Rozdział 2
< SEAN ROGERS >
– Gotowy na niezapomniany wieczór, Sean? – zapytał Paul, siedzący obok mnie w obszernej limuzynie, którą zamówił na dzisiejszy wieczór.
Moim zdaniem była ona niepotrzebna. Równie dobrze mogliśmy pojechać do tego klubu zwykłym samochodem. Ale Paul nie byłby sobą, gdyby nie wymyślił czegoś przyciągającego uwagę.
– Nie – odpowiedziałem pewnie na jego pytanie. – Czy naprawdę nie możemy pojechać do jakiegoś innego kraju i to tam poszukać mojej mate? – zapytałem zirytowany.
Nie znosiłem kotołaków, więc nie mogłem zdzierżyć faktu, iż właśnie jedziemy w stronę klubu, w którym będzie ich pełno. Przecież kotołaki to całkowite przeciwieństwo nas, wilkołaków. One są nieposłuszne, więc na pewno, gdybym miał mate kotołaczkę, nie będzie się mnie słuchała i będzie robić to na co ma ochotę. Taka była już ich natura. Tego raczej bym nie zmienił.
– Ale o co ci chodzi? Kotołaczki są bardzo seksowne i niezłe w łóżku. Miał byś więcej z tego korzyści, niż gdybyś znalazł mate wilczyce. Kotołak to idealny kandydat na twoją przyszłą mate i żonę.
– Powinieneś jeszcze dodać, że nie lubią się nikogo słuchać i mają gdzieś wszystkie zasady, które są dla mnie ważne! – Westchnąłem. – Nie chce tam iść. Nie znajdę tam swojej mate.
– Nie musi ona być akurat tam. Jeśli jej nie znajdziesz to trudno – Wzruszył ramionami. – Sean, błagam cię. Choć raz w życiu możesz się zabawić w klubie dla kotołaków. Co ci szkodzi?
– Dużo. Tracę niepotrzebnie czas na twoje widzimisię.
– Uwierz mi, że ci się spodoba – powiedział z uśmiechem na twarzy.
Gdy tylko limuzyna się zatrzymała, brunet wyskoczył z niej jak torpeda. Przewróciłem oczami na jego zachowanie i sam wysiadłem niechętnie z pojazdu, a za nami nasze Bety Całą szóstką ruszyliśmy do wejścia. Paul zaczął rozmowę z ochroniarzem, który po chwili bez kolejki wpuścił nas do środka. Jeden z wielu plusów bycia Alfą.
Rozejrzałem się po klubie. Nic nadzwyczajnego. Kilka kotołaczek tańczyło na scenie, a pozostałe błąkały się po sali z tacami pełnymi alkoholu.
– I jak ci się podoba? – zapytał Paul.
Już miałem mu odpowiedzieć, że nic nadzwyczajnego, ale nagle poczułem coś dziwnego. Nabrałem więcej powietrza. Nagle cały stres i zmęczenie dzisiejszego dnia odchodzi w niepamięć. Ten zapach był taki piękny, uspokajający i wzmacniał moje siły. Jak narkotyk.
– To nasza mate, imbecylu – powiedział Travis, czyli mój ''wilczy opiekun'', którym byłem po przemianie w wilkołaka.
Ale zaraz! Moja mate? Czyżby Paul miał rację? Błagam, by to nie był kotołak. Jest tu tyle wilkołaków, więc nie musi być to zaraz kotołak.
– Idziesz? – zapytał Paul i nie czekając na moją odpowiedź, pociągnął mnie w kierunku loży dla VIP'ów. Kiedyś mu przyłożę za takie traktowanie mojej osoby. Przysięgam.
Oboje usiedliśmy na czerwonej, skórzanej kanapie, która tu stała. Spojrzałem w kierunku dużego okna z widokiem na salę pełną roztańczonych ludzi. Na mojej twarz wpełznął lekki grymas. Jedno z moich najmniej ulubionych miejsc.
Dyskretnie rozejrzałem się po sali, by może spotkać w tym tłumie moją wilczą mate, ale nigdzie jej nie zauważyłem. Travis na pewno miał rację? A może po prostu wyczułem gdzieś nieopodal narkotyki, które za czasu brałem dużymi ilościami. I tak, wilkołaki też mogą się nimi uzależnić.
Po chwili do loży ktoś wszedł. Spojrzałem w tamtą stronę, gdy poczułem ten sam piękny zapach co chwile temu. Do loży weszły dwie naprawdę pięknie kobiety. Jedna z nich - czarnowłosa - stanęła obok Paula, a druga - rudowłosa - obok mnie.
Warknąłem, gdy poczułem, że to właśnie od tej czarnowłosej kobiety wyczułem ten sam zapach co wcześniej. Uzależniający zapach pokrzywy i mięty. Pierwszy raz czuje zapach takiego połączenia.
– Witam, drogie Alfy. Nazywam się Wini, a to Rebe. Dzisiaj będziemy waszymi osobistymi kelnerkami – powiedziała ruda, seksownie mrucząc. Czarna też zamruczała. Uśmiech sam zawitał mi na twarzy po tym, jak to usłyszałem.
– Dziękujemy. Ja nazywam się Paul i jestem Alfą Białego Kła – powiedział Paul, lustrując wzrokiem najpierw rudą, a potem czarną.
Tak, on też szukał swojej mate. Ja już najwyraźniej ją znalazłem i była to chyba ta czarnowłosa piękność, która dyskretnie lustrowała wszystkich wzrokiem.
– A to mój kuzyn... Sean. Jest on Alfą watahy Czarnego Księżyca iw porównaniu do mnie, nie znosi kotołaków. Ale ja was uwielbiam i ten klub też – powiedział rozweselony Paul. Miałem ochotę go rozszarpać za to co powiedział.
Oczywiście, było prawdą, że nie lubię kotołaków, ale czy akurat musiał mówić to przy mojej mate? O ile ona w ogóle jest moją mate, bo przez cały czas unika mojego wzroku, więc nie mogłem się o tym w stu procentach przekonać.
– To jest NASZA mate! – Warknął Travis. – Po prostu to kotołak. Wiesz jakie one są.
– Niestety wiem – odpowiedziałem mu.
Oczywiście mówiłem do niego w myślach, bo jakby to wyglądało jakbym mówił sam do s-iebie? Za pewne dość dziwnie.
Warknąłem, gdy po raz kolejny odwróciła od mnie wzrok i nie pozwoliła sobie spojrzeć w swoje piękne, błyszczące oczy.
– A więc co wam podać? – zapytała nachylając się bardziej w stronę Paula, który zaczął z niewyjaśnionych mi przyczyn gapić się na jej piersi. Warknąłem na niego głośno, ale ten za licho nie odwrócił wzrok. Co za pieprzony futrzak jeden.
– Ale ty wiesz, że my też jesteśmy tymi ''futrzakiem'', prawda?
– Och, zamknij się Travis – Warknąłem na swoje ''wilcze ja''. Nie będzie mnie futrzak upominał.
– Sean, co ci jest? – zapytał Paul, nawet na mnie nie patrząc. Prychnąłem cicho pod nosem i już miałem mu odpowiedzieć, ale sam zaczął mówić. – Poproszę coś mocnego, Rebe – W końcu spojrzał na jej twarz co mnie lekko uspokoiło.
– Oczywiście, Alfo – odpowiedziała, znowu mrucząc. Gdy dziewczyny opuściły w końcu loże, posłałem Paulowi wkurzone spojrzenie.
– O co ci chodzi? – zapytał, jakby zdziwiony.
Znowu na niego warknąłem. Kuzyn posłał mi pytające spojrzenie, więc postanowiłem mu w końcu w dość złośliwy sposób odpowiedzieć na jego głupie pytanie.
– Kurwa, o nic – Warknąłem i już się nic nie odezwałem. Paul jeszcze coś tam do mnie mówił, ale gdy nie reagowałem zaczął rozmowę z naszymi Betami.
Wkrótce dziewczyny wróciły do loży. Odebrałem od rudej swoje winishki i wtedy poczułem czyjś palący wzrok na sobie. Odwróciłem głowę i zamarłem. Mój zaczął piszczeć i wyć z radości, a moje oczy na bank stały się wiśniowe (Tak się dzieje gdy wilkołak znajdzie swoją mate).
– Moja! – Warknąłem głośno, po czym wstałem, nie zwracając uwagi na winishki, które wylało się na podłogę obok i próbowałem złapać moją mate, ale ta mi uciekła. – Kurwa, chodź tu do mnie – Znowu warknąłem.
Poczułem jak moje oczy zaczynają błyszczeć na złoto, a gałki oczne zmieniają kolor na czarny co oznacza, że jeszcze chwila, a stronę cierpliwość do niej i przemienię się w wilka.
– Co do cholery? Czyli miałem rację? – zapytał Paul, raz patrząc na mnie, a raz na nią.
– Spierdalaj – Syknęła w moją stronę, gdy próbowałem ją złapać, ale mi uciekła.
Krążyliśmy wokół kanapy dopóki mi się to nie znudziło i dopóki nie zapragnąłem ją przytulić.
– Dosyć. Masz w tej chwili do mnie przyjść i nie słyszę pieprzonych sprzeciwów – Czarna w odpowiedzi parsknęła głośnym śmiechem.
Nie wiem czy wiesz koleś, ale nam, kotołakom, się nie rozkazuje – powiedziała rozbawiona.
Zauważyłem, że jej oczy błysnęły na fioletowo co oznacza, że z kimś rozmawiała dzięki telepatii. U nas, ''magicznych'' (Bo tak nazywała nas rasa ludzi), wielkie znaczenie miał kolor oczu. U każdego z czterech ras (Wilkołaki, kotołaki, wampiry i wróżki oraz wiedźmy) kolor oczu znaczył co innego. Jako ''zwykli ludzie'' mieliśmy naturalny kolor oczu typu: niebieski, brązowy lub zielony. Jednak, gdy byliśmy w postaci ''po przemianie'' nasz kolor oczu zmieniał się w zależności od rangi (tak było i wilkołaków), czyli Alfy miały oczy w kolorze złotym, a pozostałe rangi (Bety, Delty, Omegi i Gammy), oczy w kolorze srebrnym.
U pozostałych ras było to całkiem co innego, ale teraz nie będę się nad tym zastanawiał i o tym opowiadał. Ważna było w tej chwili moja mate, która najwyraźniej mnie nie chciała i chyba będę musiał to zmienić. Chyba? Nie! Na pewno!
Gdy w końcu znudziła mi się zabawa w kotka i myszkę rozkazałem telepatycznie swoim Betą, aby ją złapali, co od razu uczynili, dzięki czemu mogłem w końcu ją do siebie przytulić. Usiadłem na kanapie i pociągnąłem ją na swoje kolana nadal mocno tuląc, ale tak, aby ją czasem nie udusić. Czarna mruknęła coś pod nosem , ale ledwo ją zrozumiałem.
Po chwili drzwi do loży się otworzyły, a do środka wszedł jakiś białowłosy chłopak, który rozejrzał się po sali, a następnie swój wzrok utkwił w mojej mate na co cicho warknąłem. Chłopak po chwili ruszyła z miejsca i stanął na przeciwko mnie, na co znowu warknąłem.
– Czy mógłbyś z łaski swojej zostawić moją dziewczynę w spokoju? – zapytał po odłożeniu tacy na stół.
– Co? – zapytałem zdziwiony i na niego warknąłem.
– Zostaw moją dziewczynę w spokoju, kundlu – Syknął w moją stronę.
Gdy tylko usłyszałem jak mnie nazwał, zsunąłem z siebie moją mate i wstałem z miejsca stając na przeciwko tego kotołaka. Co dziwne byliśmy tego samego wzrostu, ale to zdecydowanie ja przeważałem jeśli chodzi o posturę ciała.
– To moja mate – Warknąłem na niego.
– Mam to w dupie – odpowiedział, złapał ją za ramię ciągnąc w stronę wyjścia. Warknąłem pod nosem i złapałem ją za rękę ciągnąc w swoją stronę. Nie pozwolę jej teraz stąd wyjść.
– Puść ją – Syknął, na co ja w odpowiedzi warknąłem.
– Ale z ciebie cipa – powiedział mój wilk i nie minęła chwila, a stałem na podłodze na czterech łapach i warczałem głośno na kotołaka.
– Możesz przestać szczekać, psie? – zapytała moja mate, na co spojrzałem na nią zdziwiony.
– Ta suka nazwał nas psem – powiedział mój wilk, na co na niego warknąłem. Nie będzie PIES nazywał moją mate suką.
Nagle białowłosy chłopak się przemienił i ryknął na mnie głośno na co ja odpowiedziałem mu głośnym warczeniem. Zdziwiło mnie jednak to, że przemienił się w białego lwa. Nawet nie wiedziałem, że takie kotołaki istniały.
– Ogarnijcie dupska – Usłyszałem gdzieś w oddali głos Paula, ale nie zwracałem na niego uwagi.
– Co tu się do cholery jasnej dzieje?! Nico, masz się w tej chwili przemienić – Usłyszałem czyjść zdenerwowany głos.
Odwróciłem łeb w kierunku drzwi, gdzie dostrzegłem wysokiego mężczyznę o blond włosach i jaskrawo zielonych oczach. Po zapachu wyczułem, że to kotołak.
– Nico, idź się ubierz – dodał.
Spojrzałem na kotołaka lwa, który w tej chwili był w postaci człowieka. Również się przemieniłem i odebrałem od blondyna (Który chyba był właścicielem tego klubu) czyste ubrania. Gdy byłem już ubrany usłyszałem, jak blond włosy kotołak do mnie mówi:
– Alfo, przepraszam za moich pracowników. To już się więcej nie powtórzy – powiedział i złapał moją mate za ramię, na co warknąłem na niego głośno, ale ci nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
– Kuzynie, koniec – powiedział Paul, ciągnąc mnie na kanapę. Usiadłem i popatrzyłem na niego jak na skończonego idiotę. Przysięgam, kiedyś go zabije. – Uspokój się.
– Muszę do mojej mate – Warknąłem i ponownie wstałem z kanapy idąc do wyjścia. Wyszedłem z loży i powąchawszy powietrze, aby mniej więcej zorientować się, w która stronę poszła moja mate, ruszyłem przed siebie.
xXx
*ROZDZIAŁ POPRAWIONY*
xXx
Opublikowane: 24.05.2020
Korekta: 06.07.2020
Druga korekta: 29.08.2020 - jest ona zasługą argentivette
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top