2. - ''Siostra''

Następnego dnia w stałam jak najwcześniej rano. Szkołę, z tego co nam wczoraj mówił tato, zaczynaliśmy o ósmej jednak już o siódmej trzydzieści musieliśmy być na miejscu, aby podpisać wszystkie dokumenty i odebrać potrzebne nam rzeczy.

Założyłam dzisiaj na siebie bawełniany, pudrowy sweterek z golfem i białe dresy oraz białe trampki z różowymi sznurówkami. Całość wyglądała świetnie, a gdy jeszcze podkręciłam włosy, które związałam w wysokiego kucyka, z którego wyjęłam kilka kosmyków, to już w ogóle. Mam tylko nadzieję, że Sean pozwoli mi wyjść tak ubrana do szkoły. Mama na pewno pozwoli, ale tata... Ech, to chyba wolałby jakby chodziła ubrana w szaty zakonne. 

- Ło, siostra. - Odwróciłam się w kierunku drzwi słysząc głos mojego brata. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. - Super wyglądasz. - Dodał. 

- Już jej tak nie słodź, Kacper. - Powiedział Max stojąc obok bliźniaka. Oboje byli podobnie ubrani. Jedynie czym się różnili to kolorem koszulek. Max miał niebieską, a Kacper czerwoną. Na koszulki założyli czarne skórzane kurtki, a na nogi białe dresy i trampki w kolorze swoich koszulek. 

- Jesteście pewni, że Esna nie powinna pójść na studia? - Zapytał Callas wchodząc do mojego pokoju.

- Tata twierdzi, że nie mogę na nie pójść ze względu na to, że będę tam sama. Tak to jestem z wami, a jak wiecie w grupie...

- ...siła. - Dokończyli. 

- No właśnie. - Westchnęłam. - Ale to nic. Jestem pewna, że w liceum też się odnajdę.

- Tak. Jako dwudziestolatka. - Zaśmiał się Kacper. - Będziemy w tej samej klasie. - Dodał. 

- Będzie zajebiście. - Parsknął pod nosem Max. Zaśmiałam się i podbiegłam do nich otaczając całą trójkę ramionami. Bracia również się do mnie przytulili. 

- No to co.. Idziemy? - Zapytał Callas. - Musimy zjeść śniadanie, bo mama inaczej nas puści. 

- Tak, lepiej chodźmy.

~*~

- Gotowi? - Zapytał Alan, który stał obok jednego z dwóch samochodów. Obydwa były czarne marki mercedes. 

- Tak. - Odpowiedziałam i wsiadłam z Callasem do samochodu, który on prowadził. Za to Max i Kacper wsiedli do drugiego mercedesa, który prowadził Bruno. 

- Musimy jeszcze poczekać na lunę... - Powiedział Alan wsiadając do samochodu na miejsce kierowcy. Pięć minut później z domu wyszła nasza matka, która skierowała się w stronę naszego samochodu. Usiadła na przodzie obok kierowcy. 

Moja mama nie lubi jak ktoś jej otwiera drzwi od auta, dlatego też Alan nie musiał się produkować i jej ich otwiera. Samochód w końcu ruszył. 

- I jak tam? Dobrze się czujecie? - Zapytała mama.

- Tak, dlaczego mielibyśmy się źle czuć? - Zapytał zdziwiony Callas.

- Pierwszy raz idziecie do szkoły. Callas będzie w klasie niżej, jednak i tak mam nadzieję, że chociaż na przerwach będziecie razem. Nie chciałabym abyście chodzili gdzieś sami. - Powiedziała ze smutkiem. 

- Mamo, nic nam nie będzie. - Powiedziałam i się do niej lekko uśmiechnęłam. - Jestem trybrydą, Callas hybrydą, a chłopaki dwoma potężnymi wilkołakami... Nie musisz się o nas martwić.

- I tak będę. - Uśmiechnęła się lekko. 

~*~

Samochody w końcu zatrzymały się na parkingu przed szkołą dla zmiennych i ludzi. Wysiedliśmy wszyscy z samochodu, po za moją mamą i Alanem, którzy gdy tylko opuściliśmy samochodem wyjechali z terenu szkoły. Mama umówiła się z ciocią Avril i ciocią Hannah. Został z nami tylko Bruno, który miał odebrać odpowiednie dokumenty od dyrektora i przekazać je naszemu ojcu.

- Damy radę? - Zapytał Max, gdy staliśmy pośrodku parkingu, a dokoła nas stali uczniowie, którzy ze zdziwieniem na nas patrzyli. No tak, przecież do ich szkoły zapisali się dzieci ''króla wilkołaków''. 

- Damy. - Odpowiedziałam i rozejrzałam się po terenie szkoły. Jako pierwsze w oczy rzucił mi się budynek, a potem dopiero jacyś mężczyźni ubrani w czarne garnitury i czarne okulary. Spojrzałam na Bruna. On również był tak ubrany.

- Żartujecie się sobie z nas? - Zapytałam go wściekła. Wilkołak spojrzał na mnie z pytającą miną. - Ochrona, serio? Otaczają całą szkołę czy tylko niektóre miejsca?

- Czyli zauważyłaś? - Mruknął pod nosem. - To ze względu na bezpieczeństwo, Esna. Alfa tak kazał... 

- Skoro alfa kazał nie możemy się mu sprzeciwiać, Esna. - Odezwał się nagle Kajmir. 

- Pff. - Prychnęłam i ruszyłam w kierunku budynku. Chłopaki ruszyli za mną. Tak samo Bruno. W środku budynku było tak samo tłoczno jak na zewnątrz choć szkoła wydawała się większa trzykrotnie od samego domu głównego watahy Czarnego Słońca, który w tamtym roku został powiększony z powodu liczby wilków w nim mieszkających. 

- To gdzie jest sekretariat? - Zapytał Callas. Wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po korytarzu próbując odnaleźć osobę, która mogłaby nam wskazać drogę. Po chwili zauważyłam taką osobę. Dziewczyna - siedziała w kącie korytarza i czytała książkę nie zwracając na nas uwagi. Chyba była taką jedyną osobą. Postanowiłam do niej podejść.

- Hej. - Przywitałam się. Blondynka podniosła do góry głowę przez co nasze oczy się ze sobą skrzyżowały. Miała ich piękny kolor, bo fioletowo-niebiesko-różowe. Wydawało mi się, że jest wróżką.

- Hej? - Odpowiedziała niepewnie.

- Nazywam się Esna Rogers. Jestem nowa w tej szkole, więc nie za bardzo się w niej odnajduje. Wiesz może gdzie tutaj jest sekretariat? - Zapytałam. Blondynka skinęła głową i wskazała na czarne drzwi obok niej. Napisane było na nich dużymi literami "SEKRETARIAT". 

- A tam jest gabinet dyrektora. - Wskazała na dalsze drzwi z napisem "DYREKTOR". 

Spojrzałam na swoich braci, którzy kręcili na boki głowami. Jak mogliśmy tego nie zauważyć? Staliśmy centralnie obok tych drzwi.

- Dziękuje. - Uśmiechnęłam się do niej lekko i podeszłam do drzwi, w które zapukałam. Całą piątką weszliśmy do środka. Teraz znajdywaliśmy się w średniej wielkości pomieszczeniu z dużym białym biurkiem, za którym siedziała jakaś kobieta. 

- Dzień dobry. - Zaczął Bruno. Kobieta prawie natychmiast podniosła głowę do góry, by na nas spojrzeć. Gdy nas rozpoznała wstała i ukłoniła się. 

- Oho, będą nas tu traktować jak królów! - Pisnęła podekscytowana Irma.

- Tylko nie to. - Odpowiedziałam jej. 

- Nazywam się Bruno Taylor i jestem głównym betą watahy Czarnego Słońca. - Przedstawił się beta. 

- Witam. - Powiedziała ponownie siadając na krześle i jej wzrok przeniósł się na naszą czwórkę. - Miło mi poznać i gościć w naszej szkole dzieci najpotężniejszych zmiennych na świecie. Jesteśmy mile zaskoczeni. Niestety dyrektor wyjechał wczoraj w sprawach służbowych, ale wróci jutro. 

- W takim razie jutro się z nim spotkam. - Oznajmił Bruno. - Poproszę tylko o dokumenty, które mam przekazać mojemu alfie.

- Proszę. - Powiedziała, podając mu dokumenty, które przed chwilką wyjęła z jakieś szafki. Po chwili spojrzała znowu na naszą czwórkę. - Jeśli dobrze zrozumiałam. W dokumentach Esna ma mieć osiemnaście lat?

- Tak. - Odpowiedział Bruno. - Po proszę, aby nikt więcej o tym nie wiedział po za panią. Nikt nie może dowiedzieć się, że najstarsza córka alfy ma dwadzieścia lat.

- Niech się pan tym nie przejmuje. Jestem wierna alfie Czarnego Słońca... - Powiedziała pochylając głową. - Mój mąż jest wilkołakiem należącym do jego stada. - Wyjaśniła. Czyli ma męża wilkołaka. Ona sama była raczej człowiekiem. - Uczy w tej szkole historii. - Dodała. 

- Świetnie. W takim razie ja już pójdę. Poradzicie sobie? - Zapytał. - Jakby co to ochrona jest do waszej dyspozycji.

- Poradzimy sobie. Bruno. Nie musisz się o nas martwić. - Stwierdził Max. Beta przytaknął głową w odpowiedzi i opuścił sekretariat. 

- Proszę, o to kody do szafek i plan lekcji. Podręczniki będziecie sobie mogli wypożyczyć w bibliotece, ale najpierw trzeba założyć kartę. - Wyjaśniła, podając nam rzeczy, które wymieniła na początku. 

- My już pójdziemy. Dziękuje. - Powiedziałam i wspólnie z braćmi opuściliśmy sekretariat. Zauważyłam, że korytarze opustoszały. To oznaczało, że lekcja się już zaczęła.

- Odprowadzimy cię, Callas. - Powiedziałam.

- Oki. - Odpowiedział i wspólnie ruszyliśmy na poszukiwanie sali, w której miał on lekcje. 



***

Wybaczcie, że taki krótki ten rozdział, ale od pewne czasu jakoś tak słabo się czułam. Mam nadzieję, że was tym rozdziałem za bardzo nie zanudziłam. ♥

Katherine D. Hayes

PS. U was też taka słaba pogoda, bo Warszawie to od prawie czterech dni pada, burza jest, a dzisiaj nawet grad był... 😑 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top