6.

-ESNA-

Po załatwieniu wszystkiego u trenera ruszyliśmy w kierunku samochodu Bruna, który zatrzymał się niedaleko wejścia do budynku. Wsiedliśmy do środka; ja, Callas i Max do tyłu, a Kacper koło kierowcy.

- I jak było pierwszego dnia? - Zapytałam Bruno, wyjeżdżając z terenu szkoły.

- Może być. Ciekawiej było na treningu. - Powiedział z uśmiechem Max.

- Na treningu? Coś trenujecie?

- Na razie nie, ponieważ nie mamy pozwolenia od rodziców. Będziemy musieli z nimi o tym porozmawiać. - Stwierdził Kacper.

- A co będziecie trenować?

- Futbol. - Odpowiedział Max.

- O, ja też go trenowałem, gdy byłem w liceum. Byłem jednym z najlepszych zawodników. - Powiedział ucieszony Bruno. - Wasz wujek Niklaus był kapitanem zespołu.

- Ale przecież on od dziecka mieszkał w Los Angeles dopiero potem przeprowadził się do New Yorku. 

- Tak. - Kiwnął głową. - Ja też mieszkałem od dziecka LA, a miesiąc po wyjeździe Niklausa wróciłem do watahy i postanowiłem zostać głównym betą alfy. 

- Nauczyłbyś nas w to grać? Mniej więcej wiemy o co chodzi, ale nadal nie ogarniamy. - Zauważył Kacper. Bruno uśmiechnął się szeroko słysząc jego słowa.

- Pomożemy wam z Niklausem.

- Jak to? Przecież wujek mieszka w LA. - Zauważyłam.

- Przyjeżdża jutro... albo jeszcze dzisiaj. Musicie zapytać luny. - Mówił nadal uśmiechnięty. Czyli zobaczę swoje kuzynostwo! Już się nie mogę doczekać aż zobaczę Biankę. 

- A wujek Kol i ciocia Freya też przyjadą? - Zapytał Kacper. Kol i Freya byli młodszym rodzeństwem wujka i mamy oraz dziećmi Henrika i Elżbiety. Byli tak samo super jak Niklaus chociaż cała trójka nie znosiła się z Seanem. To chyba u nich rodzinne.

- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Zapytajcie luny. Ja tylko wiem tyle co powiedział mi Alan.

- Ale przecież jesteś głównym betą!

- No tak, jestem, ale to nie oznacza, że muszę wiedzieć o wszystkich nowo przybyłych osobach. 

- Jak tam chcesz. - Westchnął Callas, odwracając wzrok w stronę krajobrazem za okna.

Po kilku długich minutach w końcu dotarliśmy do domu głównego. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę budynku, do której weszliśmy. Od razu na wejściu spotkaliśmy mamę, która poprosiła nas o przejście do salonu.

- O co chodzi? - Zapytałam, gdy już wszyscy siedzieliśmy na kanapie, a nasza mana na fotelu przed nami.

- Chciałam was tylko poinformować, że ojciec jutro z samego rana wyjeżdża, tak więc przez trzy lub cztery dni to ja będę tutaj rządziła. - Powiedziała poważnie. - Ale to nie oznacza, że możecie robić co chcecie. Po za tym jutro o dziesiątej lub jedenastej przyjedzie wujek Niklaus z żoną i dziećmi.

- A pozostali?

- Pewnie też przyjadą. - Wzruszyła ramionami.

- Przyjedzie Niklaus?! - Nagle do salonu weszła ciocia Alison. Była ona córką mamy naszej luny i córką Drake Robinsona. 


-REBECCA-

- Pewnie też przyjadą. - Wzruszyłam ramionami przypominając sobie rozmowę z własnym bratem. Nigdzie nie było mowy o pozostałym rodzeństwie. Miałam jednak nadzieję, że przyjadą. Dawno ich nie widziałam.

- Przyjedzie Niklaus?! - Na do salonu weszła moja młodsza siostra Alison. Uśmiechnęłam się szeroko na jej widok. Alison zmieniła się i to bardzo. Ma teraz trzydzieści dwa lata i od dziesięciu lat jest szczęśliwą żoną Aldona Jonesa. Niestety nie ma dzieci i raczej ich nie będzie mieć. Alison ciężko choruje. Nie może się przemieniać przez słabe ciało, więc tym bardziej nie może mieć dzieci. Mogła by tego nie przeżyć. 

Alison kiedyś była żywą i wesołą kobietą, ale od jakiś siedmiu lat chodzi przygaszona, blada i smutna. Jedynie cieszy się, gdy usłyszy, że przyjeżdża Drake albo któreś z naszego rodzeństwa. Bardzo mi jej szkoda. Gdybym tylko mogła zamieniłabym się z nią i to ja przejęłabym jej chorobę. 

- Tak. - Odpowiedziała moja najstarsza córka. 

- Bardzo się cieszę. - Powiedziała siadając obok Kacpra i go do siebie przytulając. Chłopak odwzajemnił uścisk i również przytulił do siebie ciotkę. Alison lubiła się do wszystkich przytulać. Powiedziała mi kiedyś, że robi to dlatego, że w każdej chwili może zniknąć z tego świata. Jej organizm z każdym dniem jest coraz słabszy, a jej kotołak... on już dawno umilkł. Obawiamy się, że wkrótce zniknie i Alison już nigdy nie będzie mogła go zobaczyć ani tym bardziej się w niego przemienić. To dlatego każemy jej dużo odpoczywać i jeść dużo zdrowych rzeczy. 

- A jak było w szkole? Rebecca mówiła, że dzisiaj był was pierwszy dzień. - Nagle zmieniła temat.

- Ach, no tak, dobrze. Tak właściwie... mamo... - Chłopcy zwrócili głowę w moją stronę. - ...Chcemy zapisać się do szkolnej drużyny futbolu. Zgadzasz się?

- Oczywiście, że tak. - Odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

- To super! Musisz tylko podpisać to... - Powiedział Max i podał mi dwie kartki, które szybko przeczytałam i podpisałam oddając im je. Chłopcy uśmiechnęli się szeroko i pobiegli w kierunku schodów. Spojrzałam na Esna, do której przytulała się Alison. Zaśmiałam się. Wiedziałam, że Esna nie lubiła, gdy ktoś się do niej kleił, jednak ciotce nigdy nie potrafiła odmówić i zawsze ją do siebie mocno przytulała. 

- Mieliście jakieś lekcje do odrobienia? - Zapytałam. 

- Nie. Ale od jutra będą nam zadawać. - Odpowiedziała uśmiechając się lekko. 

- A poznaliście kogoś? Spotkaliście mate? - Dopytywałam. Esna nagle odwróciła wzrok i przez chwile się zastanawiała nad odpowiedzią.

- Poznaliśmy trójkę fajnych osób i zastanawiam się czy moglibyśmy zaprosić ich do domu głównego.

- Najpierw to ja chce ich poznać. Wiecie, że nie wpuszczamy na teren domu głównego nieznajomych.

- Wiem, mamo. Dlatego też chciałam ci o tym wcześniej powiedzieć. 

- No dobrze. Jutro ich poznam. - Powiedziałam z uśmiechem i pozwoliłam jej pójść do swojego pokoju odpocząć, a sama usiadłam na kanapie pozwalając Alison się do siebie przytulić. Po chwili dołączył do nas Sean. Alison wtedy zmieniła miejsce i usiadła obok niego przytulając się do siebie. Uśmiechnęłam się na to i również go przytuliłam. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top