Oneshot

DZIEŃ DOBRY! Witam was wszystkich serdecznie, w pierwszym challengu, w którym wziąłem udział. #Freechallenge to dowolna technika pisania, z dowolnym shipem oraz ilością słów!

Czas pisania: Tak na oko, 3 dni.

Słowa kluczowe: zło, figura, sklep, mydło, pranie i drabina

Ship: morwin (walić, że wylosowałem totalnie inne shipy, tzn: Erwin x Ernest / David x Rozalia / Corwin / Alfa x Erwin)

Z wielką przyjemnością, zapraszam was także do wszystkich innych, którzy wzięli udział ze mną, w owej zabawie! (Wszyscy będą oznaczeni na samym końcu dzieła)
Miłego czytania <3

xxx

Święta Bożego Narodzenia to na prawdę magiczny czas, kiedy to miasta zamieniają się w prawdziwe krainy baśni. Niczym z bajek, które oglądaliśmy za młodu.

Wszędzie widać pięknie udekorowane choinki, a na ulicach rozbrzmiewa głośno kolędowa muzyka. Czuć na świeżym powietrzu przyjemny chłód, a na niebie ledwo widocznie tańczą płatki śniegu, w rytm zimnego wiatru.

Wokół unosi się zapach pieczonych ciast i korzeniowych kompotów.
Wszędzie panuje pokój i radość, a zło odchodzi w niepamięć. Ludzie chętnie dzielą się ze sobą życzliwością i dobrym słowem. Święta to czas rodzinnych spotkań, ciepłych rozmów przy kominku i prezentów pod choinką. To wyjątkowy czas, który nadaje na prawdę piękny blask każdemu dniowi. Więc kiedy ludzie chodzą ozdobieni ciepłymi szalami i czapkami, na ich twarzach rozjaśnia się radość związana ze zbliżającymi się dużymi krokami świętami.

Jednak Erwin był jedną z tych osób, które nie potrafiły się z nich cieszyć. I to nawet nie tak, że ten po prostu nienawidził tego święta, ze względu na jakiś aspekt, czy to złe wspomnienia. Nie! On po prostu nie odczuwa emocji.

I cholera, brzmi to co najmniej komicznie. Ale prawdą jest to, że chłopak choruje na rzadką chorobę, od samego początku swego żywota. Podobno przeszło to w genach, chociaż i tak złotooki nie potrafi (nadal) w to uwierzyć. Jednak pewne jest to, że znienawidził on tego już jako niemowlak.
Oczywiście na swój sposób, bo przecież nie może odczuwać złości czy innych podobnych uczuć.

Jest to nużące, nieprawdaż?

Tak, i to bardzo. Ale Erwin zmaga się z tym już dwadzieścia sześć lat i nadal oczekuje jakiejś magicznej sztuczki, dzięki której będzie mógł żyć jak każdy inny człowiek. Lecz w tym roku powoli przestaje wierzyć, że jeszcze kiedyś cokolwiek poczuje.. Poczuje szczęście.

xxx

Erwin chciałby być podekscytowany, gdy zaproszono go na wigilię do swoich przyjaciół. Mimo tego, zgodził się na to, nawet jeżeliby nadal nie odczuwał radości z owego święta, czy odpakowywania prezentów. Jego choroba stała się dla niego już nużącą codziennością, do której zdążył się przyzwyczaić.

..Erwin kierował się wolnym krokiem ku centrum miasta. Przeszedł kilka ulic, które zostały ozdobione świątecznymi dekoracjami, lodowymi figurami i kolorowymi lampkami. W oddali słyszał kolędy grane poprzez miejscowy zespół muzyczny. Czuł klimat świąt..

Kiedy przybył na miejsce, został natychmiast serdecznie powitany przez gospodarzy i pozostałych gości poprzez wspólny, czuły przytulas. Przez chwilę nawet poczuł jak serce zaczyna mu szybciej bić, lecz nie skomentował tego, by tuż po chwili po prostu iść za swoimi przyjaciółmi, w zupełnej ciszy. Chwile później, na dużym telewizorze w jednym z cieplejszych tam pomieszczeń, białowłosy mężczyzna o imieniu Nicollo włączył dobrze znane grupie znajomych kolędy, które zaczęły coraz to bardziej dawać świąteczny klimat.

Po odmówieniu typowej rzeczy, jak na ową uroczystość, to znaczy modlitwy i złożeniu sobie nawzajem życzeń, rozpoczęło się podawanie potraw. Złotooki siedząc koło swoich znajomych nic nie odczuwał. Po prostu patrzył się pusto w masę jedzenia, którego ten nie da rady zjeść - nawet jakby nie wiadomo jak bardzo tego chciał. W końcu, jego dobry przyjaciel Gregory, zdążył to zauważyć. Dosiadł się on do niego jak najszybciej by następnie postarać się nakarmić Erwina, niczym małe dziecko, które nie potrafi jeszcze samo żuć.

W taki oto sposób, grupa przyjaciół spędziła długi czas na miłych rozmowach, śpiewaniu kolęd i zwykłego konsumowania przygotowanych potraw. W końcu jednak nadszedł czas rozpakowania prezentów zakupionych w pierwszych lepszych sklepach, przy tym wspólnie słuchając wigilijnych pieśni. Erwin oczywiście nie mógł wytrzymać bez kąśliwych komentarzy, przy każdym możliwym otwieranym przez kogoś pakunku.

Dostałeś mydło pod choinkę, żebyś w końcu się umył, labo..

Ostatecznie, każdy zakończył ową przyjemność jaką było otwieranie darmowych prezentów, by zacząć ich używać. Było to głupie i dziecinne, ale kto im tego zakaże?
Już chwile później słyszeć można było jak Mia Clark delikatnie szarpie paznokciami po strunach nowiutkiej gitary, wybrzmiewając świąteczny rytm. Obok niej natomiast siedział rozanielony David, który nie mógł uwierzyć, że pod choinkę dostał wymarzony.. megafon.

Zanim ktoś zada to pytanie - tak, uszy każdej osoby, która przybywała w tamtej chwili w pomieszczeniu wybuchły, by następnie już nigdy nic nie słyszeć. A pozostałości po bębenkach usznych wyskoczyły za okno.. Tak w skrócie.

Jednak Erwin był jedną z tych osób, które wolały obżerać się w tamtej chwili resztkami jedzenia (w tym pysznych ciast), zamiast zabawiać się nowymi prezentami. Racja, koło niego nadal stał pakunek z butelką wódki i zapakowanym urządzeniem elektronicznym, które zapewne kosztowało fortunę i wiele innych rzeczy, lecz chłopak nie pojmował jak można się cieszyć czymś takim. Jak można w ogóle się cieszyć?

- Hej, nie otwierasz prezentów? - usłyszał obok siebie znajomy, niski głos. Był to znowu jego dobry przyjaciel Gregory, którego uważał za jednego z ważniejszych, jak nie najważniejszych person w jego życiu. Racja, nadal nie odczuwał emocji, ale po tym jak tamten wobec niego się zachowywał, mógł mieć do ich relacji pewne wskazania..

- Nie - odparł beznamiętnie, mieszając łyżką w kawałku ciasta, by chwilę później rozwalić je na drobny mak - To nie ma sensu, skoro nawet nie mogę się z tego cieszyć.

Gregory westchnął. Jakby smutny stanem swojego znajomego przybliżył się do niego, by chwilę później zamknąć ich w ciasnym uścisku. Erwin mógł przysiąść, że poczuł dziwne uczucie w sercu, ale chwile później ono znikło, tuż po tym, jak Ci się od siebie odkleili.

- Zobaczmy co ciekawego dostałeś, co ty na to? - zapytał miłym głosem, zagłębiając rękę w otworzoną już torbę z prezentami. Wyjął on jeden z nich, jakim oczywiście była wódka i odstawił ją na bok, mamrocząc coś pod nosem, że "nie będziesz pił, dopilnuje tego". Erwin tego nie skomentował, patrząc na dalsze ruchy starszego.

- Patrz! Dostałeś laptopa! - uśmiechnął się wesoło, machając ciężkim pudełkiem przed oczyma złotookiego. Ten tylko mruknął pod nosem, zgadzając się z jego słowami. Tylko.. po co mu laptop? - Ooo! - usłyszał, na co spojrzał w stronę brązowowłosego. Trzymał on w dłoni różowe kajdanki, które każdy dobrze wie do czego mogą się przydać. Erwin gdyby tylko mógł, pewnie już dawno byłby cały oblatany rumieńcem. Lecz tak nie było, więc w zamian cicho mruknął niezrozumiałe słowa i zagłębił się w jedzeniu jabłkowego ciasta, które chwile wcześniej zmiażdżył łyżką.

- Hej.. - spojrzał w stronę brązowookiego z pełną buzią - Wiem, że jest Ci ciężko, bo przecież nie odczuwasz emocji, ale na prawdę chcę żebyś już na zawsze zapamiętał te święta - westchnął - Może usiądziemy na kanapie, tuż koło Mii i Davida? Opowiem Ci jakąś historię podczas odpakowywania Twoich prezentów - rzekł niewinnie - Wiem, że podobno ta choroba nie jest uleczalna, ale chce po prostu abyś czuł się tu dobrze. Co ty na to?

Gregory uśmiechnął się szeroko, łapiąc złotookiego za rękę. Złączyli oni swe palce, co mieli ostatnio w cholernym zwyczaju i powstali na równe nogi, by wraz z torbą prezentów, dotrzeć na wcześniej wspomniane siedzisko. Tym razem, David z Dante, umilali się do Carbonary milusim głosem, a Clark odeszła gdzieś na bok, robiąc mężczyznom miejsce, za co oczywiście ówcześnie podziękowali. Odsunęli oni od siebie zarzyganą koszulkę która nadawała się w tej chwili tylko do prania, by ponownie zatopić się w słodkich rozmowach.

- Patrz, to Ty! - zauważył mężczyzna, wyjmując słoik z piernikami, które były podobiznami złotookiego. Ten cicho mruknął w zgodzie i złapał za naczynie, by chwilę później otworzyć je i złapać za jedno z wypieków. Przyjrzał mu się dokładniej, by ostatecznie zjeść samego siebie - Kanibalizm! - zaśmiał się Gregory, oplatając ramieniem Erwina.

- Dobra, coś tu jeszcze widzę - mruknął, zaglądając do dużego pakunku. Chwilę później, wyjął on z niego jakieś małe pudełeczko, które było nad wyraz miękkie w dotyku.

- Czy to jest..

Nie zdążył dokończyć, gdyż brązowooki otworzył szkatułkę, a ich oczom ukazał się pierścionek zaręczynowy, ze złotym diamentem na samej górze. Siwowłosy chwilę przyglądał się jemu, by chwile później odłożyć słoik z wypiekami i złapał biżuterie we własne dłonie. Jak gdyby nic, ubrał ją sobie na palec serdeczny. Kto mu zabroni? I tak nigdy nie weźmie ślubu.

Gregory na to tylko cicho się zaśmiał, na co Erwin poczuł dziwne ciepło. Zrobiło mu się gorąco, na co zapytał niewinnie swojego towarzysza, czy ten by nie chciał wyjść na chwilę na taras.

- Możemy, ale na chwilę, żebyś się nie przeziębił - mruknął - Po za tym, musimy porozmawiać na pewien temat.

Złotooki bez słowa skinął głową i powstał z kanapy wraz ze swoim przyjacielem. Ruszyli oni w stronę tarasu, by chwile później znaleźć się na nim, w samych skarpetkach.. Na śniegu.
Erwin kątem oka widział, jak jego przyjaciel siada na jednym ze szczebli drabiny, która stała tu niepostrzeżenie jako wejście na dach.

- Będę i tak chory - mruknął, ale nie ruszył się o milimetr, czekając na ówczesny temat, o którym Gregory chciał pogadać.

- Jeżeli będziesz chory, to będę Twoim prywatnym lekarzem - uśmiechnął się flirciarsko - Dobra, a teraz tak na poważnie - odkrząknął i mimo, że Erwin nie mógł tego poczuć, miał wrażenie, że to na prawdę coś poważnego. Wyprostował się i zaczął wsłuchiwać się, w paplaninę swego przyjaciela.

- Wiem, że to głupie, ale.. boże.. - westchnął.

- Powoli.. - mruknął i podszedł do chłopaka bliżej, by następnie otulić go ramieniem. Wydawać by się mogło iż pod jego delikatnym uściskiem, ten się lekko uspokoił.

- Wiem, że nie odczuwasz uczuć, ale chciałem Ci coś wyznać, dla własnego spokoju - westchnął - Jesteś na prawdę świetną osobą, która sprawia, że każdy mój dzień jest czymś wspaniałym - ... Erwin nawet nie zauważył, kiedy został wtulony w klatkę piersiową swego przyjaciela - I ja po prostu.. Cię kocham.

Złotooki nie zareagował. Nie mógł się z tego cieszyć, współczuć chłopakowi, czy cokolwiek innego. Nie może zrobić nic w tej chwili.

- Wiem, że może nie jest to na miejscu, ale.. - zatrzymał się na chwilę. Zszedł ze szczebla drabiny, złapał dużą ilość powietrza i rzekł na jednym tchu - Czy mógłbyś mnie pocałować?

Zapytał. Erwin odsunął się od chłopaka kończąc przyjemność. Spojrzał na jego zaróżowione policzki, by chwilę później zjechać trochę niżej - na jego popękane suche usta. Spojrzał raz jeszcze, tym razem w jego oczy i kiwnął w ciszy głową, bo co mu zmieni jeden pocałunek?

Złotooki powoli się przybliżył i zawisł rękoma na szyi Gregorego, chcąc by ten nacieszył się tą chwilą za ich dwojga. I wystarczająco dobrze. Erwin widział, jak brązowowłosy przygląda się jego spierzchnięty ustom. Przybliżył się bardziej, a ich wzrok ostatecznie się skrzyżował. W końcu jednak, po dłużących się sekundach, Erwin złączył ich wargi, by stworzyć powolny i delikatny pocałunek.

Nie musiał zbyt długo czekać na oddanie przyjemności. Usta chłopaka zgrały się w rytmie ust drugiego, powoli tworząc swoją własną pieśń. Erwin poczuł dziwne ukłucie w sercu. Ciepło zaczęło delikatnie rozchodzić się po jego ciele i sam poczuł dziwne motylki w brzuchu. Chwilę później jego warga drgnęła i.. on się uśmiechnął.

- Co tu się dzieje?

Mężczyznom w słodkiej przyjemności przerwał David, który od razu po zobaczeniu ich w nietypowej jak na siebie pozycji, wrócił do domu, trzaskając drzwiami. Erwin głupio się zaśmiał, trzymając tym razem rękę swojego przyjaciela.

- Ty się śmiejesz! - zauważył, obracając się twarzą w stronę chłopaka. Ten kiwnął głową, by następnie nagle zostać przyciągniętym do kolejnego pocałunku. Złotooki nie mógł wytrzymać. W końcu oderwał się, by rzec.

- Też Cię kocham Grzesiu - zaśmiał się cicho, ponownie wracając do zachłannej przyjemności.

xxx

Słów: 1803 (bez gadania autora)

Osoby, które podobnie jak ja, wzięły udział w owej zabawie:

BlackQuert, Nojixy_, Merci_Dark, m_shirlej, vixs21, Hisilka, 1-800-J0KER, Pieknadamusi, Yashiro_xXxX, SziFunia, Coffeuu, Tosternia, _I_Z_A_, Liliputek_xd, Yukka_mikko, Idikila, Moon_azi, CreatywnaSmerfetka no i oczywiście BlackWolfSQ

Mam nadzieje, że wszystkich dobrze oznaczyłem i dziękuje każdej osobie, w tej jakże znakomitej zabawie! Do zobaczenia na następnym challengu, a wam dziękuje za przeczytanie mego tworu.

<3 ily

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top