4. - Przyjazd i wyjazd
Po lekcji wychowawczej, na której Thomas wyjaśnił nam co mniej więcej czeka nas w tym roku szkolnym, mogłam w końcu z braćmi i nowo poznanymi kolegami wyjść z sali. Zauważyłam, że Kacper dziwnie patrzył na Amandę. Na początku nie rozumiałam o co chodzi, ale szybko zrozumiałam. Czyżby możliwe było to, że Kacper właśnie znalazł swoją mate? A może po prostu mu się spodobała Amanda?
- Teraz mamy matematykę, a potem możemy pójść na obiad na stołówkę. - Powiedziała Amanda idąc obok mnie. Tomek nagle zaczął coś gestykulować, a brunetka kiwała mu co jakiś czas w odpowiedzi.
- Wiesz, że my cię wszyscy słyszymy? - Zapytałam chłopaka w myślach. Tomek spojrzał na mnie i podrapał się po karku rumieniąc się lekko na twarzy.
- Wy...Wybaczcie. Nie przyzwyczaiłem się do mówienia. - Wyjaśnił, patrząc na nas nieśmiało. - Od siedmiu lat jestem niemową. Zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
- Od siedmiu lat? - Zapytał zszokowany Max. - A co się stało?
- Nie... Nie chce o tym gadać. - Powiedział odwracając wzrok. Amanda westchnęła.
- Proszę nie męcie go. To trudna sytuacja. - Powiedziała cicho Amanda, choć nie było to wcale potrzebne skoro Tomek nie mógł ją usłyszeć, a na korytarzu było na tyle głośno, że nikt po za magicznym nie mógł usłyszeć naszej rozmowy.
- Rozumiem. Nie będziemy pytać... Prawda Max? - Spojrzałam znacząco na brata. Max westchnął.
- Dobra. Nie będę. - Podniósł ręce w geście obronnym widząc mój i Amandy wzrok na sobie. Kacper zaśmiał się cicho. Po chwili dotarliśmy pod sale od matematyki, w której mieliśmy lekcje.
- Tylko ostrzegam... Baba jest wredna. - Powiedziała brunetka z grymasem na twarzy.
- O hej, Callas. - Odwróciłam głowę w kierunku Max'a i Callasa, który do nas dołączył.
- Witaj braciszku. - Powiedziałam z uśmiechem. Brat odwzajemnił uśmiech i podszedł do mnie bliżej, by mnie przytulić. - O co chodzi? Od kiedy ty się do mnie przytulasz w miejscu publicznym? - Zapytałam zdziwiona
- Ta klasa jest głupia. - Powiedział z rozpaczą, nadal się do mnie przytulając.
- ''Głupia''? Traktują cię tam źle? - Zapytałam zdziwiony Kacper.
- Nie. - Odpowiedział Callas, odsuwając się od mnie. - Oni nic nie potrafią! - Wyjaśnił. Odetchnęłam z ulgą słysząc jego słowa.
- Serio? - Zapytał Max, po czym zaczął kręcić na boki głową. Zaśmiałam się.
- To super. Może przeniosą cię do klasy wyżej. - Powiedziała Amanda.
- To tak można?
- Jeśli wasz brat przewyższa swój rocznik wiedzą i ze sprawdzianów będzie miał dobre oceny to wasi rodzice mogą napisać do dyrektora z prośbą o przeniesienie go do klasy wyżej. Wtedy dostanie do napisania egzamin. - Wyjaśniła.
- Nasi rodzice mogą nawet pójść w skróty i po prostu rozkazać dyrektorowi przenieść go do naszej klasy. - Max wzruszył ramionami. - Tak jak to zrobił z Esną.
- Co? - Amanda spojrzała ze zdziwieniem na jednego z bliźniaków.
- Max chciał powiedzieć... - Spojrzałam znacząco na brata. - ...że dyrektor chciał mnie przenieś do klasy z Callasem choć mam tyle lat co wy i rocznikowo powinnam być waszej klasie, ale nasz ojciec się temu sprzeciwił i rozkazał mu przenieś mnie do tej klasy. - Wyjaśniłam. Trochę źle się czułam, że ją okłamywałam, ale no cóż... kłamstwa to moja specjalność. Nie raz okłamywałam ludzi i zazwyczaj nikt się nie orientował albo po prostu nic nie mówili, by nie narobić sobie kłopotów u mojego ojca.
- No dobra nie ważne. - Mruknęła Amanda. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk dzwonka zapowiadający koniec przerwę.
-SEAN-
- Jutro przyjeżdża mój brat z rodziną. - Do mojego gabinetu weszła Rebecca niosąca w rękach tacę. Spojrzałem na nią pytająco. - Nie słyszałeś mnie?
- Słyszałem, ale zastanawiam się po co tutaj przyjeżdża myślałem, że ma wystarczająco kłopotów w swoim królestwie. - Spojrzałem na nią zdziwiony, po czym wróciłem wzrokiem do laptopa.
- Nie wiem, Sean. Zapytasz się go jak go zobaczysz. - Powiedziała, kładąc tacę obok mnie. - A co z Paulem? Wygnańcy odpuścili?
- Nie. Będę musiał to sam załatwić.
- Co? Dlaczego? - Zapytała zdziwiona.
- Te suki zaczynają przekraczać granice naszego stada. To teraz i moja sprawa. - Wyjaśniłem. - Muszę napisać do Paula i chyba nie zobaczę się z twoim bratem.
- Dlaczego?
- Wyjeżdżam na trzy dni do stada Białego Kła. - Rebecca westchnęła i usiadła na przeciwko mnie. - Poradzisz sobie sama? - Spojrzałem na nią w końcu.
- Miałam zostać alfą stada Czerwonego Słońca... Po za tym wiele razy zostawiałeś mi stado pod opiekę. Co tym razem może pójść nie tak?
- Nie mam pojęcia. Wolę się upewnić. Zostanie z tobą Alana.
- Nie martw się. Poradzę sobie.
- I tak zostanie z tobą Alan... albo Bruno. Jak wolisz?
- Bruno, bo to mój beta. - Powiedziała zła. Uśmiechnąłem się do niej lekko.
- Jeśli by się coś chciało natychmiast mnie poinformujcie.
- Wyjeżdżasz jutro, tak?
- Tak.
- Niklaus prawdopodobnie zostanie na całe siedem dni, więc zdążysz go jeszcze zobaczyć. - Powiedziała śmiejąc się. Prychnąłem. Ona robi to specjalnie. Doskonale wie, że my z Niklausem to nie jest dobre połączenie.
- Chcesz, by nasze stado spłonęło w ciągu tych czterech dni? - Zapytałem.
- Nie spłonie, bo ja na to nie pozwolę. - Powiedziała i wstała ze swojego miejsca. Myślałem, że podejdzie do mnie, jednak ona skierowała się do wyjścia i tak po prostu opuściła gabinet. Westchnąłem i spojrzałem na tacę. Stało na niej ciepłe mleko. Prychnąłem. Przecież ja nie lubię ciepłego mleka.
-ESNA-
Po skończonej matematyce, która swoją drogą była jedną z najnudniejszych tutaj rzeczy, z całą paczką ruszyliśmy w stronę stołówki. Po drodze spotkaliśmy blondynkę, która wskazała nam dwie godziny temu drogę do sekretariatu. Okazało się, że miała na imię Aida i była wróżką, czyli tak jak myślałam.
Po zabraniu swoich porcji usiedliśmy w kącie przy wolnym stoliku. Przez cały ten czas ze sobą rozmawialiśmy i się na wzajem poznawaliśmy. Nie spodziewałam się, że już pierwszego dnia szkoły zyskamy nowych przyjaciół.
- Tak swoją drogą to dzisiaj zamiast lekcji powinien być apel, ale dyrcia nie ma, więc i nie ma apelu. - Westchnęła Amanda.
- Jutro będzie dyrektor. - Powiedziała Aida.
- Skąd to wiesz?
- Przecież jestem w samorządzie szkolnym. - Przypomniała jej Aida. - A tak swoją drogą to słyszałam od pani z sekretariatu, że szukają redaktora szkolnej gazetki. Może ktoś z was mógłby się wkręcić?
- Ja chce! - Pisnęła nagle Amanda. - Zawsze marzyłam o zostanie dziennikarzem.
- Tylko wiesz, że wiążę się to też z tym, że będziesz zostawała godzinę lub dwie po lekcji? A i radzę ci iść już teraz do sekretariatu zgłosić swoją kandydaturę, bo zrobi to ktoś za ciebie.
- Będą jakieś zawody czy coś? - Zapytała Amanda. - Bo chyba zgłosi się więcej niż tylko dwie czy cztery osoby.
- Zgłosiło się już pięć osób... ty jesteś szósta. Na pewno zrobią jakieś mini zawody. Myślę, że będzie to polegało na zebraniu jakiś dobrych i korzystnych dla szkoły informacji. - Wzruszyła ramionami.
- Idę się zapisać. - Powiedziała Amanda i niemalże jak torpeda wybiegła z stołówki.
- Mam jej powiedzieć, że na tej przerwie sekretarki nie ma? - Zapytała niepewnie wróżka. Tomek pokręcił przecząco głową uśmiechając się szeroko. - A tak swoją drogą to jak podoba wam się życie w naszej szkole? Nudno czy raczej tak sobie?
- Nudno. Czeka nas tu tylko nauka. - Mruknął zły Max. - A gdzie jakaś rywalizacja? Mamy rywalizować na testach? Jak tak to ja już dawno poległem.
- Po pierwsze: za szybko się poddajesz bracie, a po drugie: na pewno w tej szkole są jakieś drużyny koszykarskie czy piłkarskie, do których możemy się zapisać.
- Tak. Są takie drużyny. - Powiedziała Aida.
- A widzisz? - Kacper spojrzał na Aidę. - A gdzie można się zapisać?
- U trenera drużyny, do której chcecie wstąpić. Ja jednak poleciłabym wam drużyny futbolu.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie mają pełnego składu, a w drużynie koszykówki i piłki nożnej są już pełne składy. Wątpię, aby was trener przyjął nawet jeśli jesteście synami alfy Seana.
- Hmm, w sumie moglibyśmy spróbować... - Zaczął niepewnie Kacper i spojrzał pytająco na brat, który wzruszył ramionami.
- Mogę spróbować, ale ostrzegam jak nie będzie mi wychodzić to rezygnuje.
- Ty serio za szybko się poddajesz. - Aida spojrzała na niego zdziwiona. - Myślałam, że z całego waszego rodzeństwa to Esna i najstarsze bliźniaki są tymi wytrwalcami, które jak gdy już coś zaczną to nie spoczną puki nie osiągną celu.
- Chyba mówisz o naszej Esna, bo ja i Max to już inna bajka. Ja jestem z natury bardzo cierpliwy, a Max za to nie i szybko się denerwuje.
- Jak widać plotki i teorie na temat rodzeństwa Rogers są błędne i zmyślone.
- Co się dziwić? Jesteśmy trochę jakby sławni w końcu nasz ojciec to wielki alfa nad alfami. Przez całe swoje życie nie opuszczaliśmy domu głównego chyba, że w obecności rodziców czy bet, którzy nas pilnowali. Nikt zewnątrz nie mógł się do nas zbliżyć.
- Dlaczego?
- Dla bezpieczeństwa. - Odpowiedział Callas. - Tak przynajmniej mówią rodzice.
- To trochę słabo. - Stwierdziła Aida. - A wasza mama czasem nie była zwolennikiem wolności? Dlaczego nie może sprzeciwić się swojemu mężowi i dać was trochę wolności?
- No właśnie. To ona wpadła na pomysł uwięzienia nas w domu głównym, a ojciec wzniósł mury obronne. - Zaśmiałam się. Chłopcy pokiwali głowami zgadzając się z moimi słowami.
***
No i mówiłam, że dzisiaj będzie nowy rozdział Bezstresu99? Mówiłam? Mówiłam! 😉😀 Kolejny już za niedługo.
A i bo ludzie pytają się mnie kiedy pierwszy rozdział z ''KOD-090''. Postanowiłam, że jednak zostanie on opublikowany 1 lipca, ponieważ muszę go napisać OD NOWA! :(
Katherine D. Hayes
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top