Rozdział 41
< ESNA ROGERS >
*kilka miesięcy później*
– Widziałeś gdzieś Logana, Art? – zapytałam Betę, który akurat obok mnie przechodził.
– Przykro mi, ale nie, luno.
– Mówiłam wam byście mnie tak nie nazywali – Westchnęłam.
– Tak, luno. Przepraszam – powiedział niepewnie. Znowu westchnęłam. Oni nigdy się nie nauczą.
Odeszłam od Bety idąc korytarzem w kierunku schodów. Nigdzie go nie widziałam. Przez cały ranek go szukałam.
Gdy zeszłam po schodach zaczęłam przeszukiwać wszystkie pomieszczenia na parterze, ale nigdzie go nie znalazłam.
– O, a kogo tu moje oczy widzą – Zatrzymałam się i odwróciłam się w kierunku Alais, która trzymała na rękach swoje dziecko.
– Tak, cześć, Alais – Mruknęłam od niechcenia. Beta prychnęła i podeszła do mnie w trzech krokach stojąc na przeciwko mnie.
– Nie łódź się, że wygrałaś – Warknęła, posyłając mi zwycięski uśmiech. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co jej mogło chodzić.
– Jeśli coś knujesz to wiedź, że słono za to zapłacisz – Warknęłam, bardziej się prostując.
Beta wybuchła śmiechem na moje słowa. Zacisnęłam ręce w mieść nie chcąc jej czegoś zrobić. W końcu na rękach trzymała niczemu nie winne dziecko, na które po chwili spojrzała i siłą wepchnęła w moje ręce. Spojrzałam na nią zszokowana. Jak można tak traktować własnego dziecko?
Niemowlak po chwili zaczął płakać, jednak szybko się uspokoił, gdy zaczęłam go kołysać. Spojrzałam na to wstrętne babsko.
– Dlaczego to robisz? – zapytałam szeptem. Alais wybuchła śmiechem.
– Nie chce tego bachora. Możesz sobie go zabrać – powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. Westchnęłam słysząc głośny trzask drzwiami i spojrzałam na niemowlaka. Szczerze współczułam mu takiej matki.
*rok później*
Był to bardzo ciężki, jak i cudowny rok. Zacznę może od tego, że Logan mi się tamtego dnia oświadczył. Byłam tak tym zszokowana, że nie wiedziałam co mam zrobić. Ostatecznie powiedziałam mu te ''tak''. Chociaż to bardziej wyglądało tak: płacz i moje piskliwe ''tak, tak, tak, tak''. Dzień później oświadczył stadu o naszych zaręczynach i pozwolił mi wybrać datę ślubu. Jak się można było spodziewać nie wszyscy byli zadowoleni z tych zaręczyn. Jednym z tych osób był mój tata, który pomimo swoich słów nadal nie akceptował Logana jako mojego chłopaka, a co dopiero męża. Powiem więcej! Obraził się na mnie, gdy dowiedział się, że zgodziłam się na ślub z Loganem i nie wychodził przez tydzień ze swojej sypialni. Oczywiście, jak to moja mama, postanowiła zrobić mu na złość i wyprowadziła się z dziewczynkami z domu głównego do mnie. Ojciec nie wytrzymał nawet dnia bez niej i koło czwartej rano następnego dnia przyjechał do nas, by zabrać swoją żonę i dzieci z powrotem do siebie.
Logan wykorzystał wtedy sytuacje i zabrał go na ''męską rozmowę'' do swojego gabinetu. Nie wychodzili stamtąd przez ponad trzy godziny. Obawiałyśmy się z mamą, że się obaj nawzajem pozabijali czy coś, ale gdy weszliśmy do środka gabinetu Logana, by dowiedzieć się czy wszystko z nimi w porządku, myślałam, że obu ich zabijemy. Mój ojciec i mój narzeczony siedzieli na ziemi opierając się o biurko Logana i pili z butelki wino. Oczywiście obaj wtedy byli już pijani. Z jeden strony cieszyłam się, że się w końcu dogadali, a z drugiej byłam na nich obu zła. W rezultacie następnego dnia, gdy Logan wytrzeźwiał, oświadczyłam mu, że ślub będzie dopiero gdy skończę pięćdziesiąt lat, a dzieci po ślubie.
– Nie możesz mi tego zrobić! – krzyknął z szokiem wymalowanym na twarzy. Spojrzałam na niego obojętnie i ruszyłam w stronę wyjścia.
Oczywiste było, że na serio tak nie myślałam. Nie miałam zamiaru wyjść za niego tak późno. A jeśli chodzi o dzieci... nie wiem czy teraz chciałabym je mieć. Może później, ale nie teraz.
Logan wyszedł z sypialni Alfy za mną i przez całą drogę do mojego pokoju, czyli pokoju luny, w którym postanowiłam jeszcze trochę pomieszkać. Zamieszkam w pokoju Logana dopiero po ślubie. Nie śpieszy mi się jak na razie do niczego.
– Kochanie, myszko, pysiu, skarbie, koteczku, misiaczku... – Próbował zwrócić na siebie moją uwagę, ale ja byłam nie ugięta.
Otworzyłam drzwi do pokoju luny i zamknęłam mu je przed nosem. Przekręciłam kluczyk i zachichotałam widząc jak wilkołak próbuje dostać się do środka. Po chwili zaczął walić w drzwi i krzyczeć, że ''nie ma mowy, że tak późno odbędzie się nasz ślub'' albo ''już teraz chce mieć dzieci'' itp.
– Esna, no... Przepraszam za wczoraj. Nie zamierzałem się wczoraj upić. Chciałem najpierw porozmawiać z twoim ojcem i przekonać go do siebie. I udało się! A potem jakoś tak wyszło, że sięgnęliśmy po alkohol. Wybacz mi, kocie! – powiedział zachrypniętym głosem. Westchnęłam i przekręciłam kluczyk w drzwiach, po czym je otworzyłam. Logan spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, a ja się zaśmiałam.
– No dobra, wybaczam ci. Nawet nie jestem już na ciebie złą. Po prostu chciałam sprawdzić twoją reakcje – Zaśmiałam się. Alfa odetchnął z ulgą i mnie do siebie przytulił.
– To kiedy nasz ślub? – zapytał szepcząc mi do ucha. Zamyśliłam się na chwile.
– Za siedem dni twoje urodziny... – Przypomniało mi się. Alfa skinął głową nadal mnie do siebie tuląc. – A więc za dwa miesiące nasz ślub. Tuż po moich urodzinach, co ty na to?
– Tak. Ale nie dłużej... – powiedział, patrząc na mnie krzywo. Zaśmiałam się i od niego odsunęłam. – Kiedy zamieszkasz w moim pokoju ze mną? – zapytał, patrząc jak wchodzę do pokoju luny. Spojrzałam na niego i się szeroko uśmiechnęłam.
– Po ślubie, Logan – odpowiedziałam i zamknęłam drzwi.
Usłyszałam za nimi jak Logan wzdycha, a potem usłyszałam jego oddalające się kroki. Położyłam się na łóżku i westchnęłam. Pomimo tego iż jestem z Loganem i za niedługo mamy wziąć ślub to się boje. Boje się o to, że do tego czasu znajdzie swoją mate. W końcu nawet jeszcze mnie nie oznaczył, a minęły już prawie dwa lata. I to nie tak, że to Logan nie chce mnie oznaczyć. To ja tego na razie nie chce. I nie chodzi tu o Kenshe. Po prostu chce to wszystko zrobić po ślubie. Dlaczego? Właśnie z powodu mate Logana. Nie chce mu mieszać teraz w głowie. Ślub w każdej chwili można odwołać, a oznaczenie i sparowanie już nie.
– Nie myśl o tym, Esna. Co ma być to będzie – Odezwała się Irma.
– Wiem, Irma. Ale co jeśli Logan znajdzie swoją mate? Co będzie ze mną? Na pewno będę musiała się stąd wyprowadzić, ale gdzie pójdę? Jestem Alfą. Nie mogę nie mieć własnego stada...
– Masz rację... W takim razie utworzysz własnego stado!
– Nie mogę. Za dużo z tym zachodu. Musiałabym stworzyć stado jako Alfa banita. Rzadko jaki wilkołak będzie chciał należeć do takiego stada. W każdej chwili mogliby nas zaatakować i wybić. Wiesz jak to jest z takimi małymi i słabymi stadami...
– To by było raczej nie możliwe skoro jesteś kobietą Alfą i trybrydą. Jesteś potężna, Esna! Każdy chciałaby mieć cię za swoją Alfę czy lunę – powiedział Kajmir.
Uśmiechnęłam się na jego słowa. Moje drugie wcielenia od zawsze mnie wspierały i pomagały w trudnych chwilach. Tym razem też nie mogło być inaczej. Nie wiem co bym zrobiła gdybym na zawsze je straciła te dwa lata temu.
~***~
*siedem dni później*
Dzisiaj był dzień balu. Trochę się stresowałam, nawet jeśli to nie był mój dzień, a mojego narzeczonego. Dzisiaj się mogło wszystko wydarzyć.
Odkąd się obudziłam męczą mnie dziwne wizje i złe przeczucie. Mam wrażenie, że dzisiejszy dzień zakończy się dla mnie fatalnie. I oby tak nie było. Chociaż znając moje szczęście to tak, tak właśnie będzie.
– Czym się martwisz, Esna? – zapytała Samanta, gdy próbowała mi zapiąć moją dzisiejszą suknie balową.
Była ona w kolorze krwistej czerwieni z elementami czarnego i złotego. Była cudna. Według Samanty ta suknia idealnie pasowała do mojej jasnej karnacji i białych włosów, jednak dla mnie był to kontrast. Jak czerń i biel mogą się uzupełniać? Dla mnie był to absurd.
– Niczym – odpowiedziałam krótko.
– Kłamiesz. Jesteś spięta, a twoja twarz wydaje się zamyślona. Czym się denerwujesz? Balem?
– Można tak powiedzieć.
– Esna... – Ostrzegła i gdy w końcu udało jej się zapiąć moją suknie balową odwróciła mnie przodem do siebie.
Samanta też miała przecudną suknie balową. Była ona w kolorze ciemnej zieleni z elementami jasnego zielonego.
– Mam złe przeczucie. To tyle, Samanta.
– Nie martw się, Esna. Nic się złego nie wydarzy – powiedziała, uśmiechając się szeroko. – A tak w ogóle. Wiesz kto ma przybyć na dzisiejszy bal?
– Mniej więcej tak. Na pewno Kacper, moi rodzice i reszta rodzeństwa, Alfa Białego Kła, Alfa Zachodniego Słońca i Alfa Pustynnego Wilka.
– Pustynny Wilk... Słyszałam dużo o tym stadzie. Jest podobno tak samo potężne jak stado Czarnego Słońca, które już w sumie nie istnieje.
– Ale stado Kryształowego Wilka też jest bardzo potężne. I nie zaprzeczaj! – powiedziałam poważnie, a ta się zaśmiała.
Pewnie się zastanawiacie dlaczego wataha ''Kryształowy Wilk'', a nie ''Crystal Wolf''? Rok temu Logan postanowił zmienić nazwę naszego stada na ''Kryształowy Wilk''. Stwierdził, że tamta nazwa jest już przestarzała i czas na małe zmiany. No cóż, małe to one nie są. W końcu musieliśmy przez ponad rok męczyć się z papierami i innymi rzeczami, by zmienić nazwę stada. To tak jakby zmienić nazwę planety lub kraju. Nie tylko rządzący muszą zaakceptować tą zmianę, ale i też mieszkańcy. W przypadku naszego stada nikt się nie sprzeciwiał. Wręcz przeciwnie! Każdy w stadzie stwierdził, że to dobry pomysł i przyznali, że poprzednia nazwa faktycznie była już nudna i stara. Trudniej było przekonać radę, ale to też się w końcu udało. Dzięki mojemu dziadkowi i ojcu.
– Idziemy już? Goście już na pewno są na balu. Tylko nas jeszcze tam nie ma – powiedziała Samanta. Skinęłam głową i ruszyłam z koleżanką w kierunku wyjścia z pokoju.
~***~
Bal zaczął się tak jak każdy inny. Po wejściu moim do sali wszyscy zaczęli do mnie podchodzić i witać się. Wielu z tych osób nie znała, ale oni najwyraźniej znali mnie. Wszyscy doskonale wiedzieli kim jestem. Wiedzieli, że jestem narzeczoną Logana, wiedzieli, że jestem drugą kobietą Alfą i wiedzieli, że jestem trybrydą. Tylko ja stałam jak ten kołek i mówiłam ''witam'', ''dzień dobry'' i słuchałam ich opowieści.
– Dzień dobry, Alfo Esno – W pewnym momencie podszedł do mnie przystojny wilkołak. Obok niego dumnym krokiem kroczyły dwie kobiety. Za pewne jedna to jego mate, a druga... córka? Na pewno. W końcu wydawała się młodsza i chyba miała około siedemnaście lat.
– Dzień dobry, Alfo – odpowiedziałam nie pewnie.
– Nazywam się Ryan iKros, a to moja mate i żona Alicja iKros. I moja najmłodsza córka Lila iKros – Wskazał na dziewczynę. Czyli miałam rację.
– Ja nazywam się Esna Rogers i jestem narzeczoną Alfy tego stada. A to luna stada Czerwonego Pazura – Wskazałam na Samantę, która grzecznie się przywitała.
– Miło mi poznać lunę stada Czerwonego Pazura, a także ciebie, Esno Rogers – Uśmiechnął się do mnie delikatnie. – Kiedy przybędzie twój narzeczony? – zapytał, ale za nim mogłam odpowiedzieć na jego pytanie odezwała się nagle jego córka.
– Tato, chyba znalazłam swojego mate – Spojrzeliśmy na nią wszyscy szokowani.
– Naprawdę? – zapytała uśmiechnięta jej mama.
– Tak, czuje, że jest blisko – odpowiedziała młodsza.
Uśmiechnęłam się do niej lekko. Wkrótce mój uśmiech się poszerzył, gdy poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu ramionami. Po zapachu wyczułam, że to Logan. Alfa pocałował mnie delikatnie w policzek i spojrzał na Alfę Pustynnego Wilka, a potem na jego córkę. Otworzyłam szeroko oczy, gdy źrenice mojego narzeczonego zmieniły kolor na wiśniowy. To nie mogło być możliwe! Logan był mate Lily.
Zacisnęłam ręce w pięść i odsunęłam się od Logana. Spojrzałam na Samantę, która chyba zauważyła to samo co ja, bo spojrzała na mnie smutno. Pokręciłam przecząco głową i zrobiłam krok, by od nich odejść, ale poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. To był Logan. Alfa pociągnął mnie do tyłu i przytulił do siebie. Spojrzałam na niego zdziwiona. Przecież znalazł mate!
– Dzień dobry. Miło mi widzieć Alfę Pustynnego Wilka na moim przyjęciu urodzinowym – Odezwał się, kompletnie ignorując swoją zszokowaną mate. Alfa Ryan skinął głową i niepewnie spojrzał na swoją córkę, a potem znowu na Logana, który uśmiechną się do niego lekko i zwrócił się do Lily.
– Nazywasz się Lila, prawda? – zapytał.
– Tak, a ty jesteś, Logan? Wiesz, że jesteś moim...
– Tak – Przerwał jej. – Ale nie mogę być z tobą. Mam już narzeczoną – Spojrzał na mnie z uśmiechem. – Obiecałem jej kiedyś, że nie zostawię jej na żadnej innej kobiety. Nawet dla własnej mate – powiedział patrząc mi prosto w oczy, a potem spojrzał na Alfę Ryana. – Chyba to rozumiesz, Alfo Ryanie.
– Mówmy sobie po imieniu, Logan – powiedział Alfa. – I tak rozumiem to. Zresztą moja córka i tak ma podobno chłopaka – Prychnąłem, ze zmarszczonymi brwiami. Spojrzałam na Lilę, która z wkurzeniem wymalowanym na twarzy ruszyła do wyjścia z sali. Spojrzałam niepewnie na Logana, ale on chyba nie zwracał na nią uwagi. Cały czas rozmawiał z Alfą Ryanem.
~ To dowód na wielką miłość Logana do ciebie ~ powiedziała do mnie telepatycznie Samanta.
Uśmiechnęłam się na jej słowa. Miała rację. Logan darzył mnie mocnym miłosnym uczuciem. Pomimo tego, że znalazł mate zdecydował się wybrać mnie.
Przytuliłam się mocniej do niego. Nie mam wątpliwości. Logan jest facetem z którym chce być. I nic, ani nikt tego nie zmieni.
xXx
*ROZDZIAŁ SPRAWDZONY*
xXx
Nawet nie wiecie jak trudno było napisać ten rozdział. Trzy razy zmieniałam tekst! 😶
Mamy teraz 24.09. (Gdy piszę tą wiadomość - tamtą u góry napisałam, gdy skończyłam w końcu rozdział). Muszę się przyznać, że nawet nie czytałam tego rozdziału teraz raz jeszcze, bo wiem jak jest napisany. Czuć tą niechęć i wypaloną wenę, gdy czyta się ten rozdział, a przynajmniej ja mam takie odczucie.
Ale gdy tylko nadejdą wolne dni i uda mi się znaleźć w końcu czas na Watt to zacznę znowu poprawiać swoje książki bądź ogólnie zmienić je tak by dało się je czytać. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top