Rozdział 13
Przed wami ostatni rozdział tej dziwnej historii ^^
Rozdział 13
Albus Dumbledore był więcej niż wdzięczny, kiedy Harry powiedział mu, że pozbędzie się fragmentów duszy Voldemorta. Oczywiście wyraził pewne ubolewanie z powodu przepowiedni, która najwyraźniej nie będzie mogła się wypełnić.
– Uważam inaczej – powiedział Harry, spokojnie racząc się herbatą. – Przepowiednie nie są pewnikiem, a wytyczną. Mówiłem już o tym Severusowi. Staje się nią, jeśli ktoś w nią uwierzy. Patrzenie w przyszłość nigdy nie ma jednego wyznacznika.
– Sugerujesz, że przepowiednia o tobie jest błędna? – spytał dyrektor.
– A pada w niej moje imię? – zapytał chłopak. – Nie pada. To, że zaczęła dotyczyć mojej osoby, spowodował sam Voldemort. Gdyby nie działał impulsywnie, uznałby pewnie, że należy się poważnie zastanowić nad jej znaczeniem. Wbrew pozorom na moim miejscu, mógł się znaleźć każdy.
– Z naszych interpretacji wynika, że mogło chodzić o ciebie lub o jeszcze jednego chłopca.
– Strasznie się pan zafiksował na tym punkcie – westchnął młodzieniec. – Coś panu powiem. Gdyby wszyscy ślepi podążali za słowami przepowiedni, wszędzie zapanowałby chaos, a nikt nie byłby zdolny do podjęcia samodzielnej decyzji. Przepowiednie to interesująca rzecz i szanuję tych, którzy potrafią zajrzeć w przyszłość, ale nie można tego brać za pewnik.
– To interesujący punkt widzenia – zgodził się Dumbledore. – Ale w naszym społeczeństwie prawdziwe przepowiednie są traktowane bardzo poważnie.
– Nie mówię, żeby nie traktować ich poważnie, ale żeby się nad nimi dobrze zastanowić – odparł Harry. – Skupianie się na ich dosłowności, jest wielkim błędem.
Severus musiał się z nim zgodzić. Kiedy Czarny Pan usłyszał o przepowiedni, wziął jej słowa bardzo poważnie i nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Przeraził się, że jest ktoś, kto może mu przeszkodzić w zdobyciu władzy i nie pomyślał nawet, że roczne dziecko nie jest dla niego przeciwnikiem. Harry był wtedy tak mały, że jego cały świat sprowadzał się do rodziców i rodzinnego domu. Nie myślał wtedy nawet o złych czarodziejach i ich poplecznikach. Nawet nie wiedział o ich istnieniu, a tymczasem został w to wszystko wplątany. Przez to stracił rodziców, musiał zamieszkać z Dursleyami, a potem trafił do Isi, gdzie dopiero wtedy znalazł nową rodzinę. Mistrz Eliksirów wolał sobie nie wyobrażać, co by się stało, gdyby Harry jednak pozostał u swojej ciotki. Mógł się założyć, że zniszczyłaby chłopcu psychikę.
Petunia nigdy nie należała do miłych osób. Może, gdyby tak bardzo nie brnęła w swoją zazdrość i nienawiść do wszystkiego, co magicznie, byłoby inaczej. Musiała bardzo nie chcieć zajmować się Harrym, skoro dziecko pragnęło mieć inny dom, a to życzenie się spełniło.
Ten Harry był silny, atrakcyjny i miał własny punkt widzenia na wszystko wokół. I to było niezmiernie pociągające dla Severusa. Nie miał pojęcia, jak wyglądają związki wśród Przemierzających, ale młodzieniec zapewnił go kiedyś, że jest to traktowane zupełnie normalnie.
– Dlaczego miałoby w tym być coś dziwnego? – zapytał. – Jeśli dwie osoby chcą być razem, to chyba powinny, prawda?
– Czasem nie mogą ze sobą być, nawet jeśli chcą.
– Chyba nigdy nie zrozumiem tych ograniczeń – stwierdził. – Czarodzieje strasznie utrudniają sobie życie.
Severus słyszał już to od niego coś na ten temat. Harry uważał, że ludzie na siłę szukają sobie problemów, zamiast rozwiązać te, które faktycznie istnieją. Jak na przykład ten z Czarnym Panem. Skoro już się pojawił i sprawił, że czarodzieje obrali jakiś kierunek, pozostało ukrócić jego zapędy, które obecnie mogły przynieść więcej szkody niż pożytku.
– A ja pewnie nigdy do końca nie zrozumiem waszej logiki – powiedział wprost Mistrz Eliksirów.
– Myślę, że nie można wiedzieć i rozumieć wszystkiego. Życie byłoby nudne, gdyby nie zostało nic do rozwiązywania i przemyśleń – zauważył wtedy młodzieniec. – Wszechświat jest pełen tajemnic, ale jaki byłby nudny, gdyby go ich pozbawić.
Harry podziękował za herbatę, po czym po prostu zmienił wymiar i wtopił się w podłogę. Dwóch czarodziejów jeszcze przez chwilę wpatrywało się w punkt, w którym jeszcze niedawno stał.
– To naprawdę niezwykły młodzieniec – powiedział Albus.
– Przemierzający są bardzo dziwni – odparł tylko Severus. – Harry to nic w porównaniu z całym ich społeczeństwem. Wbrew pozorom są bardzo niebezpieczni. Gdyby zdecydował się zabić Czarnego Pana, zrobiłby to w jednej chwili. Powiedział jednak, że tego nie zrobi. Ułatwi nam zadanie, ale nie będzie się mieszał, chyba że sytuacja go do tego w jakiś sposób zmusi.
– I tak bardzo poszedł nam na rękę.
– Wiem, o czym myślisz Albusie – przyznał Mistrz Eliksirów, kiedy dyrektor na chwilę zamilkł. – Zastanawiasz się, jaki byłby, gdyby uczył się w Hogwarcie. Zapewniam cię, że na pewno nie taki, jak jest teraz.
Dumbledore skinął głową. Domyślał się, że tak by właśnie było. Możliwe, że Harry byłby idealnym Złotym Chłopcem, którym wszyscy mogliby manipulować, a nie rozsądnym młodzieńcem, który nie dawał się ponosić emocjom. Severus miał rację. Voldemort nie miałby szans w bezpośrednim starciu z Harrym.
Przez kolejne dwa dni nikt nie widział młodego Przemierzającego i Severus zastanawiał się, czy przypadkiem nie wrócił do Isi. Może znowu wezwano go na jakąś ceremonię? Był jednak pewien, że chłopak nie złamie danego słowa. To nie był ten typ. Właśnie dlatego niemal podskoczył, kiedy kto dotknął jego ramienia.
– Myślałem, że nie dajesz się podejść? – zauważył Harry.
– Nie, jeśli skradający się potrafi wtopić się w ścianę – burknął. – Nie było cię dwa dni.
– Wiem, ale za to zebrałem wszystkie przedmioty z fragmentami duszy Voldemorta. Wiesz, że jeden z nich był w takim wielkim wężu? – zapytał.
Severus uniósł w górę brwi. No tak. Mógł się domyślić, że Czarny Pan nie trzyma Nagini przy sobie tak blisko tylko z czystej sympatii. Ten wielki wąż zawsze budził w nim skrajne emocje. Teraz już wiedział dlaczego.
– Co zrobiłeś z tymi przedmiotami? – spytał tylko.
– Naprawdę chcesz wiedzieć?
Po kilku sekundach mężczyzna doszedł do wniosku, że faktycznie może lepiej nie wiedzieć, jak to się wszystko zakończyło. Pozostał teraz tylko sam Czarny Pan, który stanowił największe zagrożenie. Harry wydawał się czytać mu w myślach.
– Najlepiej, gdybyś poszedł do dyrektora i powiedział mu, że niedługo może być tutaj bardzo nieprzyjemnie. Wiem, że pragnie zemsty. Myślę, że poczuł, kiedy fragmenty jego duszy zostały zniszczone. W zasadzie to postarałem się o to.
– Nie sądziłem, że jesteś taki mściwy. – Gdyby nie cała sytuacja, Severus mógłby się nawet roześmiać, ale teraz najważniejsze było przygotowanie obrony.
Dyrektor zorganizował wszystko dosłownie w kilka godzin, a Harry w tym czasie obserwował jeszcze Voldemorta.
– Skąd pewność, że on się tu dziś zjawi Albusie? – spytał Artur Weasley, kiedy późnym wieczorem członkowie Zakonu Fenisa stali na murach zamku.
– Mamy swojego informatora – odparł tajemniczo dyrektor.
– Wiem, że Severus jest szpiegiem, ale nic nie wspominał o potencjalnym ataku.
– To nie Severus dostarczył nam tym razem informacji, ale ktoś, kogo Voldemort naprawdę powinien się bać. O wilku mowa – powiedział z lekkim uśmiechem, kiedy z cienia wyłoniła się postać w czarnej zbroi i z zakrytą twarzą. Członkowie Zakonu odruchowo się cofnęli. Tylko opiekunowie domów i Albus wiedzieli, z kim mają przyjemność. – Nadchodzi?
Przemierzający skinął głową, a potem ponownie wtopił się w ścianę, żeby chwilę później pojawić się na dachu jednej z wieżyczek. Najwyraźniej zamierzał stamtąd wszystko obserwować.
– Czy powinniśmy pytać, kto to? – spytał Szalonooki Moody. – Moje magiczne oko nic nie dostrzega. Co to za dziwna magia?
Dumbledore uśmiechnął się lekko.
– Uwierz mi, że nie wszystko powinno się wiedzieć, stary przyjacielu – stwierdził, kiedy nagle za bramą Hogwartu zaczęły pojawiać się zakapturzone postacie w białych maskach. Na ich czele szedł sam Czarny Pan i wyglądał na bardzo zdenerwowanego.
– Stój! – polecił mu Albus, kiedy magicznie wzmocnił swój głos. – Nie powinno was tu być!
– Dumbledore. – Po terenie Hogwartu rozległ się nieprzyjemny śmiech. – Myślisz, że twoje słowa coś dla mnie znaczą? Wyobraź sobie, że nie. Kiedy pozbędę się ciebie, już nic nie stanie mi na drodze, skoro Chłopiec, Który Przeżył, zaginął.
Ze swojego miejsca Harry nie drgnął nawet o milimetr, obserwując wszystko jak jastrząb. Severus mógł się założyć, że właśnie kalkulował, czy może jednak powinien się wtrącić. Ze względu na swoją rolę szpiega, Mistrz Eliksirów trzymał się na razie z boku. Zdecydowanie wolał się chwilowo nie afiszować ze swoją obecnością. Wprawdzie Bellatrix była już tylko wspomnieniem, ale nie chciał zgadywać, czy jakiś inny Śmierciożerca nie przejął po niej nieprzyjemnego zwyczaju, podejrzewania Severusa o bycie pieskiem Dumbledore'a. Właśnie dlatego miał działać z zaskoczenia.
– Skąd wiesz, że zaginął? – spytał dyrektor. – Może jest bezpieczny i daleko od ciebie?
Dyrektor nie mógł być bliższy prawdy, ale niewielu o tym wiedziało. A już na pewno nie Voldemort i jego słudzy, których przybywało coraz więcej pod mury zamku.
– Jest ich coraz więcej – mruknęła Molly Weasley. – Trzymajcie się z tyłu – mruknęła, do swoich synów, którzy także byli członkami Zakonu.
– Nie jesteśmy tu dla zabawy – powiedział jej jeden z nich.
Harry przyjrzał im się. Od razu domyślił się, że to muszą być jacyś krewni tego rudzielca, który nie potrafił zagadać odpowiednio do dziewczyny, która mu się podobała. Ci wyglądali na zdecydowanie bardziej rozgarniętych, ale wtedy coś wyczuł i na chwilę wtopił się w mury. Pojawił się po kilku chwilach obok Severusa i coś mu szepnął do ucha. Molly, która stała obok niego, wzdrygnęła się lekko.
– Molly, podobno Ronald i panna Granger tu idą z zamiarem nieocenionej pomocy – mruknął, a kobieta prawie krzyknęła z oburzenia.
– Jesteś pewien? – spytała.
– Nasz przyjaciel potrafi zdobyć wszelkie informacje – zapewnił, wskazując dyskretnie na Harry'ego, który skinął głową, a potem wrócił na swoje miejsce obserwacyjne.
– Niech no ja go dorwę – mruknęła. – Wyjec będzie jego najmniejszym problemem – syknęła, idąc szybko do zejścia z murów. Tam zaczaiła się na swojego najmłodszego syna i jego koleżankę z roku. Ledwo oboje zdołali wyjść z cienia, a natychmiast dopadła oboje i sycząc, kazała wrócić do wieży Gryfonów. Oczywiście spotkała się ze stanowczym sprzeciwem i już miała potraktować dwójkę Gryfonów jakimś zaklęciem, którym przywołuje się do porządku niegrzeczne dzieci, kiedy nagle rozpętało się piekło.
Śmierciożercy zaczęli ciskać w Hogwart i stojących na murach obrońców wszystkimi klątwami, jakie znali. Oczywiście członkowie Zakonu i nauczyciele odpowiadali, stawiając tarcze, ale przeciwnicy mieli znaczącą przewagę liczebną.
Harry obserwował to przez jakiś czas, po czym westchnął. Naprawdę nie widział dotąd powodu, żeby się mieszać, ale kiedy dotarło do niego, co się dzieje, doszedł do wniosku, że dopóki Czarny Pan istnieje, jego magia zawsze będzie w jakiś sposób ciągnąć go do tego miejsca. Zrozumiał, że właśnie w taki sposób musi zająć się swoją przeszłością, żeby móc ruszyć dalej i nie myśleć, że jakieś zdarzenie go krępuje. Z doświadczenia wiedział, że nie ma nic gorszego, niż cudza magia, która ma wpływ na czyjeś życie. Właśnie dlatego wyłonił się nagle na murach obok Dumbledore'a i pozwolił, żeby jego twarz stała się widoczna.
– Ej ty! Łysy! – krzyknął do Voldemorta, który miał minę, jakby nagle nie tylko doznał szoku, ale też ktoś strasznie go obraził. – Podobno masz do mnie sprawę?! Gadaj szybko, bo nie mam czasu na takie głupoty!
Wszyscy, zarówno czarodzieje, jak i Śmierciożercy byli tak zaskoczeni jego zachowaniem, że przez kilka sekund trwała kompletna cisza. Severus z trudem zachowa powagę, kiedy dotarło do nich, że tajemniczą osobą w czarnej zbroi jest nie kto inny, ale sam Harry Potter.
– Więc jednak! – odezwał się nagle Czarny Pan. – Dumbledore naprawdę cię ukrywał!
– Co za brednie! Wy i te wasze teorie spiskowe! To się naprawdę robi nudne! – stwierdził i westchnął głośno.
– Skoro tak uważasz, to może zejdziesz do mnie i rozstrzygniemy wszystko, tak jak powinniśmy? – zaproponował z szyderczym uśmiechem.
– Jaja sobie robisz? To ty masz do mnie sprawę, a nie ja do ciebie! – stwierdził chłopak, dając dyskretnie znak Severusowi, że gra dla nich na zwłokę. Mieli zatem czas, żeby postawić dodatkowe osłony. Te podstawowe zostały nieco naruszone przez atak Śmierciożerców.
– Jesteś bezczelny! Chyba nie wiesz, z kim masz do czynienia! – warknął. Przemierzający miał pewność co do jednego. Voldemorta bardzo łatwo było sprowokować, a taka osoba nie panowała nad sobą w sposób racjonalny i stawała się w swoim chaosie zarówno niebezpieczna, jak i bardzo łatwa do manipulacji.
– Oczywiście, że wiem! Jesteś tym gościem, którego tak lubiła ta czarownica, której odciąłem głowę – powiedział spokojnie. To jedno zdanie wystarczyło, żeby Czarny Pan ryknął wściekle, a potem zaczął nacierać na szkołę.
Harry zyskał jednak dla wszystkich dość czasu, żeby opracowali jakąś strategię. Czuł jednak, że to może nie skończyć się dobrze, zwłaszcza że przypadkowo jakiś Śmierciożerca zauważył na murach Severusa i zwrócił na niego uwagę swojego pana. Ten nie krył wściekłości.
– A jednak moja droga Bella miała rację – powiedział. – Nie można było ci ufać Severusie. Nie myśl jednak, że te mury cię ochronią. Widzisz, znalazłem bardzo ciekawe zastosowanie dla mojego mrocznego znaku – dodał i machnął różdżką, a Mistrz Eliksirów nagle miał wrażenie, jakby jego ciało na przemian robiło się niesamowicie zimne, a potem gorące. To było gorsze niż klątwa Cruciatus, której tyle razy doświadczał. Nie wiedział, nawet kiedy upadł na kolana, a potem osunął się, ciężko łapiąc powietrze. Robiło mu się ciemno przed oczami i zaczynał tracić zdolność myślenia.
– Severusie! – krzyknęła Minerwa, podbiegając szybko do niego.
Śmiech Voldemorta był wyjątkowo złowieszczy.
– Zdrajca ma dokładnie to, na co zasłużył! Powolną i bolesną śmierć. Nic tego nie powstrzyma, choćbyście chcieli, to on...! – jego wypowiedź została nagle przerwana, kiedy ostry i bardzo cienki miecz, przebił nagle jego serce, a zielone oczy, wpatrywały się w te w kolorze czerwieni.
– To smutne, że tak łatwo skazujesz innych na coś, czego sam tak bardzo się boisz – powiedział spokojnie. – Teraz sam tego zakosztujesz – zapewnił. – Twoja droga do oczyszczenia będzie jeszcze dłuższa niż jej – dodał, a potem jednym ruchem dłoni sprawił, że ciało Voldemorta zaczęło się rozpadać na oczach wszystkich. Najdziwniejsze było jednak, że w miejscu, gdzie jeszcze niedawno stał, leżała teraz tylko jego różdżka, z której nagle zaczął wyrastać pęd. – Wynocha, bo spotka was coś jeszcze gorszego! – warknął Harry, patrząc na Śmierciożerców. Większość z nich zaczęła się szybko wycofywać. Kilkoro próbowało jednak sił w pomszczeniu Czarnego Pana, a Harry nie miał litości dla tych, którzy zachowywali się tak idiotycznie. Nikt nie był pewien, czy zorientowali się, że ich ciała nagle rozpadły się, a ich magia uniosła się w postaci smug i zniknęła.
Harry nie miał jednak czasu zastanawiać się nad tym. Szybko wrócił na mury. Musiał zająć się Severusem, który nie zasługiwał na los, który go spotkał. Kiedy podszedł bliżej, Minerwa spojrzała na niego i pokręciła głową.
– Za późno – powiedziała z trudem. Nie rozumiała, dlaczego to jej młodszy kolega musiał ponieść największą cenę za to wszystko.
– Jeszcze nie – stwierdził Harry, przyklękając. – Smugi jego magii, jeszcze nie wypuściły z niego całego życia – dodał i nagle połączył swoje usta z wargami Mistrza Eliksirów. Kilka osób sapnęło z zaskoczeniem, a ktoś wydał z siebie dźwięk, jakby chciał zwymiotować. Harry mógł się założyć, że był to Ronald Weasley, ale nie miał teraz czasu zastanawiać się nad bezsensownymi uprzedzeniami innych. Musiał się skupić na Severusie, którego naprawdę polubił i właśnie teraz zrozumiał, że się do niego przywiązał. A strata osoby, do której się przywiązywało, bywała naprawdę bolesna. Właśnie dlatego postanowił podzielić się z Severusem swoją magią i podtrzymać w ten sposób jego życie.
Po kilku chwilach odsunął się od mężczyzny, kiedy ten nagle wciągnął gwałtownie powietrze. Jego oddech powoli się uspokajał, aż nie otworzył oczu i zauważył młodzieńca w czarnej zbroi.
– Czy chcę wiedzieć, co zrobiłeś? – spytał tylko.
– A pytasz o siebie, czy pozbycie się ogólnego problemu?
– Skoro problemu już nie ma, to o siebie.
– My chyba też nie rozumiemy, co się właśnie stało – przyznał Albus. – Przecież Severus był... Opuścił nas – powiedział, nie będąc w stanie powiedzieć na głos, że Mistrz Eliksirów był martwy.
Harry uśmiechnął się tylko do niego.
– Powiedzmy, że będzie żył tak długo, jak ja, albo do momentu, kiedy sam uzna, że należy odejść – powiedział.
Severus popatrzył na niego zaskoczony. On zrozumiał, co to znaczy. Po jego krótkim pobycie w Isi wiedział już, że żyjąc pomiędzy światami, czas dla jego mieszkańców był tam czymś dziwnym. Zastanawiał się, czy od teraz on też będzie odczuwał inaczej jego upływ?
– Rozumiem – powiedział spokojnie.
– Pozostaje pytanie, czy chcesz tu zostać, czy iść ze mną. Teraz masz taką możliwość – stwierdził Harry, a Severus, ku przerażeniu niektórych, uśmiechnął się w odpowiedzi.
THE END
---
I to już koniec moi drodzy. Ta opowieść nigdy nie miała być długa. Pewnie z powodu swojego nieco filozoficznego charakteru, ale fajnie było napisać coś tak odmiennego :3 Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście i wypatrujcie kolejnej opowieści.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top