Rozdział VII

*miesiąc później *
» Susie «

– I jak, Susie? – zapytała mama obracając się

– Ślicznie. Ale wiesz, że nieważne jak wyglądasz? Michael cię kocha.

– A ja jego...

– Susie idź do Mike'a... Musimy skończyć makijaż – powiedziała Janet, która szykowała mamę do ślubu

Poszłam do Michaela

– Hej – powiedziałam wchodząc – jak ci idzie?

– Cześć... Kończę – odparł wiążąc włosy w luźną kitkę – A jak idzie Janet ze Siedah? – zostawił te urocze pasemka na czole – bo ja – założył kapelusz – jestem gotowy

– Janet kończy robić mamie makijaż... Teraz Janet będzie moją ciocią, prawda?

– Tak... Teoretycznie... W sumie niewiem... No niejestem twoim ojcem... A i ojczymem być niechcę... Już Ci tłumaczyłem... Siedah też... Ja tylko chcę Ci wynagrodzić brak ojca... Nie chcę go zastąpić

» Michael «

– Jesteś super

– Dzięki.

– Tat... – urwała – Michael... Ale ty żenisz się z mamą, bo ją kochasz, a nie dla mnie, prawda?

– Jasne, że ją kocham – uśmiechnąłem się – robię to dla was obu. Dla Siedah z miłości, a tobie chcę wynagrodzić brak ojca

– Co cię bawi? – zapytała przechylając głowę i uważnie wpatrując się w moje oczy

– To, że prawie nazwałaś mnie tatą... Nie zdążyłem się przyzwyczaić do posiadania dziecka.

– Masz Bubbles. Co prawda to małpa, ale trochę jak dziecko

– W sumie masz rację... Ale małpa, a człowiek to nie to samo... Tak naprawdę chyba nigdy niebędę mieć własnych dzieci

– Czemu?

– Ja i Siedah co prawda jesteśmy w sobie zakochani, ale... Ona się boi kolejnej ciąży. A przecież jej nie zdradzę.

– Pogadam z mamą... Ja bym chciała rodzeństwo... Ale nie zostawisz jej aż do śmierci?

– Aż do śmierci. Mojej. Bo jeśli to ona umrze pierwsza, to ja z inną kobietą się niezwiążę.

– Jesteś zaślepiony mamą, prawda?

– Ta...kocham ją jak głupi... Do szaleństwa

– Dasz temu upust... Dzisiaj bierzecie ślub...

– Tak... A jeśli coś się stanie?

– A co by miało? Joseph przyjdzie z gnatem i ci żonę zabije?

– Nawet tak nie mów. On jest skłonny do wszystkiego. Nigdy nie był normalny.

– Jezu... Najwyżej dostaniesz tortem w twarz.

– Chętnie. Bitwa na ciasta?

– Czemu nie? Dobra...

» Siedah «

– Powiem Ci, Siedah, że mój brat to ma gust... – zaczęła Janet malując mnie – skoro wybrał sobie wdowę z dzieckiem na żonę. Czasem mnie zadziwia...

– Nie przypominaj mi proszę, o moim pierwszym mężu, dobrze?

– Jasne. Tylko taki drobiazg. Mój brat przyjaźni się z wieloma innymi gwiazdami, więc nie posądzaj go o zdradzę jak go zobaczysz z inną kobietą. Withney Houston, Elizabeth Taylor czy Diana Ross to jego przyjaciółki, chociaż wiele jego fanów i fanów Withney chciało by by byli razem. I skoro zostajesz już jego żoną, to szykój się na media, które gotowe są nawet nagrać waszą nac poślubną

– Nie szykuję się na nic wielkiego. Miałam przed ojcem Susie jeszcze innego. To on omal nie zabił mnie i Michaela... Kilka dni przed śmiercią mojego męża poroniłam... To też była sprawka mojego pierwszego faceta.

– Przystopój nim się popłaczesz, bo zaraz sobie makijaż rozmyjesz...

– Janet, Mike mnie nie zdradzi ani nie zostawi?

– Nie sądzę. Przecież on oszalał na twoim punkcie, Siedah. On by za tobą w ogień skoczył. Mam brata-wariata i tyle

– Dzięki za ostrzeżenie... Skąd wziąść kaftan? – zażartowałam

– Coś się wymyśli... A i uważaj. On uwielbia żarty. Jeśli odwinie ci jakiś wredny żart, to się nie wściekaj. On już taki jest...

– Dzięki... Myślisz, że spodobam się Michael'owi?

– Ty już mu się podabasz

– Chodziło mi czy w tej sukni...

– Siedah, potrzeba by było złego cudu, żebyś mu się nie podobała... Wyglądasz bosko... Przeż jak on cię zobaczy, to mi na zawał zejdzie z wrażenia. A ja chciałabym mieć go jeszcze trochę za brata

– Spoko... Postaram się, żeby nieumarł...

Janet spojrzała na telefon
– Chodź. Powinnyśmy iść. Erms napisał do mnie, że Mike już czeka.

Ktoś zapukał do drzwi
– Sied? – usłyszałam głos mojego ojca, który zwykle mnie tak nazywał – Sied, idziesz?

– Tak tato... – razem z Janet wyszłyśmy

– Ty, ale może byś coś skromniejszego ubrała...

– Ja nie wybrzydzam. Mi się podoba.

– Jestem z ciebie dumny – mówił gdy szliśmy do altanki, gdzie miał się odbyć ślub – zawsze ci mówiłem, że masz talent wokalny. Skoro sam Jackson się w tobie zakochał, to chyba miałem rację...

Doszliśmy do altanki. Chociaż chwilę temu tata zdawał się szczęśliwy z mojego ślubu, to spojrzał na Michaela z pogardą i syknął do niego:
– Z tobą jeszcze pogadam

Po ceremonii, na weselu zauważyłam jak tata i Michael wychodzą na dwór... Zakradłam się za nimi. Tata mocno chwycił Michaela za ramiona, wbijając w nie palce
– Ja się dowiem, że chociaż raz ją zdradziłeś, to osobiście ci jaja urżnę, jasne?!

– Tak... – odparł Mike. Bał się go, to było widać, bo pobladł najbardziej jak mógł... Niedziwota. Mój ojciec ma ponad dwa metry wzrostu i jest byłym zapaśnikiem. 2m wzrostu, 130kg masy mięśni.

Kiedy tata zostawił Michaela, ja podbiegłam do męża
– On zawsze taki był? – zapytał

– Od kiedy dowiedział się, że mama go zdradziła... Temperament to on ma jak Joseph, co?

» Michael «

– Ta... Ale to nieważne – przyciągnąłem ją do siebie – przecież jestem mężem twoim, nie jego... – wypiłem się w jej usta... Jedną ręką trzymałem ją w talii, a drugą na tyle jej głowy... Zaplotła ręce na mojej szyi...

– Mogłem odrazu go zamknąć w piwnicy... – usłyszałem ściszony głos ojca Siedah

– Nie bronię ci. Rób z nim co chcesz – odparł równie cicho Joseph

Miałem to gdzieś. Oderwałem się na sekundę od ust Siedah
– Choć. Mam dla ciebie niespodzinkę – szepnąłem jej do ucha i podniosłem ją.

Wsieliśmy do wózka golfowego i zawiozłem ją do palmiarni

– Ile cię to kosztowało? – zapytała

– W porównaniu do mojej miłości do ciebie, nic.

– Serio. Ile?

– Tajemnica... – wysiadłem – Panno Jackson – zażartowałem i wyciągnąłem do niej rękę niczym sługa pomagający swej pani wysiąść z powozu

– Przestań Mike. Bo zacznę do ciebie mówić "Panie Jackson"

– Wszystko, tylko nie per Pan... Chodź... Zaprowadziłem ją do basenu

– No, woda. I co?

– Popływamy? – zapytałem zdejmując marynarkę

– Jeśli to jest twoja wersja nocy poślubnej... 

Przerwałem jej słowa zatykając jej usta pocałunkiem... Rozpuściłem jej włosy
– Nie uciekniesz mi, kochanie – zażartowałem i znów wpiłem się w jej usta.

To był mój plan. Miała rację. Taki miałem pomysł na noc poślubną. Janet i LaToya razem z Rebbie i naszą Mamą miały się zająć Susie i gośćmi, wyrazie konieczności.

Rozpiąłem jej suknię. Poczułem jak zaczęła majstrować przy moim pasku od spodni.
– Przekonałeś mnie, wiesz? – powiedziała nagle, odrywając się od moich ust

– Do czego?

– Raz się żyje... Skoro kilka razy uratowałeś mi życie, to nie muszę się chyba bać mojego byłego... Skoro mnie obronisz...

» Siedah «

Kiedy zostaliśmy w samej bieliźnie, wskoczyliśmy do wody... Wsunął kciuki pod gumkę od moich majtek... Fala podniecenia przeszła przez moje ciało... Niemal opierał się o mnie... Między nami było niewiecęj niż 5cm odległości. Poczułam, że (jak to nazwał Slash) 'przyjaciel' Michaela ma ochotę na coś więcej niż pieszczoty.
– Wiedziałeś, że jeszcze w poprzedniej połowie tego wieku, to mąż miał więcej praw?

– Czemu mi to mówisz, moja piękna?

– Stoisz na tyle blisko, że czuję – oparłam i położyłam dłoń na jego 'przyjacielu', lub jak to nazwali fani Michaela, Mikezilli. Mike momentalnie przestał być tym uroczym, dziecinnym sobą. Szarpnął za moje majtki (które i tak mało co zakrywały) i mi je zdjął... Potym jak zdjęłam mu jego bokserki, nie minęła chwila, a złapał mnie w tali, ale tak... Mocnej. Stałam przyciśniąlęta do ściany basenu
– Puk puk – powiedział jak w tych żartach

– Kto tam?

– Miłość – odparł, wpił się w moje usta, złapał mnie pod kolanami, rozchylił moje nogi i... Wszedł. Teraz trzymał dłonie na moich pośladkach  – Wiesz co robi nastolatek sam w domu?

– Szaleje?

– Mhm... – przycisnął mnie mocniej... Zaczął ruszać biodrami coraz szybciej, jednocześnie całując mnie po szyi i zostawiając tam malinki...

***

Czułam, że dochodzę...
– M... Maj... Michael!

– Co? Dochodzisz?

– Mhm... Michael!

– Jak mam na imię? – zapytał i specjalnie wszedł jeszcze bardziej

– MICHAEL!!!

– Dobra, dobra, cicho, bo, nas usłyszą...

***

Doszliśmy w tym samym czasie... Chwilę po tym jak poczułam ciepły płyn wypełniający moje ciało, Mike wyszedł.

Oboje dyszeliśmy
– Wracamy do nich? – zapytałam

– Nie... Chodź – wyszedł na brzeg basenu tam gdzie do niego weszliśmy i pomógł mi zrobić to samo...

Wziął mnie na ręce i ruszył. Odszedł niewiele, bo tylko na drugi koniec basenu. Przeszedł przez kurtynę z lian i zaniósł mnie do małego uroczego domku.

– Tu spędzimy noc... A raczej jej resztę... Poczekasz? Pójdę po ten wózek golfowy i go przeparkuję bliżej.

***

Gdy wrócił zasnęliśmy prawie odrazu. Zasnęłam z głową na jego lewym ramieniu, lewą ręką na prawym i lewą nogą na wysokości jego pasa. On trzymał swoją lewą dłoń na mojej talii. Był pierwszym facetem, z którym, od śmierci ojca Susie, spałam w jednym łóżku.

» Michael «
*następnego dnia*

– Kochanie... Wstawaj... – szepnąłem i pocałowałem ją w czubek głowy.

– Cześć Mike. – odsunęła się trochę

– Hej. – cmoknąłem ją usta.

***

Ubraliśmy się, zjedliśmy śniadanie i jakąś godzinę później wróciliśmy do głównego budynku Neverland.

Zachciało mi się śmiać... Zgadnijcie, kto sobie zrobił pijacką kłótnię... Joseph z ojcem Siedah. Zajrzeliśmy do pokoju Susie. Janet spała na krześle obok łóżka małej.

– Mówiłem, że mają do dyspozycji domki gościnne... – zrobiłem facepalma

– Może Susie miała koszmary. Zdarzają się jej. Od śmierci mojego pierwszego męża, często miała koszmary, gdzie on do niej przychodził i... I chciał ją zabrać... Janet pewnie obiecała Susie, że posiedzi przy niej i sama zasnęła...

– No jak narazie – wyszliśmy z pokoju Susie i Mike zamknął drzwi – to poza nami nieśpią tylko Joseph i twój ojciec

– No...

– I zgadzają się w tym, że jestem do niczego. Ale niewierz swojemu ojcu... Ja cię nie zdradzę – wpił się w moje usta.

***

Jakąś godzinę później obudziła się cała reszta towarzystwa z wczorajszej ceremonii... Susie miała z kim spędziś czas, bo bracia Michaela mają dzieci, a niektóre w podobnym wieku jak Susie, więc zaraz poszli łazić po drzewach i "dziczeć" na dworze. No ale tej "dziczy" ktoś pilnować musiał. Poszliśmy my, Randy i Janet.

Oni pilnowali "dziczy", my zajęliśmy się sobą... Michael siedział na pieńku, ja na jego kolanach. Obejmowałam ramionami jego szyję. Dopiero zobaczyłam, jak duża jest różnica naszych kolorów skóry... Mike złączył nasze usta w namiętnym pocałunku

– Ej! Gołąbeczki! Idźcie wyznawać sobie miłość do sypialni, co? – rzucił Randy

– Pilnuj dzieci, co? – odparł Mike

Wstałam, on też. Wskoczyłam mu na plecy. Zniósł mnie do tego domku, gdzie spędziliśmy poprzednią noc...

Stanęłam przed nim. Przypchnął mnie do ściany
– Kocham cię nad życie – szepnął zaczął mnie całować po szyi

– Mike! – pisnęłam czując jego erekcję przez ubrania

– Tak skarbie? – wsunął dłonie pod moją sukienkę i uszczypnął mnie w tyłek

– Czy ty... – chciałam go ochrzanić, ale zatkał mi usta pocałunkiem... Nagle spojrzał na mnie tymi uroczymi oczami i powiedział:
– Gdzie i jak chcesz?

– Decyduj sam

Znów zatkał mi usta pocałunkiem... Rozpiął swoje spodnie i się ich pozbył. Potem pozbawił mnie majtek. Ściągnęłam z niego bokserki.. Dopchnął mnie do ściany mocniej i powiedział:
– Jeśli będzie boleć mów... – chwycił mnie pod kolanami i zadarł moje nogi jak wczoraj. Wsunął się we mnie... Zaczęłam jęczeć, gdy coraz szybciej poruszał biodrami. Przenieśliśmy się na łóżko – podoba Ci się? – zapytał

– Tak... Nieprzestawaj... Mocniej!

Wszedł bardziej... Fala rozkoszy i podniecenia przeszła przez moje ciało... Chciałam krzyczeć z przyjemności, ale zatkał mi usta pocałunkiem. Nasze ciała i języki tańczyły tylko nam znany taniec... Czułam jak dochodzę... Chciałam krzyczeć, ale dalej tkwiliśmy w pocałuku, więc krzyknęłam w jego usta... Poczułam w sobie ciepły płyn... Mike opadł na moją klatkę piersiową dysząc

– Jesteś moja. Zapamiętaj. Żaden inny nie ma prawa do tych części ciebie

– Tylko ty... Wiem – odparłam całując go w czubek głowy – Chodź... Wróćmy do nich, bo zaczną nas szukać....

– Nie będą. Zapowiedziałem, że my spędzimy czas razem, kochanie.

– Najmłodsi to my niejesteśmy. Zrozum, że ja się boję trzeciej ciąży. Jedną ledwie donosiłam, drugą straciłam. Boję się trzeciej.

– Nie musisz. Zadbam o to, żeby nic się nie stało

– Michael. Jeśli chcesz mieć dzieci, to albo adoptujmy dziecko, albo umów się z surogatką. Proszę bardzo.

– No ale wiesz... – położył się obok mnie – Ja kocham ciebie. Ja niechcę być z inną kobietą...

– To adoptujmy dziecko. Ty chcesz dziecko, Susie rodzeństwo... Zostawmy ją na kilka miesięcy z kimś, a my pojedziemy gdzieś razem. Tam adoptujmy niemowlę najlepiej noworodka, I wrócimy. Powiemy, że to nasze dziecko.

– Niebędę całe życie okłamywać tylu osób.

– Michael. Jeśli zajdę w ciążę, dobra, postaram się donosić to dziecko. Jeśli donoszę, dobra, urodzę je. Jeśli przeżyje i ja i ono, to wychowany je razem. Zgoda?

– Tak – odparł

– Michael, co jeśli mój pierwszy facet wróci?

– Obronię cię. Nikt mi, cię nie zabierze...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top