Oneshot
Każdego kiepskiego i dość marnego dnia wracałem tutaj, próbując zapomnieć.
Wracałem i słuchałem, co ma do powiedzenia brązowowłosy chłopak.
Zaczynał grać na pianinie, jakby było to jego powołanie.
Spoglądał na moją bez emocji twarz, a ja pogrążałem się w większym smutku.
Wspominając wszystkie chwile z tego jednego dnia, o którym on dobrze wiedział.
Grał, jakby robił za podkład każdej z myśli, która jest ponura.
Jakby grał pod to, co miałem w danej chwili w głowie.
Spojrzałem raz jeszcze na chłopaka, który grał nieustannie, wpatrując się co jakiś czas w moją bezuczuciową duszę.
Bo po odejściu chłopaka, została po mnie bezuczuciowa dusza.
Gdy zniknął, zaczęły pojawiać się te przyjemne sny.
Gdzie mogłem posłuchać jego grania i wierzyć, że wróci do mnie z dnia na dzień.
Wierzyłem w to tak cholernie, że się w tym zatraciłem.
Każdego dnia kiedy nie wracał, zatracałem się w tabletkach.
A w taki sam sposób, zatraciłem się w spaniu, pomijając fakt jak to komicznie brzmi.
Jednak, taka była bolesna prawda.
Ponieważ, moje serce rozkruszało się na małe kawałeczki każdego razu, kiedy budziłem się z tego cholernie przyjemnego transu i spotykała mnie pustka po moim lewym boku.
Chciałem go następnie znowu spotkać, a w taki sposób zasypiałem za pomocą leków.
Mężczyzna ciągnął mnie do siebie, a ja nazywałem go przylepą w snach jakby to w ogóle miało znaczenie.
Przywiązałem się tak bardzo do tego wyimaginowanego człowieka, że zasnąłem na zawsze w jego objęciach, będąc pewny tego, że ten nie opuści mnie już nigdy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top