2 - Denial
Jimin, nie za dużo szczęścia patrząc na twojego Jeongguka? :))))
~~~~~~~~~~~~
Jimin:
Choć sam sobie działałem na szkodę, ciągle i ciągle przywoływałem w mojej głowie obraz chłopaka, który był moim przeznaczeniem. Gdy obudziłem się rano, trochę pożałowałem sprawienia mu kłopotu przez nową fryzurę, choć Taehyungie podkreślał, że wyglądam cudownie z takimi włosami, o których poniekąd marzyłem. Szybko jednak sam siebie zapewniłem, że to była dobra decyzja, bo możliwe, że moja bratnia dusza spróbuje mnie odnaleźć, nawet jeśli temu zaprzeczał.
Po tym nagłym odkryciu prawdy, musiałem przejść do porządku dziennego i udać się na uczelnię, a wieczorem do pracy. Jednak przez cały dzień chodził mi po głowie dobrze zbudowany chłopak, o ślicznej buzi aniołka, pod którą krył się najwidoczniej diabeł. Przez kilka godzin stworzyłem chyba tysiąc różnych sytuacji z naszym udziałem, wyobrażając sobie, gdzie mógłbym go zabrać na randkę, albo jak moglibyśmy spędzić wakacje, czy jak urządzimy nasze wspólne mieszkanie. W czasie wykładu ze statystyki odleciałem na tyle, by zacząć sobie wyobrażać nasze dzieci, których przecież nigdy nie będziemy mieć.
Prosto z uczelni poszedłem do księgarni, wstępując po drodze do jakiegoś fast fooda, aby kupić sobie obiad. Taka dawka kalorii będzie musiała być zdecydowanie spalona w weekend. Już nie mogłem się doczekać wyjścia na basen. Jeśli dobrze pójdzie, to w przyszłym miesiącu będę mógł kupić karnet i zacznę śmigać o szóstej rano na pływalnię, robiąc kilka długości przed zajęciami. Ale najpierw trzeba na to zarobić, bo choć moi rodzice bez problemu daliby mi pieniądze, wolałem na nie samemu zapracować.
Przebrałem się szybko na zapleczu i wyszedłem już do reszty zespołu na sklep, aby pomóc w wyłożeniu nowej dostawy książek na półki. Rozmawiałem trochę z Jaehwanem, chociaż bardziej pozwoliłem mu prowadzić monolog o jego nowym piesku, samemu koncentrując się na obrazie mojej bratniej duszy.
Powinienem coś do niego dzisiaj napisać. Może dowiem się, czy zaczął już mnie szukać. Zacznie pytać o wskazówki? Przecież od razu podałbym mu adres...
Stałem akurat przy półce z bestsellerami, gdy zacząłem odnosić niemiłe wrażenie, że jestem obserwowany. Czasem się to zdarzało, bo przychodzące tu nastolatki zdążyły mnie do tego przyzwyczaić, gapiąc się na mnie zza regałów, jakby nie wiedziały, że nie ma sensu do mnie zagadywać. Przecież one na pewno też mają swoje bratnie dusze. Poza tym nie byłem jakiś szczególny, by mnie obserwować.
W każdym razie, przez to dziwne uczucie, odwróciłem się i rozejrzałem, napotykając na... niego. O mało nie przewróciłem się z wrażenia.
Był tutaj. Moje przeznaczenie do mnie przyszło.
Ukryte za okularami przeciwsłonecznymi oczy, były dla mnie niedostępne, ale sama jego osoba wywołała taką samą burzę w sercu, jak wtedy w klubie. Chyba nawet większą, bo teraz obaj się widzieliśmy. Miałem ochotę przeskoczyć przez te niewysokie regały i popędzić prosto do mojego ukochanego, ale nie zdążyłem zrobić nawet jednego kroku, gdy chłopak powoli zaczął się wycofywać i... spierniczył. Przez chwilę chciałem natychmiast ruszyć za nim, no ale po pierwsze – zamurowało mnie, a po drugie - nadal byłem w pracy i spotkanie swojej bratniej duszy, nie będzie żadną wymówką dla przełożonego. Zdecydowałem się więc sięgnąć po zawsze noszony przy sobie długopis, dzięki któremu mogłem się z nim skontaktować.
Nie mam pojęcia, jak ci się udało tak szybko mnie znaleźć. Ten kolor zniknie za tydzień, to nie jest trwała farba.
Starałem się napisać coś w miarę normalnego, aby nie wystraszyć go lawiną pytań, cisnących mi się na usta.
Czy on też to poczuł? Jak mnie znalazł? Czy widział mnie już wcześniej?
Odpowiedź otrzymałem dopiero po kilku minutach, gdy zacząłem już tracić nadzieję i o mało nie zleciałem z niewielkiej drabiny, na którą wszedłem, aby kontynuować układanie tomów.
Nie zamierzałem cię znaleźć
W takim razie przeznaczenie pomogło mi cię znów ujrzeć.
Przytuliłem do siebie rękę, nie mogąc nacieszyć się tym szczęściem. Jednak wraz z silniejszym kołataniem serca, zacząłem bardziej tęsknić. Póki nie znałem jego twarzy, chłopak był jak marzenie, chwilowo niemożliwe do spełnienia. Ale gdy się zjawił, pragnąłem znaleźć się przy nim jak najszybciej.
Nowy tekst znów pojawił się później niż bym chciał, ale z uwagą patrzyłem na koślawe pismo.
Nie przywiązuj się do tego widoku, bo postaram się, abyś mnie więcej nie zobaczył.
Co? Dlaczego?! Jak mogę być mu tak obojętny?!
Tylko odbiorę jeszcze tę cholerną książkę.
Kiedy to dodał, od razu popędziłem do kasy, odciągając od niej Sooyoung, błagając, by się ze mną na chwilę zamieniła. Na szczęście dziewczyna się zgodziła, żądając jedynie kupienia jej kawy w czasie przerwy.
Podekscytowany stałem za blatem, obsługując dwie osoby, nim moja bratnia dusza znów pojawiła się w moim polu widzenia. Nie mogłem powstrzymać radosnego uśmiechu na jego widok. Chłopak zwolnił na chwilę swój krok, idąc prosto do mnie, jakby podłoga w księgarni była jego osobistym wybiegiem. Dawał mi idealną okazję do dokładnego przyjrzenia się mu.
- W czym mogę pomóc? – zapytałem, kiedy w końcu stanął tuż przede mną. Chociaż dzielił nas kontuar, miałem ochotę wyciągnąć do niego ręce i przytulić go mocno.
Chłopak odchrząknął i chyba próbował się wyluzować, ale nieszczególnie mu to wyszło.
- Ahn Sojin. Książka. Zamówienie. Nie udawaj teraz, że nie wiesz, po co tu przyszedłem – powiedział, podając mi kartę.
O jaaaaa...
- Masz bardzo ładny głos – odpowiedziałem na to, starając się zachowywać spokojnie, choć tak bardzo pragnąłem go dotknąć.
Odwróciłem się, aby znaleźć odpowiednią paczkę. Żeńskie imię sugerowało mi, że kobieta mogła być jakąś jego znajomą, siostrą, lub mamą, ale nie mogłem go o to dopytać, bo pewnie i tak nie udzieliłby mi odpowiedzi. Musiałem działać małymi kroczkami.
- Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?
Chłopak pokręcił głową i zabrał kartonik z lady. Wyglądał, jakby chciał jeszcze coś dodać, więc czekałem.
- Musisz akurat tutaj pracować? Jest tyle księgarni w Seulu – mruknął w końcu, zagryzając po tym wargę.
Roześmiałem się radośnie na ten komentarz, nie mogąc powstrzymać.
Jaki słodki.
- Mam nadzieję, że będziesz zamawiał tu więcej książek. Tak w ogóle, jestem Jimin, chociaż to już chyba wiesz – rzuciłem, licząc na to, że on także w końcu zdradzi mi swoje imię, ale niestety, raczej się na to nie zanosiło.
- Noo... Taa... Jimin – mruknął, odsuwając niepewnie o ponad metr, przez co przez przypadek wpadł na innego klienta. Rozproszyło go to na tyle, by natychmiast odwrócił się i po prostu ruszył do wyjścia.
Odprowadzałem go wzrokiem, dlatego widziałem, jak co chwilę się do mnie odwraca. Wykorzystałem to, aby pomachać mu na pożegnanie, z roztargnieniem i zawstydzeniem przeczesując przy tym włosy do tyłu.
Jungkook:
Zachowywałem się jak debil. Bo nie dość, że wiedziałem, że mam przejebane, to jeszcze całe moje ciało chciało już powrócić do tej księgarni. Wrócić i najlepiej tam zostać. Na zawsze. Przy nim.
Oczywiście starałem się z tym walczyć, dlatego jakoś udało mi się dotrzeć do samochodu i skupić na wyrzuceniu tego spotkania z głowy. Chociaż nieważne jak bardzo tego chciałem i jak bardzo próbowałem, ciągle powracały do mnie jego usta, z których nie wiedzieć czemu pragnąłem usłyszeć swoje imię.
- Ma taki delikatny głos... - Nawet nie wiem kiedy podczas spierania się na kierownicy i wpatrywania przed siebie, ten komentarz wypłynął z moich ust, a na twarzy pojawił się półuśmiech, ale nie ten seksowny, a raczej bardziej wesoły. – Kurwa! – W jednym momencie z tej dziwnej radości przeszedłem do złości. Na siebie. Bo jak mogłem się wcześniej nie wypytać gdzie pracuje i unikać po prostu takich miejsc! Wina leżała po mojej stronie, a dalszy brak skupienia nie pomagał mi się od tego oderwać, aby czasem nie dojść do wniosku, że po prostu sam jestem idiotą. – Niee, tyle lat go odrzucałem i nie pozwoliłem namówić się na spotkanie. To na pewno nie była moja wina, a nadal tego jebniętego systemu – zapewniłem sam siebie, trochę w ten sposób uspokajając.
Niestety nie mogłem jeszcze wrócić do mamy, bo na pewno poznałaby po mnie, że coś jest nie tak. A skoro musiałem się uspokoić, pojechałem prosto do mieszkania, mając nadzieję, że Yu nigdzie nie wybył.
Przez te kilka minut drogi, znów nie kontrolowałem swoich myśli, przypominając sobie widok płomiennowłosego chłopaka, sięgającego po książkę dla mamy.
Ma zajebisty tyłek. Kurwa. Lepszy od tyłków wszystkich moich partnerów. A widziałem go tylko przez spodnie!
Wpadłem. I nie sądziłem, że to będzie aż tak boleć. Nie chciałem wchodzić do mieszkania, bo wolałem tam wrócić i dalej oglądać jak się do mnie uśmiecha, niezrażony moim charakterem i sposobem, w jaki go traktowałem i traktuję. Oczywiście od razu planowałem go odrzucić, jednak serce nie pozwalało mi mówić tego, co tworzyłem w umyśle. Już raz przygotowałem scenariusz na taką ewentualność, stwierdzając, że obrażenie go lub oznajmienie, że mi się nie podoba, byłoby najlepsze. A jednak nie chciało to wypłynąć z moich ust. Bo aż za bardzo mi się podobał! I pomimo zrobienia mi na złość i przefarbowania włosów, nie mogłem mu ubliżyć, bo nawet nie miałem pojęcia jak! Jego ciało nawet w ubraniach było idealne. I po raz pierwszy w życiu mogłem powiedzieć, że spotkałem kogoś równie atrakcyjnego jak ja. Pierwszy raz w życiu.
Przesiedziałem kolejne kilka minut już na parkingu pod moim blokiem. A wraz z kolejną myślą o tym chłopaku, czułem, że zaczynam się robić twardy, w bokserkach niestety. Dlatego to była najwyższa pora, żeby polecieć na górę i bez rozbierania z butów, kurtki, a nawet okularów, wylądować w pokoju Yu. Chłopak siedział przy biurku i przyglądał się jakiemuś obrazkowi, namalowanemu na swojej ręce, zapewne od jego Wendy.
Gdyby moja bratnia dusza była z innego kontynentu! ILE BYM DAŁ!
Młodszy trochę niechętnie oderwał się od obrazka i otaksował mnie wzrokiem, a widząc, że nie szanuję jego pokoju, powiedział:
- Będziesz językiem tę podłogę wycierał.
Zignorowałem to, siadając na jego łóżku i przez chwilę po prostu podpierając ręce na kolanach, by bez problemu jeździć palcami po swoich policzkach, będąc nadal w zbyt dużym szoku, aby kontrolować swoje słowa.
- Spotkałem go, Yu. Ma... tak samo ogniste włosy, jak moje oczy – zacząłem, sięgając powoli do okularów, które już po chwili wylądowały we włosach. Moje ciało szybko się poddało, opadając na łóżko, gdy z ust wydobył się cichy jęk. – Czemu to jest takie pojebane, Yu?
- Daj mi do niego namiar. Chcę mu pogratulować wyboru koloru – stwierdził, znowu się nabijając, zamiast mi pomóc. Jednak na szczęście zaraz się uspokoił, wyrażając już większe zainteresowanie tą sprawą. – Jak to jest, gdy go widzisz? To prawda co mówią?
Gdy go widzę...? Reszta świata nie istnieje? O to chodzi? Ale po co mi reszta przy takim uśmiechu?
Nim się opanowałem, na mojej twarzy również pojawił się uśmiech. Tak długo hamowany i tak bardzo szczery.
- Jebło mnie, jeśli o to chodzi. Gdybym mógł, wziąłbym go między tymi półkami. Mam przejebane, Yu... - wyjęczałem, szybko się ogarniając i przymykając powieki, by potrzeć zmęczone już oczy.
- Patrz na pozytywne strony. Nie musisz już wyrywać nikogo, bo zawsze będziesz miał go pod ręką.
- Jedną osobę? To przecież takie nudne. Kurwa – zauważyłem, nie wyobrażając sobie życia z jedną osobą, szczególnie w łóżku. A ten chłopak na pewno nie zgodzi się na posiadanie przeze mnie więcej partnerów. – Specjalnie nie podałem mu nawet swojego imienia. Ale co z tego... i tak chcę już wrócić do tej cholernej księgarni.
- Księgarni? – powtórzył mój przyjaciel, trochę zdziwiony moim wyznaniem. – Jakiś nudziarz.
Właśnie!
- Widzisz? Jeszcze mi nudziarza dali. Najgorzej! Ale... jest seksowny. Yu... on przebija nawet Eunhę – przyznałem niechętnie, teraz kompletnie nie myśląc o jej ciele, bo to Jimina było apetyczniejsze.
- Jak nie chcesz się nim zająć, to ja mogę – zaproponował zaraz po mojej uwadze, już zacierając ręce, co zauważyłem po zabraniu rąk od twarzy.
- Nie! – krzyknąłem, podnosząc się do siadu, zanim się nad tym zastanowiłem, bo wizja dotykania jego ciała nawet przez ręce Yu, była dla mnie... niewygodna! Nie rób z siebie jakiegoś zakochanego nastolatka. Nie kochasz go, jutro o tym zapomnisz! – A zresztą, bierz go sobie. I tak go nie chcę – stwierdziłem, choć moje pięści zacisnęły się przy tym na udach, zdradzając co tak naprawdę czułem. – Dobra, muszę jechać do mamy... I nie dać niczego po sobie poznać – dodałem, już bardziej do siebie, wstając powoli i mając nadzieję, że kobieta będzie zbyt zajęta na rozmowę ze mną, bo na pewno się pozna.
- Hej, Kook. Daj mu szansę. Może będzie z niego dobry kompan na imprezy – powiedział jeszcze na odchodne mój przyjaciel, starając się brzmieć całkowicie poważnie i posyłając mi przy tym uśmiech.
- Taaa, nudziarz z księgarni? – przypomniałem jego własne słowa, z którymi musiałem się zgodzić. W końcu nasze dusze i charaktery, w ogóle do siebie nie pasowały. Los najwidoczniej trochę się pomylił.
Jimin:
Po tym kolejnym, niespodziewanym spotkaniu, nie mogłem się skupić przez resztę pracy, będąc wielokrotnie upominanym przez kierownika. Ciągle analizowałem każdy najdrobniejszy ruch mojego wspaniałego ukochanego, który chyba nie był aż tak zły, jakiego próbował grać. Może jest po prostu buntownikiem, ale byłem gotów to zaakceptować, aby tylko był szczęśliwy.
Do mieszkania wracałem niemal w podskokach. Gdyby teraz jakaś wróżka z Nibylandii obsypała mnie magicznym pyłem, to odleciałbym w kosmos. Szczęście aż ode mnie promieniowało.
Nie było opcji, bym nie podzielił się radosnymi nowinami z moim przyjacielem, dlatego po powrocie, poszedłem prosto do jego pokoju, siadając na jego łóżku. Taehyung czytał jakieś notatki, ale odłożył je i przytulił mnie do siebie.
- Jiminnie? Coś się stało w pracy? – zapytał niepewnie, przyglądając się uważnie mojej rozanielonej twarzy, którą trzymał w swoich dłoniach.
- Przyszedł do mnie – zdradziłem mu, nie mogąc nacieszyć się tym faktem. – Przeznaczenie go do mnie przyprowadziło.
- Ten... chłopak? – upewnił się, cofając swoje dłonie. Odsunął się trochę, ale nadal mi przyglądał, chyba lekko zaniepokojony. – Przeprosił cię?
- Nie... Raczej się nie ucieszył ze spotkania – przyznałem, jednak to był średnio interesujący mnie szczegół. Trzeba zająć się ważniejszymi. – Ale... ma taki piękny głos...
- Nie ucieszył? Przepraszam, moje mochi, ale masz bardzo głupiutką bratnią duszę. Trafił na najpiękniejszego i najbardziej kochanego człowieka na świecie, powinien być wdzięczny losowi, że cię ma – stwierdził Taehyungie, jak zwykle trochę mnie zawstydzając takimi słowami.
- Nie przesadzaj, TaeTae. Jesteś lepszy ode mnie – zauważyłem, przytulając się do niego.
Nie mogłem się nadziwić temu, że mój przyjaciel nie nawiązał kontaktu ze swoją bratnią duszą. Nigdy go o to nie dopytywałem. Zapytałem go co prawda w gimnazjum, gdy się poznaliśmy, ale powiedział wtedy, że chyba jego para jest jeszcze za mała, aby z nim porozmawiać, bądź jeszcze się nie narodziła. Takie spore różnice wieku także się zdarzały, choć niezwykle rzadko. Bywało też, że bratnimi duszami okazywało się na przykład rodzeństwo, co było bardzo okrutnym błędem, zdarzającym się raz na milion, ale w poprzednim pokoleniu, gdzie nic nie było jeszcze tak dobrze rozwinięte, jak obecnie. Teraz prawdopodobieństwo takiego zdarzenia, było dużo niższe, więc zacząłem obawiać się, czy na przykład druga połówka Tae nie jest... martwa. Nie wiedziałem, co się dzieje z takimi osobami. Czy mój przyjaciel by o tym wiedział? Nikt nie chciał mi udzielić odpowiedzi na to pytanie, nawet w Internecie dotarcie do takiej wiedzy było niemożliwie. Miałem jednak nadzieję, że to nie jest ten powód, a bratnia dusza Taehyunga po prostu siedzi sobie teraz w pieluszkach i bawi się grzechotką.
Nie mogąc poskromić radości, przysunąłem się do przyjaciela, aby się w niego wtulić.
- Ale... jeśli on też to poczuł... mam nadzieję, że wróci jeszcze.
Zauważyłem, jak mój rówieśnik kręci głową, chyba litując się nad moją głupotą i jej ukazywaniem się w tych moich skrajnych emocjach.
- Jak ma na imię? O czym dokładnie rozmawialiście? – dopytywał.
- Nie wiem... Nie przedstawił się – poinformowałem go, niepocieszony tym faktem. Muszę zdobyć jego imię. Chcę wiedzieć, kto tak uparcie chodzi mi po głowie. – No i czepiał się tylko, że pracuję akurat w tej księgarni – dodałem, uśmiechając się do samego siebie na to wspomnienie. Kto by pomyślał, że los tak szybko go do mnie przyprowadzi. A szczerze wątpiłem, by dał radę mnie znaleźć. Nawet gdyby próbował, robiąc to bez mojej pomocy, to na pewno zauważyłby zmianę koloru tęczówek i zaprzestałby tego, a ja musiałbym czekać na kolejny jego „błąd".
- To... na pewno był on, Jiminnie? – Taehyungie nie mógł najwidoczniej uwierzyć w taki przebieg całej tej sytuacji. W końcu w szkole opowiadali nam wielokrotnie, że pierwsze spotkanie z naszą bratnią duszą to uczucie, jak gdyby brakujący element układanki trafił na swoje miejsce, jakby nagle każda gwiazda we wszechświecie błyszczała tylko dla naszej ukochanej osoby, a serce ma ochotę fruwać. Wszystko się zgadzało, tego byłem pewien, choć moje uczucia trochę stłumił szok tym nagłym zajściem.
- Na pewno. Moje serce szalało – przyznałem. Chciałem to znów poczuć, bo choć trwało to tak krótko, uzależniłem się od tego uczucia. Chciałem więcej i to jak najszybciej.
- Hmmm... czyli jest po prostu niemiły... i skoro tak cię ignorował, to się przed tym broni? Chociaż nie rozumiem dlaczego, jesteś idealną bratnią duszą! – Taehyungie nadal narzekał na niego. Zresztą, nie dziwiłem mu się. Każdy przecież czekał na to wyjątkowe spotkanie, a moje przeznaczenie unikało mnie uparcie od lat.
- Może miał nadzieję, że jestem dziewczyną? – zapytałem, próbując znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie i zaraz sobie przypomniałem o czymś. – Chyba nawet na pewno, bo powiedział, że nie jest gejem...
Posmutniałem, przypominając sobie tamtą wiadomość na ręce. Gdy byliśmy mali i pierwszy raz nawiązałem kontakt, od razu dając do zrozumienia mojej drugiej połówce, że jestem chłopakiem. To on wprowadził mnie w błąd na temat swojej płci. Dlaczego to zrobił? I czy faktycznie nie było tak, że najzwyczajniej w świecie żałował, że to nie ja jestem przeciwnej płci?
- Wiesz Jiminnie, że to tak nie działa – przypomniał mi Tae, bawiąc się moimi kosmykami. – Nieważne, jakiej jest orientacji, dla swojej bratniej duszy ją zmieni.
- Tylko... nie chciałem go rozczarować... - szepnąłem, zastanawiając się nad tą sytuacją. – Myślę, że muszę bardziej o siebie zadbać. Powinienem zacząć się malować? – dopytywałem, zerkając niepewnie na przyjaciela.
- Jiminnie, jesteś piękny, nawet o tym nie myśl – stwierdził, kładąc dłonie na moich policzkach, abym się dzięki temu na nim skupił. Wiedziałem jednak, że TaeTae nie będzie w tym temacie obiektywny, dlatego zacząłem już planować mój trening nad sobą.
Może poproszę mamę o wsparcie finansowe na ten karnet i zacznę już w przyszłym tygodniu. A gdy ten pomarańcz zejdzie, może pomyślę o jakimś brązie? Zapytam go, czy wybierze mi jakąś farbę. No i chyba czas kupić kosmetyki...
Zostawiłem Tae, idąc do łazienki, aby zacząć szorować włosy, chcąc przyspieszyć zmycie koloru, w międzyczasie zastanawiając się, jak mógłbym grzecznie napisać do ukochanego.
Jungkook:
Do końca czwartku i pół piątku, jakoś przetrwałem bez pochwycenia byle jakiego mazaka albo długopisu i napisania do mojej bratniej duszy. Bo choć ciągle miałem przed oczami jego uśmiech, specjalnie zerkałem na telefon, aby ujrzeć w nim swoje odbicie, pokazujące mi te ogniste źrenice. Niestety przekonywanie się, że Jimin należy do tych bezdusznych i chamskich bratnich dusz, nie pasowało przy moim przypadku. Sam traktowałem go jak bezwartościowy element w moim życiu, nawet jeśli wszyscy wokół przypominali mi, że jest on tym jedynym.
Na moim kierunku nie było przedmiotów, z którymi nie mogłem dać sobie rady. Kombinowałem, ugrywałem wykładowców ładnym uśmiechem i gadką, lub bez problemu wszystko rozumiałem. Tak było z gramatyką praktyczną, wręcz banalną dla mnie, skoro ojciec wpajał mi ją od tylu lat. Słuchanie, czytanie, czy pisanie, również były niczym w porównaniu z gramatyką opisową, albo przedmiotami związanymi z moją specjalizacją. Nie uderzałem w biznes, ani tłumaczenia, skupiając się na nauczaniu innych, aby rodzice dali mi spokój i wierzyli, że będę coś robił w życiu poza imprezowaniem. Choć oczywiście nie zamierzałem.
I po tych kilku piątkowych zajęciach, nawet nie poczekałem na Yu, pędząc samemu na metro, którym skierowałem się do mieszkania. Tak przynajmniej uważałem, bo widząc szyld księgarni, przez którą serce o mało nie wyrwało się z mojej piersi, zacząłem maltretować swoje policzki, poprawiając przy okazji włosy i ubrania.
- Po co tu przyszedłem? Wyjdę na idiotę – mruczałem do siebie, odwracając się tyłem do budynku przede mną. – Dobra, coś wymyślę. Mimo wszystko chcę go zobaczyć. Kurwa... - Wiedziałem, że nic nie mogłem na to poradzić, a walka nic nie dawała, dlatego czułem się tak bardzo bezradny.
Chęć zobaczenia go i może dowiedzenia się o nim czegoś więcej, wygrała z poprzednimi przekonaniami, zaprowadzając mnie prosto do księgarni. Początkowo nie mogłem się oprzeć rozejrzeniu po dość sporym pomieszczeniu, w którym wypatrywałem ognistych włosów. Okulary nadal ukrywające moje oczy, ułatwiały mi wgapianie się w niego przez chwilę, gdy już go zauważyłem. Jednak zanim zdążyłem się przypatrzeć tej ślicznej buzi, już musiałem zwiewać do alejki z muzyką, bo chłopak mnie zauważył.
Przyjdzie tu, no nie?! Na pewno chce mnie zobaczyć i poznać! Kurwa, po co ja tu przyjechałem?!
- Czy mogę w czymś pomóc? – Melodyjny, radosny i delikatny głosik, pasujący do tak uroczego chłopaka, jakim był Jimin, znów przyspieszył moje serce. I tak jak poprzednio, nie mogłem się powstrzymać przed obczajeniem go od góry do dołu, bo cholera, ten chłopak naprawdę wyglądał jak jakiś model.
Nie, Yu, nie podzielę się nim! Nie ma opcji!
Dobra, Jeongguk, play it cool!
Starałem się udawać obojętnego i lekko zaskoczonego jego pojawieniem, dlatego nie pokazywałem swojej radości, której zresztą nie powinienem odczuwać z powodu mojej bratniej duszy. W końcu to nie tak miało być!
- Do każdego tak od razu przybiegasz? Ledwo wszedłem – zauważyłem spokojnie, niestety jeszcze nie mogąc oderwać wzroku od jego brązowych oczu, które pod wpływem uśmiechu zamieniały się w cholernie seksowne kreski. Nie, nie mogłem tego nazwać uroczym, to było seksowne.
- Chcę zostać pracownikiem miesiąca, więc się staram – stwierdził z tym szerokim uśmiechem i delikatnym głosem. – A skoro przyszedł mój ulubiony klient... - Ten komentarz i nagłe przybranie koloru na policzkach, wcale na mnie nie działo. Wcale!
Musiałem się natychmiast od niego odwrócić, udając, że moją uwagę przykuły płyty ułożone na półkach, bo inaczej miałbym jeszcze bardziej przejebane.
- Jestem tu drugi raz – przypomniałem mu z ciężkim, choć udawanym westchnieniem, przyglądając się jakimś płytom. Zmień temat, Jeongguk! – Znasz się na muzyce? Tej zagranicznej? – dodałem z powątpieniem w głosie, które mogło podchodzić pod lekko arogancki ton, specjalnie tu zastosowany.
- Coś tam wiem. Ale Wonsik na pewno będzie wiedział, jeśli moja wiedza nie wystarczy.
- Ty przyszedłeś, to ty musisz mi pomóc – nastraszyłem go, uśmiechając się do siebie podstępnie. Przyszedłeś na imprezę i przefarbowałeś włosy, to teraz mi za to zapłacisz. – Co polecasz z ostatnich kilku miesięcy z rocka? Co się najlepiej sprzedaje? I czego sam słuchasz? – Zadałem podstawowe pytania, aby zorientować się na jakim jest poziomie. Sam interesowałem się kilkoma wybranymi zespołami, ale byłem otwarty na wszystkie nowe i ciekawe płyty, czekając aż mi jakieś zaproponuje.
Ognistowłosy zaczął odpowiadać na moje pytania, rozgadując się na dwa pierwsze tematy, choć wcale go nie słuchałem, przyglądając się tym ustom i znów wyobrażając jak rzucam się na niego i zaczynam całować, przygryzając po tym dolną wargę, słuchając przy tym jak chłopak próbuje złapać oddech.
- A jeśli o mnie chodzi, to mam eklektyczny gust – zakończył swoją opowieść, posyłając mi szeroki uśmiech i chyba starając się pograć mi trochę na nerwach.
Nie dałem się, bo to było zbyt zabawne! Dlatego zamiast powiedzieć mu coś niemiłego, po prostu wybuchnąłem śmiechem.
- Studiujesz koreanistykę? Bo brzmisz jak mój kumpel-kujon. Zresztą, wyglądasz na kujona. – Chciałem przy tym dodać, że „mój przyjaciel miał rację", ale wtedy uznałby, że o nim gadam, a to pogorszyłoby moją sytuację, dlatego ugryzłem się w język.
- Zarządzanie – sprecyzował, gdy podnosiłem już okulary do góry, aby w końcu przyjrzeć mu się bez tej ciemnej poświaty. I wow, wyglądał jeszcze lepiej?! – A po ilości ściąg na moich rękach zgaduję, że ty nie lubisz się uczyć.
Nie lubię się uczyć... Ha, ha! To mało powiedziane.
- Nie lubię wielu rzeczy, Jimin. Jedną z nich jest ten pojebany system – wytłumaczyłem mu, teraz już zupełnie poważnie, przez co i z jego twarzy zniknął uśmiech, a nawet... pojawił się smutek, przez który coś mnie zabolało.
- Może... chcesz się spotkać i porozmawiać o tym? Tak na spokojnie?
Potrzebowałem chwili wpatrywania się w niego i chwili wpatrywania się w płyty, aby to przetrawić i w końcu się odezwać, nie pozwalając temu smutkowi na podejmowanie za mnie decyzji i odpowiedzenie od razu: „Tak!"
- Spotkać? Wyjść gdzieś? Razem? Niee, od tego mamy ręce – zauważyłem, pokazując na jedną z nich, na której często coś się od niego pojawiało. – Tak działa system, musimy się tego trzymać, Jimin – dodałem, wzruszając ramionami, aby podkreślić, że jest mi to obojętne i nie chcę z nim nigdzie wychodzić.
- Łatwiej jest porozmawiać, niż pisać eseje na rękach. Nie musimy nigdzie iść, możesz po prostu mnie odwiedzić. No i... chciałbym poznać w końcu twoje imię.
Już mnie do siebie zaprasza. Well, that's cute.
- Imię? – powtórzyłem z krótkim śmiechem, maltretując palcem jedną z płyt, na czym się skupiałem, aby na niego nie gapić. – A co jeśli znowu cię okłamię?
- Wierzę ci – przyznał spokojnie, chyba mnie jeszcze nie znając, nawet jeśli okłamałem go już w tylu kwestiach.
Naprawdę urocze, naprawdę!
Znów nie mogłem powstrzymać śmiechu. I zauważyłem, że nawet jeśli ma on charakter bardziej ironiczny - a przynajmniej tak utrzymywałem - za często się przy nim śmieję.
- Jesteś zabawny, Jimin. Naprawdę zabawny – wypomniałem mu, niestety znów przenosząc wzrok na ten ładny uśmiech, który posyłał w moją stronę.
- A ty jesteś słodki – stwierdził zadowolony, sprawiając, że musiałem powstrzymać kolejny wybuch śmiechu.
- Słodki? Takiego komplementu to jeszcze nigdy nie usłyszałem. Jestem męski i przystojny, a nie słodki.
Ile ona ma tak właściwie lat? Wygląda na młodszego? Powinienem utrzymywać, że jestem na trzecim roku? Może jakoś ominę ten rok kiblowania w liceum? Niee, pewnie zaraz się to wyda.
- Dla mnie jesteś słodki i już. To jak? Zdradzisz mi to imię?
- Jeśli sprecyzujesz dlaczego jestem „słodki" – podałem całkiem dobry warunek, spodziewając się, że zdradzi mi swój wiek, albo założenie, że jestem dopiero na pierwszym roku studiów.
- Masz słodki uśmiech, śmiech i głos. I takie słodkie policzki – wyjaśnił. I nim się spostrzegłem jego dłoń już zmierzała do mojego policzka, a kiedy jeden z palców zetknął się z moją skórą, miałem ochotę wydać z siebie dość grzeszny odgłos, bo przeszedł mnie dreszcz, który nie powinien!
Kurwa! Masz mnie, Jimin! Masz mnie całego, cholero!
Powstrzymałem się od ukazania mu swoich emocji, choć czułem, że moje oczy i tak mu wszystko zdradziły, gdy ręka złapała jego dłoń, zauważając jak bardzo jest miękka. Nie chciałem go niestety jeszcze puszczać, dlatego zamieniłem to zwykłe trzymanie na uścisk, ruszając z nim nagle prosto do mojego ulubionego miejsca w tego typu sklepie.
- Chodź. Pokażę ci najlepsze kawałki, których ostatnio słucham – oznajmiłem, nie mogąc się powstrzymać, aby nie spędzić z nim chociaż pięciu minut dłużej. Pięciu, trzydziestu, albo nawet kilku godzin!
Jimin:
Posiadanie bratniej duszy, samo w sobie było dla mnie powodem do szczęścia. Moje serce radowało się na myśl, że mam osobę, którą mogę kochać, choć wcale jej nie znam. Jednak to, co się działo, kiedy już zrozumiałem, kto jest mi przeznaczony...
Nudny dzień pełen tęsknoty za ukochanym, szybko uległ poprawie o milion procent, kiedy zobaczyłem go w księgarni. Trochę mu zazdrościłem, bo jeśli chciał mnie zobaczyć, to wiedział, gdzie powinien szukać, a ja mogłem po prostu czekać na niego. Ale nie narzekałem na to. Grunt, że znów do mnie zawitał.
Oczywiście jakakolwiek interakcja z nim, wywoływała na mojej twarzy szeroki uśmiech. A kiedy złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę sprzętu do odtwarzania muzyki, miałem ochotę wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo się cieszę. No ale trzeba zachować pozory normalności.
Zatrzymaliśmy się przy dotykowym ekranie, a chłopak natychmiast założył mi wielkie słuchawki, samemu wybierając jedną z piosenek Linkin Park.
- Znam to – poinformowałem go, przypominając sobie ten utwór, który pewnie kiedyś obił mi się o uszy, gdy słuchałem radia. Odwróciłem się trochę, trzymając słuchawki, bo były nieco za duże na moją głowę, i posłałem mojej bratniej duszy uśmiech.
Przyglądając się mu, łatwo mogłem stwierdzić, jak będzie wyglądał nasz związek. Od zawsze myślałem, że będę musiał się zaopiekować delikatną dziewczyną, ale teraz, gdy miałem przed sobą kogoś cięższego kalibru, czułem, że czeka nas razem masa zabawy. Już nie mogłem się doczekać.
Chciałbym już posmakować jego ust...
- Nie flirtuj ze mną – ostrzegł, śmiejąc się uroczo zaraz po tym.
Jaki pocieszny!
- Dlaczego? Przecież cię kocham – zauważyłem, rumieniąc się delikatnie. Moje uczucia do niego były oczywiste, dlatego nie wahałem się przed użyciem takich słów. W końcu kogo miałbym darzyć tak silnym uczuciem, jak nie jego?
- Kochasz, bo ci każą – stwierdził trochę poważniej, przełączając piosenkę.
- Dlaczego tak uważasz? – zapytałem, odchylając jedną słuchawkę, aby głośny dźwięk gitary mi go nie zagłuszał.
- Tak masz ustawione w głowie.
- Nieprawda – zaprzeczyłem, zsuwając całkowicie słuchawki z uszu i przewiesiłem je sobie na szyi. – Kocham cię, bo wiem, że jesteś szczęściem, na które czekałem całe życie. Ktoś nas zaszczepił, aby nam pomóc się odnaleźć. Kocham cię odkąd pamiętam, ale to nie znaczy przecież, że ty kochasz mnie – zauważyłem, tłumacząc mu tę trochę pokręconą logikę. Choć uczono nas od małego, że jedyną osobą, dla której będziemy żyć, będzie nasza bratnia dusza, to powtarzano nam, że to nie oznacza, iż od początku kochamy tę drugą osobę. Póki jej nie zobaczymy, jest dla nas obca, a po spotkaniu niekiedy potrzeba czasu na zbudowanie relacji, nawet jeśli szczepionka nas ze sobą wiąże. Jednak, gdy moja niania powiedziała mi, że jest gdzieś na świecie, lub dopiero będzie ktoś, kto będzie moim własnym cudem, zakochałem się. Najpierw dziecięcą miłością, później nastoletnią, a teraz... chyba bardziej dorosłą.
- Wyglądam ci na szczęście, Jimin? – zapytał, unosząc brew z powątpieniem.
Oczywiście!
Nie zdążyłem mu odpowiedzieć, bo mój brązowowłosy partner założył mi znów słuchawki i wybrał kolejny utwór, zespołu Paramore.
- Jeon Jeongguk to kłopoty, a nie szczęście – dodał, trochę tym rozbawiony.
- Jeongguk – powtórzyłem, smakując to imię. Pasowało do niego. Tak samo piękne jak on.
Przez chwilę pozwoliłem sobie na skupienie się na puszczanym mi utworze, ale mój wzrok szybko napotkał spojrzenie kierownika, który chyba przyglądał się nam od dłuższej chwili z niezadowoloną miną. Szybko zdjąłem słuchawki i podałem je Jeonggukowi, smutniejąc na myśl, że muszę go już zostawić. Gdybym mógł, po prostu bym rzucił to wszystko w cholerę i podążał za ukochanym.
- Będę miał kłopoty... - poinformowałem go, dyskretnie kiwając głową w stronę mojego przełożonego. – I nici z nagrody pracownika miesiąca – dodałem z uśmiechem, wracając do żartu, rozpoczynającego naszą dzisiejszą rozmowę. – Muszę wracać do pracy.
Jeongguk (naprawdę cudowne imię!) wcale nie krył się z tym, że patrzy na kierownika, a gdy chciałem się ruszyć, złapał mnie szybko za rękę. Przyjemny dreszcz przebiegł mnie po plecach.
Proszę, dotykaj mnie...
W mojej głowie, w niepokojącym tempie pojawiły się myśli zachęcające do rzucenia się na moją bratnią duszę i wycałowania jej za te wszystkie lata, które musiałem spędzić samotnie, jednak szybko się otrząsnąłem z tego, starając nie wygłupić. Bo jeśli przesadzę, to może nie przyjść znowu do mnie przez dłuższy czas. A tego bym nie wytrzymał...
- Pogadać z nim? W tym jestem dość dobry, o ile nie chodzi o moją bratnią duszę – powiedział, chyba naprawdę rozważając taką opcję. – Pogadam – dodał, podejmując samemu decyzję i zostawił mnie między niewysokimi regałami, idąc prosto do pana Lee, tłumacząc mu coś. Następnie skierował się prosto do wyjścia z księgarni. Widziałem, że trochę się z tym ociąga, dlatego postanowiłem jednak to wykorzystać, biegnąc za nim, aby zatrzymać go prawie przy drzwiach. Złapałem jego ciało, wtulając się w nie na chwilę. Nawet jeśli byłem starszy, to niestety brakowało mi do niego kilku centymetrów. Ale to nic. Tak było idealnie.
Puściłem już moją bratnią duszę i zawstydzony swoim zachowaniem, bez słowa ukryłem się między regałami, siadając na chwilę na podłodze. Dotknąłem dłonią torsu, czując jak moje serce robi salta z radości, a żołądek urządza sobie zawody w skokach na trampolinie.
Proszę, wróć do mnie jak najszybciej. Już za tobą tęsknię, Jeonggukie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top