Oneshot
Przepychałem się słownie wraz z wyższym ode mnie szatynem, siedząc w małym czterokołowcu. Śmiałem się cicho, gdy dotarło do mnie, jak bardzo potrzebowałem takiego momentu od dłuższego czasu..
— Nie dam Ci kierownicy, odczep się! — krzyknął basowym głosem.
Walnąłem go z pięści w ramie.
— Nie bądź taki, Grzesiuu.. — powiedziałem płaczliwie
Przebywaliśmy aktualnie na wakacjach.. wspólnych. Nie sądziłem że będą one tak wyglądać..
— Nie! Nie dam Ci kierować! — westchnął — Ostatnio jak próbowałeś mnie porwać, uciekając, wjebałeś się w lampę — przewróciłem oczyma — Uznałeś, że w takim momencie, najlepszym pomysłem będzie rozglądanie się za siebie, czy policja Cię nie goni? Błagam — zaśmiał się starszy, na co popchnąłem go, nie chcąc dalej słuchać jego paplania — I po co mnie popychasz? — oddał mój ruch.
Natychmiastowo zaczęliśmy się przepychać fizycznie. Trwało to chwilę, nim przez przypadek wypadłem za pojazd. Leżąc na chodniku zrobionym z małych kamyczków, zaśmiałem się pod nosem.
— Grzesiuu.. — powiedziałem — boliiii...
Udawałem płacz. Chłopak szybkimi ruchami podszedł do mnie, kucając obok. Położył swoją rękę na moim policzku, lekko ją gładząc.
— Jesteś zjebany — mruknął.
— Ty też — zaśmiałem się ponownie — ale nadal boli, więc chce wynagrodzenie.
Chłopak przewrócił teatralnie oczyma.
— Ugh, no dobra! Dam Ci poprowadzić gokarta.. — westchnął — Tylko błagam, nie rozjeb nas..
— Postaram się — powiedziałem tylko na odchodne, otrzepując się z niewidzialnego kurzu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top