22. Ładna ta moja bratowa
Lily
Uchyliłam powieki, skanując wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdowałam. I nie wyglądało mi to na żadnego typu sypialnię.
- Usnęłaś, gdy oglądaliśmy film - usłyszałam cichy głos nad swoim uchem. - Chciałem cię zanieść do pokoju, ale zabroniłaś mi się ruszać.
- Zabroniłam ci się ruszać? - podniosłam głowę, spoglądając na chłopaka, który obejmował mnie ramieniem.
- Ehe, mamrotałaś coś w stylu, że mam sobie nie iść, czy coś. - zaśmiałam się cicho, wzruszając ramionami. - Dzień dobry, moja cudowna dziewczyno.
- Cudowna? Skąd to przekonanie? Może teraz stanę się okropną suką, która będzie ci wszystkiego zakazywać? - uniosłam brew, a on wybuchnął śmiechem.
- Jakoś to zniosę. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło.
- Która godzina, mój chłopaku?
- Em... - wziął do ręki telefon, który leżał obok niego. - Dziesiąta.
- Chyba powinnismy wstać.
- Nie, najpierw chcę mojego urodzinowego buziaka. - uformował usta w dzióbek.
- Dostałeś go już w nocy. Teraz muszę umyć zęby. - podniosłam się, przez chwilę siłując się z nim.
- Trafisz do łazienki? - kiwnęłam głową.
Ruszyłam w odpowiednim kierunku, po drodze zahaczając o pokój gościnny, w którym była moja walizka. Wyjęłam z niej kosmetyczkę i coś do ubrania, zanim przebiorę się w ten kombinezon.
Będąc już w łazience, przemyłam twarz i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
Mam chłopaka. I to nie byle jakiego, mam chłopaka z moich snów. Dosłownie. Jestem dziewczyną Shawna Mendesa.
Pokręciłam głową, czując się cholernie szczęśliwa. Ja naprawdę jestem jego dziewczyną. A on moim chłopakiem.
Ogarnęłam się w miarę szybko i wyszłam z łazienki.
- Jestem w kuchni! - krzyknął, najwidoczniej słysząc, że otwierałam drzwi.
Nie miałam pojęcia, gdzie jest kuchnia, więc starałam się zlokalizować, skąd pochodził jego głos.
Uśmiechnęłam się, widząc szatyna, który kroił coś, przy kuchennym blacie. Mogłabym na to patrzeć do końca życia, przysięgam.
- Zrobiłem ci kawę, zaraz dam ci coś do jedzenia, chudzielcu.
- Skąd wiesz jaką piję kawę? - spytałam, gdy upiłam łyka napoju.
Była dokładnie taka, jaką lubię.
- Zawsze pijesz taką samą. Więcej mleka, niż kawy i pół cukierniczki.
Skinęłam głową, przyznając mu rację. Taką piłam. Po mocniejszej troszkę bardzo wariowałam, no i była za gorzka. Poczułam przyjemne ciepełko w okolicy serca, zdając sobie sprawę z tego, że on zwrócił uwagę na taką prostą rzecz.
Podsunął mi talerz, na którym leżały kawałki pomidora, chleb i jajecznica. Spojrzałam na niego, w jeszcze większym szoku.
- Myślisz, że nie widzę, co przeważnie jesz? I w tym momencie powinnaś mnie wycałować na smierć, bo przez ciebie w moim domu są pomidory.
- Nie zrobię tego. - wzruszyłam ramionami, upijając łyka kawusi.
- Dlaczego?
- Bo patrząc na to wszystko, chyba mi się jeszcze przydasz.
- Tak mówisz?
- Dokładnie tak mówię.
Chłopak zaśmiał się cicho, chwytając w rękę kubek i pijąc z niego łyka swojego napoju. Poinformował mnie, że pójdzie się przebrać, a ja mam zjeść w spokoju. O dziwo, było naprawdę dobre.
- Nie masz bladego pojęcia, jak cholernie się cieszę. - po kilku minutach poczułam ręce oplatające mnie w talii i ciężką głowę na moim ramieniu.
Uśmiechnęłam się, czując jak całuje mnie w żuchwę. Odłożyłam kubek, który trzymałam i odwróciłam głowę, spoglądając przez ramię.
- Ja też, chyba nie chcę się jeszcze budzić z tego snu - zaśmiałam się cicho, skanując wzrokiem jego twarz.
- Obawiam się, że poczujesz się rozczarowana, bo to nie jest sen - wyszeptał, zbliżając się do mnie i szybko złączając nasze usta.
Uśmiechnęłam się (znowu) i przekręciłam się na krzesełku tak, żebym nie musiała wykręcać głowy. Zarzuciłam ręce na jego szyję i wplotłam palce we włosy. Uwielbiałam jego włosy.
- Masz kontakt z Noorą? - spytał zaraz po tym, gdy odsunęliśmy się od siebie.
- Mam, dlaczego pytasz?
- Powiedziała, że chce się jako pierwsza dowiedzieć o tym, że już jesteśmy razem albo skończę marnie.
- Ja bym się bała na twoim miejscu.
- I właśnie dlatego, jeśli chcesz mieć żywego chłopaka, powinnaś ją o tym poinformować.
- A kto powiedział, że chcę mieć żywego chłopaka? Może jest inaczej.
***
Byłam cholernie zestresowana. Za kilka minut w mieszkaniu Shawna miała się pojawić jego siostra i kuzynki. Byliśmy razem niespełna dzień, a ja już miałam poznawać jego rodzinę. To chore, dlaczego on mnie naraża na taki stres?
Przejechałam ostatni raz pędzelkiem po policzku, upewniając się, że puder dobrze zmatowił moją cerę. W mieszkaniu przygotowane było już jedzenie i napoje, które godzinę temu przywiozła firma cateringowa, a chłopak, który miał się zająć muzyką dzisiejszego wieczoru, był już gotowy i w mieszkaniu można było usłyszeć muzykę.
Upewniłam się, że wyglądam tak, że nie straszę i schowałam puder do kosmetyczki, a kosmetyczkę do szafki. Wciągnęłam głośno powietrze.
Jedziesz, Lily.
Wyszłam z pomieszczenia, szukając wzrokiem Shawna. Rozmawiał z jakimiś ludźmi, którzy najprawdopodobniej składali mu życzenia. Mendes zakazał przynoszenia jakichkolwiek prezentów, więc nikt nie miał w rękach żadnych torebek, ani pudełeczek.
Przypatrywałam się mu przez krótką chwilę, aż on rzucił wzrokiem w moją stronę i uśmiechnął się szeroko, kiwając głową na znak, żebym podeszła.
Gdy już stanęłam obok szatyna, ubranego w jasną koszulę, chłopak przyciągnął mnie do siebie, obejmując w talii, czym wywołał zdziwione spojrzenia trzech chłopaków stojących naprzeciw nas.
- Lily, to są moi znajomi, Paul, Matt i Jake, a to jest Lily, moja dziewczyna.
- Twoja, kurwa, co? - spytał jeden z nich, nie kryjąc swojego zdziwienia.
- Ile ci zapłacił?
- Chyba nie powinnam mówić tego głośno, bo jeszcze mi nie zapłaci tyle, ile obiecał.
- Fakt, lepiej nie mów.
- Ja tu jestem, tak tylko przypominam.
- Wiemy.
- Nie myślałem, że ten idiota jest w stanie znaleźć sobie dziewczynę. I to taką ładną.
Uśmiechnęłam się, nie do końca wiedząc, co mam powiedzieć. Jego przyjaciele byli bardzo mili i dobrze nam się rozmawiało.
- Shawn! - usłyszałam głośny pisk, a po chwili na szyi mojego chłopaka wisiała uwieszona nastolatka. Uśmiechnęłam się, rozpoznając w niej siostrę Mendesa.
Szatyn objął ją, mocno przytulając do siebie. Wielokrotnie widziałam filmiki i zdjęcia Shawna i Aaliyah na różnych portalach społecznościowych i naprawdę zazdrościłam Aaliyah brata. Ja zawsze chciałam mieć rodzeństwo.
- Aaliyah, Camila, Timera, chciałbym wam kogoś przedstawić - zwrócił się do siostry i dwóch, bardzo podobnych do siebie dziewczyn, które stały obok. Pociągnął mnie za nadgarstek, przyciągając do siebie i obejmując w talii. - To jest Lily, moja dziewczyna.
Siostra i kuzynki Shawna przez chwilę wpatrywały się we mnie zdziwione, po czym jedna z nich, rzuciła się na moją szyję.
- Wreszcie! Już myślałam, że jesteś gejem.
- Lily jest pełnoprawną dziewczynką, jak widzisz.
Aaliyah wywróciła oczyma na słowa swojego brata i znowu skierowała się wzrokiem na mnie, uśmiechając się szeroko.
- No, ładna ta moja bratowa.
***
KRÓTKI JA WIEM
ALE CAŁY DZIEŃ GŁOSUJE NA SHAWNA ALBO SIĘ UCZĘ ALBO COŚ I NIE WYRABIAM
zle mi się pisało ten rozdział tfuuu
Miłego poniedziałku!
+ głosujcie na tt na Shawna z regułka:
I'm voting for #HoldinMeBack by @ShawnMendes for #BestLyrics at the #iHeartAwards
Buzi,
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top