"Jak brzmi Twoje imię?" Feliks×OC [Hetalia]

Grudzień.
Słońce prześwieca przez chmury na niebie. Ptaki śpiewają, wiatr lekko wieje, generalnie całkiem przyjemnie.

A zasranego śniegu dalej nie ma.

Nie trzeba nawet opisywać, jak bardzo zażenowany tym był Feliks Łukasiewicz, który po wczorajszej pogodzie był pozytywnie nastawiony na śnieg.
Specjalnie ubrał się w zimową kurtkę, a nawet założył swoje piękne, nowe, w łososiowym kolorze, puchate rękawiczki.

Chłopak zadarł głowę w górę i stał tak, z wyciągniętymi do góry rękoma już od trzech godzin.
W końcu około godziny szesnastej zrezygnował i poszedł do domu.

"Przecież od tygodnia zapewniali, że dziś od południa można spodziewać się prawdziwej zamieci. Znowu ruskie zabrali?" myślał podenerwowany.

Felek wpadł sfrustrowany do salonu, padł na fotel i włączył telewizor. Akurat zaczynała się pogoda.
-Na szczęście zapowiadana zamieć omineła nasz kraj i przeniosła się w stronę Czech i Słowacji. U nas jednak noc bezchmurna, a do końca tygodnia możemy się spodziewać ładnej, słonecznej pogody. Wiatr umiarkowany, ciśnienie w normie. A ja się z państwem żegnam i życzę miłego wieczoru, do zobaczenia!
I zaczęły się reklamy.

Blondyn wpatrywał się nieruchomo w ekran. Po chwili jego lewa powieka zaczęła drgać, a głowa wykonywać dziwne, machinalne skręty w prawą stronę.

Z nienawiścią wyłączył telewizor, po czym złapał telefon, wystukał numer, a gdy usłyszał znajome "Halo"?, powiedział:
-Cześć szefie. Pamiętasz, jak mnie spytałeś, komu masz obniżyć pensje?
No, to bierz się za metereologów. Frajerzy nie zasługują - i rozłączył się szybko.

Feliks czuł się jak wypompowany. A już planował lepienie bałwana z rodzinką! W dodatku nie będzie też jazdy na sankach.
"Ech, dobijające."

Zanim jednak zaczął się zastanawiać, co zamiast tego będzie robić, odezwał się telefon.

"Czechy dzwoni? Mogłaby sobie darować dobijaniem mnie pogodą" pomyślał z rezygnacją.
Zamiast tego ze słuchawki odezwał się głos, którego definitywnie się nie spodziewał.

- Witaj Polsko, tu Niemcy. Słuchaj, moja stolica organizuje Festyn Świąteczny. Nie chciałbyś wpaść z siostrą?

Cisza. Felek siedział jak skamieniały, po czym wybuchnął śmiechem.

-Bardzo śmieszne, Prusaku- powiedział
rozbawiony. - Prawie się nabrałem!
- Nie, to ja, Ludwig. Choć to prawda, Gilbert Cię zaproponował. Jednakże, mówiłem poważnie z tym zaproszeniem. Jeśli chcecie, możecie przyjść z osobą towarzyszącą.

Zielonookiego zatkało z lekka.
- Aaa....czym Was tak zachwyciliśmy, że chcecie byśmy przyszli?
- Mieszkacie blisko i oboje nie jesteście abstynentami.
- Przekonałeś mnie. O której mamy być?
Taak...taak, ychy...na placu? Okay.
Możliwe, że będziemy, choć to jednak podejrzane.
- Jak to skomentował mój brat "poczuj magię świąt". W takim razie do zobaczenia.
- No pa pa pa.

"W sumie czemu nie", pomyślał Polska. "Jak magia świąt, to magia świąt. Byleby się Fela zgodziła".

Wystukał do niej szybkiego sms-a. Dziewczyna najpierw była wyraźnie niezadowolona, ale kiedy Feliks napisał jej długie kazanie o wybaczaniu sobie podczas świąt, bliźniaczka w końcu się zgodziła, ale wprost oznajmiła, że idzie też z przyjaciółką.
"W sumie okay, im więcej moich rodaków tym lepiej" pomyślał chłopak i odpisał, że się zgadza i poszedł zadwolony się wykąpać.

*Przeskok czasowy do 19.00.*

"W sumie warto bylo przyjść" pomyślał Feliks i pociągnął spory łyk piwa. To samo zrobił Gilbert, siedzący po jego prawej stronie.
Do momentu kiedy Polska przyszedł, zdążyli się pozakładać i powyzywać o wszystko podczas grania na festynowych stoiskach. Dlatego też stwierdzili, że na chwilę usiądą i uspokoją.

W czasie odpoczynku zdążyli spotkać już wszystkie kraje Skandynawskie, resztę grupy Wyszechradzkiej (Czechy i Słowacja dostali od blondyna ochrzan za zabranie śniegu), kraje Bałtyckie oraz kilka państw Zachodnich, w tym Anglię i Francję, którzy próbowali się pozabijać pistoletami na korki. Plus wielką bandę wersji nyo! i miast niemieckich.
Jedynie Feli i jej psiapsi nigdzie nie było widać.

No i Ivana, ale o niego nikt nikt nie pytał.

Felek zdążył wysłać już miliord sms-ów do siostry, ale ta się nie odzywała.
"Co ona, przez Zakopane jedzie?" pomyślał wkurzony.

-Czyli co, Twoja siora nie przyjdzie? Aż tak bardzo dendenerwuje się przed spotkaniem z zaglibistym mną?
-Skądże, po prostu szuka odpowiednio ostrej siekery do obcięcia Ci tego pustego łba.
Upili kolejny łyk.

-Eeej, Feliks, słuchaj tego suchara:
Co mówi detektyw do ryby?
-No nie wiem...
-Śledź! HAHAHAHAH!

Blondyn parsknął w szklankę. To było naprawdę suche.

-Tylko się nie zalej, bo nie będę tego prala potem.

Mężczyźni podnieśli głowy do góry. Obok stała kochana bliźniaczka Felka, Felicja, a obok niej jakiś krasnal.

Ale za to całkiem ładny krasnal. Z brązowymi włosami i czerwono-czarnymi okularami. Za to na pewno nie mogła mieć więcej niż 160 centymetrów wzrostu.
Głowę miała spuszczoną, a policzki lekko zarumienione. W dodatku chyba chciała urwac rękę Felci, bo trzymała ją tak kurczowo, że równie dobrze mogła by się w nią wgryźć.

Z drugiej strony, dla siostry Felka to wydawało się normalką. Najwyraźniej takie zachowanie dziewczyny, w stosunku do nieznajomych było czymś powszednim. Feli najwyraźniej to trochę się podobało, bo mogła wyjść na odważną i opiekuńczą, w porówaniu do szatynki.

"Mnie by po prostu walneła w łeb" pomyślał zielonooki i poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Po chwili zapytał:
-Dzięki, że w końcu raczyłyście przyjść. Co Was zatrzymało?
Blondyna zawachała się, po czym pochyliła się do brata i odpowiedziała szeptem:
-Potem Ci powiem.
Po czym powiedziała głośno:
-To co, idziemy się zabawić?
-Biorąc pod uwagę, że za godzine kończy się festyn, to na pewno BARDZO się wybawimy- wyburczał Łukasiewicz.
-Oj, daj spokój, chodźcie!

Przez następne pół godziny chodzili we czwórkę po stoiskach. Ta nowa w ogóle z nimi nie rozmawiała, co naszego bohatera strasznie wkurzało. Jedyne, do kogo się odzywała, to do jego siostry, przez co poczucie zazdrości co raz bardziej w nim rosło.

W końcu Gilbert stwierdził, że dość nasiedział się spokojnie.
Kiedy doszli do małej sceny, na której tanczyły już jakieś inne państwa i miasta, Prusak porwał Fele i z dzikim okrzykiem "KAŁABUNGA" porwał ją w dzikie densy.

Za to Feliks został sam z nieznajomą. Popatrzył na nią, za to ona stwierdziła, że
buty są znacznie ciekawsze od niego i wpatrywała się w nie z dziwną zawziętością.
Za to on westchnął głośno.

"Chyba powinieniem z nią pogadać. Wygląda na totalnie nieśmiałą.
Poza tym to jakaś kumpela mojej siostry. Jeśli się z nią zakoleguje, będę miał wtyki w szeregach mojej siostry i nową znajomą na Facebook'u.
W sumie jest też generalnie całkiem ładna, co też jest argumentem za.
Dobra, raz kozie śmierć."

-Eeej, słuchaj. Może chcesz żebyśmy się jeszcze trochę przeszli? Zostawilibyśmy ten Taniec z Gwiazdami i może coś kupili na pamiątkę?
Cisza.
-Cóż...nie usłyszałem "nie", więc przyjme to jako totalne zachwycenie propozycją.

Po czym złapał ją za ramię i pociągnął w stronę stoisk.
Dziewczyna zakryła sobie trochę twarz szalikiem oraz bardziej poczerwieniała.

-To...co najbardziej lubisz robić?

Dziewczyna wyszeptała coś pod nosem.

-Wybacz, możesz powtórzyć?

Powtórzyła, jednak nadal niezrozumiale.

-Totalnie za cicho mówisz. Przecież Cię nie zastrzele jak odpowiesz, no mów!

W tym momencie powiedziała to głośniej, ale niepewnie:
-Czytać...książki...

"To wszystko wyjaśnia."

-No dobra, w takim razie chodź do tego stoiska na końcu. Twój nowy najlepszy kumpel Feliks zafunduje Ci jakąś fajną książkę. Oczywiście nie po niemiecku.

"Potrące siostrze z jej części dotacji z Unii, hyhy."

Przy stoisku szukali jakiejś polskiej książki. Mieli szczęście, facet miał książki w wielu językach, w tym właśnie po polsku.
Feliks podniósł jakąś książkę sci-fic z koszyka.
-Czytałaś to?
Kiwneła głową.
-O czym to?

W tym momencie został totalnie zaszokowany.
W dziewczynie obudził się jakiś duch walki, bo zaczęła go obsypywać salwą słów niczym strzałami z karabinu maszynowego, rozpływając się nad cudownością tej książki i opowiadając o całej fabule z najmniejszymi detalami.

"Rany. Ona to jednak potrafi być rozgadana. I ładnie się przy tym uśmiecha."

Po piętnastu minutach odeszli od stoiska i udali się do najbliższej ławki.
Dziewczyna wybrała cała sagę jakiejś serii, którą jak twierdziła, od dawna chciała przeczytać i w kółko dziękowała Feliksowi za ten prezent.
Siedząc na ławce, chłopak zaczął ją zabawiać różnymi żartami, w tym o Lechu, Czechu i Rusie. Dziewczyna cały czas się śmiała, w dodatku bardzo ślicznie.
Po zaledwie jednym pytaniu zmieniła się z wstydziocha w wesołą, towarzyską osobę. Felek poczuł, że chętnie poznałby ją bliżej.

Właśnie opowiadał jej jeden ze swoich ulubionych kawałów, kiedy zjawiła się obok nich Felicja z rozstrzepanymi włosami i wyrazem niezadowolenia na trwarzy i oznajmiła im, że trzeba już wracać, bo robi się późno.

-Siorka, dasz nam jeszcze sekundę w cztery oczy? Byłbym totalnie wdzięczny.

Dziewczyna pokręciła tylko głową i odeszła na bok.

Chłopak popatrzył na brunetkę.
-Wiesz, w sumie serio się dobrze bawiłem. Nie chciałabyś tego powtórzyć kiedyś?
Zarumieniła się.
-Jeśli nie masz nic przeciwko...wybacz,że byłam taka nieśmiała, po prostu czułam się nieswojo.
-Spoko, kumciam. Chciałabyś mi dać swój numer?
Wymienili się numerami telefonów.

W tym momencie Feliks cos sobie przypomniał.
-Ej, a tak w ogóle, to...
-MUSIMY PĘDZIĆ, ZARAZ NAM POCIĄG ODJEDZIE. Wracasz z nami, braciszku?
-Niee, wrócę samolotem. Ale...

Fela jednak zdążyłą już złapać brązowowłosą za rękę - którą oczy miała tego samego koloru, tak poza tym - i biegły już w stronę dworca.
Dziewczyna pomachała mu.

Blondyn wydarł się jednak na cały dom Berlin:
-JAK MASZ NA IMIĘ?!

Ale dziewczyny były już za daleko.
Chłopak westchnął więc tylko i popatrzył w rozgwieżdżone niebo.
Po chwili uśmiechnął się szeroko.
Miał przeczucie, że to krótkie spotkanie będzie początkiem czegoś długiego i wspanialego. Czegoś, o czym na pewno nie zapomni.

Wyciągnął telefon z kieszeni, wystukał numer, a po usłyszeniu znajomego "halo"? powiedział:
-Co prawda nienawidzę Cię frajerze, ale dzięki że mnie zaprosiłeś. Ale i tak jesteś debilem.

Rozłączył się, po czym ruszył piechotą w stronę postoju taksówek, przepełniony miłym ciepłem w środku.

A w pociągu pewna mała osóbka, ściskała w ręku telefon.
Po chwili otworzyła go i wystukała krótką wiadomość:
"Mów mi Emi :)"

&&&&&&&&

Z dedykacją dla Emi-Piaseczno-chan~
Wiem, że długo czekałaś, ale mam nadzieję, że ci się spodoba.

To mój drugi one-shot w życiu. Mam nadzieje, że jakoś mocno źle nie wyszedł.

Na celownik teraz idą zaległe dwa one-shot'y z uniwersum PJ. Będzie wesoło xD
MrocznaShira bój się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top