Ratunek? No nie do końca...
Toby
Siedziałem w kuchni i patrzyłem w okno. Padał śnieg. Znowu. Przed chwilą wróciłem z Masky'm i Hoodie'm z poszukiwań. I nic. Zero. Ani jednego najmniejszego śladu.
Nagle do kuchni wszedł Masky z Hoodie'm. Nawet nie zwróciłem na nich uwagi. Po prostu siedziałem wpatrzony w okno. Sam już nie wiedziałem co myśleć.
Masky
Kiedy weszliśmy do kuchni moim oczom ukazał się Toby. Już chciałem zawrócić ale chłopak nawet nie zwrócił na nas uwagi, co mnie trochę zaniepokoiło bo Toby to żywe srebro.
Podszedłem do brązowookiego i usiadłem obok.
- Toby... Znajdziemy ją
Ten tylko popatrzył na mnie. W jego oczach było coś czego nigdy (a szczególnie u niego) nie widziałem, a mianowicie łzy. Mimo iż nie czuł on bólu fizycznego doskonale odczuwał ból psychiczny.
- A co jeśli jej nie znajdziemy? Co jeśli...- brunet zawiesił się w pół zdania, a w jego oczach pojawiło się więcej łez. Niespodziewanie jego głowa wylądowała na moim ramieniu.
- Hej młody, może chcesz gofra?- zapytałem lekko się uśmiechając
- Wiedziałem, że cię zmuszę- wyszeptał Toby uśmiechając się wrednie przez łzy
- Hoodie, grzej gofrownice, robimy gofry dla dziecka- powiedziałem zrezygnowany
- Hej Masky, tylko nie dziecka, to, że jesteś odemnie starszy nie znaczy, że...
- Oj cicho!- powiedziałem czochrając bruneta po włosach
Raira
Siedziałam skulona pod ścianą. Nie wiem ile już czasu oni mnie trzymają, ale niestety Skroll miał rację, nie mogę skorzystać ze swoich mocy. Moje ciało było wychudzone i pokryte licznymi bliznami. Niestety woda święcona hamuje także szybką regenerację więc... Długo nie pociągnę.
Nagle drzwi od celi zaskrzypiały i wszedł przez nie Skroll.
- Witaj nietoperku, jak się spało?- powiedział z psychopatycznym uśmiechem.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, chłopak podszedł do mnie i szarpnął za gardło abym wstała. Jednym z pazurów zaczął krążyć po mojej skroni. Jego twarz była zdecydowanie za blisko mojej.
- Wiesz co, dziewczynko? Jesteś cenniejsza niż ci się wydaje.
Pazurem rozciął skórę na moim ramieniu po czym zlizał jeszcze ciepłą krew.
Z moich oczu poleciała pojedyńcza łza.
Zebrałam wszystkie siły jakie jeszcze mi zostały i odepchnęłam chłopaka.
- Po co? Do czego jestem ci potrzebna?- Mój głos był przepełniony jadem i złością. Brzmiał znacznie pewniej i odważniej niż się czułam.
- Naprawdę nie wiesz?
Pokręciłam przecząco głową.
- A więc widzisz, jest wiele rodzajów demonów. Ale tylko są tylko 3 najsilniejsze demony. Demon Natury, Demon Ciemności i Demon Władzy. Są jak trójca święta w piekle. Ich krew umie uleczyć wszystko, wszystko zniszczyć ale i też nadać władzę absolutną nad wszystkim. Krew każdego z tych demonów ma inne właściwości. Ale połączenie tych trzech Demonów daje wszystkie te właściwości i jeszcze więcej. Niestety, demon z tymi trzema darami rodzi się raz na sto tysięcy lat. I w końcu, udało się. Właśnie ty jesteś tą mieszanką.
Patrzyłam na chłopaka w osłupieniu.
- A teraz wybacz ale idę na "patrol".
Skroll wyszedł z celi i zamkną ją na klucz.
Podeszłam do okienka i wyjrzałam przez nie. Na ziemii leżała już gruba warstwa śniegu.
- Pospieszcie się- szepnęłam cicho- jeśli Skroll osłabił mnie na tyle to nie wiem co może jeszcze zrobić.
Toby
- Smile Dog! Szukaj Rairy!- Jeff próbował nakłonić psa do wytropienia dziewczyny.
Pies popatrzył na niego debilnym wzrokiem.
Razem z Masky'm, Jeff'em, Bloody Hope, Hoodie'm i E.Jack'iem staliśmy po środku lasu.
- Jeff, zapomniałeś dać mu coś z jej zapachem.- powiedział łamiącym się głosem Masky
Jeff popatrzył na mnie.
- No co?
- Nie masz jakiejś jej rzeczy przy sobie?- zapytał Killer
Wsadziłem ręce do kieszeni. Na samym dnie coś poczułem. Była to jej gumka (( ͡° ͜ʖ ͡°)) do włosów.
- Szukaj!- polecił Jeff podając dla Smile'a przedmiot do powąchania.
Zwierzak węszył chwilę po czym... Spieprzył do domu.
Popatrzyliśmy na właściciela psa jak na idiotę.
Nagle usłyszałem prychanie. Zza drzewa wyszła Sakura i Grinny.
Kotka podeszła do mnie zabrała mi własność jej właścicielki.
Powęszyła chwilę po czym ruszyła biegiem przez las, a my za nią.
***
Kotka doprowadziła nas pod stary dom jednorodzinny. Był wszędzie obdrapany i bez farby. Miejscami ze ścian wysypywał się tynk. Nagle zauważyłem ruch.
Był to... Skroll?! Ciągnął ciało jakiejś kobiety. Było poszarpane i masakrycznie zakrwawione.
Sam chłopak zaś był pobrudzony krwią. Ciało zostawiało na śniegu krwawy ślad.
Czym prędzej schowaliśmy się za krzakami. Sakura zamiast się schować rozłożyła skrzydła i cicho podleciała do zakratkowanego okienka. Znajdowało się ono przy ziemi, zapewne była to jakaś piwnica.
Kotka wślizgnęła się pomiędzy kraty i zniknęła we wnętrzu domu.
- Sakura! Sakura wracaj!- szepnąłem do kota.
Na moje nieszczęście Skroll to usłyszał i ruszył w naszym kierunku.
- Damy mu radę.- powiedział z przekonaniem Jeff- nas jest siódemka, a on tylko jeden.
- Nie bądź taki pewny- powiedział Masky.
Wyjrzałem zza krzaka. Zamiast jednego chłopaka w naszą stronę szło jeszcze kilku nastolatków, między innymi Lulu i Dietrich, reszty nie znałem.
- Uciekajmy!- szepnęła Bloody
Nagle zauważyłem, że Sakura wraca. Wskoczyła mi na ramię i dała coś do ręki.
- Co to jest?- zapytała Bloody Hope patrząc mi przez ramię
- To... Naszyjnik Rairy - z osłupieniem przyglądałem się delikatnemu, srebrnemu łańcuszkowi ze srebrną zawieszką w kształcie anielego skrzydła złożonego w połówkę serca.
- Ona tam jest. Prawda?- zapytałem patrząc w zielone oczy kotki.
Jej oczy wyrażały szczęście ale jednocześnie smutek.
- Musimy ją uratować!- powiedziałem trochę głośniej niż zamierzałem.
- Zamknij się Toby!- Masky zasłonił mi usta ręką - uratujemy ją, ale jeszcze nie teraz. Jeśli odkryją, że ich wykryliśmy to mogą nam uciec i zaszyć się gdzieś indziej. Porozmawiajmy z Operatorem.
Z żalem popatrzyłem na małe okienko.
- No dobrze.
- A teraz lepiej uciekajmy zanim nas złapią- powiedział E.Jack po czym wszyscy ruszyliśmy biegiem z powrotem do rezydencji.
W czasie biegu zaciskałem w ręku wisiorek Rairy.
- Obiecuję ci, uratujemy cię. Nawet jeśli będę musiał oddać za ciebie życie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top