26. - Wybudzeni

< ESNA >

W postaci wilkołaka biegiem ruszyłam w kierunku watahy ''mojego mate''. Logan na pewno nie będzie zadowolony z powodu mojej nie obecności. Mam tylko nadzieje, że dziadek dał mu znać gdzie jestem, bo nie wzięłam telefonu ze sobą. 

- ZNOWU SIĘ ZGUBIŁAM! - Krzyknęłam w myślach i rozejrzałam się po terenie, na którym się znalazłam. Byłam wilkołakiem! Dzikim wilkiem. Jak mogłam zgubić się w lesie? 

- A ty znowu się zgubiłaś? - Podniosłam łeb do góry i odetchnęłam z ulgą widząc znajomą dziewczynę opierającą się o pień jednego z drzew. Banitka parsknęła śmiechem i machnęła ręką, po czym przemieniła się wilkołaka i ruszyła przed siebie. Dogoniłam ją szybko równając z nią kroku. 

- Dobrze cię znowu widzieć. - Powiedziałam i wyprostowałam się. Wilczyca posłała mi zaskoczone i jednocześnie niezrozumiałe spojrzenie.

- Dlaczego jesteś już mniej podejrzliwa? Jestem banitą! Jako stadny wilkołak powinnaś mi mniej ufać. 

- Nic mi przecież nie chcesz zrobić, prawda? - Zapytałam, patrząc na nią niepewnie. Wilczyca szybko zaprzeczyła łbem. - No właśnie... - Zaśmiałam się. Przez następne pięć minut szliśmy w ciszy, jednak szybko postanowiłam ją przerwać. - Wiesz... tak sobie myślałam...

- Co sobie myślałaś, alfo?

- Nie nazywaj mnie tak! Mów mi po imieniu, Samanto Amarus. 

- Wow, zapamiętałaś moje imię i nazwisko? Jestem zaszczycona. - Powiedziała, posyłając mi wyzywające spojrzenie. Prychnęłam. 

- W każdym razie... Co powiesz na to, by zostać członkiem stada? - Zapytałam, a ta niespodziewanie stanęła i spojrzała na mnie podejrzliwie. - No co?

- W sensie, że stadnym wilkiem? - Dopytywała.

- Tak. 

- Ale jak...? Ja wiem, że jesteś alfą i możesz to z łatwością zrobić... tylko nie wiem czy chciałabym wyjechać do New York... - Westchnęła i spuściła smutno łeb.

- Co? Do New Yorku? Nie mówię o stadzie z New Yorku. Mówiłam o stadzie Crystal Wolf pod dowództwem Logana Wolfa, czyli mojego mate. - Kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo. To nie twój mate, dziewczyno!

- Przymknij się! To twój mate, debilko. - Syknęła Irma, na co wywróciłam oczami.

- Jesteś mate Logana Wolfa? Nie możliwe. - Podniosła w końcu na mnie wzrok. 

- Ech... tak jakby jestem.

- Co to oznacza? 

- Nie jestem jego mate.... wszyscy inni myślą, że jestem... no oprócz Logana i kilku innych osób.

- Nie rozumiem. Po co to? - Zapytała, a ja zaczęłam jej wszystko wyjaśniać. Dziewczyna słuchała mnie z uwagą i co jakiś czas przerywała mi, by o coś zapytać. - Okej, to ma teraz większy sens. - Pokiwała łbem. - Ale jak wilkołak może nie chcieć swojej mate?!

- Nie wiem. Zresztą... to mnie nie interesuje. - Warknęłam.

- Nie interere cię to, bo podoba ci się ktoś inny? Na przykład twój udawany mate? - Zapytała, posyłając mi dwuznaczny wzrok. Wywróciłam oczami. Jak to możliwe, że tak w krótkim czasie zaczęliśmy się dogadywać? Jestem alfą, które ma stado, a ona jest... banitą, która nie ma stada, ani własnego domu, do którego może wrócić. Miało być to nie możliwe, a jednak życie potrafi zaskoczyć. 

- Pff, to nie tak. - Prychnęłam. 

- Podoba ci się! Przyznaj to w końcu... 

- Nie ma mowy!

- ESNA! - Warknęła i rzuciła się na mnie. Ja zaskoczona nie wiedząc o co chodzi upadłam na ziemię przygnieciona ciężarem wilczycy. - Przyznaj! - Popatrzyłam na nią zmieszana i spróbowałam się wydostać z pod niej, ale uniemożliwiła mi to bardziej do mnie przylegając. Westchnęłam. - Ruszymy dalej jak to przed mną przyznasz! 

- Dobra! Podoba mi się... troszkę.

- JEST! Wiedziałam. - Pisnęłam uradowana i zeskoczyła ze mnie. - Wiem, jestem walnięta, bo podekscytuje się tym, że zupełnie mi nieznajomej osobie podoba się jakiś gościu. - Zaśmiała się. - Chodź... idziemy!

~*~

- I jesteśmy. - Powiedziała, stając koło mnie w ludzkiej postaci. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się lekko.

- Chodź ze mną. Poproszę Logana, by przyjął cię do stada. Na pewno zrozumie to wszystko. - Brunetka popatrzyła na mnie i smutno się uśmiechnęła.

- Może jutro. Jest już późno. Nie zawracajmy dzisiaj tym alfie głowy. 

- Dobrze. Jak chcesz. - Westchnęłam. Wilczyca przytaknęła głową i przemieniła się na powrót w brązowego wilka. Spojrzała na mnie ostatni raz i powiedziała:

- Zapomnij o swoim mate... on i tak cię nie chce. Na pewno najlepszym dla ciebie będzie alfa Logan. - Po tych słowach odwróciła łeb w kierunku lasu i ruszyła biegiem w jego głąb. Znowu westchnęłam. Może ona ma rację...

- Pewnie, że ma! - Pisnęła Irma. - Już ją lubię!

- Ale przecież to banita. - Zauważył Kajmir.

- To nic. W końcu nie ona wybrała takie życie. To nie jej wina. - Broniła ją Irma. 

- Irma ma rację. Nie ocenia się książki po okładce, Kajmir. - Włączyłam się do ich krótkiej rozmowy i ruszyłam w kierunku domu głównego. Po drodze mijałam różne wilki, które dziwnie mi się przyglądały. O co im chodzi? 

Weszłam do budynku domu głównego i pisnęłam zaskoczona, gdy na wejściu przez przypadek na kogoś wpadłam. To był Kensha. Wilkołak spojrzał na mnie zaskoczony. 

- Gdzieś ty była?! Wiesz jak wszyscy się o ciebie martwiliśmy!? - Krzyknął wściekły. Zmarszczyłam brwi zdziwiona. Nie sądziłam, że będzie się on o mnie martwił.

- Esna? - Skierowałam wzrok za mojego mate, słysząc głos Logana. Alfa podszedł do mnie. Na jego twarzy pojawiła się ulga. - Dobrze, że nic ci nie jest. 

- Byłam w zamku mojego wujka. Henrik do ciebie nie dzwonił, Logan? - Zapytałam zdziwiona.

- Dzwonił. - Odpowiedział szybko.

- Naprawdę? 

- Tak, Kensha. Nie musiałeś się tak unosić. - Zwrócił się do brata. Beta prychnął i wyminął alfę kierując się w stronę schodów. Logan westchnął i wrócił do mnie wzrokiem. - Mam dla ciebie cudowną wiadomość!

- Jaką?

- Jest późno, więc dopiero jutro będziesz mogła ich odwiedzić... - Zaczął niepewnie. - ...Twoi bracia się obudzili. - Dokończył po chwili. Otworzyłam szeroko oczy słysząc jego słowa.

- Jak to? Kiedy?!

- Jakąś godzinę temu. - Wzruszył ramionami. - Twój tata już o tym wie... twoje pozostałe rodzeństwo też. Już nawet u nich byli. 

- Muszę ich zobaczyć!

- Nie, Esna. Oni na pewno już śpią. Jest już późno. Ty też powinnaś odpocząć. - Złapał mnie za ramie. - Jadłaś coś dzisiaj?

- Tak, moja babcia przygotowała mi kolacje. 

- Świetnie. W takim razie wracaj do pokoju luny. Weź prysznic i połóż się spać. 

- Dziękuje. - Mruknęłam cicho pod nosem i już chciałam odejść, ale wilkołak niespodziewanie mnie znowu zatrzymał. - O co chodzi? - Zapytałam i popatrzyłam na niego niepewnie, gdy nagle zaczął ściągać z siebie koszulkę. Nawet mnie nie zdziwiło, gdy zauważyłam mocno zarysowaną klatkę piersiową, brzuch i ramiona. To w końcu wilkołak. Wszyscy zmienni są tak dobrze zbudowani. Nawet kobiety.

- Ubierz to. Nie chce by ktoś widział cię nagą. - Powiedział, podając mi swoją koszulkę. Ubrałam ją niemalże natychmiast. Może i byłam zmienną, i byłam przyzwyczajona do nagości, ale tak jakoś poczułam się nagle dziwnie mając świadomość tego, że stoję nago przed Loganem. - Dobranoc, Esna.

- Dobranoc. - Odpowiedziałam i skierowałam się w stronę schodów. 

Weszłam do pokoju luny, zamykając za sobą drzwi na klucz, i spojrzałam w stronę łóżka. O mało zawału nie dostałam widząc kto na nim leży.

- Lionel!? A co ty tutaj robisz?! - Zapytałam zdziwiona. Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na mnie tymi swoimi białymi źrenicami, które swoją drogą były bardzo piękne i czarujące.

- Przypominam, że muszę cię nauczyć używać mocy wody. Widziałem co ostatnio zrobiłaś... jestem pod wrażeniem. - Zaczął klaskać. - Jednak zrobiłaś to praktycznie nie świadomie. Nie możemy następnym razem na to pozwolić. 

- Co masz na myśli?

- Od tego dnia jestem twoim nauczycielem. Spodziewaj się mnie o północy każdego dnia w lesie. Nie ważne gdzie będziesz ja zawsze będę czekał w pobliskim lesie, by nauczyć cię czegoś nowego.

- Ty naprawdę chcesz mnie trenować? - Dopytywałam, dla upewnienia się.

- Tak. - Odpowiedział krótko. - Do zobaczenia jutro. - Dodał i rozpłynął się w powietrzu. Co jest z tym facetem nie tak?

- Nie mam pojęcia. - Mruknęła, jakby zirytowana, Irma. 

- Dlaczego jesteś zirytowana?

- Bo go nie lubię!

- Wcześniej mówiłaś co innego! - Wtrącił się Kajmir i tak wybuchła kolejna wojna światowa. Tym razem pomiędzy Irmą, a Kajmirem. Oni chyba się nigdy nie dogadają. 

- Z kim ja żyje... - Westchnęłam.



***

No i powracam po długiej przerwie. 😂Dzisiaj się zorientowałam, że minął już tydzień od ostatniego rozdziału, więc szybko coś napisałam i macie. ♥  Jak ten czas szybko mija. :)

Kolejny rozdział pewnie też za tydzień. 😅😑 Wybaczcie, ale ostatnio jakoś brak mi weny i sił do pisania rozdziałów. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top