28. Rozmowa cz. 1
< ESNA >
Wyszłam ze szpitala watahy i rozejrzałam się po głównym placu w poszukiwaniu wujka Niklausa. Wkrótce go wzrokiem znalazłam. Rozmawiał z jakąś kobietą. Postanowiłam do nich podejść.
- O, Esna. - Powiedziała kobieta, gdy mnie zauważyła. Uśmiechnęłam się szeroko widząc kto to jest. To mate wujka Niklausa oraz najlepsza ciocia pod słońcem. Elnora Mikaelson.
(od autorki: Wybaczcie, ale zapomniałam sobie zapisać jak nazywała się mate Niklausa (nie wiem czy gdzieś to jest w którejś z dwóch części tej serii), więc jak ktoś pamięta lub znajdzie to fajnie jakby mi napisał na priv. albo w kom. Z góry dziękuje za pomoc. ♥)
- Cześć, ciociu. - Przywitałam się z nią. Kobieta z uśmiechem postanowiła mnie mocno do siebie przytulić. Była naprawdę silną wampirzycą. To akurat musiałam jej przyznać.
- Wybacz, El. Esna chciała o czymś ze mną pilnie porozmawiać. - Wtrącił się Niklaus.
- Och, jasne. - Westchnęła ciocia. - Musisz kiedyś koniecznie nas odwiedzić.
- Byłam wczoraj.
- Naprawdę? Dlaczego ja o niczym nie wiedziałam? - Zapytała i spojrzała zła na męża.
- Kochanie... powinnaś odpoczywać.
- Ciąża to nie choroba, skarbie. - Syknęła w jego stronę i wróciła do mnie wzrokiem. Spojrzałam na nich zaskoczona.
- Jaka ciąża? - Zapytałam zszokowana. - Ciociu, jesteś w ciąży?
- Tak.
- Gratuluje! - Pisnęła. - Wiecie już jaka płeć? U wilkołaków tego nie da się rozpoznać w czasie ciąży, ale u wampirów już chyba da, prawda?
- Tak. Jeszcze nie wiemy jakiej dziecko jest płci, bo jeszcze na to za wcześniej.
- Dlaczego nie mówiliście wcześniej?
- Było za dużo zamieszania. Po za tym ja sam dowiedziałem się o ciąży dwa dni temu.
- Rozumiem. Jeszcze raz wam gratuluje. - Powiedziałam radośnie. Wujek Niklaus i Elnora jak na razie mają dwójkę dzieci. Trevor jest w moim wieku, a Henna jest wieku Callasa, czyli ma szesnaście lat.
- Chciałaś porozmawiać... - Przypomniał Niklaus.
- Tak, tak. Idźcie... - Ponagliła nas kobieta i ruszyła w kierunku szpitala watahy. Pomachałam jej i spojrzałam na wujka.
- To do kiedy zostajecie?
- Dzisiaj wieczorem wracamy do zamku. - Odpowiedział. - Ale chyba nie o tym chciałaś ze mną porozmawiać.
- Tak, nie o tym. Podsłuchałam wczoraj twoją rozmowę z dziadkiem. Przepraszam. Nie powinnam. Po prostu zaciekawił mnie temat, który drążyliście wtedy.
- Mówisz o tym jak rozmawiałem z moim ojcem o banitach, którzy napadli twoją watahę?
- Tak. - Odpowiedziałam krótko. - Max znalazł mate. Był ona jedną z banitek, które wdarły się na nasz teren i nas zaatakowały.
- I pewnie chce ją znaleźć?
- Tak.
- Marne szanse na to, że ją znajdzie żywą. - Pokręcił przecząco głową. - Mam wam pomóc, tak?
- Tak. Czy mógłbyś zdobyć mi jakoś dane osób, które zginęły wtedy walce?
- Tak, mógłbym. Max ją rozpozna?
- Musi. - Odpowiedziałam krótko.
- Dobrze. Spróbuje to zrobić do dwóch dni. Jeśli mi się nie uda to cię o tym poinformuje. Ale nie róbcie sobie nadziei. Wątpię, by wyszła z tego cało. Sama słyszałaś... zginęło wielu na polu bitwy, a potem w czasie ucieczki. Alan podjął decyzje zabicia ich, a Sean się nie sprzeciwiał.
- Wiem...
- Powiedź Maxowi, by nie był zły na Alana czy Seana. W końcu nikt nie wiedział.
- Wiem. Nie będziemy sobie robić nadziei, Niklaus. Sama wiem, że wręcz niemożliwe jest, by przeżyła. - Powiedziałam i westchnęłam. - A tak właściwie... to skąd weźmiesz dane o zmarłych?
- Nawet banitów identyfikujemy przed spaleniem ciał. Takie są procedury. - Wzruszył ramionami.
- Czemu ja o tym nie wiedziałam?
- Jesteś jeszcze młodą alfą. - Zauważył. - Ale fakt... powinien ci o tym ktoś powiedzieć. Jest to ważne. Nawet bardzo.
- Rozumiem...
- Tylko o tym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Tak naprawdę to to tak, ale możemy się przejść i porozmawiać o czymś innym. Oczywiście jeśli masz czas i ochotę.
- Jasne, czemu nie? W końcu wczoraj większość czasu spędziłaś z Henrikiem i Elżbietą. Nie winię cię za to. Musiałem dużo zrobić i nie miałem nawet na ciebie czasu. - Westchnął. - A tak właściwie... dzisiaj rano dowiedziałem się, że przyszłaś wczoraj do zamku sama i bez wiedzy kogokolwiek. Wiesz, że gdyby Sean się o tym dowiedział na pewno wywołał by wojnę Loganowi?
- Wiem. - Zaśmiałam się. - Cały tata.
- Taa. Pamiętam jak kiedyś się wręcz gryźliśmy, gdy tylko się na siebie natknęliśmy.
- Mama mi opowiadała. - Mruknęłam smutno. - Podobno chciałeś by była twoją mate.
- Tak, dokładnie. Jednak nasz ojciec mnie przed tym powstrzymał.
- No tak... - Westchnęłam.
- Hej, młoda. Nie martw się. Wierze, że Rebecca wyzdrowieje i wróci do nas.
- Ja też w to wierzę, wujku. Po prostu chce by wróciła do nas teraz. Mam jej sporo do opowiedzenia.
- Wszyscy mamy.
- Wiem. - Uśmiechnęłam się.
***
W końcu udało mi się dokończyć. :D Mam nadzieję, że jakoś za bardzo nie przynudzałam w tym rozdziale. :)
Wiem, że ostatnio te rozdziały jakieś takie krótkie, ale na serio ostatnio coś mnie powstrzymuje od pisania ich. Dlatego też rozdziały będą się pojawiać pewnie raz na tydzień lub dwa razy na tydzień... a czasem NAWET może raz na dwa tygodnie. Zobaczymy.
Jakby co to sprawdzajcie moją tablice. Tam co jakiś czas będą pojawiać się nowe informacje, więc warto sprawdzać jak coś się pojawi na tablicy. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top