Lochy

Raira

Obudził mnie głośny pisk. Mimo iż postawiłby on na nogi umarłego leżałam dalej dosłownie zakopana w pościeli. po kilku minutach dotarło do mnie, że to był głos Bloody Hope. Przez sekundę serce podskoczyło mi do gardła, ale zignorowałam to i usilnie próbowałam zasnąć mając cały świat w dupie.

Nagle do mojego pokoju wpadła bez uprzedniego zapukania Bloody i rzuciła się ma mą wspaniałą osobę zakopaną w ciepłej kołdrze. Czarnowłosa chwyciła mnie za ramiona i zaczęła mną szarpać w przód i w tył. 

- Bloody! Zaraz zwrócę kolacje! Co jest?!- krzyczałam gdy ona szarpała mną jak Candy lalką Jason'a podczas...    
- Ktoś uprowadził Jeff'a!-krzyknęła mi w prost do ucha przerywając moje myśli co robi Candy z lalkami Jason'a gdy tego nie ma w domu.

- Spokojnie, pewnie poszedł gdzieś do lasu... Czy coś

- No właśnie nie! On zawsze mnie budził i mówił, że gdzieś wychodzi, a teraz po prostu zniknął!

- Jeśli robisz z tego taką wielką sprawę to chodź do Slenderman'a- odparłam wstając z łóżka i ubierając pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi w ręce czyli czarną bluzkę z długim rękawem i czarne leginsy. (normalnie połowa moich ubrań w szafie xD)

- Noż szybciej!- krzyknęła tupiąc niecierpliwie przy drzwiach

- Już idę, idę spokojnie

Dziewczyna chyba straciła cierpliwość bo złapała mnie za ogon i biegiem ciągnęła przez całą rezydencje po podłodze. Co jak co, ale ma ona sporo siły.

Przeciągnęła mnie przez cały korytarz, schody, salon, kuchnie i zostawiła w spokoju dopiero pod gabinetem Operatora.

- No wstawaj i pukaj!- popędzała mnie

- Ja pierdole - wstałam szybko z podłogi i zapukałam

- Wejdźcie - odparł głos w mojej głowie.

Bez dłuższego zastanowienia weszłam do gabinetu, a zaraz za mną Bloody.

-Co was do mnie sprowadza? - zapytał Operator odkładając czytaną książkę.

- Slendermanie! Ktoś uprowadził Jeff'a!- wypaliła prosto z mostu niebieskooka

Myślałam, że strzele jej w pysk albo raczej, że Slenderman to zrobi za taki ton wobec niego, ale ku mojemu zaskoczeniu tego nie zrobił tylko zaczął się głęboko nad czymś zastanawiać.

- Operatorze?-zaczęłam nie pewnie- to możliwe aby ktoś go porwał? Przecież Masky i Hoodie byli dziś w nocy na obchodzie i nikogo nie przyłapali.

- Nie chodzi o osoby z zewnątrz tylko z wewnątrz - mężczyzna podszedł do jednych z kilku par drzwi znajdujących się w części szpitalnej jego gabinetu i otworzył je.

Naszym oczom ukazały się szare, betonowe schody prowadzące w głąb mroku.

-Piwnica?- zapytałyśmy równocześnie

- Nie, są to lochy. Ciągną się praktycznie do miasta, a tam łączą się z kanałami i mają kilka wyjść w lesie. Ale są zbyt niebezpieczne aby się nimi przemieszczać więc wrzucamy tam intruzów którzy zawędrują za daleko, a tamtejsi lokatorzy się nimi zajmują. Raira, podejdź i powąchaj.

-Em... No dobrze- podeszłam do przejścia i wciągnęłam kilka razy powietrze w nozdrza.

- Co czujesz?- zapytał Operator

- Stęchlizne, kości i... perfumy Jeff'a.

-Musimy go ratować!- krzyknęła Bloody stając nie pewnie przed drzwiami- em... Slendermanie? Kim są tamtejsi lokatorzy?

- Zaraz! Czuje jeszcze... Szczury? Ale mają jakiś inny zapach niż zwykłe. Bardziej... Mroczny?

- Nic się nie pomyliłaś, tamtejsze szczury pochodzą z piekła dlatego nazywamy je piekielnymi szczurami lub demonicznymi. Każdy z nich umie przybrać ludzką formę. Jest jednak jeden szczur którego tytułuje się mianem ,,Króla Szczurów'', każdy jego podwładny musi się go słuchać bo inaczej zostanie ukarany. Między innymi przez niego nie przemieszczamy się lochami tylko chodzimy lasem.

- Ehhhh... Czyli nikt nie zna układu korytarzy i muszę się kierować węchem, tak?- zapytałam z miną typu ''Nie rób mi tego''

-Tak, czyli twoją misją na dziś jest zejść tam i uratować tego wypłocha znaczy Jeff'a

- Tak Operatorze, tylko... Mogę dostać jakąś latarkę czy coś?

- Tam dalej palą się pochodnie więc poradzicie sobie.

- No dobra, chodźmy Bloody - powiedziałam schodząc powoli po stopniach, coraz bardziej znikając w mroku.

Bloody Hope

Pospiesznie ruszyłam za Rairą starając się zbytnio od niej nie oddalać. W końcu ona widzi w ciemności znacznie lepiej niż ja. Po kilku minutach spaceru w kompletnych ciemnościach drogę rozświetliła nam jedna z pochodni przytwierdzona do ściany. Na nasze nieszczęście było tu rozwidlenie dróg na cztery inne korytarze.

- Musimy iść tam. - powiedziała demonica wskazując drugi korytarz- czuje jego perfumy

Ruszyłyśmy we wskazanym przez nią kierunku. Po obydwóch stronach były cele z łańcuchami na ścianach. W niektórych celach walały się kości, a na innych były zaschnięte plamy krwi. Nagle usłyszałam jakieś szmery i poczułam jakby tysiące par oczu przewiercały mnie na wylot.

- Zatrzymaj się - powiedziała Raira stając w miejscu

- Co jest? - zapytałam troche panikując

- Obserwują nas.

Trochę wystraszona spojrzałam w górę. Na półkach wybudowanych z cegieł oraz w dziurach wyrzeźbionych w ścianach groźnie jarzyło się tysiące oczu. Wszystkie obserwowały każdy nasz ruch. Przybliżyłam się jak najbliżej Rairy.

- Kogo my tu mamy? Goście z góry? Nie rozśmieszajcie mnie - mówił z kpiną męski głos.

Jego głos był bardzo zmysłowy, ale też pociągający. Zza rogu wyszedł chłopak. Był naprawdę wysoki i wyglądał na 18 albo 19 lat. Jego żółte oczy lekko przykryte szarymi jak popiół włosami jarzyły się przebiegle w półmroku rzucanym przez pochodnie na ścianach. Chłopak ubrany był w długi szary płaszcz, który powiewał za nim kiedy szedł w naszą stronę oraz długi czarny szalik zwisający na plecach. Zauważyłam, że na rękach ma skórzane, bezpalcowe rękawiczki, a zamiast zwykłych paznokci długie, ostre pazury. W uszach miał na prawdę dużo rozmaitych kolczyków.

- Co wy tu robicie? Życie wam nie miłe?-zaśmiał się podchodząc bliżej

- Szukamy Jeff'a - odparłam nie pewnie

- Tego z wiecznym uśmiechem? Tia... Trafił do nas rano. Strasznie się opiera, ale przynajmniej nie jest nudno heh.

- Co wy z nim chcecie zrobić?!- zapytałam zapominając kompletnie o sytuacji w której się znajdujemy- i kim ty wogóle jesteś?!

Raira

Chłopak zaśmiał się lekko.

-Wybaczcie mi, mam na imię Rokko jestem królem szczurów- przedstawił się ukazując ostre zęby.

- To dlatego twój zapach jest silniejszy - odparłam patrząc mu się prosto w oczy.

- Bingo. Hmmmm... Niech zgadnę, demon i zwykły człowiek?

- Zgadłaś, a co do tego co z nim zrobimy... Slenderman nie mówił jak pozbywamy się intruzów?

- Niestety nie spotkał nas ten zaszczyt aby to usłyszeć od Operatora- odparłam z kpiną w głosie.

- Ehhh...- westchnął głęboko i wskoczył z łatwością na jedną z półek siadając wygodnie - lepiej wam to pokaże .

Rozglądnął się po wszystkich gryzoniach otaczających go i podniósł jednego z nich sadzając go sobie na kolanach.

- Ten młody złamał dziś zasady, więc jest jak intruz który tu wtargnął - mówił spokojnym głosem głaszcząc go delikatnie.

Zwierzak zmienił się w na oko 15 letniego blondyna o intensywnie żółtych oczach. Chłopak cały drżał ze strachem i łzami w oczach patrząc na swojego przywódce. Rokko podniósł jego podbródek tak aby patrzył na niego. Po policzkach blondyna zaczęły płynąć łzy. Ciągle siedząc na kolanach Rokko drżał jeszcze bardziej.

- Rokko co ty zamierzasz...- zaczęła Bloody.

Nim dziewczyna zdążyła skończyć, w oczach Rokko przemknął przebiegły blask i okrutnie wbił pazury w gardło nastolatka i bardzo powoli rozrywał go od środka. Kawałek po kawałku.

- Przestań Rokko! - krzyknęła Bloody - zabijesz go!

Z oczu blondyna leciało jeszcze więcej łez, ale nawet nie śmiał się wyrywać.

- Właśnie na tym to polega - powiedział wyciągając pazury z jego gardła i zlizując z nich krew.

Chłopak dalej siedział na jego kolanach z głową zadartą do góry. Rokko chwycił go za kark i przemieniając w szczura odrzucił za siebie.

- Na tym to polega dziewczyny, rozrywamy ciało kawałek po kawałku aż intruz zakończy swój nędzny żywot.

Zaraz po jego wypowiedzi ciszę przerwał rozdzierający krzyk blondyna

- Błagam nie! Ja nie chciałem! Więcej tego nie zrobię!- krzyczał płacząc.

Jego ciało szarpało już kilka szczurów odrywając niewielkie kawałki skóry i mięsa. Chłopak nie mógł się ruszać, wydawało się, że jego los jest już przesądzony.

- Dosyć, zostawcie już go.

Wszystkie gryzonie natychmiast zostawiły go w spokoju. Rokko podniósł ledwo żyjącego chłopaka w formie szczura i znowu delikatnie głaskał.

- Powiedz nam tylko gdzie jest Jeff i sobie pójdziemy - powiedziałam patrząc mu wyzywająco w oczy.

Szaro włosy widać chwilę się zawachał, ale po chwili kazał jednemu ze szczurów zaprowadzić nas do celi w której miał być Jeff, a sam zeskoczył z półki i razem z rannym blondynem na rękach wszedł do innego korytarza znikając nam z pola widzenia.

Bloody Hope

Po kilku godzinach szłyśmy już z powrotem krętymi korytarzami tylko, że z Jeff'em.

- Coś czuję, że będą kłopoty. - powiedziała przerywając ciszę Raira.

- Z Rokko?- zapytałam zrównując z nią krok.

- Też, ale czuję, że te lochy również się do tego przyczynią.

Hej! Wybaczcie, że tak długo ale ma wena spierdoliła do lasu i zostawiła mnie ;-;

Tylko nie bijcie!

~ Bayo do następnego! ;3







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top