20 - The show
Wódziesty! Wow :D
Dziękujemy za śliczną liczbę komentarzy pod poprzednim rozdziałem <3 I'm pleased :D
6500 słów łooj łooj xd
~~~~~~~~~~
Jeongguk:
Praca pracą, ale oprócz jako takiego skupiania się na sobie i zarabianiu, oraz opiekowaniu naszym kochanym Kookchimem, musieliśmy znaleźć czas nie tylko dla siebie, a również znajomych. Taehyung i Jiminnie nie mieli z tym problemu, gorzej było ze mną, skoro wyjście gdzieś z moją paczką, zmuszało mnie do wydania sporej ilości gotówki, zwłaszcza gdy udawaliśmy się do klubu. A teraz musiałem zbierać hajsy na nasz ślub, który wstępnie miał odbyć się jesienią, gdzieś w październiku lub listopadzie. Tak, abym bez problemu pozaliczał moje poprawki i mógł przygotować się do najważniejszego dnia w naszym życiu. Choć jeszcze przed tym czekało nas odwiedzenie Busan. Skontaktowałem się już z ojcem, na razie tylko wspominając o spotkaniu mojej bratniej duszy i zamieszkaniu z nią, bo dość długo z nim nie rozmawiałem, zazwyczaj będąc zbyt zajęty, gdy do mnie dzwonił. Poza tym nie czułem potrzeby opowiadania mu o moim życiu, skoro sam nie był nim aż tak zainteresowany, woląc nawijać o sobie. Umówiliśmy się na odwiedzenie go w któryś weekend, bo wiedziałem, że nie mogę tego uniknąć, musząc uzyskać jego aprobatę. I potrzebowałem się jeszcze upewnić, że mój szef nie napisze do mnie przed jakąś sobotą, zapraszając na event, abym mógł dorobić trochę kasy. Dlatego powiedziałem, że dam ojcu znać w odpowiednim czasie i o odpowiedniej porze. W końcu i tak mieliśmy jeszcze sporo czasu.
Dzisiejszy, sobotni wieczór zamierzaliśmy spędzić z moimi znajomymi, odpuszczając sobie klub i po prostu racząc się alkoholem i innymi, przyjemnymi używkami w ich mieszkaniu. Oczywiście tym, które należało również do mnie te dwa tygodnie temu.
Mingyu obiecał przyprowadzić dziś swojego Jeonghana, którego niezbyt często widywałem. Choć oglądanie go i spędzanie z nim czasu, było dla wszystkich samą przyjemnością. Jeonghan należał do delikatnych i dość wrażliwych osób, zaliczając się również do niewielkiego grona chłopaków posiadających nieco dłuższe włosy. Dziewczyny zazdrościły mu zarówno urody, jak i tak pięknej czupryny. A Mingyu... Mingyu mógł udawać, że jego bratnia dusza jest kobietą. Nie wiem, czy wykorzystywali „oppa kink", ale ja bym to robił. Chociaż znając tę dwójkę, pewnie bawili się w same podstawowe pozycje i zero dodatków w postaci zabawek. Dlatego cieszyłem się, że mój Jiminnie jest otwarty na wszelkie eksperymenty.
Oprócz Mingyu, Jeonghana i standardowo Yu i Somi, miała się też pojawić bratnia dusza naszej noony, czyli Daehwi. Nietypowy chłopak. Bardzo nietypowy, ale i wesoły. Potrafił się z nami łatwo dogadać, dopasowując do towarzystwa. Jednak gdybym miał wybierać między nim a Jeonghanem, oczywiście wybrałbym bratnią duszę Mingyu, bo kiedyś było miło na niego popatrzeć.
Nasz Kookchim musiał dziś zostać sam w mieszkaniu. Zazwyczaj coś nam przy tym niszczył, ale chyba powoli się do tego przyzwyczajał, bo z dnia na dzień zastawaliśmy coraz mniejszy rozpierdziel po naszej nieobecności.
Jiminnie obiecał, że odpuści sobie dzisiaj picie i odwiezie nas do domu, dlatego zamówiłem u chłopaków dwa piwa bezalkoholowe dla mojego kotka i na początek sześć kilkuprocentowych dla siebie.
Nasze mieszkanie było trochę oddalone od mojej poprzedniej dzielnicy, dlatego czekała nas kilkudziesięciominutowa podróż przy pięknych dźwiękach Within Temptation, których nam zapuściłem. Wymienialiśmy co jakiś czas kilka słów, ale teraz mój kotek na dłuższą chwilę zamilknął, przez co spodziewałem się albo trudniejszego tematu, albo dziwnego przemyślenia.
- Jeonggukie...
Oho. Trudny temat. Jak nic.
- Hmm? – Nie pokazałem po sobie, że cokolwiek rozważałem, aby nie zapędzić się może w jakąś pułapkę. Zapewne zgubną dla mnie. Różnie bywało.
- Mam ochotę na seks. – Jednak te cztery słowa, początkowo wywołały na mojej skupionej twarzy zdziwienie, a zaraz po tym cierpienie.
- Czemu nie powiedziałeś tego pięć minut wcześniej? – wyjęczałem z bólem, wiedząc że gdybym miał wybrać spóźnienie na tę alkoholizację a zadowolenie mojego ukochanego, ani sekundy bym się nie wahał przed podjęciem dobrej decyzji i pozostaniem w naszym mieszkaniu dłużej. Zwłaszcza, że nie słyszałem takich słów zbyt często.
- Bo teraz mi się zachciało – stwierdził, a kątem oka zauważyłem jak wsuwa dłoń pod swoją koszulkę albo chcąc zjechać nią na dół, albo po prostu mnie podrażnić i nakłonić do zatrzymania się na poboczu i zajęcia nim. Niestety byliśmy na dość ruchliwych drogach i nie było mowy o seksie w samochodzie. – Chyba zdążę się zadowolić nim dojedziemy, prawda? – dodał, a kiedy na niego zerknąłem, trochę w to niedowierzając, posłał mi zadowolony uśmieszek.
No on mnie wykończy!
Mój penis natychmiast zareagował na wyobrażenie, które pojawiło się mojej głowie, oczywiście Jimina dochodzącego na tylnym siedzeniu samochodu, po ujeżdżaniu mnie przez kilka cudownych minut.
Warknąłem cicho, raczej przez swój umysł, podrzucający mi niegrzeczne obrazy, a nie mojego kotka, któremu po prostu zachciało się seksu.
Tylko dlaczego TERAZ?!
- Wiesz, że się na to nie zgodzę – zauważyłem spokojnie, zerkając na niego przy każdej możliwej okazji, aby mimowolnie śledzić jego dłoń.
- Nie musisz. Dzisiaj zwierzaczek jest niegrzeczny – wyjaśnił, unosząc się zaraz po tym na siedzeniu, by wyciągnąć z tylnej kieszeni spodni swoją obrożę. Niedawno ją zaktualizowałem, zmieniając adres wygrawerowany na kółku i dodając pod nim mały dzwoneczek, ale nie spodziewałem się, że akurat dzisiaj ją założy? I niestety po chwili, z łatwością to zrobił, zmuszając mnie do odwrócenia wzroku i ponownym skupianiu na drodze.
Mogliśmy zostać w domu. Shit!
- O ile mi wiadomo, koty lubią chodzić własnymi ścieżkami – oznajmił po zapięciu jej, tym razem pozwalając swojej dłoni wylądować nie na brzuchu, a na jego kroczu, które zaczął masować.
Jednak byłem w tej chwili jego panem i nie miał prawa robić czegoś wbrew mojej woli.
Moja ręka zaraz wystartowała do tej jego, łapiąc ją za nadgarstek i odkładając na udo chłopaka. Musiałem przy tym pokazać, że jestem na niego zdenerwowany, choć nie byłem, mając jedynie ochotę wziąć go na tylnym siedzeniu. Ale taka była rola pana.
- Nie wolno ci dotykać tego, co należy do mnie. I jak widać, przygotowałeś się... Więc nie kłam, że dopiero teraz ci się zachciało. – Ponownie warknąłem na niego, komentując to zabranie ze sobą obroży, bo wiadomo, gdyby niczego nie planował, na pewno by jej nie brał. – Dotknij się jeszcze raz, a ukarzę cię przy moich znajomych – ostrzegłem, zaciskając dłonie na kierownicy i przyglądając się przez chwilę jak ładnie otaczają skórzany materiał, pragnąc tak naprawdę znaleźć się wokół szyi Jimina, nie mając ku temu okazji już naprawdę długoooo.
Z moich marzeń wyrwało mnie wykorzystanie drugiej dłoni przez chłopaka, która również przeniosła się na jego krocze.
- Ups? – powiedział przy tym, zadowolony ze swojego droczenia ze mną. I choć Jeon romantyk i narzeczony Jimina, miał ochotę po prostu pozwolić mu się zadowalać, by następnie poprosić o zrobienie mi loda podczas jazdy, Jeon pan, musiał dostosować się do zasad, którymi kierował się ten play.
Ojj, gdybyś nie założył tej obroży, Jiminnie... Gdybyś tylko jej nie założył. Ale ty lubisz być niegrzeczny, prawda?
- Have fun, pet – mruknąłem, nie patrząc już na niego, by podkreślić, że przesadził, w mniemaniu Jeona pana oczywiście.
- Nie mogę się doczekać – oznajmił po moim komentarzu, chyba nawiązując do tej jeszcze niezaplanowanej kary. Na tym jednak nie zakończył, chcąc zwrócić na siebie moją uwagę, bo jego dłoń przeniosła się na moje udo i zaczęła jeździć po nim w górę i w dół, jeszcze bardziej wpływając tym na mojego penisa. – Chciałbym już poczuć cię w sobie, mój panie. Tak... ostro jak przedtem – dodał, ostatnie słowa wypowiadając nieco cichszym tonem, przez co nie wiedziałem, czy mam jeszcze do czynienia z moim zwierzaczkiem, czy może z moim seksownym narzeczonym, pragnącym mi coś zakomunikować.
Posłałem mu pytające spojrzenie, na chwilę wychodząc ze swojej roli, ale jego wyraz twarzy, który nadal podkreślał, że Jiminnie się ze mną bawi, zmusił mnie do powrotu do roli pana.
- Na razie zasługujesz tylko na przywiązanie cię do jakiegoś mebla, zwierzaku. Gdybym miał ze sobą smycz, zrobiłbym to w mieszkaniu moich znajomych – podzieliłem się z nim kolejnym wyobrażeniem, które pojawiło się w mojej głowie, idealnie nadając na karę dla niego. W końcu nadal wstydził się mojej paczki i rozmawiał raczej z pojedynczymi osobnikami.
- Jeonggukie, mówię serio – podkreślił, nadal nie przestając jeździć swoją dłonią po moim udzie, przez co wiedziałem, że wyszedł z roli zwierzaka, choć nie powinien. – Myślę, że... że jestem gotów na ponowną, trochę ostrzejszą zabawę. Proszę, zróbmy to dzisiaj... - dodał, znów mnie tym zaskakując, zwłaszcza gdy dojeżdżaliśmy już do mieszkania moich znajomych.
No ale dlaczego teraz, Jiminnie? Ehh...
- Dopóki wokół twojej szyi jest obroża, nie masz prawa tak do mnie mówić – zauważyłem, całkowicie spokojnie, komentując to zwrócenie się do mnie po imieniu i wyjście z roli.
Byliśmy już na właściwej ulicy i musiałem się przez chwilę skupić się na znalezieniu miejsca i zaparkowaniu, dlatego przyciszyłem muzykę, na razie milcząc, aby dopiero po zaparkowaniu i zgaszeniu samochodu, sięgnąć do jego obroży i mu ją odpiąć, uwalniając w ten sposób od naszych ról.
- Jak wrócimy do domu, dobrze? – zapytałem łagodnie, posyłając mu delikatny uśmiech, naprawdę ciesząc się, że jest już gotów powrócić do naszych praktyk. Ale skoro nie pamiętał całego zajścia, tylko ta pobudka w opuszczonym budynku pozostała mu w umyśle, a to nie było aż tak groźne, jak wspomnienie grupowego gwałtu.
- Ale mi się tak bardzo chce teraz... - marudził dalej, zmuszając mnie tym do ciężkiego westchnięcia i wyciagnięcia kluczyków, by od razu opuścić samochód i przejść szybko na drugą stronę, otwierając jego drzwi.
- Na górę – rozkazałem, nie patrząc na niego, bo był niegrzeczny i nieusłuchany. Do tego mnie podniecił! Piorun!
- Pójdę się masturbować w toalecie – mruknął, choć nie wiem, czy kierował to do mnie, czy bardziej mówił to do siebie, na szczęście wychodząc już z pojazdu i pozwalając mi go zamknąć.
Oberwał za to lekko po tyłku, gdy ruszyliśmy już do odpowiedniego bloku, bez problemu wchodząc do środka.
- Uważaj, bo ci pozwolę – prychnąłem, czując jak jego dłoń w porę łapie tę moją, aby zatrzymać ją na pośladku Jimina. Nie potrafiłem odmówić moim ukochanym brzoskwinkom, więc chętnie ją tam zostawiłem, zaciskając się nawet mocniej na materiale jego spodni.
- To chodź tam ze mną. – Chłopak drążył temat dalej, grzecznie wchodząc ze mną po schodach, aby dotrzeć pod mieszkanie mojej paczki.
- Nie zasłużyłeś – zauważyłem z westchnieniem, wiedząc że nie mogę nagrodzić takiego zachowania. I ja również chciałem się z nim trochę podroczyć.
Akurat gdy dotarliśmy pod odpowiednie drzwi, Somi, Yu i Mingyu, opuszczali swoje mieszkanie, dlatego się z nimi przywitaliśmy, wiedząc że idą do sklepu i pewnie też po swoje bratnie dusze.
Pozwolili nam poczekać w pokoju naszej noony, w którym mieliśmy dzisiaj siedzieć, bo był największy, choć Yu nie mógł się powstrzymać od komentarza na odchodne, chyba zauważając gdzie spoczywa moja prawa ręka i co trzyma lewa.
- Bądźcie grzeczni i nie sprowadzajcie znowu grzyba, bo dopiero udało mi się to odkazić.
Zaśmiałem się na ten komentarz, żałując że nie zabrałem ze sobą zniszczonej już maskotki naszego Kookchima, mogąc w ten sposób powkurzać trochę Yu. Ale było za późno.
- Mogliśmy kupić sztucznego grzyba i położyć na podłodze. Byłoby zabawnie – zauważyłem, wpadając na trochę inny pomysł, gdy już przekroczyliśmy próg pokoju noony, po ówczesnym zdjęciu butów w przedpokoju.
Jednak nawet taki komentarz, nie odciągnął mojego ukochanego od jego nagłej potrzeby.
- Jeonggukieeeee... Zróbmy to. Nie wrócą aż tak szybko... - stwierdził, nadal mi marudząc, dlatego po wywróceniu oczami, zatrzymałem go, przekręcając do siebie i chcąc zapiąć trzymaną obrożę, ale dywan był chyba podwinięty, bo potknąłem się i popchnąłem nas do przodu, na szczęście prosto do otwartej szafy Somi, dzięki czemu Jiminnie miał miękkie lądowanie.
Chyba zamiast łazienki, będzie jednak szafa? Excellent! I'm down with that!
Zaśmiałem się, podpierając dłońmi po obu stronach mojego leżącego w ciuchach kotka i podałem mu obrożę, aby ją grzecznie założył i mógł cieszyć się tym, o co tak bardzo prosił mnie w samochodzie.
Jimin:
Imprezowanie z Jeonggukiem, w mieszkaniu jego byłych współlokatorów, wydawało mi się dużo lepszym pomysłem, niż wyskoczenie gdzieś do klubu. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach, przez które najchętniej już nigdy nie postawiłbym nogi w takim miejscu. Jednak zabawa w gronie znajomych, dawała mi trochę więcej pewności siebie.
Jeszcze przed wyjazdem z naszego gniazdka uknułem szatański plan podniecenia Jeongguka, licząc na to, że nim pójdziemy się alkoholizować (znaczy on pójdzie, bo ja prowadzę), zdążymy jeszcze się zabawić na tylnym siedzeniu jego auta. Niestety, trochę się przeliczyłem. Ale wszystkie znaki na niebie i ziemi, dawały nam wprost do zrozumienia, że powinniśmy to zrobić! Zwłaszcza, że... Chciałem znów poczuć mojego ukochanego w sobie, tak jak przedtem. Zacząłem zauważać niedosyt po naszych zabawach, przez co coraz częściej myślałem o powrocie do naszego pełnego namiętności, ale i niewielkiego bólu seksu. Bo to było coś, co najlepiej oddawało nasze uczucia.
Ale jak to często bywa, z moich planów nic nie wyszło, gdyż mój pan zamiast ukarać swojego zwierzaczka, postanowił się nad nim po prostu znęcać. Nawet mimo idealnej okazji do wykorzystania, bo jego znajomi zostawili nam puste mieszkanie.
NO JEONGGUK, TWÓJ KITTEN STYGNIE.
Już miałem mu to wykrzyczeć, gdy jedno niefortunne zagranie z jego strony, sprawiło że wylądowaliśmy w... szafie. Nie było to zbyt przyjemne lądowanie, ale cóż, w jego ramionach zawsze chętnie się znajdę. Poza tym podanie mi przez niego obroży, chyba jasno powiedziało, co będziemy teraz robić.
Założyłem ją grzecznie i objąłem go za szyję, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
- Jeszcze nie miałem okazji wykorzystać mojej zabawki – powiedział chłopak, łapiąc za mój podbródek, jednak zamiast pocałunku, otrzymałem tylko spojrzenie. Na jego twarz padał cień, który nadawał mu trochę groźnego wyglądu. Jak na mojego władcę przystało. – Będziesz dzisiaj ładnie miauczeć dla swojego pana, zwierzaku? – zapytał cicho, na co nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu i powiedzenia krótkiego:
- Miau.
Patrzyłem spokojnie, jak Jeonggukie powoli przymyka drzwi szafy, sprawiając że otoczyła nas ciemność. Poruszyłem się trochę niespokojnie, ale kilka powolnych oddechów pozwoliło mi na opanowanie nerwów. Jednak to nie umknęło uwadze mojego ukochanego, który wyczuł to, nawet jeśli mnie nie widział.
- Jak mój zwierzak radzi sobie z ciemnością? – spytał, bo choć był już w swojej roli, najwyraźniej wciąż gdzieś z tyłu jego głowy świeciła się żaróweczka, mówiąca że musi uważać.
- Jest w porządku, mój panie – zapewniłem, moszcząc się trochę na tych ubraniach.
W ogóle co to za pomysł, byśmy to zrobili w szafie Somi?! No ale chyba za bardzo mam ochotę na seks, by się tym przejmować? Chociaż nie, jednak muszę go o to zapytać!
- Czy mój pan chce to zrobić tutaj? Na ubraniach swojej znajomej?
- Nie mamy czasu, a ta ciemność... Hmm... - Moja dłoń została delikatnie ujęta przez tę jego i poprowadzona prosto do krocza młodszego. Aż zadrżałem z podniecenia, czując jak bardzo jest twardy.
Jednak nie dał mi się tym nacieszyć, bo szybko przyciągnął mnie do siebie, obejmując mocno.
- Czy mój zwierzak jest chętny possać swojego pana? – zapytał, dotykając palcem malutki dzwoneczek, który wisiał na obroży tuż obok blaszki z adresem. A stamtąd sunął ręką powoli w górę, przez policzek, prosto do włosów, które zmierzwił delikatnie, głaszcząc jak prawdziwego kota. Co swoją drogą, naprawdę mi się podobało.
- Zawsze jest chętny, mój panie – zapewniłem, nadstawiając trochę bardziej głowę, by jeszcze mnie pomiział, a jednocześnie przesunąłem językiem po wargach. Choć młodszy tego nie widział, więc efekt był marny. Co nie zmienia faktu, że naprawdę chciałem wziąć go między moje wargi.
Kitten ma ochotę na trochę mleczka.
Sięgnąłem dłonią prosto do jego rozporka, nie bawiąc się w nic powolnego, bo wiedziałem że mimo wszystko czas nas goni.
Uśmiechnąłem się tylko na dźwięk słów ukochanego, brzmiących: „Grzeczny Jiminnie", by zaraz po tym kontynuować dobieranie się do jego spodni, co w tej ciemności, nie było wcale takie proste.
W końcu jednak uwolniłem ten wielki skarb, mogąc od razu ukryć go w moim gardle. Po tylu razach, byłem już nauczony brać go niemal całego, ale tym razem bardziej niż głębokość, liczyła się szybkość. Dlatego poruszałem głową w szybkim tempie, chętnie przyjmując pomoc Jeongguka, który zawsze pozwalał mi samemu decydować o rytmie tej zabawy, lecz tym razem wplótł palce w moje włosy i poruszał moją głową w odpowiedni sposób. Pozostało mi już tylko rozluźnić gardło.
Sądziłem, że młodszy zechce dojść w moich ustach, bo taka opcja była dla mnie i tak wystarczająco podniecająca, bym mógł spuścić się przez to w spodnie. Ale ta zabawa nie trwała długo, bo już po kilku razach, zostałem odsunięty stanowczym ruchem i ułożony tak, by chłopak mógł się dostać do moich pośladków, z których zdążył już zsunąć spodnie.
- Tyłem do mnie, zwierzaku – zażądał, czekając bym spełnił jego rozkaz.
Niestety straciliśmy na tym kilka cennych sekund, ale gdy tylko poczułem, jak jego silna dłoń zaciska się na moim podbrzuszu, a penis zaczyna się we mnie wsuwać, wiedziałem że było warto.
Proszę, mocno. Tak, bym nie mógł siedzieć resztę wieczora.
Zacząłem trochę napinać mięśnie w moich pośladkach i poruszać nimi, chcąc zwiększyć nasze doznania. Ten gorący potworek wypełniał całe moje wnętrze, sprawiając przyjemność, przez którą hamowanie jęków było niemal niemożliwe. A skoro tak hałasowałem, nic dziwnego, że nie usłyszeliśmy, iż znajomi Jeongguka wrócili. Dopóki Mingyu nie otworzył szafy.
- No ładnie! – wykrzyknął, robiąc wielkie oczy.
Poczułem, jak w jednej chwili moja twarz płonie. Skuliłem się trochę, kompletnie nie mając pojęcia co zrobić. Patrzyłem tylko otępiały, wciąż mając w sobie penisa Jeongguka, jak mój narzeczony siłuje się z przyjacielem, próbując zamknąć drzwiczki mebla, lecz ten nie miał zamiaru mu na to pozwolić. I chyba to było dla mnie paliwem napędowym do wyskoczenia z tej szafy.
Skrzywiłem się lekko, przez to nagłe rozłączenie z moim ukochanym, ale w tej chwili chciałem po prostu znaleźć się z dala od tych wszystkich patrzących na mnie oczu. Po drodze wciągnąłem na siebie spodnie, a schronienie znalazłem w jedynym miejscu w tym mieszkaniu, które posiadało zamek w drzwiach. Łazienkę.
- Koty są płochliwe, jak go teraz do siebie przekonam?! – Usłyszałem krzyk z pokoju, który przed chwilą opuściłem, ale nie przejąłem się tym. Przekręciłem jedynie kluczyk, siadając zaraz po tym pod drzwiami.
Ale jestem głupi... Co za upokorzenie.
- Otwórz, Jiminnie. – Głos mojego narzeczonego po drugiej stronie drzwi, wcale mnie nie zaskoczył. Oczywistym było, że za mną pójdzie.
- Nie – sprzeciwiłem się, zwijając w kulkę. – Jeśli stąd wyjdę to tylko po to, by wrócić do naszego mieszkania – oznajmiłem, nie wyobrażając sobie, bym miał tam teraz do nich wrócić.
- To przecież tylko moi znajomi, a my nie mamy się czego wstydzić, kitten – uznał Jeongguk, jakby sytuacja sprzed chwili była czymś zupełnie normalnym. Kto go wie, może robił to na ich oczach z przypadkowymi osobami lub w ogóle urządzali sobie jakieś wielkie orgie, no ale... JA SIĘ NA TO NIE PISZĘ.
- Nie mamy? Robiliśmy to w szafie waszej koleżanki! – zawołałem zrozpaczony. – Gdyby nas przyłapali w innej sytuacji... ale w szafie? – dodałem, będąc właśnie tym faktem tak bardzo zdruzgotany.
Gdybyśmy to robili na dywanie. Na umywalce. Na stole w kuchni. GDZIEKOLWIEK, ALE NIE W CUDZEJ SZAFIE.
- Szafy są klimatyczne – uznał młodszy, brzmiąc na całkiem zadowolonego z tego!
No co za typ!
- Głupek... Idź do nich, jeśli chcesz. Ja wracam – uznałem, nie widząc już innej opcji.
- Otwieraj, Jiminnie, dopóki twój pan ładnie prosi.
Prychnąłem cicho na jego słowa i zdjąłem obrożę, by następnie wysunąć ją przez okrągły otwór w drzwiach, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie mam teraz najmniejszej ochoty na tę zabawę.
Usłyszałem głośne i zrezygnowane westchnięcie.
- Przekonam ich, żeby tego nie komentowali – powiedział w końcu Jeongguk, chyba nadal próbując mnie udobruchać. – Co ty na to?
Potrzebowałem dłuższej chwili, aby przemyśleć tę propozycję. Z jednej strony było mi nadal wstyd, ale z drugiej... Kto ich wie, w jak dziwnych miejscach oni tego nie robili. Na pewno nie byli święci. Więc dlaczego miałbym się przejmować, że przyłapali mnie z moją bratnią duszą? Kochamy się i mamy prawo to sobie okazywać! Nawet w szafie!
Podniosłem się z kafelek i wziąłem głębszy oddech, otwierając już drzwi, by następnie wtulić się w najbezpieczniejsze ramiona na świecie.
Jeongguk objął mnie, zamykając w mojej małej bańce miłości.
- Ogarnę się i z nimi porozmawiam, a ty tutaj poczekasz? – zaproponował po dłuższej chwili naszego przytulania, całując mnie przy tym we włosy.
Kiwnąłem głową na znak zgody, a młodszy poszedł do łazienki, aby móc poprawić swój wygląd oraz... wytrzeć penisa, który nadal sobie wesoło wystawał z jego bokserek.
A ponoć to ja jestem zboczony...
Patrzyłem, jak młodszy idzie do pokoju, gdzie została jego paczka, ale gdy zniknął, postanowiłem również doprowadzić się do stanu używalności.
No cóż... Ciekawe, jakie jeszcze atrakcje czekają nas tego wieczoru.
Jeongguk:
Nasza zabawa w szafie, trochę nie wypaliła. Bo choć zapowiadało się na bardzo przyjemne i zboczone wspomnienie, tak jak to w lesie, moi „wspaniali" znajomi wszystko zjebali. Miałem teraz ochotę po prostu im za to przyłożyć, a Mingyu dać jakiś długi monolog od jego „hyunga", nawet jeśli ostatnio w ogóle się nie zachowywałem jak takowy. Po prostu należała mu się pogadanka.
Miałem jednak lepsze metody na tych idiotów, zwłaszcza na naszego kujonka, który nieraz jakoś nam się naraził i musiał wykonać dane mu zadanie lub po wypiciu kilku kieliszków, trochę mu odwalało i wykorzystywaliśmy to do zbierania odpowiednich materiałów. I teraz właśnie nimi postanowiłem zaszantażować obydwu przyjaciół, do których dołączył już Jeonghan, zapewne zostając wcześniej w pokoju Mingyu, skoro od wejścia usłyszeli co wyprawia się w szafie Somi.
Miałem pojemny telefon, mogąc wszystko na nich składować. Od zezgonowanego Yu, przebranego w spódniczkę, przez Mingyu upitego jednym piwem i zgonującego, aż do tych najbardziej żenujących filmików, na którym przez zakład Yu pocałował najbrzydszą laskę w klubie, po czym poszedł zrobić jej minetkę w toalecie. Ah, same skarby.
Otworzyłem odpowiedni folder, pokazując go wesołemu towarzystwu, nie omijając przy tym Jeonghana - tak za karę - który zaraz miał już dłonie Gyu na swoich oczach.
- Ani słowa Somi. Udajecie, że tego nie widzieliście – postawiłem swoje warunki, wiedząc że z nimi wygram. Szczególnie gdy obaj przestali się uśmiechać, po prostu kiwając trochę niechętnie głowami.
Posłałem im zadowolony uśmiech, wyłączając ten folder i siadając na łóżku Somi, by jeszcze trochę ochłonąć, bo mój penis nie chciał tak szybko opaść, teraz za bardzo marząc o powrocie do Jimina i wzięciu go mimo wszystko w łazience.
Too late, snap out of it...
Zająłem się powiadomieniami z różnych aplikacji, próbując odciągnąć swój umysł od gorącego wnętrza mojego ukochanego, które nadal czułem wokół swojego penisa. Nie pospieszałem mojego kotka, pozwalając mu w tym czasie zostać w łazience albo na korytarzu, skoro i tak czekaliśmy jeszcze na Somi i Daehwiego.
Mingyu, Yu i Jeonghan, zabrali się już za piwa, mnie również jedno dając. Niestety mieliśmy zakaz palenia w pokoju Somi, więc blanty i fajki na razie sobie odpuściliśmy, i tak czekając na resztę.
Jiminnie dopiero po jakichś kilkunastu minutach do nas dołączył, chyba uznając, że sytuacja została opanowana. Chociaż trochę obawiałem się reakcji moich znajomych, gdy mój kotek przekroczył próg pokoju Somi. Ale niesłusznie. Mój ukochany był co prawda zawstydzony, po prostu zajmując obok mnie miejsce i bez słowa sięgając po swoją obrożę, zapiętą teraz wokół mojej ręki, aby jej nie zgubić i nie zniszczyć w kieszeni. Widziałem, że nie tylko ja jestem ciekaw jego działań, bo reszta obserwowała go, czekając na następny ruch. A po zapięciu obroży na swojej szyi, Jiminnie zamiauczał głośno, wywołując tym śmiech Yu i otrzymując lekkie szturchnięcie w ramię, sprawiające że mój ukochany lekko się uśmiechnął.
PROBLEM SOLVED!
Objąłem go wolną ręką i pocałowałem w bok głowy, chwaląc w ten sposób jego postawę, bo nawet jeśli uciekł mi z szafy, mimo wszystko został z nami, nie pozwalając zawstydzeniu odesłać go do mieszkania. Ja byłem w bardziej komfortowej sytuacji, bo moi znajomi byli przyzwyczajeni do mojego temperamentu, nie komentując go już i nieraz widząc mnie nawet nago. W końcu nie miałem się czego wstydzić, zwłaszcza z taką klatą.
Sięgnąłem Jiminniemu po zakupione przez chłopaków piwo bezalkoholowe, wręczając mu je i zaraz ponownie obejmując. A po kilku minutach luźnej rozmowy, gdy dołączyli do nas Somi i Daehwi, Yu wpadł na pomysł, by zagrać w jakieś wyzwania. Początkowo miało to być zwykłe losowanie lub kamień-papier-nożyce, ale Mingyu zaproponował coś bardziej kreatywnego i opartego tylko i wyłącznie na szczęściu - drabinę. Musieliśmy tylko wymyślić dobre wyzwania, a po wypiciu już dwóch piw, gdy humorek nam dopisywał, na pewno nie będziemy mieć z tym problemu.
Mingyu zajął się przygotowaniem całej gry, prosząc Somi o jedną kartkę z jej drukarki, aby zająć miejsce na podłodze, między nogami Jeonghana, i zacząć wypisywać nasze imiona na górze kartki. Jego bratnia dusza bawiła się w tym czasie włosami swojego chłopaka, patrząc mu przez ramię na zapełnianą powoli kartkę - imionami i pionowymi kreskami.
A skoro nasz kujonek postanowił zająć się tworzeniem drabiny, ja przyjąłem rolę lidera, ustalającego wszystko i podejmującego najważniejsze decyzje.
- Noona, Daehwi, Mingyu, Yu i ja - wymyślimy kary – zarządziłem, pokazując po kolei na wymienione osoby, których wyzwań mogłem się domyślić. – A Jeonghan i Jiminnie nagrody? Ok? – dodałem, przenosząc wzrok na mojego grzecznego kotka, popijającego sobie piwo przy moim boku, a zaraz po tym na Jeonghana, kiwającego głową na moje słowa. W końcu ta dwójka lepiej, żeby nie musiała kminić nad karą dla reszty, bo to źle się skończy. Niby takie aniołki a jednak wiedziałem co się kryje pod tą ich otoczką. Większe zło, niż ja i Yu razem wzięci!
Nim dodałem cokolwiek do swoich ustaleń, Mingyu otworzył paszczę, przez co wiedziałem, że albo mnie czymś wkurwi, albo rozpoczynamy podawanie kar.
- Wyjść na ulicę z banerem: „Kopnij mnie w tyłek, jeśli wyglądam na idiotę" – powiedział na głos, pisząc przy tym od razu u dołu kartki, pod jedną z pionowych kresek. – Mam nadzieję, że hyung na to trafi – wymruczał, chyba nie mogąc się powstrzymać. A skoro jego wzrok skierował się przy tym na mnie, moja ręka zaraz wymierzyła dość mocne uderzenie, prosto w jego głowę, przez co Jeonghan całkowicie zabrał ręce od swojej bratniej duszy.
Chłopak jak zwykle oburzył się przez takie działanie, ale mało mnie obchodził jego bunt, bo zasługiwał na mocniejszy cios.
- Przestań, bo mój iloraz inteligencji spada ze stu czterdziestu pięciu, zbliżając się do twoich sześćdziesięciu ośmiu! – wykrzyknął, tym razem przesadzając, dlatego gestem dłoni poprosiłem Jeonghana, żeby się od niego odsunął, po czym moja ręka otoczyła szyję Mingyu, zaczynając go podduszać.
Reszta jednak to zignorowała, pozwalając mi się pobawić w dobrego hyunga, uczącego młodszych szacunku do starszych, a Yu w tym czasie przejął kartkę mruczącego coś pod nosem Mingyu i bijącego w tym samym czasie moją rękę.
- Nasranie na środku chodnika – stwierdził mój przyjaciel, już chcąc to zapisać, ale jego wzrok wylądował na niezadowolonej Somi, przez co musiał zmienić swoją karę, a ja niestety musiałem zostawić wymęczonego już Mingyu, powoli zmieniającego kolory na twarzy. – Znaczy... Chciałem powiedzieć... - zaczął precyzować swoje słowa, pozwalając Gyu ukraść zabraną mu kartkę i ołówek, by po kilku kaszlnięciach powrócił do swojej roli. – Noona, twoja obecność tutaj, wszystko utrudnia... Może... Pójść do najbliższego sklepu z bielizną, założyć na siebie najbardziej kompromitujący babski zestaw i zatańczyć Gwiyomi? Sorry, noona, ale jak na ciebie trafi, to wystąpisz w samych bokserkach – zaproponował, otrzymując zaraz po tym moją aprobatę, bo pomysł był idealny!
Mingyu grzecznie to zapisał, a ja skupiłem się na kontynuowaniu wyznaczania kolejnych osób do zaproponowania nagród lub kar.
- Już chyba wolę wylosować ten głupi baner – skomentowałem jeszcze słowa Yu, wiedząc że mój przyjaciel jest za bardzo savage. Ale to przecież dopiero początek! – Jiminnie? Nagroda – poprosiłem mojego kotka, aby wyrównać odrobinę poziom kar i nagród.
- Wszyscy tu zebrani, będą musieli przez całą godzinę usługiwać zwycięzcy? – zaproponował trochę nieśmiało, trzymając dwoma łapkami swoje piwo, przez co musiałem go przytulić i dać buziaka, bo wyglądał przy tym uroczo.
Mój grzeczny kotek.
- Jeonghanie? – Mingyu zapisał nagrodę podaną przez Jiminniego, zwracając się do swojego chłopaka.
- Dwudziestominutowy masaż od przegranych – odpowiedziała na to jego bratnia dusza, idealnie trafiając w moje ulubione aktywności, o których zacząłem w tej chwili marzyć, mając nadzieję, że szczęście mimo wszystko mi dzisiaj dopisze i to ja to wylosuję.
Gyu spojrzał zaraz po tym na Somi i Daehwiego, na których przyszła kolej. Choć na szczęście ta dwójka zawsze była łagodna, nawet w takich grach.
- Przegrany kładzie się na podłodze, a reszta ściąga buty i umieszcza stopy nad nosem przegranego. Ma wytrzymać minutę. – Mingyu śmiechnął przez słowa Somi, zapisując je chętnie pod kolejną linią, choć jak dla mnie wyzwanie było słabe, bo sam mieszkałem w gorszym otoczeniu, mogąc znieść każdy smród.
- Przez piętnaście minut przegrany musi odpowiadać szczerze na każde zadane mu pytanie – powiedział zaraz po tym Daehwi, a wszystkie oczy moich znajomych, nie wiedzieć czemu, powędrowały przez to w moją stronę.
Jakbym się obawiał tych waszych głupich pytań o seks! Ooo, właśnie, a propos seksu!
- Symulowanie seksu w swojej ulubionej pozycji i orgazmu przez pięć minut – podzieliłem się swoją karą, chyba najgorszą ze wszystkich podanych, bo nawet jeśli ja bez problemu to zrobię, taki Mingyu albo Jeonghan spłoną ze wstydu i zaraz się poddadzą.
Mingyu grzecznie zapisał moje słowa, uzupełniając tym samym wszystkie pola potrzebujące zapełnienia.
- OK! Mamy wszystko. Tworzę drabinę – oznajmił, od razu zaczynając łączyć poszczególne linie pod różnymi kątami, aby utrudnić całą grę i dłużej dopasowywać imię do kary lub nagrody.
Chwilę obserwowaliśmy, jak chłopak wszystko rysuje, a zaraz po tym łączy, specjalnie nie pokazując wszystkim ostatecznych wyników, aby samemu to ogłosić, gdy linie z imionami zostały dopasowane do kar i nagród.
- Uuuuuuuu. Baner jednak będzie mój – zaczął Gyu, podnosząc kartkę do góry, aby odczytać nam ostateczne wyniki. I jak widać sam sobie wydał wyrok. – Belizna i gwiyomi Daehwiego, usługiwanie przez godzinę dla mojego Jeonghaniego, Jeongguk hyung - masaż – kontynuował z niezadowoleniem, choć ja świętowałem swoje zwycięstwo, ciesząc się że zażyję dzisiaj odrobinę relaksu. Jednak szczęście jest po mojej stronie! – Stopy nad nosem - Somi. – Mingyu starał się powstrzymać śmiech, widząc że nie tylko on padł ofiarą własnego pomysłu. – Piętnaście minut szczerości - Yu. Iii... symulowanie... Jimin hyung – zakończył, trochę niepewnie, natychmiast wpływając tym na moją zadowoloną do tej pory osobę.
- Oh, hell no! Czemu mój kotek! To jest ustawione! – wykrzyknąłem, wyrywając się, żeby zabrać kartkę od Gyu i dokładnie zacząć ją śledzić, bo to niemożliwe, aby mi się tak udało, a Jiminnie przy tym ucierpiał!
Mój palec przeleciał szybko po wszystkich liniach, sprawdzając czy dotrze do imienia mojego ukochanego... i niestety tak właśnie się stało!
Jiminnie wziął obok mnie głęboki wdech, chyba śledząc moje działania i widząc, że niestety od tego nie uciekniemy.
- Mam to zrobić sam, czy z Kookiem? – zapytał cicho, a kiedy przeniosłem na niego wzrok, zauważyłem, że wpatruje się w swoje dłonie, lekko zawstydzony tym wyzwaniem.
- Rysujemy jeszcze raz! – zażądałem, nie mając zamiaru robić czegoś takiego przy reszcie, kiedy moja bratnia dusza tego widocznie nie chciała.
- O nie, nie, nie, wszystko robiłem na waszych oczach, nie było tutaj żadnego oszustwa. Po prostu Jimin hyung nie ma dzisiaj szczęścia – stwierdził Mingyu po moich słowach, wkurzając mnie nie tylko tym stwierdzeniem, a również swoim głupim uśmieszkiem.
Szykuj się na kolejne podduszanie, cwaniaku!
- W takim razie zrobi to ze mną – oznajmiłem niezadowolony, oddając kartkę kujonowi Kimowi i odwracając się do mojego zawstydzonego kotka, chowającego twarz w dłoniach.
- Ale robimy to jako pierwsi – wymruczał, zaraz będąc przeze mnie objęty i pocałowany w bok głowy, aby zapewnić mu nie tylko bezpieczeństwo w tym momencie, a także oparcie, którego na pewno potrzebował.
- Która pozycja, babe? – zapytałem cicho, całując go raz jeszcze we fragment skóry tuż przy jego brwi, po czym przejechałem nosem po boku jego głowy, zanurzając nos we włosach starszego, chętnie wdychając jego zapach.
Chłopak dał mi się chwilę sobą nacieszyć, ale zaraz trochę się odsunął, aby dotrzeć do mojego ucha i wyszeptać:
- Ta, która ich najbardziej zawstydzi i pomyślą, że oni w sypialni leżą jak kłody.
Mój niegrzeczny zwierzaczek!
Nie mogłem powstrzymać śmiechu przez tę propozycję, jak najbardziej chętnie się do niej dostosowując, by zapewnić „show", na jaki wszyscy czekają!
Jimin:
Ja już wszystko wiem. Rozgryzłem to. Za każdym razem, gdy zrobię coś wbrew woli Jeongguka, czeka mnie kara. I to nie taka wymyślona i wymierzona przez niego, ale taka od wszechświata, który kopie mnie w tyłek za nieposłuszeństwo mojej bratniej duszy. Chciałem seksu? To dostałem. Razem z bonusem w postaci przyłapania. A żeby mnie jeszcze bardziej dobić - cudowna kara w głupiej grze przypadła właśnie mnie. Już wolałbym pójść tańczyć to Gwiyomi w damskiej bieliźnie...
Pamiętaj, Jimin, jesteś zwierzaczkiem swojego pana. On na pewno będzie chciał utrzeć nosa swoim znajomym.
Zebrałem w sobie całą odwagę, by móc podjąć się postawionej przede mną kary, ale jakoś dałem radę się podnieść za moim ukochanym i ruszyć prosto do łóżka, które miało zostać zbezczeszczone przez nasze brudne zachowanie. Ale w sumie... Trochę mnie to podniecało. Może nie sam fakt tego, że ktoś inny oprócz mojego ukochanego, będzie mnie oglądał, lecz to, że pokaże on wyraźnie, że jest moim jedynym, idealnym i wspaniałym panem.
Usiadłem spokojnie na materacu, a młodszy zajął miejsce tuż przy mnie. Czułem, jak moje dłonie drżą ze strachu, dlatego zacisnąłem je w pięści i po prostu patrzyłem, jak te niebieskie oczy wpatrują się we mnie z coraz mniejszej odległości. Nieważne jaki miały kolor, zawsze widziałem w nich to samo - nieskończoną miłość.
Jeongguk, który zdążył już opanować atak wesołości po mojej propozycji, złączył nasze usta, które zaczęły się o siebie ocierać, powoli, ale i namiętnie. Starałem się przy tym wyłączyć myślenie.
Tu nikogo nie ma. Jacy znajomi? Jesteś tylko ze swoim Jeonggukiem. Jakie spojrzenia? To on na ciebie patrzy.
Jednak nie musiałem długo się martwić, bo te magiczne usta naprawdę sprawiły, iż przestałem przejmować się otoczeniem, całkowicie skupiając na przyjemności płynącej z naszej bliskości. Czułem, jak moje ciało powoli jest kładzione na wygodnej pościeli, przez wielkie, choć delikatne ręce. Idealne, aby dawać wszystko to, czego potrzebowałem - poczucie bezpieczeństwa i pieszczoty.
Pierwszy raz przy takich czułościach, byliśmy cicho. Zwykle Jeonggukie mówił mi komplementy, które ja także kierowałem w jego stronę, przeplatając je głośnymi westchnieniami i cichym pojękiwaniem. Ale tym razem coś nas blokowało. Choć pomimo milczenia, reszta wciąż była taka sama.
Usta chłopaka szybko odnalazły drogę do mojej szyi, gdzie odczuwałem wszystko bardzo mocno, nie mogąc hamować swoich reakcji. Jednak to nie było długie, gdyż młodszy chwycił w zęby blaszkę z naszym adresem, posyłając mi po prostu uśmiech.
Ach, jak bardzo bym chciał, byś wziął mnie teraz między swoje usta, Jeonggukie... A potem mocno kochał do samego rana...
Takie niewielkie działania, w połączeniu z moimi galopującymi myślami oraz wcześniejszym pobudzeniem, sprawiły iż szybko poczułem narastający problem w bokserkach. Ale to nie było istotne. Chłopak zawsze mnie podniecał, a paradowanie z erekcją już przechodziłem.
Ale ten powolny rytuał został nagle przerwany, bo zostałem rzucony na bok, a Jeongguk uniósł moją nogę do góry, prezentując wszystkim, jak bardzo jestem rozciągnięty, po czym zaczął się o mnie ocierać i uderzać kroczem prosto w moje pośladki, które chyba zaczną w pewnym momencie krzyczeć, by po prostu między nie wszedł.
Nie było opcji, abym się teraz hamował. Zamknąłem oczy, kompletnie zapominając, że są w tym pomieszczeniu jacyś inni ludzie oprócz naszej dwójki. Choć nie mogłem faktycznie poczuć go w sobie, znałem to uczucie doskonale i wyobraźnia mi je podpowiedziała, wyrywając tym samym ciche jęki spomiędzy moich warg. Ale to nie wszystko, odważnie i głośno prosiłem, aby mój pan wszedł we mnie jeszcze głębiej i najlepiej przyspieszył. Tego brakowało mi teraz najbardziej.
W tej pozycji nie pozostaliśmy jednak zbyt długo. Zgodnie z moją prośbą, zamierzaliśmy udowodnić naszej widowni, jak wspaniale potrafimy się razem bawić, dlatego po kilku uderzeniach w mój pośladek, przekręciłem się na plecy, patrząc jak Jeonggukie przechodzi przede mnie. Doskonale wiedział, co chodzi mi po głowie, więc nie zdziwił się, gdy zarzuciłem mu nogi na ramiona. Tę pozycję szczególnie uwielbiałem, bo pokazywałem ukochanemu wszystkie swoje atuty - seksowne, rozciągnięte ciało, przystojną twarz i błogą minę, błagającą o więcej.
Nie tylko ja nie potrafiłem w czasie tej symulacji pozostać cicho, gdyż Jeongguk szybko dołączył do moich jęków, prezentując te, które mnie tak bardzo nakręcały. Cichy i powściągliwy kochanek byłby dla mnie chyba zmorą, bo mimo wszystko takie wspólne okazywanie emocji, było bardzo mocno budujące. Widocznie brak zahamowań z mojej strony, wpłynął na jego zachowanie, gdyż w końcu usłyszałem piękne komplementy, jakimi mnie często obdarzał. To dzięki nim podbudowałem wiarę w siebie, wiedząc że z jego ust są jak najbardziej prawdziwe. A skoro tak, to czego mam się wstydzić?
Kolejna minuta minęła, a my postanowiliśmy zrobić małą modyfikację pozycji. Moje nogi zostały ugięte, podczas delikatnego uniesienia mnie nad materac, a nogi Jeongguka wsunęły się pod moje ciało. Nie była to wygodna pozycja, ale szalenie podniecająca, bo pozwalała na jeszcze większą satysfakcję. Podtrzymywane przez chłopaka biodra, co chwilę były przyjemnie ugniatane, jakby palce mojego narzeczonego chciały mnie zmiażdżyć. A te silne zagrania, były dla mnie najprzyjemniejsze.
Żeby wykonać ostatnią pozycję, musiałem się podnieść i opleść dłońmi ramiona mojego ukochanego, zaczynając go niby ujeżdżać, aby jeszcze dobić naszą widownię. Niestety, rykoszetem sam oberwałem, bo czułem, że moje podniecenie zaczyna osiągać niebezpiecznie wysoki poziom. Namiętny pocałunek, który zawsze towarzyszył tej pozycji, w niczym nie pomagał.
- Mój panie, zaraz naprawdę dojdę – szepnąłem młodszemu w końcu do ucha, czując że jeszcze chwila, a będę szczytował na oczach jego znajomych.
- Symulujemy orgazm, Jiminnie – zadecydował od razu chłopak, po czym dodał głośniej: - Dojdź dla swojego pana, zwierzaku. Pozwalam ci.
Posłusznie starałem się jak najbardziej autentycznie oddać to, co poczułbym za niecałą minutę. Najgorsze w tym wszystkim było to, że... musiałem naprawdę wszystko zakończyć bez prawdziwego finału. No halo! Mój penis cierpi! Ale w tej chwili i tak nie mogłem nic z tym zrobić, więc po prostu wygiąłem się delikatnie w łuk, jęcząc przy tym przeciągle.
Leżałem przez chwilę, próbując złapać oddech. Myślałem o wszystkim, co mogłoby mnie przestać nakręcać, ale tak blisko wytrysku, to naprawdę nie było łatwe. Już wolałby mieć jeden z tych bolesnych, suchych orgazmów. No ale niestety...
- Zarządzam pół godziny przerwy w imprezie.
Przekręciłem delikatnie głowę, patrząc na Somi, która wstawała właśnie ze swojego miejsca i ciągnąc Daehwiego, opuściła pokój.
Otworzyłem szerzej oczy, nie mogąc wyjść ze zdumienia.
Podnieciło ją to? O cholera!
Ku mojemu zaskoczeniu, to samo zrobił Mingyu ze swoją bratnią duszą.
Czy w tym mieszkaniu będzie miała teraz miejsce jakaś dziwna orgia?
Jeonggukie zadowolony rozwojem sytuacji, przybliżył się do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
- That's my boy – pochwalił, pomagając mi normalnie usiąść. – Uratowałeś się po tej akcji w samochodzie i zasłużyłeś na pieszczoty – dodał, obejmując mnie, dzięki czemu mogłem się w niego wtulić, rozkoszując głaskaniem moich włosów.
Spojrzałem w stronę Yu, który nadal okupował dywan, patrząc na nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Za moim spojrzeniem podążył mój ukochany, który wyszczerzył się radośnie.
- Czas porozmawiać o grzybie, który wyrósł w moim pokoju? – zapytał go, chyba w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób, sugerując przyjacielowi, by poszedł sprawdzić, czy go nie ma w innym pokoju.
- Ostatni raz imprezuję z waszymi bratnimi duszami – stwierdził wkurzony, ale chyba i trochę zazdrosny chłopak, który niestety na swoją ukochaną, musiał poczekać jeszcze kilka lat.
Patrzyliśmy, jak młodszy wychodzi, a zaraz po tym Jeongguk roześmiał się radośnie.
- Jeonggukie, proszę, dokończmy w samochodzie – zacząłem natychmiast. Skoro zaszło to tak daleko, jak może mi teraz odmówić. Ale... ZROBIŁ TO!
- Wytrzymaj jeszcze trochę, kochanie, to nagrodzę cię kilkoma orgazmami, a nie tylko jednym – zapewnił, unosząc mój podbródek, aby móc złożyć na moich ustach krótki pocałunek, po którym sięgnął po piwo.
- Obiecujesz? – zapytałem, wyciągając do niego mały palec, aby mieć gwarancję na spełnienie jego słów.
- Obiecuję.
Uśmiechnąłem się, widząc jak nasze palce się splatają, a zaraz po tym grzbiet mojej dłoni jest ucałowany przez mojego narzeczonego.
Skoro planuje się mną tak dobrze zająć w nocy, to chyba jestem gotów wytrzymać. Chyba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top