Rozdział 40

< ESNA >

*rok później*

     Od tamtego momentu minęło dużo czasu. Już nawet nie liczyłam ile. Wiem jednak, że dużo się u nas zmieniło. Zacznijmy może od tego, że kilku z nas odeszło. Można by powiedzieć, że nasza ''rodzina'' się nieco zmniejszyła. 

     Jeśli chodzi o naszą watahę Czarne Słońce to już ona nie istnieje. Dlaczego? Ponieważ mój ojciec, po powrocie do Nowego Jorku, oświadczył stadu i nam, że rezygnuje z funkcji Alfy stada. Oddał stado moim bracią bliźniakom rozdzielając stado na pół. Ci którzy chcieli przeszli do stada Maxa, które od tamtego momentu nosi nazwę ''Czerwony Pazur''. Reszta stada została w naszym domu główny w stadzie Kacpra, które od tamtego momentu nosi nazwę ''Czarny Wilk''. Obaj moi bracia jak na razie świetnie sobie radzą w byciu Alfami. 

     Miesiąc po tym wszystkim Kacper i Amanda wzięli ślub, a miesiąc później Max i Samanta, która w końcu musiała się pogodzić z tym, że jest luną stada Czerwonego Pazura i musi zostać z Maxem. Max musiał wręcz siłą ją ze sobą zabrać. Bardzo się cieszę, że pomimo utraty swojej pierwszej mate mój brat jest szczęśliwy. Jestem bardzo z niego dumna. Zresztą nie tylko z niego.

     Moi rodzice jak i reszta rodzeństwa postanowili pozostać w stadzie Kacpra. Tata stwierdził wraz z mamą, że tu od samego początku był ich dom. Zresztą Callas, Kalin, Kalathea i Oliwia nie mają jeszcze swoich lat, by rodzice pozwolili im wyprowadzić się gdzieś indziej. Chodź jeśli chodzi o Callasa to już wkrótce opuści nasz rodzinny dom. Mój młodszy brat postanowił pójść na studia chemiczno-biologiczne w Londynie. Mój ojciec na początku nie był co do tego pomysłu przekonany, ale szybko go przekonaliśmy i pozwolił swojemu synowi w przyszłym roku wyjechać do Londynu, by mógł rozpocząć tam naukę. 

      Jeśli chodzi o Bety mojego ojca. Alan po trzech latach odnalazł w końcu swoją mate. Postanowił zrezygnować z funkcji głównego Bety stada i wyjechał wraz ze swoją ukochaną do Polski. Przez pierwszy miesiąc się do nas odzywał, ale wkrótce kontakt się urwał. Tata twierdził, że wiedział, że kiedyś Alan zniknie z jego życia i nawet się nie zdziwił, gdy nagle kontakt się urwał. 

     A co do pozostałych Bet. Charlie i Olgierd gdzieś wyjechali. Charlie w poszukiwaniu swojej bratniej duszy, a Olgierd ze swoją ukochaną postanowił podróżować po świecie. Nadal pamiętam reakcję mojego ojca, gdy obaj powiedzieli mu, że odchodzą. Myślałam, że umrę ze śmiechu, gdy Sean prawie dostał zawału. Jednak pozwolił im odejść. Na szczęście został jeszcze Michael Salvatore. On został. W końcu jego mate była Avril, czyli najlepsza przyjaciółka mojej mamy. Ona nigdy by nie wyjechała nigdzie na długo bez mojej mamy. Są jak takie nierozłączne siostry. 

     A właśnie! Jeśli już mowa o Avril. Moja ''ciocia'' w końcu ma dziecko, a dokładnie miesięcznego synka - Serena. Avril, gdy dowiedziała się o ciąży, nie była na początku co do niej pewna i chciała nawet ją usunąć, ale jej mąż Mike jej na to nie pozwolił. Teraz cały czas chodzi z szerokim uśmiechem nosząc na rękach dziecko. Moja mama i tata dużo jej przy małym pomagają, więc Avril nie musi narzekać na to, że nie ma chwili spokoju. 

     A co do mnie... Jest tak jak było. Jestem nadal z Loganem, a Kensha ze swoją narzeczoną. Chodź ostatnio jakoś nie widuje ich razem. Chyba się pokłócili. Chodź Logan snuje domysły, że się rozstali. 

     – O czym tak myślisz, skarbie? – zapytał Logan, siadając koło mnie na ławce w ogrodzie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
     – O wszystkim. Ale to teraz nie jest ważne – powiedziałam szerokim uśmiechem i wróciłam wzrokiem na kwiaty.
     – Mam nadzieję, że to nie jest nic nie przyjemnego.
     – Spokojnie – powiedziałam cicho. – Nie masz swoich obowiązków?
     – Jak na razie to nie – odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się na to. Lubiłam, gdy tak mnie czule całował. Nagle usłyszeliśmy chrząknięcie. Westchnęłam, bo wiedziałam kto to był.
     – Kensha...
     – Cześć, Alfo – Prychnął Kensha. 
     – Czego chcesz?
     – Masz jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Jesteś Alfą. Nie masz teraz czasu na odpoczynek. Zwłaszcza, gdy wymyśliłeś takie coś. 
     – ''Takie coś''? Co wymyśliłeś? – zapytałam zdziwiona.
     – Zobaczysz... – powiedział Logan, szczerząc do mnie swoje białe zęby. Pokręciłam głową zrezygnowana. I tak mi nie powie, więc po co go męczyć.




xXx 

*ROZDZIAŁ SPRAWDZONY*

xXx

Wybaczcie! Ten rozdział miał się pojawić dawno temu, jednak nie mam teraz na to czasu. :( Jutro (O ile mi się uda) wstawie kolejny rozdział, który też miał się pojawić już dawno temu. Chyba 20.09. :) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top