Rozdział 11

Ostatnio kompletnie nie mam siły na pisanie. Gdzieś mnie niemoc dopadła.

Rozdział 11

Severus patrzył na poruszające się drzewa z nieodgadnionym wyrazem twarzy i nawet nie słyszał, że Harry chichocze cicho. Kiedy chłopak zaproponował mu, że mu je pokaże, na początku był nastawiony bardzo sceptycznie.

– Nie zostaniesz za to ukarany? – spytał. Patrząc na wszystko z boku, Harry już dawno powinien ponieść jakieś konsekwencje swoich czynów. W Hogwarcie uczniowie byli karani za łamanie regulaminu, ale ten chłopak nie był uczniem Hogwartu i żył według zasad, które czarodziejom ciężko było zrozumieć. On sam natychmiast wniósłby o wydalenie ucznia, który przyczyniłby się do czyjegoś wypadku i nie byłoby ważne, czy miał to być idiotyczny żart, który wymknął się spod kontroli, czy świadome działanie. Tymczasem Harry bez chwili zastanowienia, ściął głowę Bellatrix, a wszyscy wokół niego traktowali to, jak chleb powszedni.

– Nie – powiedział. – Myślisz, że gdybym uczył się w Hogwarcie, to myślałbym tak jak wy? – spytał ciekawie, kiedy przeszli mostem do odpowiedniego świata.

– Co mam rozumieć przez twoje pytanie?

– Chodzi mi o postrzeganie wszystkiego w kategorii dobra i zła – wyjaśnił. – To takie strasznie ograniczające.

– Czarny Pan na pewno chętnie przejąłby tutejszy sposób myślenia. Nie musiałby się przejmować, że zabijanie jest złe.

– Znowu się zapętliłeś. – Harry skrzywił się lekko. – Nie uważam zabijania ani za dobre, ani za złe. Kieruję się logiką i sensem w takim działaniu, a z tego, co zauważyłem, ten cały Czarny Pan po prostu to lubi. Lubuje się w zadawaniu innym cierpienia i poczuciu władzy. Myślę, że go sobie poobserwuję, jak odstawię cię do Hogwartu. To może być ciekawe.

Mistrz Eliksirów nie miał pojęcia, jak odebrać słowa chłopaka. Najwyraźniej ten uznał, że może sobie tak po prostu zrobić z wroga czarodziejskiej społeczności obiekt do obserwacji. Biorąc jednak pod uwagę jego mentalność, chyba nie powinien dziwić się temu aż tak. Czarny Pan nie mógł chłopakowi w żaden sposób zagrozić. Nie w sytuacji, kiedy Chłopiec, Który Przeżył, z łatwością wtapiał się w ściany i zmieniał wymiary.

– Nazywasz ciekawym, obserwowanie mordercy swoich rodziców? – spytał tylko.

– Mówisz to w taki sposób, jakbyś chciał, żebym zareagował wybuchem agresji. Ja nie jestem agresywny. Agresja to objaw nieradzenia sobie z samym sobą i swoimi emocjami. Są przecież sposoby, żeby sobie z nią radzić.

– Nie powiesz mi, chyba że nigdy nic cię nie wyprowadziło z równowagi?

Harry zastanowił się przez dłuższą chwilę.

– Bywam sfrustrowany, czy nawet zły, ale nie przypominam sobie momentu, w którym zachowywałbym się agresywnie i chciał zrobić komuś krzywdę z tego powodu. Jaki sens miałoby wyżycie się na kimś niewinnym? Co innego, jeśli ta osoba miałaby coś okropnego na sumieniu.

Severus westchnął tylko. Sposób rozumowania Przemierzających na zawsze pozostanie dla niego tajemnicą. Avi miał rację. Próba zrozumienia ich toku rozumowania, skazana była na porażkę. Nie dlatego, że nie dało się tego zrozumieć, ale ponieważ należałoby wyjść poza wszystko, czego przeciętny czarodziej się nauczył w swoim środowisku, a to nie mogło być łatwe. Nie w przypadku, kiedy magię i związane z nią morale, dzielono na jasne i ciemne. Zapominano często o odcieniach szarości, które łączyły wszystko ze sobą.

Dla czarodziejów, których znał, takie rozumowanie w ogóle nie wchodziło w grę. Niewielu brało pod uwagę, że magia może się nie ukierunkować, a osobistych predyspozycji do danego rodzaju nie można odbierać w taki sposób. To, że Severus lepiej czuł się, rzucając mroczne zaklęcia, nie oznaczało jeszcze, że był zły sam w sobie. Zły był Czarny Pan, który lubował się w zadawaniu innym bólu. Teraz jednak nie chciał o tym myśleć. Zapewne pierwszy i ostatni raz w życiu miał okazję obserwować tak niezwykły las.

Te drzewa zachowywały się jak rozumne istoty, które żyły w swojej własnej społeczności. Swój pogląd wyraził nawet na głos, na co Harry zachichotał.

– Bo tak jest – zapewnił go. – Chodź. Pokażę ci coś bardzo ciekawego – dodał, podchodząc do jednego z drzew, które wyglądało na bardzo stare. – Czy będziesz mieć coś przeciwko jeśli wyjaśnię mojemu gościowi istotę waszej społeczności? – zapytał.

Mistrz Eliksirów patrzył na to, jak chłopak dorobił się nagle drugiej głowy i już miał spytać, co na Merlina miało to znaczyć, kiedy drzewo uniosło się nagle nieco na swoich korzeniach, a Harry dał mu znak, żeby podszedł. Zrobił to z lekką niepewnością. Nie miał pojęcia, czego mógłby się spodziewać, w takiej sytuacji.

– Spójrz – powiedział Harry, wskazując na korzenie, na których powierzchni widać było zielone wybroczyny. – To rodzaj nerwów, którymi łączą się ze sobą. To drzewo jest takim jakby seniorem tego lasu. Ono decyduje, kiedy należy uciekać i uczy inne wszystkiego, co powinny wiedzieć. Dziękuję – zwrócił się do drzewa z uśmiechem, a to opadło spokojnie, chowając swoje korzenie w ziemi. Drzewa pozwolili im też na zebranie opadniętych liści i innych rzeczy.

– Myślałem, że w pobliżu są jakieś „ludzkie" siedliska – zauważył Severus, kiedy opuścili las.

– Bo są, ale wszystko żyje tutaj ze sobą w harmonii. Tutejsi mieszkańcy biorą z lasów tylko to, co mogą.

– Nikt nigdy nie próbował ściąć któregoś z drzew?

– Nie widziałem tego osobiście, ale słyszałem, że były takie próby. Nie skończyły się zbyt dobrze. Tutejsze drzewa są bardzo terytorialne. Jeśli kto je szanuje, one także szanują swoich sąsiadów.

Severus zdecydowanie miał o czym rozmyślać, kiedy wrócili do Isi. Zaczynał też zastanawiać się, jaki sens miałby dla niego powrót do Hogwartu? Międzyświaty dawały możliwości, o jakich mu się nie śniło, ale wiedział, że nie mógł tu zostać. Sumienie nie pozwoliłoby mu na to, ale może po zakończeniu wojny Harry zabrałby go do innych światów? Nic nie tracił, pytając go o to.

Poznał też brata Harry'ego i kilkoro z jego przyjaciół, którzy wrócili ze swoich światów, albo zostali zmuszeni do przerwania pobytu w nich.

– Coś się stało? – spytał Aviego, kiedy zauważył poruszenie na największym dziedzińcu. Na samym środku stała grupka, w której zauważył Harry'ego. Chłopak miał na sobie długi czarny płaszcz, wyszywany w nieznane mu znaki.

– Nie podchodź do niego teraz – powiedział Avi, kiedy Severus już miał zrobić krok w stronę chłopaka. – Nie możesz go zdekoncentrować, bo może przypłacić to życiem.

– Myślałem, że nic nie może wam zagrozić.

– W waszym świecie nie ma czegoś takiego, ale są miejsca, w których nawet my musimy zachować szczególną ostrożność. Chodź ze mną – powiedział, dając mu znak, żeby podążył za nim. Stanęli na jednym z zewnętrznych balkonów i kilka minut później obserwowali, jak grupa młodych Przemierzających ubranych w płaszcze, wkracza na most. Szli w dwóch rzędach jeden za drugim, a pomiędzy nimi dumnie kroczył jeden z Mistrzów.

– To ceremonia pożegnania – odezwał się Avi. – Mistrz, którego widzisz, zdecydował, że nadszedł czas odejść.

– Odejść? Dokąd? – spytał Mistrz Eliksirów.

– Podjął decyzję, że chce umrzeć. Poprosił, aby ta grupa odprowadziła go na miejsce spoczynku.

– Czarny Pan z mojego świata marzy o nieśmiertelności – mruknął.

– To źle – powiedział Avi. – Gonić za czymś, czego nie można osiągnąć. Jaki to ma sens?

– Po części mu się udało. Rozszczepił swoją duszę i ukrył jej fragmenty. Dzięki temu mógł wrócić i ponownie zacząć siać strach wśród czarodziejów. Dyrektorowi Hogwartu udało się zniszczyć jeden z nich, ale nie wiadomo, ile takich fragmentów powstało.

– Harry był jednym z nich – przyznał Avi, a opiekun Ślizgonów spojrzał na niego w szoku. – Usunąłem z niego ten fragment, kiedy tylko zorientowałem się, że jego magia posiada obcą skazę. Nie mogłem pozwolić, żeby coś takiego zakłócało jego naukę.

– Czyli z łatwością możecie zniszczyć pozostałe fragmenty?

– Jeśli pytasz, czy moglibyśmy interweniować w twoim świecie, to moja odpowiedź brzmi nie.

– Dlaczego? Nie ukrywam, że to mogłoby zakończyć ogromne niebezpieczeństwo.

– Postaram ci się to wyjaśnić, tak żebyś zrozumiał. Nie podejmuje się większych ingerencji w inne światy, ponieważ to mogłoby zakłócić ich naturalny rytm.

Severus zamilkł na chwilę, starając się przyswoić to, co właśnie mu powiedziano. To było dla niego tak dziwne, że nie był pewien, jak to odebrać. Po raz pierwszy w życiu usłyszał coś takiego.

– Twierdzisz zatem, że pojawienie się Czarnego Pana, jest naturalną koleją rzeczy? – spytał.

– Oczywiście, że tak – zapewnił go ojciec Harry'ego. – Ilekroć dany świat znajdzie się na zakręcie, pojawia się w nim ktoś, kto wyznaczy nowy kierunek. To może brzmieć brutalnie, ale wbrew pozorom jest to także bardzo proste. Nie znam historii twojego świata, ale mogę ci to wyjaśnić na przykładzie innego. – Widząc, że Mistrz Eliksirów skinął głową, Avi podjął dalej temat. – Zdarza się, że w jakimś świecie następuje stagnacja, przestaje się on rozwijać. Wtedy pojawia się ktoś lub coś, co popchnie wszystko do przodu. Jeden ze światów utknął wtedy w bardzo niekorzystnej dla siebie sytuacji. Stworzenia, które w nim żyły zaczęły wymierać. Oczywiście nie od razu, ale po setkach lat zostało ich bardzo niewiele. Wtedy natura tamtego świata zaczęła działać. Stworzenia podjęły decyzję, że zmienią swoje terytorium. Poszły za liderem swojego stada i to je uratowało. Znalazły miejsce, które zapewniało im wszystko, co niezbędne. Rozumiesz? Jedna decyzja uratowała gatunek. Pojawianie się Czarnego Pana w twoim świecie jest sygnałem do zmian. Waszą decyzją jest, czy pozwolicie mu na jego zmiany, czy na swoje.

– Właśnie dlatego nie chcecie nam pomóc?

– To nie jest kwestia chęci, ale sam mi powiedz, jaki byłby w tym sens? Wykonamy za was całą pracę, a wy nadal nie ruszycie z miejsca. Czy takie zagrożenia nie wpływają na rozwój? Oczywiście, że wiąże się to z eliminacją niektórych jednostek, ale tak jest wszędzie. Nie możesz oczekiwać, że ten proces nagle się załamie.

– Was to jednak nie dotyczy – zauważył cierpko Severus.

– To prawda, ale my żyjemy pomiędzy światami. Jedyną osobą, która ma prawo zainterweniować w twoim świecie, jest Harry. I tylko dlatego, że z niego pochodzi, jednak nie wiem, dlaczego miałby to zrobić?

Severus podjął decyzję, że opowie mu o przepowiedni, która sprawiła, że Harry stracił swoich rodziców. Nie ukrywał też, że poniekąd przyczynił się do tego. Avi wysłuchał go w milczeniu.

– Jak rozumiem osoba, która wypowiedziała te słowa, nie jest specjalnie szanowana w waszym społeczeństwie. Nie patrz tak na mnie. To widać od razu – przyznał z lekkim uśmiechem.

– Sybillę mało kto traktuje poważnie – zauważył Mistrz Eliksirów.

– Możliwe, ale to właśnie ona sprawiła, że nastąpiły istotne zmiany. Była jednym z tych kamyczków, które wywołały lawinę zdarzeń.

– Szkoda, że nie przewidziała faktycznego upadku Czarnego Pana.

– Dlaczego miałaby to zrobić? Jeśli powrócił, to oznacza tylko, że proces jeszcze się nie zakończył. Myślę, że w takim przypadku Harry ma pełne prawo zainterweniować. Porozmawiam z nim, kiedy wróci, ale wydaje mi się, że jego magiczny instynkt sam podpowiada mu, co robić. Właśnie dlatego pozbawił tę kobietę głowy.

– Wolę sobie nawet nie wyobrażać, co może właśnie dziać się w naszym świecie. Ta kobieta była ulubienicą Czarnego Pana. Jestem pewien, że będzie chciał ją pomścić.

– Może tak, a może nie – powiedział Avi. – Tak naprawdę ile osób, tyle sposobów podejmowania decyzji. Czasem wydaje się, że nasze wybory są głupie, bezcelowe i bardzo chaotyczne, ale z czasem może się okazać, że taki wybór dał pewne rezultaty. Wszystkie dzieci, które tu trafiają, wiedzą o tym. Nie kwestionują swojego pojawienia się w Isi.

– Niechciane dzieci – mruknął Severus. – W takim razie, dlaczego Czarny Pan tutaj nie trafił? – zapytał. – Albus opowiadał mi o swoim pierwszym spotkaniu z Tomem Riddlem, który potem stał się największym postrachem naszych czasów.

– Powodów mogło być kilka. Nie każde niechciane dziecko jest na tyle silne, żeby zachować czystość umysłu i przejść mostem do Isi. Możemy prześledzić życie tego Toma Riddle'a i poszukać odpowiedzi, jeśli tak bardzo cię to interesuje. I tak musimy poczekać, aż młodziki wrócą.

Severus skinął głową na potwierdzenie. To na pewno była lepsza alternatywa. Zajmie czymś umysł do powrotu chłopaka.

Avi narysował na balustradzie kilka znaków i aktywował je zaklęcie. Przed nimi pojawiło się coś w rodzaju ekranu, na którym zobaczyli sceny z życia Czarnego Pana.

– I wszystko jasne – powiedział Avi po jakimś czasie i magiczny ekran zniknął. – Widziałeś, co na początku zrobiła jego matka?

– Urodziła go i nadała mu imię.

– Przywiązała go do tego miejsca. Myślę, że nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi. W przeciwnym razie ten chłopiec naprawdę mógłby tutaj trafić, ale został niejako skazany na życie w tamtym świecie. Imię to potężna magia przyjacielu – wyjaśnił Avi. – Nadając mu imię jego ojca, przywiązała go do niego. Nawe jeśli dziecko było niechciane, to dopóki żył jego imiennik, nie mogło nic zrobić. Ta kobieta podjęła bardzo złą decyzję, związując go imieniem. Możliwe, że miała nadzieję, że ojciec chłopca jednak go pokocha.

– W takim razie tak się dzieje z każdym, kto ma w najbliższej rodzinie swojego imiennika?

– Dokładnie tak, ale często nikt nie zdaje sobie z tego sprawy, a potem dochodzi do właśnie takich sytuacji. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny. Wasz świat znalazł się w punkcie, z którego musiał ruszyć dalej. Jego popchnęła do działania przepowiednia, w którą uwierzył.

Severus uniósł brwi w górę.

– Twierdzisz, że w przepowiednię można nie wierzyć? – zapytał.

– Przepowiednia nie jest pewnikiem, a drogowskazem. To od nas zależy, czy pójdziemy za znakami. Pomyśl logicznie. Gdyby Tom nie usłyszał przepowiedni, to czy rodzice Harry'ego przeżyliby? Może tak, a może nie. Myślę, że raczej nie przeżyliby. Możliwe, że ich śmierć odsunęłaby się jedynie nieco w czasie i nastąpiła w innych okolicznościach, ale nic by jej nie powstrzymało. Myślę, że wiedzieli, jak wielkie ryzyko podejmują, a kiedy zdali sobie z tego sprawę, wszystko już było w pewien sposób przesądzone.

– A więc moim przeznaczeniem było zostać Śmierciożercą?

– A czy nie przekułeś tego w coś wartościowego, kiedy zrozumiałeś, że jednak zrobiłeś błąd?

Severus zastanowił się przez chwilę. Avi miał rację. Nie mógłby szpiegować, gdyby najpierw nie wstąpił w szeregi Śmierciożerców. Teraz mógł to zrozumieć. Przekazując treść przepowiedni Voldemortowi, umocnił swoją pozycję. Przyczynił się tym do śmierci innych, ale jednocześnie pomogło to uratować innych.

– Nie katuj się przeszłością – usłyszał ponownie. – Harry mówił, że masz do tego tendencję. Nie zmienisz przeszłości, ale możesz się z niej wiele nauczyć, a za jednym drogowskazem postawić kolejny.

– To nie może być aż takie proste – zauważył czarodziej. – Rozumiem, co próbujesz mi powiedzieć, ale w moim świecie pewne decyzje są bardzo trudne do podjęcia.

– Wręcz przeciwnie. Decyzje są bardzo proste. Trudne jest tylko zobaczenie w nich sensu. Zdaję sobie sprawę, że takie rozumowanie nie jest dla ciebie czymś łatwym, ale o ile pewne rzeczy robią się prostsze, kiedy spojrzymy na wszystko z szerszej perspektywy? Tego waszego Czarnego Pana tak naprawdę można bardzo łatwo pokonać. Wystarczy tylko odpowiednio pomyśleć i podjąć kilka decyzji. Nie widzicie tego, bo blokuje was strach. Wracając – powiedział, kiedy w dole zauważyli biegnącą grupę młodych Przemierzających w płaszczach, którzy w ostatniej chwili zamknęli za sobą most. Severus dojrzał tam jeszcze wybuch jakiegoś światła, które przywodziło na myśl śmierć. – Wrócili wszyscy. To dobrze. Chodźmy ich przywitać.

Mistrz Eliksirów podążył za Przemierzającym. Zamierzał porozmawiać później z Harrym, bo jakkolwiek Międzyświaty były pasjonujące, tak zdawał sobie sprawę z tego, że musiał wracać do Hogwartu. Może i nie był najlepszym materiałem na nauczyciela, ale jednak byli tam ludzie, którzy w jakiś sposób byli mu bliscy i nie mógł ich zostawić z widmem Czarnego Pana na horyzoncie. Zapominał o tym jednak, kiedy tylko jego wzrok padał na Harry'ego. Te zielone oczy były nad wyraz rozpraszające i sprawiały, że świat nabierał nowych kolorów. Severus bał się, co to może dla niego oznaczać.

Nigdy nie pozwalał sobie na głębsze uczucia względem kogoś. Zawsze zachowywał dystans, mając świadomość, że wszyscy i tak widzą w nim okropnego typa i Śmierciożercę. Jednak Harry wydawał się tego w ogóle nie zauważać. Tak samo nie dostrzegał tego, jakie robił wrażenie na innych. Paradoksalnie ten chłopak mógł się stać zgubą dla wielu osób.

---

Pojawiła się szansa na coś papierowego. Co wy na to? I nie chodzi tutaj o papier toaletowy! XDDDDD

I znalazłam pierwszy szkic Harry'ego do tego opowiadania, jaki zrobiłam. Co myślicie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top