22. - Uleczenie

-ESNA-

Gdy wróciłam do domu cały czas myślałam o sytuacji w lesie. Lionel naprawdę wymazał wszystkim pamięć o tym, że jestem żywiołem. Sprawdziłam to, gdy pytałam Alessie i Alana o żywioły. Nikt nie pamiętał, że jestem żywiołem. Wiedzą, że spotkałam Nele Wolf i że mogę w każdej chwili zmienić się w bestię, która w każdej chwili może ich skrzywić, ale nie wiedzą o tym, że jestem żywiołem. 

Kim był ten chłopak, że potrafił zrobić coś takiego? Jaką mocą potrafi władać, że jest ona aż tak potężna? I czy ja też będę tak potrafiła? Naprawdę będę mogła wymazać komuś pamięć? Jakoś nie chce mi się w to wszystko wierzyć. 

- Esna... - Wzdrygnęłam się przestraszona, gdy poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam w górę i zobaczyłam moją młodszą siostrę, która nie wiadomo skąd nagle znalazła się w moim pokoju. 

- O co chodzi, Kalin? - Zapytałam od razu, gdy odkryłam, że to tylko ona. Ciemnowłosa westchnęła. 

- Tata wrócił w nocy i chce rozmawiać z naszymi gośćmi, ale nie może, bo ty cały czas tutaj siedzisz i w ogóle nie wychodzisz.

- Przepraszam, Kalin. Już idę. - Mówiąc to wstałam ze swojego miejsca na łóżku i ruszyłam w kierunku drzwi. Kalin poszła za mną, jednak od razu skręciła w stronę swojego pokoju. Za to ja ruszyłam w kierunku gabinetu alfy. Zapukałam i weszłam do środka. Czekali tam już na mnie wszyscy po za moim ojcem, jednak on zjawił się chwile później.

- Dzień dobry. - Powiedział na wstępie. Ja również się przywitałam. - Miło mi was gościć w mojej watahy. Nazywam się Sean Rogers i jestem tutejszym alfą. Bardzo mi przykro zaistniałej sytuacji.

- Nic się nie stało, alfo. Nazywam się Logan Wolf i jestem alfą Crystal Wolf. Jestem szczęśliwy, że udało nam się w końcu ze sobą spotkać i poznać. - Powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Logan poddając rękę mojemu tacie. - Ma pan bardzo uroczą i piękną córkę. - Dodał i spojrzał na mnie z uśmiechem. Odwróciłam od niego wzrok czując się zażenowana.

- A nie mówiłam? On na ciebie leeeeci. - Zaśmiała się Irma. 

- Skoro tak to przejdźmy może do podpisywania papierów. - Powiedział mój ojciec i usiadł przed biurkiem. Przez chwile czytał umowę, którą zawarłam z alfą, a gdy skończył spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Szybko podpisał obie umowy po czym jedną oddał alfie Loganowi, a drugą podał Alanowi. 

Po godzinnej rozmowie nasi goście opuścili gabinet. Ja również to zrobiłam. Ojciec miał do pogadania z Charlie, Olgierdem i Alanem, więc na pewno nie byłabym mile widziana przy tej rodzinie. Wiem jaki ojciec jest. 

- Ciesze się, że w końcu nasze watahy zawarły ze sobą to porozumienie. - Uśmiechnął się Logan i podszedł do mnie bliżej.

- Ja również. Jestem bardzo zafascynowana historią waszych przodków i ogólnie całą watahą. - Wyznałam. 

- To świetnie. W takim razie zapraszam cię na bal, który odbędzie się za trzy miesiące w naszym stadzie. Z radością przyjmiemy ciebie i twoją rodzinę.

- Jest to bal z jakiejś szczególnej okazji? 

- Oczywiście. Tego dnia są moje urodziny. - Powiedział i zaśmiał się widząc moją minę. - Nie martw się. Nie co roku organizuje takie przyjęcia. Po prostu w tym roku kończę trzydzieści siedem lat. 

- Rozumiem, jednak jeśli mam być szczera nie wyglądasz mi na trzydziestolatka. - Zaśmiałam się. 

- Może się przejdziemy? Chętnie pospaceruje po twoich ogrodach. Są bardzo piękne i fascynujące. - Powiedział podekscytowany. Kiwnęłam głowa w odpowiedzi i wraz z Loganem, mijając jego bety i brata, ruszyliśmy w kierunków ogrodów, o które tak pilnie dbała moja mama i ogrodnicy. 

Gdy byliśmy już na miejscu przez prawie pół dnia spacerowaliśmy po nich i rozmawialiśmy na różne tematy. Muszę przyznać, że spędzenie czasu z Loganem poprawiło mi humor i choć na moment mogłam o wszystkim innym przestać myśleć. 

~*~

Następnego dnia po śniadaniu nadszedł czas na pożegnanie naszych gości. Mój mate wraz ze swoją narzeczoną wrócili do siebie wczoraj w nocy, a jego brat dzisiaj rano miał wrócić do swojego kraju. Wyszliśmy wszyscy przed domem.

- Miło mi było cię gościć, Logan. Mam nadzieję, że jeszcze wkrótce się zobaczymy. - Powiedział mój ojciec i podał mu swoją rękę.

- Ja również. - Odpowiedział alfa i spojrzał na mnie. - Ciebie również chciałabym w przyszłości zobaczyć. Może nawet wcześniej... a jeśli się nie uda, to o ile przyjmiesz moje zaproszenie, spotkamy się ponownie na moim przyjęciu urodzinowym. 

- Przyjmuje twoje zaproszenie, Logan. Na pewno się jeszcze spotkamy. - Odpowiedziałam z uśmiechem i go przytuliłam. Gdy mężczyzna odjechał wraz z ojcem wróciłam do budynku.

- Esna... - Zatrzymałam się słysząc stanowczy głos ojca. Spojrzałam na niego pytająco. - Musimy poważnie porozmawiać.

- Ale o czym ty mówisz, tato? - Sean w odpowiedzi westchnął i przez chwile milczał. 

- Powiem to wprost. Czy Logan jest twoim mate? - Spojrzałam na niego zaskoczona. Takiego pytania się nie spodziewałam.

- Powiedź, że tak. Ten facet na ciebie leci, a twój mate ma cię w dupie. - Odezwała się nagle Irma. - Logan i Kensha są do siebie bardzo podobni, więc nawet nie odczujesz tego, że jesteś z Loganem. Sparujecie się i to Kensha odczuje najboleśniej to, że cię nie chciał, a nie ty. - Ciągnęła. Irma miała rację. Ale co jeśli tak naprawdę nie podobam się Loganowi? Co jeśli znajdzie mate? Mój ojciec dowie się, że go okłamałam. 

- Tym razem zgadzam się z Irmą. Chodź niechętnie, ale się z nią zgadzam. - Powiedział Kajmir, czym mnie zdziwił. Myślałam, że on bardziej jest za tym bym była z Kenshą. Ze swoim mate. Ale skoro tak... powinnam się ich posłuchać. W końcu to moje drugie wcielenia. Ktoś kto ma mi służyć dobrymi radami. 

- Tak, tato. Logan jest moim mate. - Odpowiedziałam na pytanie ojca i odwróciłam wzrok nie zbyt dobrze czując się z tym, że go okłamałam. Chodź wiele razy okłamywałam rodziców to były to drobne sprawy, a teraz... okłamać ojca w sprawie więzi mate... to było poważne kłamstwo. 

- Naprawdę?! Dlaczego nic nie mówiliście? Przecież... - Westchnął. - ...Przecież nie zabronił bym wam bycia ze sobą. 

- Ale ty jesteś taki nadopiekuńczy! Na pewno byś zabronił mi bycia z nim.... 

- Nie, nie zabroniłbym ci tego. Oczywiście, jestem temu przeciwny. W końcu jesteś moją córką, jednak nie mogę wam zabronić bycia ze sobą. Jesteście mate. Ja nigdy nie przebaczyłbym sobie gdybym musiał być z kimś innym niż Rebecca, dlatego, że to wybór ich rodziców, a nie jej. - Uśmiechnęłam się do niego lekko słysząc jego słowa. Wiedziałam jak boli go utrata mamy. 

- Ona wróci, tato. - Szepnęłam i podeszłam do niego by go przytulić. Poczułam jak Sean przytula mnie do siebie mocniej, a z jego oczu wypływają łzy. Z moich też wypłynęły. Kochałam ich obu bardzo mocno i nie mogłam znieść utraty któregokolwiek z nich. 

- Wierze w to, Esna. Chciałabym by stało się to teraz. - Powiedziałam, odsuwając się od mnie. Na jego twarzy widniał smutny uśmiech. - Muszę iść. Mam do wypełnienia trochę papierów i muszę porozmawiać z Paulem.

- Dobrze. Do zobaczenia na kolacji, tato. - Powiedziałam i pozwoliłam mu odejść. 

- Nie smuć się Esna. Twoja mama wróci. Zobaczysz. - Powiedział nagle Kajmir. Jego słowa od razu poprawiły mi humor. Na pewno był sposób na uleczenie mamy i innych zmienych. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top