16. - "Sean..."

-REBECCA-

Obudziło mnie coś delikatnego, mokrego i miękkiego. Zamruczałam zachwycona. Moje ciało opatulił zapach mojego mate, więc już wiedziałam, że to był on. Odwróciłam się na plecy i otworzyłam oczy. Nad mną pochylał się Sean. Zlustrowałam go wzrokiem. Był ubrany jedynie w białe bokserki i w sumie to tylko... Dotknęłam ręką jego umięśnionej klatki piersiowej. Była bardzo twarda. Jak skała. Usłyszałam jak z gardła trzydziestolatka wychodzi donośne i zachwycone warczenie. Podoba mu się? Nie przestawałam swoich ruchów i nadal głaskałam go brzuchu, klatce piersiowej i ramionach. Jednak po chwili coś mi się przypomniało. ON MNIE OZNACZYŁ! Jak oparzona zepchnęłam go z siebie, co nie było łatwym wyzwaniem, i zeszłam z łóżka stojąc w bezpiecznej odległości od białowłosego.

Odwróciłam głowę w bok i zauważyłam, że miałam na sobie jedynie jego przydługą koszulę. On mnie rozebrał! Odwróciłam głowę w drugą stronę - zegarek. Zauważyłam, że od momentu oznaczenia minęło ledwo cztery godziny. Znowu spojrzałam na Seana. 

Wilkołak leżał na plecach i patrzył na mnie zamglonymi oczami. Kurde, dzisiaj pełnia. Muszę jak najszybciej opuścić ten pokój jeśli nie chce zostać z nim sparowana. Oznaczenie i tak zniknie do ostatniej pełni albo, gdy zdradzę swojego mate. No chyba, że się z nim sparuje. Wtedy to już na bank się od niego nie oderwę.

- Hallo, a to nie tak, że ty chciałaś już z nim zostać na zawsze? - No i gdy już miałam opuszczać pokój Seana usłyszałam głos mojej kotołaczycy. Kurde, ma rację. Westchnęłam i spojrzałam na swojego mate. Ale czy ja tego chce? Czy chce się z nim sparować? Sean patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Wiedziałam, że on coś knuje. Wiedziałam i to czułam.

- Sean... - Zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć, bo wilkołak w kilku krokach był już przy mnie. Nasze klatki niemalże się ze sobą stykały, a oddechy połączyły. Usta Seana stykały się delikatnie z moimi tak samo jak jego nos z moim. 

- Pozwól mi... chce żebyś była moja... - Wyszeptał i popchnął mnie delikatnie na ścianę. Sean przybliżył się do mnie bliżej chwytając mnie za nadgarstki i układając je nad moją głowę przez co jego koszulka podwinęła się do góry i odsłoniła przed nim więcej niż powinna.

- Sean... ja...

- Proszę... - Wyszeptał i pocałował mnie delikatnie w usta po czym zeszedł ustami do szyi i zaczął całować mnie delikatnie po szyi. Z moich ust wydobył się jęk podniecenia. Poczułam jak druga z dłoni Seana zaczęłam błądzić delikatnie po moim ciele. W końcu wsunęła się pod koszulkę białowłosego i podążyła w górę aż do mojej prawej piersi, którą delikatnie ścisnął. Znowu jęknęłam.

- Kocie... - Mruknął i poczułam jak robi mi malinkę przy uchu. Wilkołak szedł pocałunkami niżej aż do miejsca, w którym mnie oznaczył. Gdy mnie tam pocałował po moim ciele przeszedł dreszcz. Przyjemny dreszcz. 

- Sean... - Jęknęłam. 

Poczułam jak wilkołak uśmiecha się pod nosem i liże mnie delikatnie w obojczyk po czym się nagle od mnie odsuwa. Z moich ust wydobywa się niezadowolony jęk. Patrzę na niego i widzę jak wilkołak odchodzi od mnie w kierunku łóżka. Patrzę na niego zmieszana. Białowłosy siada na łóżku i patrzy na mnie z lekkim uśmiechem.

- Jesteś niedobry. - Syknęłam w jego stronę i ruszyłam w jego kierunku. Usiadłam mu na kolanach przodem do niego i bawiąc się jego włosami zaczęłam całować jego usta, a potem zeszłam na jego szczękę i w końcu na szyję gdzie zatrzymałam się najdłużej.

- Co dzisiaj masz zamiar zrobić? - Zapytała Kate, ale postanowiłam ją zignorować w pełni oddając się temu uczuciu.

Po chwili się od niego odsunęłam i zagryzłam niewinnie wargę. Jego wzrok był cały czas skupiony na moich oczach, a gdy przegryzłam tylko wargę to na moich ustach. Uśmiechnęłam się na to. Wzięłam jego twarz w moje dłonie i delikatnie pocałowałam go w czoło. Przysunęłam się do jego ucha i wyszeptałam:

- Kochaj się ze mną... wilczku. - Nagle ręce białowłosego znalazły się na moich biodrach i przycisnęły mnie bardziej do jego krocza. Od razu poczułam gorąc, który nagle owinął moje ciało. Spojrzałam w jego oczy, które teraz jeszcze bardziej błyszczały z pożądania. Och, coś czuje, że ta noc nie skończy się na jednym...

- Moja kocia mate... - Wyszeptał mi do ucha.

Po chwili mężczyzna sprawnie przerzucił mnie na łóżko tak, że ja teraz leżałam na miękkim materacu plecami, a białowłosy pochylał się nad mną z cwanym uśmiechem. Po chwili zaczął mnie zachłannie całować zdejmując po drodze swoimi rękami moją koszulką, a potem stanik. Pozwoliłam mu na to bez większych oporów. Serce waliło mi jak oszalałe. Byłam podekscytowana i spragniona jego dotyku. A to jeszcze bardziej potęgowała moja kotołaczy, a która jak szalona wiła się pod moim ciałem. Sprawiała, że jego dotyk był milion razy lepszy.

W końcu Sean pozbył się moich spodni i na reszcie majtek, gdy delikatnie sunął ustami w dół do mojej części bardziej intymnej. Ja nie tracąc więcej czasu postanowiłam zdjąć z niego koszulkę i spodnie, z którymi trochę się męczyłam z powodu paska. Sean pomógł zdjąć mi swojego bokserki...

~*~

Rano obudziłam się dość wcześniej. Podniosłam się i ziewnęłam głośno. Zauważyłam, że w łóżku po za mną był ktoś jeszcze, a tym kimś był Sean. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zeszła noc była cudowna. Kochaliśmy się aż do upadłego. Sama nie wierzę, że to w ogóle mówię! Czy to możliwe, że jednak go kocham?

- Jeśli mam być szczera; to tak, kochasz go. Po prostu nie chcesz się do tego przyznać. - Stwierdziła Kate.

- I mówi to ta, która też na samym początku się tego wzbraniała. - Miauknęłam w myślach do niej. Po chwili wstałam z łóżka, wcześniej zdejmując z brzucha ciężko rękę Seana, i ruszyłam w stronę łazienki gdzie wzięłam prysznic.

Po wyjściu z kabiny osuszyłam ciało ręcznikiem i spojrzałam w duże lustro na swoje ciało, a dokładnie na obojczyk, na którym nie były już jedynie ślady zębów, a piękne złote oznaczenie. Było ono w kształcie literki S. Ja i Sean byliśmy na zawsze połączeni razem. I wcale się na to nie godziłam! To on ugryzł mnie ponownie w momencie, gdy szczytowaliśmy. To oznacza, że jestem z nim sparowana i czuć od mnie odór wilka. Żadnej inny samiec teraz nie może się do mnie zbliżyć o ile Sean na to nie pozwoli. Jednak ja nie mam zamiaru czekać aż da mi pozwolenie lub mi go nie da. Może i jestem jego mate i jesteśmy ze sobą na wieczność połączeni, ale to nie oznacza, że będę się go słuchać. Jestem kotołakiem do cholery, a nie potulnym pieskiem. Swojego zachowania nie zmienię tak samo jak charakteru.

- Zapomniałaś o karach i zasadach, które nam obiecał? Kobieto... - Przerwałam jej zanim mogła w ogóle dokończyć.

- Zapominasz się, kochana. Jesteśmy kotem nie psem. - Syknęłam w jej stronę i naga opuściłam łazienkę. Sean już nie spał. Jego wzrok był przeniesiony na moje ciało, które skanował od góry do dołu. Chwile dałam mu na nie popatrzeć w między czasie oglądając jego złote oznaczenie w kształcie literki R, które mu sprawiłam. Tak, ja też go oznaczyłam. A co! On mnie może gryźć, a ja go już nie? Pff, dobre sobie.

Weszłam do garderoby gdzie przebrałam się w czerwoną koronkową bieliznę i krótkie dżinsowe spodenki. Na to założyłam białą na cienkie ramiączka koszulkę, które ledwo zakrywała mi brzuch. Ubrałam jeszcze trampki i związałam włosy w kucyka. Zadowolona z swojego ubioru wyszłam z garderoby i nawet nie byłam zaskoczona, gdy przy drzwiach stał nagi Sean. Gdy mnie zobaczył jego oczy otworzyły się szerzej, a na twarzy pojawiło się wkurwienie. Oho, będzie wojna.

- Chyba sobie kurwa jaja robisz!? Co to ma być?! - Krzyknął i wskazał na mój dzisiejszy strój. Okej, może i trochę za dużo pokazuje, ale to normalne u nas kotołaków. Nie mówcie mi, że będzie mnie od dzisiaj kontrolował, gdy tylko wyjdę z garderoby lub łazienki. No bez przesady.

- O co ci chodzi?

- O twój pierdolony strój! - Warknął dziko.

- A twój to co? - Zlustrowałam jego nagie ciało i uśmiechnęłam się niewinnie. - Twój to już w ogóle jest wyzywający. - Zaśmiałam się.

- Kurwa, jestem nagi, bo jeszcze się nie ubrałem w normalne ciuchy, a ty kurwa się już ubrałaś tylko, że w kurwa jakieś mało zakrywające szmaty. - Warknął i podszedł do mnie bliżej. Syknęłam na niego i zwinnie go wyminęłam co chyba go zaskoczyło, bo przez moment milczał i rozglądał się na boki w, za pewne, poszukiwaniu mnie. Gdy w końcu mnie zauważył za sobą odwrócił się przodem w moją stronę i głośno, dziko warknął.

- Rebecca nie pogrywaj sobie ze mną.

- Baj, misiaczku. Ubierz się. - Uśmiechnęłam się do niego niewinnie i wyszłam z naszej sypialni trzaskając głośno drzwiami, aby specjalnie doprowadzić go do białej gorączki.

Weszłam do jadalni gdzie usiadłam u szczytu na głównym stole. Była już ósma, dlatego pozwoliłam wilkołakom jeść. Jednak tylko członkowie, którzy należeli do stada Czerwonego Słońca zaczęli jeść, a ci co należeli do stada Czarnego Księżyca siedzieli tak jak siedzieli. Westchnęłam. No tak. To pierwsze stado mnie słucha, bo jakby nie patrzeć jestem ich alfą, a tego drugiego luną. Sean za to jest luną tego pierwszego, a alfą tego drugiego. Minie dużo czasu zanim przyzwyczają się do tego iż to ja jestem luną stada Czarnego Słońca, a Sean ich alfą. Stado Czarnego Księżyca i Czerwonego Słońca już dawno nie istnieje.

Po chwili do jadalni wszedł mój narzeczony. Jakie było moje ogromne zdziwienie, gdy wszedł do środka w samych spodenkach bez koszulki. Jego klatka piersiowa i włosy były mokre co oznaczało, że przed chwilką brał kąpiel. Warknęłam pod nosem, gdy zauważyłam wzrok niesparowanych samic na MOIM MATE. Kurwa! Rebe ogarnij się. On ci tylko robi na złość. Chce abyś przystosowała się do jego zasad.

Sean usiadł na miejscu alfy z nieukrywanym zadowoleniem na twarzy i pozwolił wilkołakom ze swojego stada jeść. Zdziwił się na początku, gdy zauważył, że członkowie byłego stada Czerwonego Słońca jedli już za nim on wszedł, ale chyba domyślił się, że to ja im na to pozwoliłam.

- Smacznego. - Mruknął, nakładając mi więcej jedzenia na talerz. Prychnęłam i zaczęłam jeść. Po śniadaniu opuściłam jadalnie nawet nie czekając na czyjeś pozwolenie. Następnie wybiegłam z domu głównego i przemieniłam się w czarną panterę biegnąc w stronę lasu. 

~*~

Po lesie biegam już od jakiś dwóch godzin. Wyłączyłam dla wszystkich swoje myśli także nikt nie może mi w nich czytać ani mi ich przesyłać. Telepatia tak jakby w tej chwili nie działa. Ukryłam też swój zapach, aby mój mate ani żaden inny wilkołak czy kotołak nie mógł mnie znaleźć.

Dlaczego to zrobiłam? Odpowiedź jest prosta: chciałam po prostu na moment, ostatni raz poczuć się wolna, bo wiedziałam, że od tego momentu wiele rzeczy ulegnie zmianie. Mam swojego mate. Osobę, z którą spędzę resztę życia. Podjęłam tą decyzje sama i zapieczętowałam ją tamtą nocą już na zawsze. Nie ma mowy o wycofaniu się. Czy tego chciałam czy nie musiałam pokochać Seana. Więź dużo mi w tym pomogła z czego nie za bardzo jestem zadowolona.

Więź dużo mi pomogła, ale to ja decydowałam czy chce być z Seanem czy też nie. Wzbraniałam się długo aż w końcu po części mój ojciec i moja matka pokazali mi, że Sean to ten jedyny. ten jedyny na zawsze. Nigdy w życiu takiego drugiego nie odnajdę.

- Co masz zamiar teraz zrobić? - Zapytała Kate, gdy położyłam się w kociej postaci koło jeziorka na niewielkiej polanie na terytorium stada Czarnego Słońca. Terytoria się połączyły, dlatego terytorium tego stada jest znacznie większe. Mam większe pole do popisu i mogę uciec swojemu mate nawet na drugą stronę New Yorku. Cały New York należy do stada mojego mate. Tylko jedna czwarta tego terytorium należy do alfy Paula, ale on jako kuzyn Seana i jego odwieczny przyjaciel marketingowy pozwala wilkołakom wchodzić na jego teren bez żadnych zgód. W sumie jestem kotołakiem, więc chyba mnie to nie dotyczy. Tylko wilkołaki. Ale gdyby patrzeć na to z strony tej, że jestem mate alfy - do tego sparowana - to już chyba mnie ta zasada również obowiązuje. Pfff, tak. Zdecydowanie to kotołaki mają najlepiej i nigdy tego zdania nie zmienię.

~*~

Gdzieś około północy wróciłam do domu. Oczywiście szykował się niezły opierdziel. Sean przez ponad dwie godziny krzyczał na mnie i mówił jaka to ja jestem nieodpowiedzialna, aby sama łazić po lesie i nie dawać oznak życia.

Potem powiedział mi, że z samego rana dostanę karę. Nawet trzy! Jedna za to, że kiedyś opiłam się i tańczyłam półnaga na stole (taa, oboje nadal to pamiętamy), druga za to, że zniknęłam bez śladu życia (tylko szkoda, że to wina mojego ojca, a nie moja), a trzecia właśnie za to, że uciekłam i wróciłam tak późna.

Po zapowiedzeniu mi kary, Sean zaczął myśleć nad zasadami i wymieniał mi je jedna po drugim mówiąc, że potem wymyśli coś jeszcze. A jakie były zasady? Pierwszą było to, że sama mam się nie ubierać. To on będzie mi wybierał ciuchy, w których będę chodziła. Oczywiście się na to nie zgodziłam co spotkało się z jego warknięciem. Postanowił więc zmienić tą zasadę. Więc brzmiało ona teraz następująco:

Mogę ubierać się w to co chce, ale przed wyjściem z pokoju on mnie skontroluje. Było to dla mnie głupie, ale się zgodziłam. Nie chciałam aby czasem wrócił do tego poprzedniego.

Druga zasada była taka, że to on tu jest alfą. Mam się go słuchać. Oczywiście nie miałam zamiaru tego zrobić, ale nie powiedziałam mu to.

Trzecia, czwarta i piąta (ostatnia na szczęście) zasada skupiała się nie sprawowanych samcach, na moich wyjściach itp. Gdy wychodziłam z domu głównego to on miał być ze mną - ewentualnie któryś z bet. Nikt inny. Nie mogłam wracać do pracy ani w kawiarni ani w klubie. A gdy chciałam spotkać się z koleżankami na wyjście na przykład do centrum handlowego miałam zabierać ze sobą jednego z bet. Zgodziłam się pod warunkiem iż chłopaki nie będą nam przeszkadzać. Zgodził się i on.

~*~

Rok później.... Moje życie, można by rzecz, jest usłane pięknymi różami. A nie! Co ja mówię? To jebana tragedia! Mój mate to jebana tragedia! Tego już za wiele.

Zasady to, zasady tamto. Kary tu, kary tam. Okej, są miłe i piękne dni, ale gdy kurwa złamie choć jedną zasadę to mogę spodziewać się pieprzonej kary! A jebać go!

- Zaraz! Co ty chcesz zrobić?! - Zapytała zszokowana Wioletta.

- Odchodzę! - Warknęłam i zamknęłam walizkę chcąc opuścić sypialnie alfy, ale przeszkodzili mi w tym Bruno i Alan. Syknęła na nich dziko. Chciałam stąd wyjść i wyjdę. Wyjadę byle daleko! Nie będzie mi pieprzony pies rozkazywał!

Gdy tylko Alan się tego nie spodziewał kopnęłam go w kroczę z kolana, a Bruno zdezorientowanego uderzyłam z całej siły w twarz. Usłyszałam chrumknięcie i się lekko skrzywiłam. Ups? Oboje padli na ziemię. Jeden trzymał się za kroczę, a drugi za nos, który mocno krwawił. Wioletta pisnęła zaskoczona i próbowała wyrwać mi walizkę, ale się nie dałam.

Po chwili do sypialni wbiegły pozostałe bety. Olgierd i Bazyli zabrali mi walizkę, a Michael i Charles próbowali mnie powstrzymać abym nie wyszła. Kuźwa. Za pewne dla osoby, która nie bierze w tym udziału, a jedynie to ogląda, musi być to niezwykle śmieszne. Może nawet komiczne.

Po chwili się uspokoiłam i przestałam szarpać. Charles i Mike niepewnie się od mnie odsunęli. Wioletta od razu zaczęła wpakowywać wszystkie moje rzeczy z powrotem do garderoby. Westchnęłam i usiadłam na łóżku.

- O co chodzi? Dlaczego chcesz odejść? - Zapytał niepewnie Charles. Na jego twarzy malowało się niezrozumienie i smutek. W sumie to tak jak na każdy pozostałych bet. Alan i Bruno w końcu się ogarnęli i stanęli obok swoich braci na przeciwko mnie. Wioletta dołączyła do nich wkrótce.

- To przez Seana. Mam dość tych jego zasad i kar! Kurwa. Co ja niewolnica? - Zapytałam zła. Bety popatrzyły po sobie i nagle na ich twarzy pojawiła się złość.

- Luna mogła powiedzieć już na początku. - Powiedział Bruno i ruszył w kierunku wyjścia. Pozostałe bety ruszyły za nim. Spojrzałam z niezrozumieniem na Wiolettę.

- Bety zawszę betą chronić swoją lunę. Nawet przed swoim alfą. W końcu to luna jest dla nich ważniejsza od alfy, bo to ona daje więcej siły stadu i oczywiście ma dać stadu potomka - nowego alfę. Tak więc jeśli nie chcesz, aby Sean trafił ze złamanym nosem, albo i gorzej, do skrzydła szpitalnego radzę ci ich powstrzymać.

Gdy Wioletta zakończyła swoją wypowiedź jak poparzona wybiegłam z sypialni i ruszyłam w kierunku gabinetu alfy. Bety już stały przed wejściem. Podeszłam do nich i kazałam im się odsunąć. Odsunęły się posłusznie. Drzwi do gabinetu były otwarte. Weszłam do środka i zauważyłam w gabinecie dwie główne bety - Alana i Bruna, którzy głośno wydzierali się na Seana. Zakryłam dłonią usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. To było jeszcze bardziej komiczne niż to co działo się w sypialni alfy i luny.

- Lunę karać?! To nasza luna, alfo! - Wykrzyczał Bruno uderzając dłonią w biurko. - Nie powiem już, że to MOJA alfa. - Dodawał warcząc. Alan nie był lepszy.

- Co z ciebie za alfa i mate!? Należysz do tego stada tak samo jak my i twoim obowiązkiem jest szanowanie luny! - Warknął. - Nie ważne, że jesteś jakimś pierdolonym alfą. W dupie to mamy. Masz okazywać szacunek i miłość naszej lunie tak jak my kurwa.

Spojrzałam na Seana. Chyba nie dowierzał w to co tu się dzieje. No tak. Jakbym była na jego miejscu to chyb ja też bym nie zajarzyła. W końcu dwa wielkie wilkołaki beta wpierdzielają się mu do biura i na niego wrzeszczą choć to on jest od nich wyżej postawiony.

- Dokładnie. - Dodał Mike. - To nasza luna. Poszanowania trochę. - Pozostały bety mu przytaknęły. Alfa patrzył na każdego po kolei aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na mnie.

- Co im powiedziałaś? - Zapytał. Wzruszyłam ramionami.

- Prawdę?

- Luna chciała odejść! - Dodał Charles. Nie musiał tego mówić. Mina alfy od razu się zmieniła.

- WYNOCHA KURWA Z MOJEGO GABINETU! - Wrzasnął głosem alfy. Bety od razu go posłuchały i wyszły z gabinetu. Ja nawet nie drgnęłam. Pomimo, że należę do jego stada nadal nie jestem wilkołakiem, a kotołakiem, który nie słucha niczyich rozkazów. Nawet takiego wielkiego alfy jakim jest Sean.

- Nie bądź na nich zły. Po prostu instynkt wilkołaka beta im się włączył. - Stwierdziłam i usiadłam przed nim. Sean westchnął.

- Naprawdę chciałaś odejść?

- Tak, ale tylko na tydzień. - Uśmiechnęłam się do niego szeroko.

- Niech zgadnę... Do Los Angeles? - Zapytał z lekkim uśmiechem.

- Oczywiście. W końcu mój brat dostanie za dwa dni tytuł "księcia koronnego". Muszę na tym być!

- Ale ty wiesz, że ty również dostaniesz tytuł tego dnia?

- No wiem... "księżniczka koronna"?

- Tak. Ładnie brzmi. - Uśmiechnął się lekko. - I spokojnie... miałem zamiar tam z tobą pojechać jutro, ale jak widać ty już dzisiaj zaczęłaś się pakować i organizować podróż.

- Tak, bo mam ciebie dość! - Krzyknęłam.

- Przepraszam. - Westchnął. - To wina mojego wilka. Jest na ciebie zły za każde twoje przewinienie. Oboje nie lubimy łamać zasad, więc daje mu przejąć kontrolę, gdy tylko naruszy ktoś jakąkolwiek zasadę. Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że już nigdy nie dostaniesz od mnie kary...

- Nie obiecuj czegoś dopóki nie jesteś pewny, że dotrzymasz tej obietnicy. - Prychnęłam. Sean westchnął.

- Za dwa dni ty i twój brat dostaniecie tytuły, a za dwa tygodnie twoja siostra przejdzie swoją pierwszą przemianę. Mam szykować pokój?

- Tak. - Odpowiedziałam i wstałam. Obeszłam jego biurko i przytuliłam go całując w czoło. - Tak właściwie to mam dla ciebie prezent. - Wyszeptałam mu do ucha. Wilkołak spojrzał na mnie pytająco.

- Dowiesz się jak skończysz to co teraz robisz... - Spojrzałam na jego laptop, a potem na papiery.

- Już skończyłem. - Powiedział od razu.

- Nie. Jak skończysz... - Wysyczałam w jego ucho i opuściłam gabinet...


xxxxxxxxxxxxxx

Opublikowane: 14.06.2020r.

Korekta: 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top