziwnych min, dobrze? – wyszeptał mi do ucha, jednocześnie odkładając na bok torbę, w której niósł nasze rzeczy. A jego ręka zacisnęła się mocniej wokół mojego pasa, nie pozwalając mi się ruszyć.
- CO? – Trochę spanikowany próbowałem odwrócić się, aby móc na niego spojrzeć. – Jeongguk, będzie widać – zauważyłem, już sobie wyobrażając jak mijający nas ludzie zerkają w naszą stronę.
- Zrób to dla swojego tatusia, kochanie. – Młodszy nie dawał za wygraną, a ja panicznie szukałem kolejnych argumentów, które pozwoliłyby mi zachować racjonalne myślenie. Choć jego dłoń na moim podbrzuszu skutecznie mi w tym przeszkadzała.
- Ale spuszczę się w spodnie... Jak pokażę się twojemu tacie? – zapytałem, łapiąc tę niesforną rękę, aby móc spleść nasze palce.
- Masz do wyboru dojść w spodnie... albo w ogóle nie dojść.
Jiminnie, twój argument jest inwalidą.
Poczułem jak druga ręka Jeongguka powoli sunie po mojej nodze. Ledwo zauważalnie rozpiął moje spodnie i zaraz zaczął się dobierać do zsunięcia ich ze mnie, razem z bielizną.
- Będziesz mi winien trzy orgazmy – zastrzegłem, godząc się już z rolą przegranego w tej rozgrywce.
W odpowiedzi poczułem tylko powiew wiatru na odsłoniętych pośladkach. Musieliśmy się naprawdę postarać, aby nienawilżony penis wszedł we mnie jak należy. Ale kiedy ta powolna droga przez tortury się skończyła, poczułem jak obie ręce młodszego zaciskają się wokół mojego brzucha.
- Unoś się powoli, kochanie, nie będę niczego przedłużał – poinstruował mnie spokojnym tonem. – Nawet jeśli uwielbiam oglądać cię takiego zawstydzonego – dodał rozbawiony, a ja starałem się nie uciec, będąc już i tak zażenowany.
Uprawiałeś seks na oczach jego znajomych, Jimin. I symulowałeś, że uprawiasz. To... Coś w tym stylu przecież.
Próbowałem pocieszyć się takimi myślami, choć to i tak niewiele dawało.
Przyglądałem się mijającym nas ludziom oraz tym, którzy stali niedaleko. Niektórzy chyba zdążyli się zorientować, co dzieje się na tej ławce, bo specjalnie odwracali od nas głowy i niby to przypadkiem robili kilka kroków od nas. Co nieco pomagała też leżąca obok nas torba, która zasłaniała widok z jednej strony, ale niestety... to było za mało.
Ledwo do mnie docierało, co szepcze młodszy, bo za bardzo skupiłem się na czymś, co mocno mnie zaniepokoiło.
- Jeonggukie, jakieś gówniary nas nagrywają – szepnąłem, zauważając dwie dziewczyny, na oko w wieku gimnazjalnym. Obydwie szeptały do siebie gorączkowo, patrząc bezczelnie w naszą stronę, a jedna z nich trzymała telefon, skierowany obiektywem na nas.
- Mrugnij ładnie do nich – uznał Jeonggukie, jakby to było nic szczególnego.
HALO, OBCE DZIECI NAGRYWAJĄ MNIE W CZASIE SEKSU.
- Mówiłeś, że chcesz być nagrywany, kochanie. To nasza pierwsza sekstaśma – dodał jeszcze mój narzeczony, chyba nie rozumiejąc, że grabi sobie nawet bardziej.
Chyba ktoś dawno nie był związywany i ujeżdżany... Już ja mu pokażę po powrocie!
- Wszyscy w Internecie zobaczą, jak twój narzeczony pięknie wygląda, gdy sprawia mu się przyjemność – stwierdziłem, całkowicie już olewając to, że jesteśmy wśród ludzi i nawet zrobiłem odpowiednio niegrzeczną minę w stronę tych dwóch małolat, które uciekły zaraz. Choć pewnie i tak chowają się za najbliższym koszem, by dalej mnie oglądać.
- Od piątki znajomych, do kilku milionów... Nasze filmiki będą się później ładnie sprzedawać. – Zadowolenie w jego tonie, było dla mnie po prostu niezrozumiałe, no ale jeśli mój kochany marzył o seksie z gwiazdą porno, to mogę mu to dać.
- Dojdź w końcu, tatusiu, bo inaczej ja to zrobię – wyznałem z cichym jękiem, nie mogąc już powoli wytrzymać tej bliskości i tempa, które niby nie dawało stuprocentowej satysfakcji, a jednak nakręcało.
Poczułem, jak chłopak zabiera jedną dłoń z mojego brzucha i przenosi ją na moje usta, blokując w ten sposób wydawanie przeze mnie jakichkolwiek dźwięków. Musiałem się mocno skupić, aby nie dojść razem z nim, bo mimo wszystko nie mogłem paradować po Busan z wielką plamą spermy na spodniach.
Oby tylko z tyłu się nie pojawiła. Będę musiał zaciskać poślady.
Kilka pchnięć wystarczyło, aby Jeonggukie doszedł we mnie, dając nam chwilę czasu na uspokojenie, po której pocałował mój policzek delikatnie.
- Good boy. Tatuś cię kocha.
- Ja tatusia też – zapewniłem, podnosząc się powoli, aby móc podciągnąć bieliznę i spodnie.
Usiadłem na jego kolanach ponownie, ale tym razem przodem, by móc go pocałować. Nadal nie przejmowałem się przechodniami, mając już naprawdę gdzieś ich zdanie na nasz temat. Kochamy się i mamy zamiar robić to, co nam się podoba. Nawet jeśli to był seks w miejscu publicznym.
Nasz pocałunek przedłużył się, zmieniając w bardziej namiętną pieszczotę. Podczas gdy nasze języki ocierały się o siebie, moje nogi za sprawą rąk Jeongguka, oplotły młodszego w pasie, pozwalając mu podnieść się z miejsca. Byłem teraz niczym koala na drzewie, a skoro Jeonggukie miał siłę, chętnie korzystałem z takiego udogodnienia.
- Zmęczysz się głupku – zauważyłem, pozwalając mu prowadzić nas na inny przystanek.
Czyli rozumiem, że na tamtym lepiej się już nie pokazywać.
- Trzeba odejść stąd w wielkim stylu, princess – uznał młodszy, gryząc delikatnie moją szyję i śmiejąc się zaraz po tym. A tuż po tym zaczął wesoło wymachiwać torbą, którą niósł w jednej ręce, drugą głaszcząc moje plecy.
Daleko tak jednak nie zaszliśmy, bo w końcu wylądowałem na chodniku na własnych stopach. I trzymając się za ręce, ruszyliśmy dalej.
- Podobało ci się, Jiminnie?
- Nie doszedłem, więc daję tylko osiem na dziesięć – odparłem na to niemądre pytanie, szczerząc się radośnie. – Ale te trzy orgazmy powinny to nadrobić.
- Trzy orgazmy w autobusie do domu ojca! – zawołał radośnie, ciągnąc mnie biegiem na ten drugi przystanek.
Jeongguk:
Wizyta u taty przebiegła tak jak się domyślałem. Starszy trochę narzekał na włosy Jimina, ale oczywiście tylko do mnie, bo tak jak moja mama - miał obsesję na punkcie przyszłości i twierdził, że taki kolor może zagrozić znalezieniu dobrej posady. I choć tłumaczyłem mu, że w każdej chwili Jimin może to zmienić, on i tak dalej gadał swoje, naprawdę mnie tym denerwując. Oczywiście przy mojej bratniej duszy zachowywał się jak wzorowy ojciec, udając że jest w ogóle zainteresowany naszym, a tym bardziej moim życiem. Na szczęście zdążyłem się do tego przyzwyczaić i tylko posyłałem mu sztuczne uśmiechy przy każdym jego pytaniu i odpowiedzi, oszczędzając Jiminowi jakichkolwiek opowieści o jego podejściu do swojego syna. Podejrzewałem, że też musiał sobie kogoś znaleźć, skoro aż tak przestał się przejmować swoim dzieckiem. Ale nie miałem zamiaru o nic go wypytywać, bo teraz moją najbliższą rodziną, którą musiałem chronić, i o którą musiałem dbać, był Jiminnie i nasz Kookchim.
Po rozmowie o naszym ślubie i spędzeniu kilku godzin na plaży, gdzie znów nakłoniłem ukochanego do skorzystania z miejsca publicznego, by tym razem to jego doprowadzić do orgazmu, przenocowaliśmy u mojego taty. A na następny dzień, z samego rana, wróciliśmy do Seulu. Choć te dwa miłe wspomnienia z przystanku i plaży, wiedziałem że pozostaną w moim umyśle na bardzo długo. Tak jak nasza przygoda w lesie, czy „prawie seks" w szafie Somi. To zdecydowanie należało do moich zboczeń, ale wcześniej nie mogłem utwierdzić się w tym fakcie, bo zaliczanie panienek za klubem, kiedy zazwyczaj byłem kompletnie zalany lub zjarany, nie przynosiło tyle satysfakcji, co jakikolwiek seks z moim ukochanym. Te miękkie usta, wulgarne reakcje i rozmowy, umiejętne współpracowanie z moim ciałem, a zwłaszcza jego zapach, wszelkie uczucia, które widziałem w jego oczach i całokształt charakteru i wyglądu, sprawiały że moje spojrzenie już zawsze szukało tylko jego, a ramiona nie chciały gościć innego chłopaka lub dziewczyny, by wraz z wargami pragnąc tylko Jimina.
Po powrocie do Seulu, coś mnie wzięło na lekkie zmiany. I to nie we mnie a Jiminie. Oczywiście nie miałem zamiaru go do niczego zmuszać, ale kiedy moje usta lądowały podczas seksu na jego uchu, czegoś mi tam brakowało. Miałem ochotę jeździć językiem nie tylko po miękkiej skórze, a również zahaczać o kolczyki, ciągnąc je lekko, gdy mój kotek mnie ujeżdżał, chętnie odchylając głowę na bok, abym go pieścił. I wystarczyło kilka sugestii i jedna prośba, byśmy udali się do mojego znajomego piercera, przekłuwając Jiminowi uszy i sprawiając tym samym, że wyglądał jeszcze atrakcyjniej. Na tym jednak nie poprzestaliśmy, szczególnie gdy ciało mojego ukochanego tak chętnie przyjmowało kolejne ozdoby. I nie minął tydzień, a Jiminnie znów siedział na fotelu u Hoseoka, tym razem pozwalając przebić sobie język. Mój znajomy robił to naprawdę umiejętnie, dlatego oprócz czekania na wygojenie rany, nie musieliśmy się o nic martwić. Oczywiście mój kotek miał zapewnioną opiekę na najbliższe siedem-osiem dni, otrzymując tylko miękkie i chłodne potrawy. Specjalnie od Hoseoka wyciągnąłem info [dzięki Yewon <3] na temat karmienia Jimina, aby mu nie zaszkodzić nawet niewinnym jogurtem, których nie mógł spożywać w tym okresie. Dbałem też o codzienne płukanki jakimiś płynami i wywarami, zaleconymi również przez Hoseoka, dzięki czemu już po niecałych dwóch tygodniach wypróbowaliśmy ten nowy dodatek w postaci kolczyka podczas seksu oralnego. Nie sądziłem, że to mogłoby być jeszcze przyjemniejsze, ale po dość intensywnym orgazmie, zapragnąłem zapewnić również mojemu kotkowi tak cudne doznania, namawiając go na ostatnie kolczyki, tym razem w sutkach. Chłopak się zgodził, chyba już przyzwyczajając do tych wizyt u Hoseoka, dlatego raczej się niczego nie obawiał, gdy zmierzaliśmy po raz trzeci do domowego studia mojego znajomego.
Sierpień postanowił nas wykończyć swoimi upałami, zmuszając do założenia szortów i luźnych koszulek. Ta Jimina lekko prześwitywała, dlatego moja ręka jeszcze bardziej zaciskała się na jego boku, przyciągając bliżej, aby podkreślić, że ta pięknota należy do mnie.
- Jeśli mój kotek będzie dzielny, dostanie dziś prezent – obiecałem po zamknięciu już samochodu i skierowaniu do bloku Hoseoka, oczywiście nie mając na razie zamiaru zdradzać co dokładnie mam na myśli, bo mój umysł oraz oczy i tak skupiały się na odsłoniętym obojczyku mojego ukochanego, i fragmencie jego tatuażu, na którym miałem ochotę złożyć kilka pocałunków.
Zła koszulka, kusi napalonego Jeongguka!
- Jaki prezent, tatusiu? – odpowiedział zaraz po moich słowach, na szczęście nie zauważając mojego wzroku, bo i tak był zajęty ściskaniem mojej dłoni.
- Taki, o którym marzyłeś już od dłuższego czasu – dodałem, naprawdę nie chcąc mu niczego więcej zdradzać, choć wiedziałem, że będzie drążył temat.
- Smycz do obroży?
- Ćśś. Tatuś nic ci na razie nie zdradzi, princess – oznajmiłem, gdy moja ręka otwierała już drzwi prowadzące do bloku, przepuszczając starszego przodem i pozwalając wejść do stojącej na parterze windy.
Chłopak już nie dopytywał, wtulając się tylko we mnie, aby zapewne poczuć się bezpiecznie i przestać bać? Bo nawet jeśli tego po sobie nie pokazywał, czułem że ból, o którym opowiadał mu przez telefon Hoseok, może go trochę przerażać.
Mój znajomy oczywiście na nas czekał, wpuszczając do mieszkania, jak tylko dotarliśmy na odpowiednie piętro. A po przywitaniu z wiecznie wesołym chłopakiem, sztamą ze mną i niestety przytuleniem, które było przeznaczone dla mojego Jimina, udaliśmy się do oddzielonego pomieszczenia z fotelem, szafkami i innymi meblami, potrzebnymi przy kolczykowaniu. Jiminnie od razu schował się trochę za moimi plecami, czując się w ten sposób bezpieczny. A ja chętnie trzymałem jedną z jego dłoni, głaszcząc palce chłopaka i zahaczając co jakiś czas o metalowy element, będący dowodem naszej miłości.
- Czym będziesz mnie dzisiaj torturował, hyung? – Jiminnie odezwał się jako pierwszy, po wkroczeniu do tego pomieszczenia, gdy Hoseok już przygotowywał do kolczykowania. Choć słysząc pytanie mojego ukochanego, złapał za pistolet, unosząc go lekko do góry i posyłając nam nieco obłąkany uśmiech.
- Może tym cudeńkiem? – zaproponował, jednak wiedziałem, że sutków mu tym nie przebije, mogąc jedynie postraszyć. – Ale na razie rozbieraj się, Jiminnie, i zapraszam na moje kola... na fotel. Kook, możesz poczekać przed blokiem – dodał, rzucając nieśmiesznym żartem. Nie wiedziałem, czy flirtował tak ze wszystkimi, nawet przy ich bratnich duszach, czy to tylko przez urok Jimina, bo za każdym razem jak tutaj przychodziliśmy, słyszałem podobne teksty. Może chciał go w ten sposób rozluźnić? Choć nawet świadomość, że mówi to w żartach, niezbyt mi pomagała z zazdrością, sprawiając że nie miałem ochoty go przed nim rozbierać.
Jeongguk, co to za spadek pewności siebie? Po prostu pokaż, że Jiminnie należy tylko do ciebie.
- Ha, ha, pośmiane. Masz usunąć ten widok ze swojej głowy – zarządziłem, nadal brzmiąc całkiem przyjaźnie, choć zmrużyłem na chwilę oczy, patrząc w stronę rozbawionego Hoseoka, który szykował już potrzebne mu elementy do sprezentowania Jiminowi kolczyków w sutkach.
Odwróciłem się w tym czasie do starszego, by złapać za dół jego koszulki i powoli zacząć ją ściągać, odsłaniając nie tylko nadal pięknie umięśniony brzuch i zdobiący jego skórę tatuaż, a również łąkę maków, podkreślającą do kogo należy ten piękny chłopak.
Ugh, mogłem się postarać o wielkie „Jeongguk" z tych malinek! Następnym razem tak zrobię!
- Żartuję przecież! Choć przyznam, że w takich momentach kocham swoją pracę – stwierdził mój znajomy, gdy już składałem koszulkę mojego ukochanego, zarzucając ją sobie na bark, mając ochotę przy tym warknąć, choć tym razem w żartach. – Jiminnie, jak język? Wszystko się goi? Zadowoleni z efektów? – dodał po chwili, a moja ręka chętnie oplotła starszego w pasie, ciesząc się ciepłem bijącym od jego skóry, bo nawet jeśli na dworze było gorąco, temperatura w mieszkaniu Hoseoka znacznie się różniła od tej na zewnątrz.
Mój ukochany uśmiechnął się szeroko przez pytania piercera, a ja domyślałem się, które dokładnie wywołało ten uśmiech.
- Ciężko powiedzieć, który z nas jest bardziej zadowolony – odpowiedział niebieskowłosy, gdy przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w swoje oczy, a w moim umyśle od razu pojawiło się wspomnienie najlepszego seksu oralnego jaki do tej pory przeżyłem.
Dopiero kolejne pytanie starszego, oderwało mnie od tych brązowych oczu, w których niepotrzebnie zaczynałem się gubić, jeszcze bardziej zaczynając go pragnąć.
W domu, Jeongguk, w domu.
- Bardzo będzie bolało?
- Trochę na pewno – przyznał Hoseok, nadal przygotowując się do zabiegu i postanawiając przekazać nam nowe informacje odnośnie takiego rodzaju piercingu. – Musisz dobrze o to dbać po całym zabiegu, tak jak było z językiem. Dwa razy dziennie odkażanie, nie zrywaj strupków, unikaj saun, basenów, siłowni, ogranicz dotyk w tych miejscach. I sądząc po reakcjach twojego ciała na poprzednie kolczyki... powinno się dość szybko wygoić. Zapraszam. – Kończąc wymienianie najważniejszych faktów, które notowałem w głowie, chłopak poklepał czarny fotel, czekający na mojego lekko wystraszonego ukochanego. Wiedzieliśmy, że będzie musiał wziąć sobie zwolnienie z pracy, ale skoro miał rodziców lekarzy, bez problemu mu coś załatwimy.
Razem podeszliśmy do wskazanego mebla, a kiedy Jiminnie zajął na nim miejsce, podsunąłem sobie jakieś krzesło, by usiąść przy moim kotku i od razu złapać go za rękę. Pocałowałem ją kilkakrotnie, zanim zwróciłem uwagę na Hoseoka, pokazującego nam wzory proponowanych kolczyków. Nie chciałem, aby niebieskowłosy dodatkowo cierpiał, dlatego uznałem, że na razie sztanga zakończona kuleczkami, będzie najodpowiedniejsza, nie zahaczając o nic i nie sprawiając Jiminowi dodatkowego bólu. Później przecież możemy włożyć inny wzór.
Przyglądałem się uważnie Hoseokowi przez cały zabieg, oczywiście ani na chwilę nie puszczając ręki mojego ukochanego, który zaciskał zęby i dopiero gdy go całowałem po dłoni i ramieniu, trochę się uspokajał. Piercer nas zagadywał, widocznie ciesząc się widokami, jakie mu zapewniało dzisiejsze kolczykowanie, a to niezbyt dobrze wpływało na moje samopoczucie. Z każdą sekundą i minutą wiedziałem, że mogłem jednak wymalinkować moje imię na klatce piersiowej Jimina! I zamierzałem to zrobić w najbliższym czasie. Na torsie i na plecach, aby na basenie też wszyscy wiedzieli, że jest mój.
Cały zabieg nie trwał długo, a przynajmniej tak mi pokazywał zegar wiszący na ścianie. Bo jak dla mnie spędziliśmy tu dwie godziny, albo więcej, właśnie przez to wpatrywanie się Hoseoka w piękne ciało mojej bratniej duszy. Chyba nie byłem przyzwyczajony do tej myśli, wiedząc że poza basenem nikt go nie oglądał bez koszulki... Albo Jung po prostu przesadzał z tym spojrzeniem!
Na zewnątrz pozostawałem spokojny aż do zakończenia zabiegu, nawet będąc w stanie dopytać jeszcze o pielęgnację tych sutków. W końcu nigdy więcej mój Jiminnie nie rozbierze się przy kimkolwiek innym niż ja, dlatego szybko opanowałem swoje myśli.
Mój ukochany nie wyglądał jakby go bolało, kiedy już założył koszulkę. A podczas przekazywania Hoseokowi umówionej wcześniej sumy pieniędzy za ten piercing, usłyszeliśmy od Jimina, że to trochę dziwne uczucie. Najwyraźniej starał się być dzielnym chłopcem, ewentualnie faktycznie nie odbierał już takiego bólu jako coś złego.
Podziękowałem Jungowi, zapisując ostatnie ważne rzeczy w telefonie na temat pielęgnowania tych sutków, by przejść już do mojego ukochanego i objąć go, dając delikatnego całusa prosto w jego delikatne wargi.
- Mój dzielny kotek. Zasłużyłeś na nagrodę – zapewniłem, składając jeszcze kilka całusów na jego twarzy, by złapać go na wysokości pośladków i unieść powoli w ten sposób, kierując się już do wyjścia. – Na razie, hyung! – pożegnałem się jeszcze z Hoseokiem, wynosząc tak na klatkę mojego kotka, co przez ten tydzień przymusowej diety przez kolczyk w języku i przybranie przeze mnie jeszcze więcej mięśni w pracy, było banalnie proste. Jakbym przenosił krzesło, a nie mojego chłopca.
Dopiero przy windzie go postawiłem, abyśmy mogli się już udać do samochodu i wrócić do mieszkania po prezent. Choć nie wiedziałem, czy ten podarunek będzie bardziej dla mnie, czy Jiminniego, patrząc na moje ostatnie zboczenia i pragnienia.
Jimin:
Sprawianie Jeonggukowi przyjemności, nie tylko w łóżku, ale też takimi drobnymi rzeczami, jak kolczyki na moim ciele, było dla mnie sprawą priorytetową. Co prawda musiałem przełamać swój strach i znieść trochę bólu, ale dla tego zachwytu w oczach ukochanego, byłem na to gotów. A kiedy wykorzystaliśmy mój nowy nabytek na języku, wiedziałem że to była najlepsza decyzja w moim życiu. Oczywiście zaraz po tej, gdy postanowiłem pójść do klubu, w którym ujrzałem młodszego po raz pierwszy. Jednak po głowie chodziło mi obecnie co innego, niż tamten ciekawy oral, bo Jeonggukie skutecznie zajął mój umysł obietnicą jakiegoś prezentu, którego już nie mogłem się doczekać. Znając go, to na pewno będzie jakaś nowa zabawka lub bielizna, w której będzie mnie chciał widzieć w łóżku. A to oznacza tylko jedno - po powrocie czeka nas ostry seks! HURAAAAA!
Zadowolony szedłem do samochodu razem z moim ukochanym, gdy już opuściliśmy blok, w którym mieszkał i pracował Hoseok hyung. Piercer okazał się naprawdę miłym gościem, z którym można było pożartować. Nie miałem pojęcia dlaczego jeszcze nigdy nie wyszliśmy się z nim napić.
Trzeba to będzie nadrobić! Ale póki co skupmy się na obiecanych radościach.
- Co dostanę, tatusiu? – zapytałem miłym tonem, starając się to z niego wyciągnąć słodkim głosem, jednak moje nadzieje były zgubne, gdyż chłopak uparcie pokręcił głową.
- Mówiłem, że nic nie zdradzę – zauważył, otwierając mi drzwi do samochodu, przy którym zdążyliśmy się znaleźć.
Wsiadłem więc do środka i zacząłem zaglądać na tylne siedzenia, a także do schowków, aby upewnić się, że prezentu nigdzie wokół nie ma. Jeonggukie, który usiadł za kierownicą, przyglądał mi się przez chwilę, śmiejąc pod nosem.
- Bagażnik – oznajmił, odpalając silnik, więc nie miałem już możliwości, aby wyjść i szybko sprawdzić co tam schował.
No chyba że przeszedłbym na tylne siedzenie i otworzył fotel... Nieee, za dużo kombinowania, wytrzymam.
- Nie boli cię, kochanie? – zapytał mój narzeczony, widocznie zatroskany moim stanem.
Mimowolnie uniosłem rękę, chcąc dotknąć nowych kolczyków, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem, nie chcąc przeszkadzać mojemu ciału w gojeniu się po takim zabiegu. W końcu przed pierwszym pójściem na kolczykowanie, sprawdziłem jakie mogą być tego skutki, i zdjęcia, które ukazały się moim oczom, wystraszyły mnie na tyle, bym wszystkiego pilnował. Chociaż tak jak zauważył hyung - moje ciało chyba całkiem dobrze znosiło takie ozdoby.
Ciekawe co jeszcze Jeonggukie będzie chciał. Chociaż dla niego to pewnie nawet na sztuczne piersi bym się zgodził.
- Trochę – przyznałem, nie widząc potrzeby w ukrywaniu tego. Na pewno zdawał sobie sprawę, że taki zabieg nie jest niczym przyjemnym. – Ale od bólu bardziej myślę o tym dziwnym uczuciu. Nawet na języku nie było tak dziwnie – dodałem, sam do końca tego nie rozumiejąc.
- Dziwnie? – powtórzył zerkając na mnie, a ja potrzebowałem chwili, by się zastanowić jak to najlepiej ubrać w słowa.
- No tak... Nie umiem tego nazwać – stwierdziłem w końcu, naprawdę nie mogąc przywołać żadnego podobnego uczucia, aby to ze sobą porównać. – Ale... podnieca mnie to – uzupełniłem z delikatnym rumieńcem.
To lekkie podekscytowanie brało się z jakiejś pułapki mojego umysłu, który podpowiadał mi, że czasem palce mojego narzeczonego w ten sposób pieściły moje sutki. To chyba było najbliższe temu uczuciu, choć zamiast ciepłych palców, czułem lekki chłód metalu.
- Tak szybko? – Zaśmiał się młodszy, choć było po nim wyraźnie widać, że cieszy go ta informacja. – Chyba jednak mój kotek aż za bardzo lubi ból.
- Tylko ten przyjemny. I najbardziej ten zadawany przez tatusia – wyjaśniłem, próbując znowu grać kochanego chłopca.
Reszta drogi upłynęła na neutralnej rozmowie dotyczącej kolczyków i tego jak będziemy musieli o nie dbać. W końcu Jeonggukie mocno się w to angażował, pilnując aby wszystko przebiegło pomyślnie. Byłem mu za to naprawdę wdzięczny, gdyż nawet tak prostymi rzeczami okazywał jak bardzo mu na mnie zależy.
Po dotarciu do naszej dzielnicy i zaparkowaniu na parkingu podziemnym, wysiedliśmy z auta, a ja od razu pobiegłem do bagażnika, który okazał się... pusty. Jeonggukie zaśmiał się na widok mojej niezadowolonej miny i złapał moją dłoń, ciągnąc mnie tym samym do naszego mieszkania. Nie byłem na niego zły. Wiedziałem, że prezent istnieje, ale znając młodszego, to chciał wokół tego zbudować napięcie, które dodatkowo mnie nakręci. Skutecznie zresztą, bo teraz pożądałem tej niespodzianki jeszcze bardziej.
Po przekroczeniu progu, nasze radosne dziecko natychmiast rzuciło się na nasze nogi, wesoło podskakując, aby zwrócić na siebie uwagę. Ledwo pozwolił nam na ściągnięcie butów i już wylądował w moich rękach, dostając porcję pieszczot i buziaków w pyszczek, po których pozwolił nam na wejście w głąb mieszkania.
Kookchim natychmiast pobiegł na kanapę, by przyciągnąć zniszczoną poduszkę, z której chyba był naprawdę dumny, a ja mogłem tylko westchnąć na stratę ozdoby. Choć maluch i tak już się nauczył, że pewnych rzeczy nie wolno, to nadal zdarzały mu się takie akcje. Musieliśmy bardzo pilnować, by zamykać szafę i nie zostawiać butów na widoku. Ale to tylko dziecko, nie będziemy przecież na niego za to źli.
Gdy Kookchim wrócił do niszczenia jaśka, spojrzałem na mojego ukochanego, który zdążył w czasie mojego krótkiego zajmowania się psiakiem, wyjąć skądś paczuszkę. Prezent został mi uroczyście przekazany, a ja nie mogąc się doczekać, po prostu rozerwałem papier i otworzyłem pudełko, podekscytowany do granic możliwości. Aż otworzyłem szerzej oczy, widząc co jest w środku. Dwa kocie uszka, które można było wpiąć we włosy z pomocą spinek, dość spory korek z pięknym, doczepionym do niego puchatym, kocim ogonem oraz - co najbardziej zaskakujące - kamera. Nie była z jakiejś najwyższej półki, ale już samo to mówiło, co z nią zrobimy. W końcu wspominałem kiedyś Jeonggukowi, że chciałbym, abyśmy nagrywali się podczas stosunków. Nie chciałem nic z tymi taśmami robić, ale no cóż... Miło będzie od czasu do czasu to wspólnie obejrzeć, siedząc ramię w ramię, z dłońmi na kroczach, by nawzajem sobie podogadzać przy najlepszym porno świata.
- Daj mi chwilę – poprosiłem w końcu, decydując się na założenie tych cudeniek w łazience, dokąd natychmiast ruszyłem.
Kamerę zostawiłem młodszemu, aby mógł ją przygotować, a radosny Kookchim pobiegł za mną, będąc chyba niezwykle zainteresowany tym, co jego starszy tatuś robi.
Cofnąłem się jeszcze tylko do szafy, z której wyjąłem kawałek wstążki, którą ostatnio wykorzystałem w stroju grzecznego chłopczyka tatusia. Teraz posłużyła mi za kokardkę na szyi, którą uzupełniłem o kocie uszy, pasujące kolorem do moich włosów tak idealnie, że można je było uznać za prawdziwe. I na koniec ogonek, którego korek wymagał posmarowania lubrykantem, aby gładko wszedł.
Przyjrzałem się sobie w lustrze, zerkając jeszcze na moje sutki, które teraz przyozdabiały dwie srebrne mini sztangi. Wystawiłem język, oglądając kulkę na jego środku oraz dotknąłem palcami kolczyków na uszach, przejeżdżając od nich do tatuażu.
Oj, Jiminnie. Kiedyś ty tak wyprzystojniał?
Zadowolony z mojego odbicia, ruszyłem do salonu, starając się iść seksownie, choć Kookchim, który podskakiwał radośnie wokół mnie, próbując złapać za koci ogon, trochę mi to utrudniał.
Zauważyłem, że młodszy już zaczął kamerować moje wejście, co tylko dodatkowo mnie podnieciło, i to do tego stopnia, by mój penis już zaczął się cieszyć na tę zabawę.
- Already aroused. What a good kitten – skomentował, podczas gdy ja zatrzymałem się kilka kroków od niego, starając zapozować.
Dałem mu chwilę czasu na zrobienie kilku zbliżeń, próbując zachowywać się jak profesjonalny model. A kiedy kamera wylądowała na stoliku, z uśmiechem chwyciłem wyciągniętą w moją stronę dłoń.
- Mój kotek potrzebuje pieszczot? – zapytał, podnosząc się, aby móc przy mnie znaleźć, i zaczął drapać mnie za uchem. Niestety tylko przez chwilę, gdyż po jej upływie, po prostu położył tam swoją dłoń i wynagrodził niekontynuowanie pieszczoty pocałunkami, którymi zaczął znaczyć moją szyję.
Próbowałem jak najlepiej odgrywać rolę kota, mrucząc i ocierając się o swojego pana. A ponieważ ja to ja, musiałem to robić głównie kroczem, które rwało się do jego dotyku. Mój penis już stał na baczność, marząc tylko o tym, by ta wielka dłoń Jeongguka zacisnęła się wokół niego.
Aby choć trochę zachęcić młodszego do nieprzedłużania zabawy, podniosłem się trochę na palce, aby móc zacząć przygryzać i lizać jego ucho. Taki numer szybko spotkał się z odzewem.
- Nie zaczepiaj swojego pana, kochanie. – Chłopak zaśmiał się krótko, składając zaraz jeszcze kilka całusów, po czym ponownie chwycił kamerę jedną ręką, drugą wymierzając mi wcale nie najdelikatniejszego klapsa.
Jak miło.
- Na łóżeczko, kitten – zarządził, co od razu spełniłem i patrzyłem, jak mój narzeczony schyla się do naszego dziecka. – A Kookchim... down and stay.
Prosta komenda zmusiła naszego smyka do położenia się na podłodze i grzecznego zostania na niej. Zadowolony z efektu chłopak, zaczął ustawiać na komodzie kamerę tak, aby nagrywała nas pod odpowiednim kątem. Postanowiłem wykorzystać jego chwilowe zajęcie się sprzętem, dlatego zamiast normalnie usiąść, położyłem się na boku na uprzednio rozłożonej kanapie, starając się prezentować jak najlepiej. Oczywiście ogon przerzuciłem przez udo, chcąc by tak cudowny prezent był doskonale widoczny.
- Myślisz, że dasz radę we mnie wejść nie wyjmując ogona? Podoba mi się – zagadnąłem, nie mając ochoty się rozstawać z tą ozdobą.
Może kupię sobie taki koreczek, tylko bez ozdoby i będę w nim zawsze chodził? Ale wszyscy widzieliby, że ciągle jestem podniecony...
- Dzisiaj, mój mały kotku, mam przygotowany inny scenariusz – poinformował mnie Jeonggukie, odwracając się do mnie. Na jego ustach zagościł uśmiech godny samego szatana. Oho, czyli szykuje się coś wielkiego. – Najpierw musisz się ładnie zaprezentować do kamery. Chodź do tatusia.
Chłopak zajął miejsce na skraju kanapy, rozkładając trochę nogi, a ja szybko skorzystałem z okazji, aby znaleźć się jak najbliżej niego. Wolna przestrzeń między jego udami była idealna, aby mój ogonek nie ucierpiał. Nie mogłem jednak powstrzymać krótkiego polizania go po nosie, aby podkreślić, że kotek jest gotowy na figle.
Jeonggukie pomacał moje kocie uszy, chyba je trochę mocniej upinając, po czym przeniósł dłonie na moje biodra, zaciskając na nich mocno palce. Przesunął się tak, aby kamera łapała nas oboje.
- Pokaż gdzie tatuś lubi cię najczęściej pieścić – szepnął do mojego ucha, a mnie przebiegł dreszcz podekscytowania.
Ale będzie cudownie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top