Nie taki diabeł straszny jak go malują
( Ważne info na dole~)
Raira
Spojrzałam na niego przez ramię i powoli podniosłam do siadu.
- Nie wierzę, że pytam o to akurat ciebie... Ale... Powiedz mi... Co tu się odpierdala?
Czerwonowłosy widocznie lekko zakłopotany podrapał się po karku.
- Cóż... Miałem ci to powiedzieć już dawno ale... Jakoś tak się złożyło~- Głupio się uśmiechnął.
- ... CO POWIEDZIEĆ?! DYLAN. JESTEŚ U MNIE TAK CZĘSTO I NIE MOGŁEŚ MI POWIEDZIEĆ O JEDNEJ. MAŁEJ. RZECZY?!
Chłopak widocznie z lekka spłoszony moim krzykiem dopiero po chwili zaczął:
- Nigdy nie zastanawiałaś się jak ty właściwie powstałaś? Przecież to niemożliwe żeby twoimi rodzicami byli ludzie.
- Teoretycznie... Nigdy tak nad tym nie myślałam...- Aż mnie zatkało. W sumie miał rację. Przecież z kapusty nie wyskoczyłam... Coś musiało doprowadzić do moich narodzin.
Syn Szatana tylko lekko się uśmiechnął w... Bardzo nietypowy dla siebie sposób bo bez cienia złośliwości. Po prostu uśmiechał się jak zwykły nastolatek uczęszczający do liceum.
- Byłem przy twoich narodzinach~- Zaśmiał się cicho- Byłaś taka mała i bezbronna~
Przez bardzo długą chwilę pokój wypełniała cisza. Aż w końcu udało mi się odezwać.
- Ty... Byłeś przy... Moich narodzinach?!- Wydarłam się wręcz na niego.
- Cicho. Slenderman nie może usłyszeć nic z tej rozmowy, rozumiesz? Nie myśl o tym w jego obecności.
Delikatnie pokiwałam głową.
- Ale... Czemu?
Chłopak westchnął cicho i z wyjątkową delikatnością złapał mój nadgarstek.
- Chodź ze mną.
W bardzo szybkim tempie przenieśliśmy się do jego pokoju, a ja wygodnie usiadłam na jego łóżku.
- No więc tłumacz mi się.
- No już... Spokojnie...- Chłopak usiadł obok mnie i spojrzał na mnie szkarłatnymi oczami.- A więc... Wiesz kim są sataniści, prawda?
Lekko tylko pokiwałam głową.
- Wyznają Szatana i takie tam... Ale jest jeden odłam satanistów. Ogłaszają się pod nazwą sine nomine*. Wyznają oni demony o wiele silniejsze od Szatana, Lucyfera i wszystkich ich braci. Wierzą głównie w Siedem Grzechów Głównych oraz trójcę Demona Władzy, Ciemności i Natury. A raz na 100.000 lat cała dziesiątka wybiera jedną kobietę która zostaje złożona w ofierze przez sektę. Kobieta dobrowolnie nosi dziecko o skrzydłach i ogonie przez 9 miesięcy. Zaraz po porodzie powinna dochować je do 10 roku życia i popełnić samobójstwo, a demony opiekują się dzieckiem. Ale z tobą... Się tak jakoś nie udało~ Zabiłaś ją przy porodzie rozrywając od środka, a później jeden z wyznawców zdradził resztę przez co wylądowałaś gdzie wylądowałaś... Później Slenderman cię znalazł i tak dalej~- Zakończył swój monolog chłopak.
- ... Oh Szatanie ratuj bo nie wytrzymam...- Od nadmiaru informacji aż rozbolała mnie głowa.
- Raira. Nie możesz tu zostać. Nic nie zauważyłaś? Przez ten cały czas... Wszyscy w rezydencji są tylko marionetkami Slendermana i jego braci. Do czasu ty też byłaś i podczas tego nieświadomie dla ciebie robili sobie z tobą wszystko co chcieli. Myślisz, że szczury w lochach siedzą tam od tak sobie? Oni nie mają zamiaru stać się kolejnymi zabaweczkami przez to, że nie mają jak wrócić do Piekła.
Tępo wpatrywałam się w podłogę nie wiedząc co powiedzieć i czy w ogóle Dylan mówi prawdę.
Toby... Masky... Hoodie... I cała reszta była tylko złudzeniem? Marnym teatrzykiem żebym tylko tu została i nic nie podejrzewała?!
Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu po policzkach popłynęły mi łzy z bezradności.
- Jestem taka żałosna... Nic nie zauważyłam i żyłam w tej idealnej bajce... A tak naprawdę to wszystko było kłamstwem...
Poczułam jak moje ramię okrywa coś ciepłego i miękkiego. Kątem oka spojrzałam w tamtym kierunku i nieco się zdziwiłam.
Dylan miał... Skrzydła. Duże i obrośnięte czarnymi piórami jak kruk.
- Pomiot Szatana i diabelskie nasienie...- Prychnęłam ze śmiechem przez łzy.
- Tak wiem, że jestem ten najgorszy i w ogóle zły ale mówię prawdę. Nie chcę mydlić ci oczu tym kolorowym życiem jak zrobiła to ta przedszkolanka~- Zaśmiał się demon błyskając białymi kłami.- I tak na marginesie... Dziś 14 czerwca~ Wszystkiego najlepszego z okazji 17 urodzin, młoda.
Znów zaniemówiłam. Demon którego do tej pory unikałam i nienawidziłam z całego serca... Składał mi teraz życzenia z okazji urodzin o których nawet nie miałam pojęcia i szczerze się uśmiechał.
- Zabiorę cię do demonów... Nie martw się. Wrócisz do prawowitego domu
Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Byłam jednocześnie tak szczęśliwa, a jednocześnie dalej zasmucona, że dotychczasowe życie było tylko iluzją.
Powoli zaplotłam ręce na jego szyi i przyciągnęłam bliżej siebie.
- Dziękuję~ Jednak nie jesteś taki zły jak mi się wydawało~
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć delikatnie złączyłam nasze usta. Początkowo to był tylko buziak ale po chwili chłopak znacznie go pogłębił. To już nie był niewinny i spokojny pocałunek. My się wręcz lizaliśmy. Nasze języki się ze sobą splatały i rozplatały tworząc wyjątkowy taniec który znaliśmy tylko my.
Mimo wszystko... Muszę przyznać, że bardzo dobrze całował. Jakbym drania nienawidziła całował kurewsko dobrze. Smakował... Miętą~
Dopiero po dłuższej chwili się od siebie "odkleiliśmy".
- Całujesz lepiej niż się spodziewałem...
- Ty też nie najgorzej...
Oboje się lekko zaśmialiśmy gdy nagle poczułam ostry ból w głowie. Oparłam się na Dylanie aby nie osunąć się na podłogę. Znałam ten ból niestety bardzo dobrze...
- Dylan... Uważaj...- Cicho wydyszałam- Operator... Tu idzie...
*sine nomine- (łacina) bezimienni
No heeeej kochani~ Tak, tak... 14 czerwca był dawno temu i w ogóle... Ale lepiej późno niż wcale co nie?~
( Ps. 14 czerwca to też moje urodziny~
Oraz... Bloody_Hope725 ZOBACZ. UMIEM W HETERO!)
*Dyskretnie się wymyka*
Do nexta~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top