wyniki konkursu
Pierwsze miejsce zdobywa Akira503
I zaraz pojawi się rozdział bo ja też wymyśliłam ta historyjkę ale trochę mi nie wyszła.
Po jakimś czasie, gdy zielonowłosy wstrzyknął mi anfe, ogarnęło mnie dziwne uczucie. *On chyba do niej coś dodał* pomyślałam. Poczułam ból w okolicach skroni, a później odpłynęłam.
Następnego dnia obudziłam się z krzykiem. Joker stał centralnie przede mną, z tym swoim psychopatycznym uśmiechem.
-Widzę, że Julcia się obudziła- zacmokał.
-Masz tu coś do jedzenia, w końcu nie chcemy, żebyś nam tu zdechła.- zaśmiał się, rzucił na ziemię talerz z kilkoma kanapkami i wyszedł.
Popatrzałam na mój posiłek, może najlepszy nie był ale lepsze to niż nic.
Po jakiś 30 minutach znów wrócił, tym razem bez koszulki. Mimo sprzeciwu rozsądku, nie mogłam oderwać wzroku od jego tatuaży.
-Co, podobają ci się? -zapytał. Pokiwałam głową na nie.
-A szkoda, bo i tak będziesz miała kilka.- zaśmiał się okropnie, po czym założył rękawiczki i podszedł do mnie z jakimiś przedmiotami, prawdopodobnie do robienia tatuaży.
Bolało, bolało jak cholera. Łzy leciały mi bez przerwy.
-No nie przesadzaj, nie było tak źle- rzekł, gdy skończył. Wziął wszystko co przyniósł i odszedł.
Spojrzałam na brzuch, można tam było zauważyć wytatuowane "J" i wielki uśmiech okrążony "Ha Ha Ha". Z moich oczu znów poleciały słone łzy. Jack, gdzie ty jesteś... Wyczerpana zasnęłam.
***
-Wstawaj dziwko!-krzyknął i uderzył mnie z liścia, obudziłam się natychmiastowo.
-Długo myślałem o tobie, jesteś ładna, Jack cię kocha, ale jest jedno czego nie mogę znieść... Jesteś siostrą Jerome'a Valeski więc...- odezwał się i wyciągnął nóż zza pleców.
-Jack nie wróci jeszcze przynajmniej przez kilka dni... mamy czas.- zaśmiał się psychopatycznie.
Dopiero teraz zauważyłam, że jestem przywiązania do krzesła. Próbowałam się uwolnić, jednak to nic nie dało, a do tego zyskałam kilka ran na nadgarstkach, z których zaczęła lecieć krew.
Joker patrzał chwilę na moje poczynania, a widząc, że mi się nie udało, jego uśmiech powiększył się.
-Miłość dzieci dwóch największych wrogów może być zabójcza, wierna ale też niebezpieczna.- wyciął małe serce na moim policzku.
Piekło, starałam się być twarda.
-Hmm... co by ci tu jeszcze... A już wiem!- Na około serca znalazła się literka "J".
Spojrzał na moja bluzkę, jednym zgrabnym ruchem rozciął ją, i ściągnął, zostałam w samym staniku. Zaczął od "delikatnych" nacięć na obu rękach, krew skapywała na moje spodnie. Jak byłoby mu jeszcze mało rozciął mi rękę od ramienia, po sam nadgarstek. Jęknęłam i zaczęłam odpływać.
-O nie, to jeszcze nie koniec słodziutka.- wziął jakąś strzykawkę i z niemałą siłą wbił mi ją w szyję, wpuszczając prawdopodobnie adrenalinę do mojego organizmu.
Następnie zaczął kreślić jakieś ślaczki na moim udzie, strasznie bolało. Mimo starań nie udało mi się powstrzymać łez. Wyciągnął nóż i wbił go w brzuch, krzyknęłam przeraźliwie. Zaczął nim poruszać wywołując jeszcze większą falę bólu, płakałam, błagałam by przestał, jednak on tylko zaczął się śmiać. Moje łzy sprawiały, że stawał się jeszcze weselszy.
Potwór, najgorszy z najgorszych, bez serca, nie wiem jak Jack go znosi. Gdyby był moim ojcem, mimo niebezpieczeństwa uciekłabym od niego jak najdalej się da.
Na koniec wyciął mi bardzo głęboki uśmiech na udzie. Moja krew była wszędzie. Ból to było jedyne co czułam. Jack, Jerome nie chcę ich zostawiać, nie chcę umierać.
Obraz zaczął mi się rozmazywać, ostatnie co zapamiętałam to hałas oddalających się kroków...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top