niemiłość

Nazywaliśmy to miłością
Szczęściem
Wilgotną rosą o poranku
Śpiewem ptaków po surowej zimie
Uczuciem, które nigdzie nigdy nie zginie
Łagodny dotyk Twój,
tak jakbyś bał się, że stłuczesz
za jego pomocą porcelanę,
którą była moja skóra
Gorący oddech na policzku
Troskliwe spojrzenia
Nie widzę już nic
Nie chcę nic
Nie mam siły
Nazywaliśmy to miłością
Podczas, gdy była to jedynie gra
Nie chciałeś być sam
Skoro to było to,
dlaczego o mnie nie walczyłeś?
Nie mów mi, że dla mnie to było nic
Bo ja wracałam do Ciebie,
choć nie powinnam
Wierzyłam, wspierałam,
chciałam ciągnąć w górę
To ja odeszłam,
prawda,
ale to była twoja decyzja,
twoja zasługa
Zresztą znalazłeś pocieszenie
W jej ramionach
Nazywaliśmy to miłością, czyż nie?
Dziękuję Ci, że nie walczyłeś
Dopiero teraz dostrzegam
Świat, siebie
I to,
że lepiej mi bez Ciebie
A przede wszystkim to,
iż nie miłość istnieje,
a słabość

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top