Rozdział 1
< REBECCA ROBINSON >
Zatrzymałam, spowitą czarnym-brokatowym lakierem, bestię na parkingu tuż obok wejścia do klubu, w którym pracowałam. Zgasiłam motocykl i wyciągnęłam ze stacyjki klucz od niego, chowając go do kieszeni czarnego kombinezonu, który obecnie miałam na sobie. Wyjęłam telefon z kieszeni, by dowiedzieć się, którą mamy godzinę. Zacisnęłam szczękę ze zdenerwowania widząc, że spóźniłam się o półgodziny.
– Jeśli teraz się nie pośpieszę, to szef mnie zabije – Pomyślałam.
Czym prędzej zeszłam z motoru, w międzyczasie ściągając z głowy czarny kask z czarnymi kocimi uszami i ruszyłam w kierunku uliczki, którą można było dojść do drzwi dla personelu. Stanęłam przed brudnym drzwiami i wyjęłam klucz do nich z kieszeni czarnej kurtki. Włożyłam go do dziurki od drzwi i chwilę się z nimi szarpałam za nim zamek puścił, a drzwi się otworzyły.
Weszłam do środka i wąskim korytarzem ruszyłam w kierunku pokoju dla pracowników, mijając gabinet szefa i toalety dla pracowników. Dopiero na samym końcu korytarza zatrzymałam się przed kolejnymi metalowymi drzwiami, które otworzyłam wchodząc do środka niewielkiego pomieszczenia, w który mieściły się jedynie metalowe szafki dla pracowników oraz kilka krzeseł. Czułam się tutaj trochę jak więzieniu, ponieważ sam pokój był utrzymany w szarych kolorach i oświetlała go tylko jedna lampa wisząca po środku sufitu, która co chwila mrugała.
Podeszłam do jednej z wolnych szafek i zatrzymałam się przed nią. Przymknęłam powieki i wciągnęłam powietrze, które po chwili wypuściłam, by się uspokoić. Miałam nadzieję, że Fabian - mój szef - będzie dla mnie wyrozumiały. Nie miałam zwyczaju spóźniać się do pracy. To był mój pierwszy raz odkąd zaczęłam tu pracować, więc chyba nie było powodu do paniki.
Po chwili z powrotem otworzyłam oczy, już mniej poddenerwowana, przez co przed sobą ujrzałam metalowe drzwiczki szafki, przy której stałam. Była ona gdzieniegdzie zardzewiała i lekko wygnieciona. Wyglądała trochę jak jedna z tych szafek na drobne rzeczy, które mieściły się na szkolnych korytarzach.
Westchnęłam i otworzyłam drzwiczki, wkładając do niej klucze, kask od motocyklu i telefon. Wycofałam się i podeszłam do drążka, który był przyczepiony na całej długości ściany, na którym wisiały nasze ubrania pracownicze. Odnalazłam swój strój składający się z czarnej, ołówkowej, krótkiej spódnicy i tego samego koloru koszulki na guziki, na której była przyczepiona plakietka z moim imieniem - Rebecca. Szybko się przebrałam, zmieniając czarny lateksowy kombinezon na mój skąpy strój roboczy. Czarne włosy związałam w wysokiego kucyka, z którego wyjęłam kilka kosmyków włosów.
– Rebe? – Odwróciłam się przodem do drzwi, w których stanęła Avril - moja koleżanka z klasy, która również tak jak ja była kotołakiem, jednak nie czarnej pantery, a kotołakiem geparda.
– Cześć, Avril. Szef jest bardzo zły? – zapytałam, podchodząc do niej bliżej. Blondynka z burzą loków i czarnymi pasemkami pokiwała przecząco głową. Odetchnęłam z ulgą.
– Szef jeszcze nie przyszedł, a nawet jeśli to twoje pierwsze spóźnienie, więc nie powinien narzekać. Po za tym, to od kiedy ty się tak boisz naszego szefa?
– Odkąd chodzi wkurzony i podenerwowany - powiedziałam, śmiejąc się po chwili. Avril również się zaśmiała.
– No dobra. Chodźmy już lepiej. Szef powinien się zjawić za jakieś pięć, może dziesięć minut – powiedziała, patrząc na zegarek. Skinęłam głową i odwróciłam się przodem do szafki przymykając ją, po czym ruszyłam wraz z Avril na salę.
Jak zwykle na sali panował półmrok. Gdzieniegdzie w rogu sali świeciły się lampy, DJ siedział przy swojej konsoli i coś tam przy niej robił, a reszta pracowników zbierała się koło baru oczekując na szefa.
W tym klubie pracowały same kotołaki, ponieważ był to w teorii klub dla kotołaków, lecz goście nie musieli być tylko kotołakiem. Miewaliśmy tu też wampiry, wilkołaki, ludzi czy też wróżki lub wiedźmy. W całym Nowym Jorku było kilka takich klubów, jednak nie wszystkie należały do kotołaków. Były kluby dla wilkołaków, kluby dla ludzi, czy też kluby dla wampirów i każdy klub miał do zaoferowania swoim klientom coś innego. U nas były to tańce na scenie, bo poza kelnerką jestem też tancerką. Avril, jednak tylko kelneruje i obsługuje za barami ludzi.
– Wiesz może, kiedy przyjdzie szef? – zapytałam, spoglądając na dziewczynę. Avril spojrzała na mnie z uśmiechem i podeszła do baru, biorąc z niego dwie czarne tace. Jedną z nich podała mi, a drugą wzięła dla siebie.
– Nie mam zielone pojęcia - Wzruszyła ramionami. – W każdym razie, podobno dzisiaj do klubu mają przyjść jacyś ważni goście.
– Ważni goście? – powtórzyłam po chwili. Nie brzmiało to zbyt dobrze.
– O kim mówicie? – Nagle koło nas pojawiła się zniknął Hannah, która była naszym drugim kotołakiem geparda oraz kelnerką i tancerką w tym klubie.
Obie z Avril, jako iż były kotołakami geparda, miały jasne blond włosy z czarnymi paskami lub plamkami oraz jasno brązowe oczy - jeśli chodzi o Hannah - lub ciemno brązowe oczy - jeśli chodzi o Avril.
– Sama nie wiem – Wzruszyłam ramionami. – Avril mówiła o jakiś ''ważnych gościach'', ale nie zdążyła dokończyć – Obie przeniosłyśmy swój wzrok na Avril, która uśmiechnęła się do nasz szeroko.
– Do naszego klubu mają przybyć wilkołaki – Spojrzałam na nią jak na idiotkę, słysząc to co powiedziała.
– Jakby do naszego klubu co tydzień nie przychodziły wilkołaki – Prychnęłam. Nasz klub był otwarty tylko raz w tygodniu w soboty. A od poniedziałku do piątku można było wynająć go na jakieś przyjęcia.
– Na świętą boginie – Dziewczyna zirytowana wyrzuciła ręce w powietrze. – Nie oto mi chodziło! Jasne, że o wilkołaki, ale bardziej o to kim one są.
– Więc mów – Ponagliłam ją.
– Do naszego klubu ma zajrzeć najseksowniejszy, najprzystojniejszy i najbardziej ceniony Alfa na świecie. Mówię tu o alfie z watahy Czarnego Księżyca, Seanie Rogersie. Jego stado podobno liczy ponad trzy tysiące wilkołaków oraz on sam. Tak jak jego dziadek, został przedstawicielem reprezentującym wilczą rasę na zgromadzeniu ras, która organizowana jest raz na rok – powiedziała dokładnie to samo, co już każdy z nas wiedział
Bo kto by nie znał wielkiego Seana Rogersa? Alfa Czarnego Księżyca. Trzydziestoletni wilkołak Alfa, który przejął stado w bardzo młodym wieku i od tamtej pory żelazną ręką nim włada. Zastanawiam się co Alfa mógłby tutaj szukać. Przecież on nienawidzi kotołaków. Uważa nas za słabych i bezwartościowych. Słyszałam, że w jego stadzie nie ma żadnego kotołaka, ani innego rasowego stworzenia. Jego wilki mogą posiadać mate z innej rasy (To oczywiste, że nie może im tego zabronić), ale wtedy taki wilkołak nie może mieszkać już w domu głównym, a jego mate nie może być członkiem stada. Moim zdaniem to głupie i chore, ponieważ wojna pomiędzy czterema rasami skończyła się już dawno temu.
Kiedyś ludzie nie wiedzieli o naszym istnieniu, a wszystkie cztery rasy nie żyły w zgodzie tak jak teraz. Wybuchła wojna, która pogodziła wszystkie cztery plemiona, a sto lat później ludzie dowiedzieli się o naszym istnieniu. Mówią, że to dzięki Neli Wolf - Pierwszej kobiecie Alfa na świecie.
Tak jak wspomniała wcześniej Avril, wataha Czarnego Księżyca jest uważana za największą i najsilniejszą watahę na świecie. W końcu ich Alfa to wilkołak o dobrym rodowodzie (Jeśli wiecie o co mi chodzi). Tak jak jego dziadek, Alfa Sean, należy do rady, w której jako przedstawiciel swojej rasy godnie ją reprezentuje.
Kotołaki, wampiry, wróżki i nawet ludzie również posiadają takich swoich reprezentantów. To głównie rada się nimi zajmuję i pilnuje, aby wszystkie rasy żyły w zgodzie.
Na ogół, wilkołaki do swoich watah przyjmują inne rasy, ale jest jedno ''ale''. Nie możesz przynależeć do żadnego wilczego stada jeśli nie jesteś mate wilkołaka z tego stada. Mate to inaczej bratania dusza wilkołaka. U innych ras, prócz wilkołaków, nie ma takiego czegoś jak mate. My znajdujemy swoją bratnią duszę tak, jak to robią zwykli ludzie, czyli możemy sobie ją wybrać (Serce może sobie ją wybrać), a nie jakiś głupi księżyc, na którym polegają wilkołaki. A przynajmniej ich większość. Niektóre wilkołaki postanawiają na własną rękę znaleźć miłość swojego życia i w większości się taką łączą. Wtedy nie mogą odnaleźć już swojej bratniej duszy - o ile oznaczą swoją ''nie-mate'' i się z nią sparują.
Skąd to wszystko wiem? Dużo czytałam na ten temat. Bardzo interesują mnie zwyczaje i zachowania różnych ras. Czuję, że wiedząc o tym mam większe szanse na przeżycie w tym szary i ponurym świecie. Bo pomimo, że wszystkie cztery rasy dzisiaj żyją w zgodzie, to nigdy nie wiadomo czy czasem jutro się to nie zmieni. Dlatego też wole posiadać tą niezbędną wiedzę o każdej rasie. Wtedy mam większe pole do popisu i wiem co spodziewać się od wroga.
– Rebe, znowu odleciałaś – stwierdziła Hana ze śmiechem. Moje rozmyślenia nagle straciły sens i skupiłam się teraz na moich koleżankach.
– Sorka, ale nad czymś się zastanawiałam – wyjaśniłam. Dziewczyny spojrzały na siebie i się zaśmiały.
– Rozmawiałaś z Kate? Nawet nie zamierzałyśmy ci przeszkadzać, jednak stwierdziłyśmy, że najlepszym pomysłem jest powrotem sprowadzenie cię na Ziemię, bo szef zaraz się zjawi – Zaśmiała się Avril. Już miałam jej coś odpowiedzieć, ale przerwał mi Nico.
– Dziewczyny! Szef nas do siebie wzywa – Mówiąc to podszedł do nas.
Nico był kotołakiem białego lwa. Pracował w naszym klubie jako barman i kelner, ale częściej jako barman. Mężczyzna ma krótkie śnieżnobiałe włosy, które w tej chwili były postawione na żel do góry. Jego oczy są w kolorze jasnoniebieskim, a jego skóra jest w kolorze śniegu.
Wraz z Nicolasem, bo tak brzmiało jego pełne imię, i dziewczynami ruszyłam w kierunku barku skąd przyszedł i gdzie stał szef oraz pozostali pracownicy. Dzisiaj była nas w sumie dziesiątka. Ja, Nico, Hana, Avi i szóstka innych pracowników plus nasz szef, czyli razem jedenastka.
– No dobrze – zaczął Fabian. – Może niektórzy już wiedzą, albo i nie wiedzą, dzisiaj do naszego klubu przybędą dwie ważne Alfy – powiedział podkreślając słowo ''dwie''. Spojrzałam z uniesioną brwią na Avril, ale ta jedynie w odpowiedzi wzruszyła ramionami. Najwyraźniej wiedziała tylko o Alfie Czarnego Księżyca. – Jeden z nich to alfa Czarnego Księżyca... – Szef zatrzymał się, gdy usłyszał jak część żeńska naszych pracowników zaczęła nagle szeptać pod nosem. – ...Ech, czy ja wam w czymś przeszkadzam, dziewczęta? – zapytał je szef. Te niemalże od razu zamilkły. – To dobrze, że jednak nie. Na czym to ja skończyłem? Ach, no tak... Alfa przybędzie dodatkowo z dwiema swoimi betami. Drugi Alfa również.
– Nie powiedział szef kto jest tym drugim alfą – powiedział ktoś z tyłu.
– No tak. Drugi Alfa to młodszy kuzyn Alfy Seana. Jest on Alfą watahy Białego Kła. Chyba już to wiecie, więc co ja się produkuje i wam to mówię? – spytał sam siebie. - No ale nie tylko po to was tu ściągnąłem. Dzisiaj zmienię trochę wasz harmonogram. Avril i Hannah zająć się stolikami dla gości od strony baru, a pozostali gośćmi od strony wyjścia. Wini i Rebe za to zajmą się ważniejszymi gośćmi. Mam nadzieję, że mogę na was liczyć – Najpierw spojrzał na Wini, a potem na mnie.
– Dlaczego akurat my? – zapytałam zła.
Nie chciałam obsługiwać tych wilkołaków. Wiedziałam jaki jest stosunek Alfy Seana do kotołaków. Nie miałam zamiaru zostać tam potraktowana jak nic nie warta dziwka. A uwierzcie lub nie, wilkołaki są do tego zdolne. Zwłaszcza Alfy.
– Ale Rebecca... – Przerwałam mu szybko.
– I dlaczego oni w ogóle odwiedzą nasz klub? Klub dla kotołaków! Z tego co słyszałam Alfa Czarnego Księżyca nie znosi kotołaków - Zauważyłam. Od razu wzrok wszystkich pracowników przeniósł się ze mnie na szefa.
– Nasz drogi Alfa szuka swojej mate – odpowiedział i już chciałam mu przerwać, ale szybko mnie uciszył. – Cicho! Ja teraz mówię. Odwiedził już wszystkie możliwe kluby i watahy w Nowym Jorku, oczywiście pomijając klub dla kotołaków i, jak możecie się zorientować, tam jej nie znalazł.
– Uważa pan, że facet, który nie znosi kotołaków będzie tolerować mate kotołaczke? – Prychnęła pod nosem Wini.
– Nie wiem tego. Może akurat ta kotołaczka go zmieni – Szef wzruszył ramionami.
– Wątpię, aby ktokolwiek zmienił go i wątpię też aby jakakolwiek kotołaczka zapragnęła jego za swojego partnera. To brutal i prawdopodobnie zimny drań – Rzuciła Wiktoria. I chyba pierwszy raz w życiu się ze sobą zgadzamy.
Wini, inaczej Wiktoria Parker, to kotołak tygrysa. Ma długie rude włosy z czarnymi końcówkami oraz z czarną grzywką. Jej oczy są w kolorze ciemno zielonym, a karnacja ciała, podobnie jak u mnie, jest delikatnie ciemna. Obie się nie znosimy i nie wchodzimy sobie w paradę. Czasem tylko, na prośbę szefa lub z jego rozkazu, musimy się tolerować.
– Wiem, że kotołaki nie cierpią być z kimś na stałe, ale jeśli którekolwiek z was zostanie jego mate lub mate Alfy Paula, to prosiłbym was o jedno... Zgódźcie się na to. Nie walczcie, bo z więzią i tak nie wygracie – powiedział, a jego wzrok nagle zawiesił się na mnie i na Wiktorii. – Was dwie w szczególności to dotyczy.
– Dobrze – odpowiedziała niechętnie Avi. Reszta pokiwała głową, więc ja i Wini nie miałyśmy wyboru i zrobiłyśmy dokładnie to samo co reszta.
~***~
Nie minęło dziesięć minut od otwarcia, a klub był zapełniony po brzegi napalonymi klientami. Większość z nich to kotołaki oraz wampiry i wilkołaki. Czasem gdzieniegdzie zauważyłam człowieka, ale to może było raz, czy z trzy razy. Ludzie rzadko przychodzą do takich klubów. A co do naszych ważnych gości. Jeszcze się nie pojawili i mam nadzieję, że jednak zmieni zdanie.
– Mam dość – stwierdziła nagle Avril. Zaśmiałam się i podałam jej kieliszek z mojito, który wypiła do połowy jednym łykiem. Wywróciłam na to oczami.
– Gotowa na dzisiejszy wieczór? – zapytała Hana podchodząc do nas. Spojrzałam na nią pytająco, bo nie za bardzo rozumiałam jej pytanie. – Nasi goście przybyli – dodała widząc mój wzrok na sobie.
Natychmiast powędrowałam wzrokiem na wielkie drzwi od klubu gdzie ujrzałam szóstkę ogromnych i napakowanych mężczyzn. Niestety, byli zbyt daleko bym mogła dostrzec coś więcej. Jednak co bardziej mnie zastanowiło to dziwny, słodki zapach, który nagle uniósł się w powietrzu.
– O kuźwa – Usłyszałam nagle głos mojej kotki. I w rzeczy samej. Ten zapach oznaczał nic innego jak nadejście mojego... mate.
– Życzcie mi powodzenia – Mruknęłam pod nosem i ruszyłam w kierunku pokoju VIP, w którym mieli się zatrzymać nasi główni goście.
Postanowiłam nie myśleć o tajemniczym zapachu, który wyczułam przy barze. Może coś mi i mojej kotce się pomyliło? Tak, to by było to. Nagle koło mnie pojawiła się Wiktoria, która, podobnie jak ja, kierowała się w kierunku loży.
– Pieprzeni VIP'owie – stwierdziła cicho pod nosem. Akurat w tym samym czasie otworzyłam drzwi do loży, do której weszłyśmy.
Cała szóstka rozsiadła się wygodnie na skórzanej, okrągłej, czerwonej kanapie, która znajdywała się po środku loży. Na środku znajdywał się mały okrągły i szklany stolik na napoje. Ściany w loży były w kolorze czerwonym, a pod kanapą i w rogu przyczepione były ledy, które w tym momencie świeciły na różne kolory. Wraz z Wiktorią odszukałyśmy dwie Alfy, przy których stanęłyśmy. Wini stanęła przy Alfie Seanie, a ja przy Alfie Paul.
– Witamy drogie Alfy i ich towarzyszy – zaczęła rudowłosa. – Nazywam się Wini, a to Rebe – Wskazała na mnie. – Dzisiaj to my będziemy waszymi osobistymi kelnerkami – podziała mrucząc seksownie. Ja również co jakiś czas mruczałam. Taka praca. Co poradzić?
– Dziękujemy – powiedział uśmiechnięty Alfa Paul. – Nazywam się Paul i jestem Alfą Białego Kła.
Mężczyzna był krótkowłosym brunetem z szarymi końcówkami i piwnymi oczami. Jak każdy wilkołak, Paul jest wysoki i bardzo umięśniony, a także jest niesamowicie przystojny.
– A to mój kuzyn Sean. Jest on Alfą Czarnego Księżyca i w porównaniu do mnie nie znosi kotołaków, ale ja was uwielbiam i ten klub też – powiedział rozweselony.
Mój wzrok przeniósł się na Alfę Seana. Zauważyłam, że od dłuższego czasu mi się przygląda. Nagle jego oczy lądują na mojej twarzy, jednak ja szybko odwracam wzrok. Jeśli się nie myślę, to właśnie od niego poczułam ten zapach, który towarzyszył mi przy barze i jeśli okaże się to prawdą, i to właśnie on jest moim mate, nie mogę dopuścić do tego, by spojrzał w moje oczy. Nie chce być związana z osobą, która nie znosi mojej rasy. W ogóle nie chce mieć mate!
Usłyszałam nagle głośne warknięcie. To był Sean. Jest bardzo podobny do swojego kuzyna, tylko że ma ciemnobrązowe włosy z białymi końcówkami i ciemno brązowe oczy, które są prawie czarne jak smoła. Sean, podobnie jak Paul, był bardzo przystojny, ale i też umięśniony. Może i nawet bardziej od pozostałych wilkołaków, które znajdywały się w tym pomieszczeniu.
– A więc, co wam podać? – zapytałam, nachylając się bardziej w stronę Paula, na co Sean znowu zaczął warczeć.
Paul spojrzał na niego zaskoczony, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. On czuje to samo. Wie, że mogę być jego mate. Szkoda dla niego, że ja nią nie chce być.
– Sean? Co ci jest? – zapytał go Paul, jednak nie otrzymał odpowiedzi na co westchnął. – Poproszę coś mocniejszego... – Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. – ...Rebe.
– Oczywiście, Alfo – odpowiedziałam mrucząc mu do ucha.
Odsunęłam się od niego i zabrałam zamówienia od Bet z jego stada. Wini zrobiła to samo z Alfą Czarnego Księżyca i jego Betami. Obie opuściłyśmy loże Alf. Wini przez cały czas patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem.
– O co chodzi? – zapytałam, zatrzymując się.
– O nic – Wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę baru. Westchnęłam i ruszyłam w ślad za nią.
– I jak było? – zapytała Hana, podchodząc do mnie wraz z Avril. Wini przechodząc obok nas powiedziała głośno:
– Nasz alfa Sean chyba znalazł sobie mate – Zaśmiała się stając przy barze i przekazując Nico zamówienia głównych gości.
– O czym ty mówisz? – zapytała zaskoczona Hannah. Parsknęłam śmiechem.
– Tylko mi nie mów, że zostałaś jego mate – Avi też parsknęła śmiechem. Wini prychnęła głośno i wskazała na mnie.
– Chyba ona – Spojrzałam na nią zaskoczona. A miałam cichą nadzieję, że jednak to ona jest jego mate.
– Co? Jak to? – Dziewczyny spojrzały na mnie zaskoczone.
– Nic nie jest pewne, Wini – Syknęłam i odebrałam od Nico tacę kierując się z powrotem w stronę loży naszych gości.
On nie jest moim mate! A nawet jeśli jest, to to nic nie znaczy, bo ja nie zamierzam być jego mate
Zła otworzyłam drzwi do loży i weszłam do środka. Podeszłam do Paula i podałam mu jego zamówienie. Podając zamówienia jego Betą, dyskretnie spojrzałam na alfę Seana i akurat pech chciał, że on patrzył na mnie.
– Kuźwa – Warknęłam w myślach widząc jak jego źrenice zmieniają kolor na wiśniowy. Moje prawdopodobnie też. Oznaczało to, że właśnie odnalazłam mate - swoją bratnią duszę. Gorzej być nie mogło.
– Moja – Warknął głośno, po czym wstał i próbował do mnie podbiec, by mnie złapać, ale od niego odskoczyłam. Dlaczego to spotyka akurat mnie? – Chodź tu do mnie – Warknął zły. Gdzieś w oddali usłyszałam głośny śmiech Wiktorii. Suka.
– Czyli miałem rację? – Zapytał Paul, raz to patrząc na mnie, a raz na Seana. Wiktoria za to nadal się śmiała, szczerząc się jak głupia do sera.
– Spierdalaj – Syknęłam zła w stronę Alfy, gdy ten ponownie próbował się do mnie zbliżyć i chciał mnie złapać, ale mu na to nie pozwoliłam.
Zaczęliśmy krążyć w okół okrągłej kanapy - on po jednej, a ja po drugiej stronie. Pozostali siedzieli spokojnie na kanapie i pili swoje drinki patrząc na nas ukradkiem.
– Dosyć. Masz w tej chwili do mnie podejść i nie słyszę żadnych pieprzony sprzeciwów – Warknął nagle głośno.
Parsknęłam głośnym śmiechem słysząc jego słowa. On mi rozkazuje! Pieprzony wilkołak rozkazuje kotołakowi!
– Nie wiem czy wiesz koleś, ale nam, kotołaką, się nie rozkazuje – powiedziałam, nadal będąc rozbawioną. ~ Nico, chodź tu ~ powiedziałam w myślach do przyjaciela
Kotołaki, wilkołaki i wampiry mogą porozumiewać się za pomocą telepatii. Nie wiem jak to jest z wróżkami, ale na pewno ludzie tak nie potrafią. Telepatia czasem jest przydatna, ale rzadko ostatnio z niej korzystamy. Jednym z takich powodów jest pewne urządzenie zwane też telefonem.
~ Idę ~ odpowiedział Nicolas.
~***~
Przez ponad dziesięć minut uciekałam Alfie, który z każdą minutą irytował i wkurzał się coraz bardziej, jednak mnie to nie obchodziło. Miał mnie zostawić w spokoju. Niestety, w końcu udało mu się mnie złapać. Pomogły mu w tym jego Bety, które znienacka wstały ze swojego miejsca i unieruchomiły mnie, chwytając mnie za ramiona. Alfa wtedy na spokojnie do mnie podszedł i z wielkim uśmiechem na twarzy mocno mnie do siebie przytulił. Próbowałam się wydostać z jego uścisku, ale trzymał mnie na tyle mocno, by mi się to nie udało.
W końcu jednak odpuściłam. Sean ucieszony zaprowadził mnie na kanapę. Usiadł na niej i przyciągnął mnie do siebie usadawiając mnie na swoich kolanach.
– Ale ty wiesz, że jestem kotołakiem, prawda? – zapytałam. Sean jednak wydawał się nie słyszeć tego.
Po chwili drzwi do loży otworzyły się, a do środka wszedł Nico z tacą w ręku, na której stały jakieś napoje. Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu, a gdy tylko mnie zobaczył, przytuloną do Alfy, zmarszczył brwi i posłał mi zdziwione spojrzenie.
~ Pomóż. Błagam! – powiedziałam do niego w myślach.
Nico przytaknął głową i podszedł do Alfy, odkładając wcześniej tace na szklany stolik, stając naprzeciwko niego. Alfa skierował na niego leniwie swój wzrok i warknął ostrzegawczo, jednak Nico nic sobie z tego nie zrobił.
– Czy mógłby Alfa z łaski swej zostawić moją dziewczynę w spokoju? – Zapytał Nico. Spojrzałam na niego zaskoczona. ''Dziewczynę''? W sumie, czemu nie? Byle by to tylko podziałało.
– Co? – zapytał zdziwiony Alfa.
– Zostaw moją dziewczynę w spokoju, kundlu – Syknął w jego stronę. No dobra, tego się nie spodziewałam po Nicolasie.
Alfa warknął na niego głośno i zsunął mnie ze swoich kolan na kanapę obok po czym wstał. On i Nico byli tego samego wzrostu, ale to zdecydowanie Alfa przeważał wielkością mięśni i za pewne też siłą. Kurde. Muszę coś zrobić inaczej Nico nie ma z nim szans.
– To moja mate, sierściuchu – Warknął w jego stronę. Zauważyłam jak Nico napina mięśnie.
– Mam to w dupie – odpowiedział pewnie Nicolas i złapał mnie nagle za ramię, ciągnąc do góry, a potem w stronę wyjścia, jednak za nim opuściłam loże, zostałam brutalnie pociągnięta do tyłu w kierunku Alfy. Uchroniła mnie jedynie przed upadkiem ręka Nicolasa, który nadal trzymał mnie mocno przy sobie. – Puść ją – Syknął w stronę Seana.
Alfa warknął na niego głośno i dopiero teraz zauważyłam, że jego gałki oczne są czarne, a źrenice złote. Chwile później usłyszałam dźwięk rozrywającego się materiału, a potem przed nami stanął ogromny śnieżnobiały wilkołak z jarzącymi się złotymi oczami, który szczerzył na nas swoje śnieżne kły. Nico spojrzał na mnie i przyciągnął mnie do siebie bliżej, aby w razie czego mnie osłonić. Było to jednak zbędne, bo po pierwsze to mój mate i nie powinien mi nic zrobić, a po drugie byłam czarną panterą i tak byle wilkołak Alfa mi nic nie zrobi.
– Możesz przestać szczekać, psie? – zapytałam chamsko Alfę na co ten otworzył szeroko oczy w zdumieniu, ale już chwile później zaczął na mnie głośno warczeć co, zaś z kolei, zdziwiło mnie. Zachowanie Alfy nie spodobało się Nico, który nagle zaczął się przemieniać. Słychać znowu było tylko łamanie kości, które niestety towarzyszą przy przemianie, i darcie się materiału. Po chwili koło mnie stał duży biały lew, który szczerzył swoje kły do białego wilka.
– Serio, chłopaki? – zapytał nagle Paul, wstając ze swojego miejsca i do nas podchodząc. – Ogarnijcie dupska – dodał widząc, że ta dwójka nie zamierza zaprzestać. – Sean dosyć. Robisz tylko niepotrzebne zamieszanie.
– Co tu się do cholery jasnej dzieje? – Odwróciłam się w kierunku drzwi wejściowych do loży, gdy usłyszałam zdenerwowany i zdziwiony głos mojego szefa. Fabian stał w drzwiach i patrzył ze zdumieniem na dwa ogromne stworzenia wrogo na siebie patrzące. – Nico masz w tej chwili się przemienić. To rozkaz! – Miauknął na niego głośno.
Lew niechętnie wykonał jego polecenie, ale za nim to zrobił syknął jeszcze raz w kierunku Alfy. Sean również postanowił się przemienić. Spojrzał na mnie i ponownie próbował do mnie podejść, ale Nico mu na to nie pozwolił, zagradzając mu do mnie drogę.
– Nico, idź się ubierz – powiedział szef.
No tak, po przemianie jesteśmy nadzy. Nasze ubrania w czasie przemiany się rozrywają na strzępy, co, w niektórych sytuacjach, nie jest dla nas korzystne. Fabian chwycił Nicolasa za ramie i siłą wyciągnął go z loży, a Alfie podał czyste ubrania, by mógł się czymś zakryć.
– Alfo przepraszam za moich pracowników. To już się więcej nie powtórzy – powiedział Fabian i złapał mnie za ramię ciągnąc do wyjścia.
Gdy byliśmy już po za lożą, usłyszałam jeszcze głośne warczenie mojego mate, ale nie zwracałam na to uwagi. Jakoś miałam go dość na dzisiejszy wieczór. Spojrzałam na swojego szefa, który patrzył na mnie ze srogą miną.
– O co chodziło Alfie? – zapytał.
– Jestem jego mate – odpowiedziałam niechętnie.
Fabian spojrzał na mnie zaskoczony. Chyba nie spodziewał się, że to właśnie JA zostanę mate wielkiego Alfy Seana.
– No to w takim razie mu współczuje i życzę szczęścia – powiedział, śmiejąc się pod nosem.
Wywróciłam oczami słysząc to co powiedział i uderzyłam go lekko w ramie. Fabian był naprawdę spoko facetem Był on wysokim blondynem o jaskrawo zielonych oczach i był kotołakiem pumy. Co dziwne - też miał mate wilkołaka, którą zresztą bardzo lubiłam.
– Doskonale cię rozumiem, Rebecca – powiedział nagle. Spojrzałam na niego pytająco. – Sądzę jednak, że powinnaś dać mu szansę, i mu i więzi, która was połączyła.
– A ja czy mówię, że mu tej szansy nie dam? – zapytałam zdziwiona.
– Nie musiałaś tego mówić. Znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć iż tak zrobić. Ja też na początku nie akceptowałem swojej mate, ale wkrótce postanowiłem dać temu, co się stał, szanse. I zobacz. Teraz mam trójkę wspaniałych, wesołych i kochających dzieci i oczywiście piękną żonę.
– Nie wiem, Fabian – Westchnęłam. – Zobaczę – dodałam, wzruszając ramionami. Mężczyzna jedynie skinął w odpowiedzi głową, po czym ruszyliśmy w kierunku baru.
xXx
*ROZDZIAŁ SPRAWDZONY*
xXx
Opublikowane: 23.05.2020r.
Korekta: 04.07.2020r.
Druga korekta: 18.09.2020r. - jest ona zasługą argentivette.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top