V
- Capela neagra? - Szepnąłem pod nosem rozglądając się po pomieszczeniu -Mam dopiero sześćdziesiąty czwarty Level do sto pięćdziesiątego mi jeszcze dużo brakuje... - Zebrałem się do krzyku - Czy to jest jakiś żart?!
Wydarłem się tak głośno jak tylko pozwalały mi limity decybeli. Westchnąłem i ponownie rozejrzałem się; byłem uwięziony w pomieszczeniu około sto na siedemdziesiąt metrów, nie było drzwi a jedynie parę okien w kształcie krzyży z kratami zamiast szyb; ułożone były tak jakby ktoś wręcz desperacko chciał zasugerować więźniowi gdzie jest. Poza nimi w pomieszczeniu było trochę kamieni, wazy stylizowane tak aby wyglądały na stare i ceramiczne a w kącie leżały trzy szkielety skulone i oparte o siebie. Podszedłem do nich starając się znaleźć cokolwiek co mogło by nakierować mnie na logiczną odpowiedź na pytanie czyli: "Co ja tu do jasnej cholery robię?!" Niestety żaden z nich nie był w stanie dostarczyć mi choćby cienia poszlaki. Zawiedziony w akcie desperacji odszedłem od nich na parę kroków starając się podlecieć; niestety jedynym efektem tej próby był twardy upadek na tyłek oraz spostrzeżenie, że gdy spadałem sufit był wyżej położony. Żadna z moich umiejętności również nie działała. -To chyba dzisiaj na tyle.- Westchnąłem i postanowiłem się wylogować; ku mojemu zaskoczeniu strona na której powinien być wielki napis "Wyloguj się" była pusta. To mnie do reszty przeraziło, w panice zacząłem uderzając pięściami o ściany krzyczeć bez sensu i robić inne podobne czynności których nawet nie pamiętam. Zmęczony usiadłem pod ścianą na przeciwko zwłok, zakryłem twarz kolanami i starałem się uspokoić. -Za sześć godzin i tak samo mnie wyloguje.- Szepnąłem do siebie kładąc się na lewym boku. Leżałem tak przez może pół godziny kiedy usłyszałem powiadomienie. Nerwowo otworzyłem grymuar i z gracją hipopotama otworzyłem chat. Zobaczyłem tam prezent a w nim szklaną niebieską kulkę i adnotacje o treści -Chcesz wyjść to użyj mnie, zaciśnij w pięści.- Nie widząc innego wyjścia zrobiłem to o co mnie poproszono; z początku nie zdarzyło się nic po prostu przy zgniataniu kulka zaświeciła się bladym światłem, ale już po kilku chwilach zobaczyłem, iż na jednej ze ścian pojawiły się drzwi. Nie myśląc dużo rzuciłem się do nich i dużą siłą szarpnąłem za klamkę. Przeszedłem przez próg i wbiegłem w coś na kształt mgły a z niej na jakiś dziedziniec a bardziej ogromny ogród wypełniony czarnymi różami. Na jego środku stał Pomnik przedstawiający szkielet w pozycji wskazującej kapitulację, w ręku trzymał włócznię. Rozejrzałem się po placu; był ogromny rozmiarami bił na głowę niektóre mniejsze lokacje. Zewsząd było pełno graczy, każdy z nich był podobnie jak nie bardziej zdezorientowany jak ja; co jakiś czas nawet pojawiały się kolejne mgiełki a z nich wychodzili kolejni. -Co tu się dzieje?- Spytałem sam siebie a na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Z czarnego nieba w pomnik uderzył piorun a na czubku włóczni stała postać; stałem w miarę blisko więc mogłem się mu przyjrzeć. Był postawny i wykwitnie ubrany, na głowie miał cylinder a na twarzy białą maskę, od jego osoby biła jakaś dziwna aura tajemniczości.
- Witajcie moi najdrożsi ujęci, jak się domyślam żaden z was mnie nie poznaje więc pozwolę sobie się przedstawić -Pokłonił się tak nisko i a głowę podniósł tak wysoko, iż gdyby było to jego prawdziwe ciało prawdopodobnie złamał by sobie kręgosłup.-Jestem waszym obecnym Klawiszem ale wy możecie mnie nazywać Enigma albo Pan i Władca Tej rzeczywistości. -Zaśmiał się przeraźliwie i wyprostował się.- Jako, iż nie lubię tłumaczyć zasad długo i nudno to uszanuję mój i wasz czas, przejdę od razu do głównego wątku. Jak pewnie widzieliście, opcja wyloguj została usunięta z waszych grymuarów; pewnie zastanawiacie się dla czego i to jest bardzo dobre pytanie na które to od razu odpowiem boleśnie i szczerze. Wszyscy od obecnej godziny jesteście tu uwięzieni i zdani na moją łaskę, jeżeli jakiekolwiek z was umrze jego ciało obudzi się z psychiką właściciela jednak będzie ona pozbawiona jakiegokolwiek cienia racjonalności, pozwoliłem to sobie nazwać Marą Szaleństwa. Jedynym sposobem na opuszczenie Md'AO jest osiągnięcie maksymalnego poziomu i... Przepraszam bardzo; rozumiem, że taka sytuacja może być niecodzienna ale bardzo was proszę o uwagę i ciszę.
Nerwowo rozejrzał się po placu i ciężko wzdychając spojrzał na swój mały palec u lewej ręki. Nie miałem pojęcia co to oznaczało a patrząc na pozostałych niewielu to zauważyło. Wyglądając na zdesperowanego, wyciągnął przed siebie rękę w taki sposób jak by trzymał w niej niewielką kulę.
- Chciałem to załatwić spokojnie ale się przeliczyłem; w takim wypadku pozwólcie mi zrobić wam mały pokaz. - Zaśmiał się tak upiornie, iż wszystkich którzy go słuchali przeszły ciarki- Oto i Mara Szaleństwa.
Każdy na sali przez kilka sekund zastygł w bez ruchu w głowie dało się usłyszeć jakby tykanie zegara. Gdy ten czas minął Ogarnęło mnie i pewnie nie tylko mnie jakieś dziwne uczucie którego nie dało się opisać. Zacząłem widzieć dźwięki a twarze wszystkich w okół mnie przypominały demoniczne maski; spojrzałem na swoje ręce, wyglądały jakby rozpuszczały się od mojej krwi. Wystraszony przewróciłem się na ziemie a wtedy zacząłem słyszeć jakieś szepty krzyki i skargi. W okolicy mojej szyi zacząłem odczuwać jakiś tępy ból, nie sprawiał że się dusiłem ani mnie był jakiś ogromny ale w tamtym momencie zdawał się być nie do zniesienia. Było jeszcze parę innych dziwnych wizji a tak po około dwudziestu minutach ustało.
- Podobało się, od tej chwili każdy kto się odezwie zaliczy powtórkę. -Głęboko odetchnął- Jako, że i tak marnowaliśmy już aż za nad to czasu pozwolę sobie po prostu wymienić następne ważne rzeczy: Macie ograniczony dostęp do internetu, nie możecie nic z nim robić a jedynie przeglądać, gra będzie dalej rozwijana, do gry dalej można się zalogować, zdjęcie Mon z głowy skończy się natychmiastową Marą... Wydaje mi się, że niczego nie pominąłem a jeśli tak to każdy dostanie powiadomienie. -Gorączkowo znowu spojrzał na mały palec.- Pozwólcie że was pożegnam. -Parsknął zniecierpliwiony po czym zniknął trafiony piorunem.
Wtedy też przypomniałem sobie zasady działania Md'aO; żeby mieć złoto trzeba zająć się kuest-ami, polowaniem, PK, albo biznesem. -W tej grze wszystko może mnie zabić...- Jęknąłem, kontem oka spojrzałem na trójkącik z proporcją. -Ja sam mogę się zabić...- Ręce zaczęły mi się trząść, pewnie w rzeczywistości zbierało by mi się na wymioty. Zakryłem twarz dłońmi, padłem na kolana i zacząłem płakać a bardziej ryczeć tak głośno i żałośnie, iż można by to uznać za parodię rozpaczy. Wtedy straciłem przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top