32. - Sen

< ESNA ROGERS >

     ~ Czterdzieści lat. Rasa zniknąć. Magiczni przepadnąć. Alfa kobieta poznać prawdę. Ty przekazać wiadomość. Alfa kobieta ~ powiedział nieznajomy mi głos.
     ~ Co? Kim jesteś?! ~ zapytałam, jednak nie dostałam odpowiedzi. 

~***~

     – Esna!
     – Aaa! – krzyknęłam, podskakując na łóżku. Podniosłam się do pozycji siedzącej głośno sapiąc.
     – Esna? Wszystko w porządku? – zapytał znajomy głos. Spojrzałam w bok i odetchnęłam z ulgą widząc znajomą twarz.
     – Nic mi nie jest, Callas – odpowiedziałam i złapałam się za głowę, która pulsowała z bólu.
     – Na pewno? Wydaje mi się, że coś cię boli.
     – Nie, wszystko w porządku. Nie martw się – Machnęłam ręką. 

     Brat spojrzał na mnie niepewnie jakby nie do końca wierząc moim słowom. Westchnęłam.

     – Callas, nie musisz się martwić. Nic mi nie jest. Śnił mi się po prostu koszmar. To wszystko – wyjaśniłam. Chłopak westchnął, ale nic więcej nie powiedział. Postanowiłam więc zmienić temat. – A skąd wziąłeś się w moim pokoju? 

     – Wybacz, że wszedłem tutaj tak bez pytania. Po prostu usłyszałem twoje krzyki. Przestraszyłem się – wyjaśnił. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
     – Dziękuje, braciszku. Jednak nic mi nie jest jak widzisz. Nie musisz się już martwić – Callas skinął głową na moje słowa i ruszył w kierunku wyjścia.
     – Skoro nic ci nie jest, to pozwól, że pójdę już na śniadanie. Tobie też radzę coś zjeść, Esna – Po tych słowach opuścił pokój luny zamykając za sobą drzwi. 

     Westchnęłam i zrzuciłam ze swoich nóg kołdrę. Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Nawet się nie skrzywiłam, gdy usłyszałam strzelanie kości. U wilka czy kotołaka to normalka. 
     Gdy już się trochę rozbudziłam pościeliłam szybko łóżko i ruszyłam do łazienki, aby zmyć z siebie resztki snu. Umyłam zęby, a potem przebrałam się w jakieś sportowe ubranie. Miałam zamiar po śniadaniu trochę potrenować. Dawno tego nie robiłam. Ciekawe jak bardzo opadła mi kondycja po tak długiej przerwie?

     – Cześć, Esna – Uśmiechnęłam się, widząc wychodzącą ze swojego pokoju Oliwię. 
     – Cześć, Oliwia. Jak ci się spało? 
     – W miarę dobrze – odpowiedziała niepewnie i bliżej do mnie podeszła. – Idziesz na śniadanie? 
     – Tak.
     – Mogę iść z tobą? – dopytała. 
     – Jasne.

~***~

     – Idziesz potrenować, Esna? – zapytał Logan, gdy opuszczaliśmy wspólnie śniadanie. 
     – Tak, skąd wiesz? 
     – Zauważyłem twój sportowy strój. Domyśliłem się, że nie ubrałaś go tak po prostu – wyjaśnił z małym uśmiechem. – W sumie nawet ciekawy ten strój – dodał, szczerząc się bardziej. 

     Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w dół, a gdy odkryłam o czym on mówi na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Usłyszałam śmiechem obok siebie, na co wywróciłam oczami.

     – Mam nadzieję, że twój trening odbędzie się na terenie domu głównego – Westchnęłam i spojrzałam na niego prosząco. – Nie, Esna. Nadal pamiętam o obietnicy, którą złożyłem twojemu ojcu tuż po naszym wyjeździe. Mam cię pilnować. 
     – Ale nic mi przecież nie będzie, Logan. Banici chyba nie wiedzą o tym, że tu jestem, prawda?
     – Niczego nie jesteśmy pewni. To, że nie zostaliśmy jeszcze zaatakowani przez banitów czy łowców nie oznacza, że jesteś tu bezpieczna i tak po prostu możesz sobie biegać sama bez ochrony po lesie. Twój ojciec chyba by mnie wykastrował gdyby coś ci się stało. Ja sam bym sobie coś zrobił gdyby coś ci się stało. 
    – Ale...
     – Nie ma żadnego ''ale'', Esna. Masz mnie posłuchać i nie wychodzić po za teren domu głównego. Jeśli złamiesz ten zakaz nie będę zwracał uwagi na to, że jesteś moją dziewczyną, Alfą czy gościem naszego stada... – warknął. 

     Patrzyłam na niego przez chwile nie za bardzo wiedząc mam zrobić. On mnie ostrzega. Ale co takiego mógłby mi zrobić gdybym złamała ten jego zakaz? Nie. Lepiej nie próbować. Tyle razy już łamałam zakazy ojca. Może chodź raz powinnam się posłuchać kogoś i nie łamać żadnych pieprzonych zasad. Ale co ja na to poradzę?! Jestem w połowie kotołakiem, a one nie znoszą być przez kogoś ograniczane. To nie w ich naturze kogoś słuchać.

      – Rozumiesz, Esna? – Przymknęłam powieki, starając ułożyć sobie wszystko w głowie.
      – Tak, Logan. Obiecuję, że nie wyjdę po za tereny domu głównego – Obiecałam. Logan uśmiechnął się słysząc moje słowa i przytulił mnie do siebie mocno. 
       – Wybacz, ale muszę wracać do obowiązków. Przyjdź do mnie przed obiadem. Muszę z tobą o czym bardzo ważnym porozmawiać. 
     – Dobrze – skinęłam dodatkowo nieznacznie głową. 

     Logan odsunął się od mnie i pocałował mnie delikatnie w czoło, po czym odszedł. Westchnęłam. Teraz wystarczy się trzymać obietnicy.

     – Obie dobrze wiemy, że jej nie dotrzymasz i w końcu zdecydujesz się wyjść po za teren domu głównego – odezwała się Irma.
     – Skąd ta pewność? Może tym razem będzie inaczej? – Zapytałam zła. Irma nie odpowiedziała na to pytanie. Najwyraźniej nie miała odpowiedniego argumentu.

     Ruszyłam w kierunku wyjścia z domu głównego. Przez całe śniadanie rozmyślałam nad dziwnym głosem, który pojawił się w moim śnie. Zastanawiam się kto to był i dlaczego zwiastował tak okropny koniec zmiennych? Wydawało mi się nawet, że postać nie mówiła do mnie. To tak jakbym była obserwatorem, który jedyne co mógł zrobić to słyszeć głos jednego z dwóch rozmawiających. Ale w takim razie kim był drugi rozmówca? Albo oboje kim byli? W końcu żadnego z nich nie widziałam. Tylko dwie czarne postacie, z czego jedna wyglądała jak mgła. Druga bardziej wyrazista. Przypominała mi kogoś. Na pewno już gdzieś widziałam tą osobę. Tylko gdzie? Czy to mógł być ktoś mi bardzo bliski? Ale czy w takim razie ten ktoś bardzo mi bliski jest na pewno tym za kogo się podaje? Co jeśli jest w śród nas wróg?
     Przystanęłam przy wejściu na teren, na którym odbywał się właśnie trening młodych wilków. Zauważyłam wśród nich Kenshe, który zapałem napędzał młodych do ćwiczeń. No tak, Logan ma pewnie dużo pracy, więc to jego Beta zajmuje się dzisiejszym treningiem. 

     – Pst, Esna – Spojrzałam w kierunku lasu, z którego dobiegał mnie dziewczęcy głos. 

     Samanta. To na pewno była ona. Byłam tego w stu procentach pewna.
     Ruszyłam w kierunku lasu. Uśmiechnęłam się widząc stojącą przy drzewie dziewczynę, która z lekkim uśmiechem do mnie machała.

     – Cześć, Samanta – Przywitałam się z nią. Banitka uśmiechnęła się do mnie szerzej i zrobiła krok w moją stronę, po czym niespodziewanie mnie przytuliła.
     – Cześć, Esna. Cieszę się, że w końcu mogę cię zobaczyć – powiedziała z radością, po czym się od mnie odsunęła.
     – Ja też się cieszę. Nawet jeśli widziałyśmy się kilka godzin wcześniej – Przypomniałam. Blondynka wywróciła oczami, ale nie skomentowała tego co powiedziałam. – Jaką podjęłaś decyzję? – zapytałam, przypominając sobie naszą wczorajszą rozmowę. 
     – Zastanawiałam się nad tym całą noc. Z jednej strony bardzo chce powiedzieć ''tak, chce dołączyć do stada'', a z drugiej strony mam ochotę powiedzieć ''nie'' i uciec – Westchnęła. – Tak długo na to czekałam, więc dlaczego chce powiedzieć ''nie''. Dlaczego się waham?
     – Za pewne się boisz. 
     – Boje? Czego mam się bać, Esna? Odrzucenia? Przecież sama mi to zaproponowałaś. Alfa się zgodził, tak? – dopytywała niepewnie. 
     – Tak, Alfa się zgodził, więc o to się nie musisz martwić – Upewniłam ją. – Miałam na myśli to, że nie boisz się odrzucenia, a zaakceptowania. Boisz się, że członkowie stada cię nie zaakceptują. Że sam Alfa stada cię do końca nie zaakceptuje, bo urodziłaś się banitą i wszyscy cię taką postrzegali. 
     – Ale co powinnam zrobić? Na pewno mogę do was dołączyć?
     – Tak. Ja za ciebie nie zadecyduje. To ty powinnaś podjąć tą ważną decyzje. W każdej chwili będziesz mogła przecież odejść i, albo dołączyć do innego stada, albo na powrót zostać banitą. Lub nawet wilczycą bez stada. Są przecież dzikie wilkołaki.
     – No tak, ale one są równie nie akceptowalne co banici. Inni uważają je za dzikusy, bo wilki te nie chcą założyć rodzin. Wolą samotność. To tak jak banici. Oni są samotni. 
     – Ale to nie wyklucza ich z bycia wilkołakiem, prawda? Banici to też wilkołaki. Zazwyczaj Alfy nie zabijają tych, który zaleźli im za skórę. Wolą skazać członka własnej watahy na wygnanie niż na śmierć. 
     – To prawda – przyznała. 
     – Mam dać ci jeszcze czas, Samanta?
     – Nie. Podjęłam decyzje, Esna. Chce dołączyć do stada Alfy Logana Wolfa – powiedziała pewnie. Uśmiechnęłam się szeroko na jej decyzje.
     – To dobra decyzja, Samanta.
     – Mam taką nadzieję. 
     – Pamiętaj, że w każdej chwili będziesz mogła ''wrócić na wolność''. Chodź nie mówię, że tu będziesz ograniczona. 
     – Będę – wtrąciła. – Będę w niektórych rzeczach ograniczona. Muszę słuchać Alfy, wykonywać jego rozkazy i tym podobne. Skończy się samowolka. 
     – To prawda. Pamiętaj, że nie będziesz musiała zamieszkać w domu głównym. 
     – Wiem. Jednak za pewne na początek Alfa nie pozwoli mi zamieszkać nigdzie indziej. Pewnie da mi jakiegoś ochroniarza, który nie będzie miał na celu mnie chronić, a raczej pilnować. 
     – To akurat już zrobił. To ja będę tym twoim ochroniarzem. Będę mogła nawet wybrać kogoś jeszcze do pomocy – Uśmiechnęłam się. Blondynka spojrzała na mnie zaskoczona. Chyba nie spodziewała się takiego czegoś.
     – Naprawdę? To super wiadomość. Tak się cieszę, Esna! – pisnęła. – Mamy się teraz spotkać z Alfą Loganem?
     – Nie zupełnie. Logan ma pewnie teraz bardzo dużo pilnych rzeczy do zrobienia. Możemy porozmawiać z nim popołudniu. Akurat wtedy idę do niego, by z nim o czymś innym porozmawiać – wyjaśniłam.
     – To co teraz będziemy robić?
     – Możemy potrenować z młodymi wilkami – Wskazałam na plan treningowy. – Albo usiąść w ogrodzie i lepiej się poznać. Co wybierasz?
     – Najpierw możemy się bardziej poznać, a potem do nich dołączymy. Zgoda?
     – Świetnie. Tak zróbmy.

~***~

     – Więc od dziecka jesteś banitką? – zapytałam, gdy usiedliśmy na jednej z ławek w ogrodzie. 

     O dziwo dzisiaj była ładna pogoda. Słoneczko delikatnie grzało nasze ciała, a lekki wietrzyk otulał nas. Nadchodziła pomału zima. Dziwiłam się, że było dzisiaj tak ciepło. Może nie jakoś bardzo ciepło, ale i tak byłam wielce zdziwiona tą pogodą.

     – Tak, urodziłam się banitą – wyjaśniła. – Ty za to pewnie od dziecka byłaś Alfą i przyszłą przywódczynią stada?
     – Nie. Moi rodzice na początku myśleli, że jestem wampirem. Potem dowiedzieliśmy się, że jestem hybrydą, kotołakiem białej pantery i wampirem klasy złotej. Gdy wieku piętnastu lat niespodziewanie zaczęłam się przemieniać dowiedzieliśmy się wszyscy z wielkim zaskoczeniem, że jestem hybrydą. Połączeniem wilkołaka Alfy, kotołaka białej pantery i wampira klasy złotej. Tym samym czym miała być moja matka. Pewnie znasz tą historię?
     – Po tym jak twoja matka została luną stada Czarnego Słońca i jedną z kilku najwyżej postawionych kobiet na świecie, dowiedzieliśmy się o tym wszyscy. Czuć było od niej lekki zapach wampira i wilkołaka, jednak nie na tyle duży, by od razu mówić, że jest wszystkim na raz. 
     – Wszystkim na raz, serio? – Zaśmiałam się. Samanta wzruszyła ramiona i również się zaśmiała. 
     – Zadajesz kolejne pytanie czy ja mam to zrobić?
     – Gramy w dwadzieścia pytań, czy jak?
     – Wolę grę w pytania. W każdej chwili można ją skończyć. 
     – Prawda – przyznałam. – No to... Masz mate?
     – Nie – odpowiedziała od razu. – A ty?
     – Mam mate, ale on mnie nie chce. 
     – Serio?! Kto by nie chciał być z jedyną w swoim rodzaju kobietą Alfą?! – zapytała zdziwiona.
     – Tytuł ''kobieta Alfa'' to jedno. Charakter i uroda to drugie – Zauważyłam. – Po za tym. Nie przejmuje się tym, że Kensha mnie nie chce. Mam chłopaka, którego bardzo lubię. Nie mogę jeszcze to nazwać miłością, chodź on uważa, że mnie kocha. 
     – Chwila. Po pierwsze, masz na myśli głównego Betę stada Crystal Wolf, Kenshe Wolfa? Po drugie, o kim mówisz? Czyżby o Loganie? – zapytała z szerokim uśmiechem. Zaśmiałam się. 
     – Tak, mówię o Loganie. Zostałam jego dziewczyną ledwo wczoraj. 
     – I chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zostałaś jego dziewczyną tylko dlatego, że Kensha to jego brat, a twój mate?
     – Oczywiście, że nie! Logana bardzo lubię. Podoba mi się. Jest przystojny i w ogóle. Mój ojciec myśli, że jest moim mate – Zaśmiałam się. Blondynka spojrzała na mnie pytająco. – Kensha ma narzeczoną i za chwile będzie mieć dziecko. Nie mogłam powiedzieć ojcu, że jest moim mate. Mój ojciec chyba by go zabił za takie traktowanie mnie – wyjaśniłam. – A wracając do Logana. Nie jestem z nim by wkurzyć Kenshe. Jestem z nim, bo go lubię i chce mu dać szanse. Jeśli nam wyjdzie to będziemy razem. Jeśli nie... rozstaniemy się. Proste.
     – A co jeśli on znajdzie mate, a ty się w nim zakochasz? Co wtedy zrobisz? Kensha będzie już za pewne sparowany ze swoją dziewczyną, czy tam narzeczoną... – Machnęła obojętnie dłonią. – ...Ty zostaniesz sama Esna. Bez watahy, bo twój ojciec za pewne odda ją któremuś z twojego rodzeństwa. 
     – To nie jest ważne, Samanta. Jeśli nie uda mi się z żadnym z nich to nic wielkiego się nie stanie. Nie zostanę sama, bo może w przyszłości znajdę sobie kogoś... a nawet jeśli nie znajdę to zostały mi moje drugie wcielenia. Irmę i Kajmira traktuje jak brata i siostrę. Jak moją drugą rodzinę. Większości używam swoich mocy kotołaka i wilkołaka niż wampira, bo gdy jestem w postaci zwierzęcia wiem, że któreś z nich może mi w każdym momencie pomóc. Wampir nie ma swojego ''drugiego wcielenia''. Kiedyś używałam swoich wampirzych zdolności. Było to wtedy, gdy jeszcze nie wiedziałam, że jestem kotołakiem. To było normlane, bo myślałam, że jestem wampirem, ale gdy dowiedziałam się, że jestem hybrydą wszystko się zmieniło. Chyba rozumiesz. 
     – Wiem. 
     – Jestem Alfą. Jeśli mój ojciec odda watahę moim braciom, bo taki miał zamiar, gdy ja zostanę luną tego stada, to ja założę własne stado, albo dołączę do innego lub zostanę z własną rodziną. Wyborów mam pełno. Na brak pomysłów nie narzekam. Na siłę i charakter też nie – Zaśmiałam się. 
     – Jak będziesz zakładała własne stado to chętnie do niego dołączę. To samo, gdy przeniesiesz się do innego stada. 
     – Dzięki. Chodź nie znamy się za długo to wiem, że jesteś godną zaufania wilczycą. Gdybym miała wybierać dla swojego stada głównego Betę na pewno byłabyś to ty.
     – Serio? – Zdziwiła się. 
     – Tak.
     – Miło mi to słyszeć – powiedziała z szerokim uśmiechem. – Wracamy do zadawania pytań?
     – Jasne. Ile masz lat?
     – Dwadzieścia. 
     – Jesteśmy w tym samym wieku – Zauważyłam. Samanta uśmiechnęła się na moje słowa. 
     – To pewnie dlatego się tak dobrze dogadujemy. 
     – Dawaj pytanie.
     – Bardziej wolisz swoją kocią, wampirzą czy wilczą stronę?
     – Bardziej lubię swoją kocią i wilczą stronę, bo gdy używa się wampirzych zdolności trzeba potem pić krew dla regeneracji. 
      – Serio? Myślałam, że wampiry żywią się krwią codziennie. Nie raz piją ją nawet, gdy nie są głodne. 
     – Są takie wampiry. Jednak te jakie ja znam piją krew jedynie, gdy są bardzo mocno spragnione lub gdy użyją mocy. Krew wampirowi pomaga w regeneracji zarówno fizycznej jak i psychicznej – wyjaśniłam.
     – To akurat wiem – przyznała. – Piłaś kiedyś krew?
     – Tak. Kilka razy.
     – Mam jeszcze jedno pytanie co do twojego wampirzego wcielenia. 
      – Jakie? – zapytałam, patrząc na nią z uśmiechem. 

     Jeszcze nikt nie zadawał mi tyle pytań o mojej mocy trybrydy. Większość osób porównuje mnie do zwykłego wampira, wilkołaka czy kotołaka, tak naprawdę nie wiedząc, że trbryda ma swoją własną, indywidualną moc. 


     – Wilkołaki raz w miesiącu muszą zmagać się z pełnią, która swoją drogą jest za kilka dni. Podczas pełni uprawiają seks i w ogóle. A co z wampirami? Bo wiem, że kotołaki nie mają jakiś tak swoich ''specjalnych dni''.
     – ''Specjalny dzień''? Takim specjalnym dniem dla wampira można nazwać krwawą pełnie. 
     – Serio? – zdziwiła się.
     – Tak. Taki dzień, albo raczej noc, jest raz na trzy miesiące, czyli cztery razy w roku – wyjaśniłam. – Jej skutki odczuwają jedynie wampiry. Podobnie jak wilkołaki odczuwają skutki pełni. W czasie krwawej pełni wilkołaki są lekko osłabione, a w czasie pełni księżyca to zaś wampiry są lekko osłabione.
     – Interesujące. Chyba zajmę się w najbliższym czasie czytaniem książek o tematyce innych ras. 
     – Moja mama w młodości czytała takie książki. Wiele mi opowiedziała o historii zmiennych czy o zwyczajach innych ras. Muszę przyznać, że jest to bardo interesujące i jeśli chcesz wiedzieć dużo na temat innej rasy to koniecznie musisz przeczytać takie książki. Na pewno w tym domu głównym znajdzie się jakaś biblioteka.
     – Muszę koniecznie jakąś tu znaleźć – Zaśmiała się.
     – Może teraz pójdziemy nie trening? Za godzinę powinniśmy być u Logana – Przypomniałam sobie. 

     Samanta skinęła głową i wstałyśmy równocześnie z ławki, po czym skierowałyśmy się w kierunku placu treningowego.

~***~

     Gdy dotarliśmy na plac zauważyliśmy, że młodsze wilki miały teraz mały sparing. Kensha nadzorował ich, by czasem któreś nie przesadziło ze swoją mocą i nie zraniło, albo co najgorsza zabiło, drugiej osoby. 

     – Chcemy do nich dołączyć czy wolimy poćwiczyć osobno? – zapytała Samanta.
     – Możemy do nich dołączyć. Ale najpierw się rozgrzejmy – Zaproponowałam. Samanta przytaknęła zgodnie głową i zaczęła biec kółeczka.

~***~

    – Cześć, Kensha. Możemy do was dołączyć? – Zapytałam, gdy już skończyłam się rozgrzewać z Samantą. Beta spojrzał na nas obie i zlustrował nas wzrokiem. Na mnie zatrzymał się najdłużej. 
     – Jasne. Ale co tu robi Samanta? – Wskazał na wilczyce. Spojrzałam na niego zaskoczona. Skąd on ją zna?
     – Od zapewne dzisiaj będę członkinią tego stada. Będziesz musiał się do tego przyzwyczaić – powiedziała z szerokim uśmiechem. Beta wywrócił oczami na jej słowa. 
     – Skąd się znacie? – zapytała w końcu. Samanta spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
     – Poznaliśmy się, gdy Kensha patrolował las, a ja w między czasie się po nim przechadzałam. Wilki w tym stadzie nie mieli nic do mnie. Przynajmniej nie dopóki byłam banitką. Zastanawiam się jak teraz zareagują na wieść, że banita dołączy do ich stada.
     – Na pewno przyjmą cię z takim samym zapałem jak innych – Stwierdziłam.
     – Obyś miała rację. 
     – Dołączacie czy nie? – zapytał w końcu Kensha.
    – Jasne, że tak – Odpowiedziałyśmy równocześnie na co Kensha wywrócił oczami.




xXx

*ROZDZIAŁ SPRAWDZONY*

Pierwszy raz piszę w takim stylu rozdział, więc jeśli źle coś napisałam to wybaczcie, ale się dopiero uczę pisać w takim stylu. :) Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Już wkrótce kolejny. 😏❤😀

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top