15. - Koniec?
<REBECCA>
Miesiąc później. Przez ostatni miesiąc Sean się bardzo starał jeśli chodzi o naszą dwójkę. Zawsze w południu przyjeżdżał do domu głównego Czerwonego Słońca i jadł z mną obiad po czym zabierał mnie na spacery czy do kina albo kawiarni. Potem wracał do domu głównego watahy Czarnego Księżyca, aby zająć się stadem. W między czasie ogarniał też sprawy związane z radą. No i robił wszystko, aby oba stada (Czerwonego Słońca i Czarnego Księżyca) zmieniły się w jedno - w stado Czarnego Słońca.
W międzyczasie były też urodziny Avril i urodziny Alana. Świetnie się bawiliśmy chociaż Sean nie pozwolił mi ubrać krótkiej sukienki ani nawet pić. Musiałam zamienić ludzki alkohol na pomarańczowy sok, a krótką sukienkę na długą przed kolano w kolorze pudrowego różu.
No i tak w sumie minął cały miesiąc. W między czasie zwolniłam się z klubu i kawiarni. Fabian i Elisa byli z tego powodu nie zadowoleni, ale gdy obiecałam im, że wolnym czasie będę przychodziła do nich zmienili szybko zdanie.
A co do Niklausa. Wrócił po tygodniu do Los Angeles zabierając ze sobą swoją mate, która mu po długich namowach wybaczyła. Ja oczywiście nie zamierzałam się mieszać i powiedziałam to mu w momencie, gdy pierwszy raz przyszedł do mnie prosząc o pomoc. Zaśmiałam się, gdy nazwał mnie "alfą". W końcu jestem kołakiem, a on alfą wilkołakiem.
Jak się dowiedziałam Henrik miał mu oddać władzę dopiero, gdy Niklaus skończy sześćdziesiąt lat. Myślałam, że umrę ze śmiechu, gdy się o tym dowiedziałam. To była kara dla syna za to, że postanowił wyjechać i nie odzywać się do rodziców. Dobrze chociaż, że Niklaus to wampir.... to znaczy, że jest nieśmiertelny. Wilkołaki za to żyją trzysta lat, a ludzie sto. Wróżki też żyją wiecznie no chyba, że ich magia... "zniknie" wtedy umierają.
Jeśli chodzi o hybrydę to o ile dobrze zrozumiałam: to już zależy od różnych czynników. Jeśli jesteś hybrydą wilkołaka lub kotołaka i wampira to żyjesz jedynie tysiąc lat, a jeśli na przykład jeśli jesteś hybrydą wilkołaka i kotołaka to trzysta tak jak zwykły kotołak czy wilkołak.
Nie wiem za to jak jest ze mną. Chyba zaliczam się bardziej do kołaka niż do hybrydy, ale mogę się mylić. W końcu nigdy nic nie wiadomo...
~*~
Dzisiaj jest ten dzień. Dzień w którym oba stada - Czarnego Księżyca i Czerwonego słońca połączą się w jedno - w stado Czarnego Słońca. Sean postanowił, że z tego powodu zorganizuje dla wszystkich przyjęcie. Szczerze? To nawet nie wiem po co ono, ale nich mu będzie. Mam wrażenie, że wilkołak je organizuje nie z powodu połączenia dwóch stad w jedno, a z powodu tego, że w końcu zdecydowałam się na zostanie luną stada Czarnego Słońca i na zamieszkanie w domu głównym. Oczywiście nie w sypialni alfy i luny, a w sypialni luny. Nie ma tak łatwo. Sean jeszcze o tym nie wie, ale się wkrótce dowie.
- Kobieto, jak ty możesz mu to robić? - Zapytała Wioletta, gdy obie wraz z trzema omegami wnosiłyśmy moje rzeczy do pokoju luny.
Sean wyjechał na cały dzień do "głównej siedziby" rady i wróci dopiero wieczorem na przyjęcie. A to oznacza, że to ja wraz ze stadem mam pomóc przy organizacji tego wszystkiego.
- Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami i odłożyłam ostatnie pudło na miejsce. W sumie nie było ich tak wiele i na spokojnie obie mogłyśmy sobie poradzić bez pomocy omeg. - Dziękuje wam. - Powiedziałam do tech omeg. Jedną z nich znałam. To Karolina. Dziewczyna, która chciała być luną tego stada i miesiąc temu była testem dla Seana.
- Dobrze, luno. - Odpowiedziały równocześnie i wyszły z mojego pokoju. Spojrzałam na Wiolettę z lekkim uśmiechem.
- Pomożesz mi przy organizacji?
- A nie miały ci pomóc Hannah i Avril? - Zapytała zdziwiona.
- Avril ucieka przed swoim dawnym adoratorem, a Hannah jest w stadzie Czerwonego Słońca i pomaga moim betą zająć się tamtejszymi wilkołakami.
- Już dzisiaj obie te watahy staną się jednością. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ten dzień nadejdzie. Stado Czerwonego Słońca i Czarnego Księżyca od wielu lat ze sobą walczyły. Było tak chyba przez dziewięć lat. Niklaus i Sean naprawdę się nie lubili.
- Teraz będą musieli się polubić. W końcu Niklaus to mój starszy brat, a Sean mate. Nie mają jakoś zbytnio dużego wyboru.
- Tak właściwie to twoi rodzice mają tutaj przyjechać?
- Mój tata mówił, że przyjdzie i zabierze ze sobą Niklausa oraz Alison. Moja mama niestety nie może przyjechać.
Nikt w stadzie, po za Seanem, bo on jest członkiem rady, nie wie o zdziczałych zmiennych, tak więc nikt też nie wie, dlaczego moja mama nie przyjedzie na to przyjęcie. Właściwie to czy w ogóle chciałaby tu przyjechać? Henrik ledwo zdołał przekonać Drake, aby pozwolił mu zabrać tutaj Alison, która tak bardzo chciała mnie zobaczyć. Dużo obie ze sobą rozmawiamy. Dwunastolatka obiecała, że gdy tylko przemieni się w kotołaka od razu przyjedzie do mnie, aby zamieszkać w domu głównym. I kto wie? Może to właśnie tutaj odnajdzie miłość swojego życia? Może niekoniecznie mate, a po prostu kogoś kto będzie ją równie mocno kochał co mate.
- Zastanawiam się czy rodzice Seana przyjadą.
- Przyjadą. Gdy dowiedzieli się od mojego brata, że Sean powiększa stado byli zdziwieni i jednocześnie zaskoczeni, dlatego zadeklarowali, że wracają koniecznie z Polski do watahy, by poznać nowych członków. Ojciec Seana - Callisto był szczęśliwy na wiadomość, że spotka swojego dawnego przyjaciela, czyli twojego ojca. A matka Seana - Cala była wniebowzięta, gdy usłyszała, że ich syna ma dla nich jeszcze większą niespodziankę.
- Jaką? - Zapytałam zaciekawiona.
- Oczywiście, że ciebie. W końcu po prawie piętnastu latach poszukiwań w końcu odnalazł mate i lunę dla swojego stada, które od dzisiaj będzie liczyć prawie pięć tysięcy wilków. To więcej niż ma przeciętna wataha.
No tak. Zazwyczaj watahy liczą w sumie od tysiąca do dwóch tysięcy wilkokrwistych. Wataha Czarnego Księżyca była najliczniejszą watahą, bo liczyła około trzech tysięcy... Teraz wataha Czarnego Słońca ma w sumie liczyć około pięć tysięcy wilkołaków. To duża i dumna liczba. Alfa powinien być z niej dumny i za pewne jest, bo jeszcze nigdy w historii zmiennych żadna wataha nie liczyła aż tylu wilkołaków.
- W każdym razie powinniśmy iść zacząć to wszystko przygotowywać jeśli chcemy zdążyć do wieczora. - Powiedziałam i obie wyszłyśmy z sypialni luny, którą zamknęłam na klucz.
~*~
Około godziny dziewiętnastej do domu głównej watahy Czarnego Księżyca zaczęli się zjeżdżać goście, a już około godziny dwudziestej pojawił się mój mate i postanowił już oficjalnie rozpocząć przyjęcie. Wraz ze mną wszedł na scenę, którą rozkładali bety i na której będzie grać orkiestra. Tak, mój mate sobie tego zażyczył. Jak oficjalnie i sztywno.
- Drodzy goście, witam was na nowych ziemiach nowej watahy Czarnego Słońca... - Rozpoczął swoje przemówienie, a goście od razu zaczęli klaskać. Inni nawet gwizdać. - ...Nazywam się Sean Rogers i jestem alfą Czarnego Słońca. Przedstawiam wszystkim również moją kochaną partnerkę i mate, kotołaczyce czarnej pantery i księżniczkę wampirów Rebecce Mikaelson-Robinson córkę króla wampirów Henrika Mikaelsona i młodszą siostrę następcy króla Niklausa Mikaelsona. - Wskazał na mnie. Goście od razu zaczęli klaskać i wiwatować. Uśmiechnęłam się do nich i skinęłam głową.
- Cieszę się, że zdecydowaliście się przybyć na moje przyjęcie, które zorganizowałem nie tylko na część nowej watahy liczącej od dzisiaj około pięć tysięcy wilkołaków, ale i również zorganizowałem to przyjęcie na część mojej pięknej mate, którą miałbym zamiar dzisiaj prosić o rękę. - Prawie zakrztusiłam się śliną na słowa mojego mate. Że co kurwa!? Spojrzałam na niego zszokowana. On sobie chyba kurwa jaja robi.
Sean uśmiechnął się do mnie lekko i wyciągnął z kieszeni czerwoną różę bez łodygi. Na samej jej środku widniał piękny pierścionek w kolorze białym ozdobionym delikatnymi diamencikami i dużą diamentową, czerwoną różą. Cały pierścionek był po prostu boski i taki piękny.
- Moja droga kochana mate. Wiem, że nie jestem zbyt romantyczny i wiem też, że nie lubisz takich pierdół, choć kazałaś mi wykazywać się pomysłowością i tym abym zapraszał cię na randki... - W tym momencie przerwali mu goście radośnie się śmiejąc z jego słów. Tak, to w sumie było śmieszne i gdyby nie sytuacja - pewnie bym się zaśmiała. - ...dlatego też teraz i tu chciałabym prosić cię o rękę. Chciałbym cię prosić o to abyś została moją piękną żoną i nigdy mnie nie zostawiła. Nawet gdybym okazał się pieprzonym sukinsynem. Wtedy pozwolę ci nawet odebrać mi część watahy, która tak naprawdę należy się tobie, bo w końcu to tobie poprzedni alfa oddał stado Czerwonego Słońca, a ty jako moja mate przekazałaś mi je w opiekę za co ci bardzo dziękuje. To dla mnie wiele znaczy, bo wiem, że zrobiłaś to, bo mi ufasz. A więc: Rebecco Mikaelson-Robinson, czy zostaniesz moją żoną? - Zapytał, a ja milczałam.
No i co ja miałam kuźwa powiedzieć!? Nie!? Tak!? Kurwa! Przecież znamy się od niecałych jebanych dwóch miesięcy i dodatkowo od miesiąca mu w pełni ufam, ale nie na tyle, aby powiedzieć te jebane tak!
Spojrzałam na stado pełne zniecierpliwionych i przerażonych wilkołaków. Chyba boją się, że odmówię. I fakt! Chciałam to zrobić. No właśnie: chciałam, ale tego nie zrobię. Dlaczego? Bo coś tak czuje, że i tak będę musiała się kiedyś na to zgodzić, a mówiąc dzisiaj "nie" będę tego żałować i prawdopodobnie zniszczę relację, którą utworzyłam pomiędzy mną, a Seanem.
- Sean... ja... to znaczy nie... - Próbowałam się uspokoić, aby jakoś to z siebie wykrztusić. Zamknęłam oczy i spojrzałam z powrotem na Seana, który patrzył na mnie z żalem. Ale że czemu? Chyba mi kuźwa nie chcecie powiedzieć, że, gdy powiedziałam "to znaczy nie" to on pomyślał, że nie zgadzam się. - Czekaj! Chciałam powiedzieć tak, ale coś mi nie wyszło. - Wzruszyłam ramionami. Sean spojrzał na mnie niezrozumiale. Prawdopodobnie tak jak większość wilków w stadzie. Robię z siebie idiotkę.
- Dokładnie. Robisz z siebie idiotkę. - Westchnęła moja wilczyca i nagle przemówiła. - Tak. Chce zostać twoją żoną, Sean. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuje.
- Proszę. Zawsze służę pomocą, idiotko ty moja. - Powiedziała radośnie Kate.
Już miałam się zaśmiać, ale przeszkodził mi w tym Sean, który nagle wbił się w moje usta. Po kilku sekundach odwzajemniłam pocałunek i dopiero wtedy usłyszałam głośne oklaski i gwizdy. Tak, chyba to najlepszy dzień w moim życiu.
Po pocałunku Sean założył mi na palec ten piękny pierścionek i pozwolił gościa wrócić do zabawy. Oboje zeszliśmy ze sceny, a wtedy dopiero zaczęłam go mordować wzrokiem.
- No co? - Zaśmiał się. - Tydzień temu byłem się czy chciałabyś zostać moją żoną.
- Tak to prawda, ale wtedy nie sądziłam, że to wydarzy się już za tydzień. Nie myśl sobie, że ślub odbędzie się za tydzień. - Syknęłam zła. Sean westchnął i mnie do siebie przytulił chowając twarz w zagłębienie mojej szyi.
- To ty zdecydujesz kiedy będzie ślub... ale chce się wkrótce z tobą sparować, no i oczywiście cię wcześniej odznaczyć. Najlepiej w jutrzejszą pełnie. Co ty na to? - Zapytał z lekkim uśmiechem.
No tak, pełnia. Była ona raz w miesiącu i każdy wilkołak spędzał ją zazwyczaj ze swoją partnerką. Głównie siedzieli w sypialni i się pieprzyli. Normalka. Niestety dla mojego Seana, ja byłam kotołakiem i nie odczuwałam tego samego co on. Noc jak noc.
- Oznaczyć chcesz mnie jutro? - Zapytałam, na co pokiwał energicznie głową na tak. - A nie pomyślałeś może o tym, aby mnie wcześniej o to zapytać?
- Przecież cię o to pytam. Chciałbym cię oznaczyć w pełnie... może nawet się z tobą sparować o ile mi na to pozwolisz.
- Nie, nie pozwolę... albo może. - Wzruszyłam ramionami. - Nie wiem. Jak na razie daj mi spokój i mnie o to nie pytaj. - Westchnęłam. Sean również westchnął i ponownie mnie do siebie przytulił. W sumie to mogłam spędzić tak w jego ramionach cały dzień.
Zastanawiam się tylko, kiedy zaczęło mi tak bardzo na nim zależeć i kiedy zaczęłam tak do niego lgnąć. Może w którymś momencie tego miesiąca? To było bardzo prawdopodobne.
- Wracamy do gości? - Zapytał. - Chciałbym ci przedstawić moich rodziców i zaufanych znajomych.
- Dobrze, chodźmy. - Powiedziałam i oboje ruszyliśmy w stronę mojego ojca, który stał w obecności Niklausa, Alison i w obecności czwórce wilkołaków, których nie znałam.
- Tato... - Podeszłam do ojca i go mocno przytuliłam. Po chwili to samo zrobiłam z Niklausem, co spotkało się z groźnym warknięciem mojego mate, i z Alison. - ...Witaj siostrzyczko.
- Cześć. - Powiedziała i znowu mnie przytuliła. Gdy się już od niej odsunęłam spojrzałam na dwójkę starszych ludzi i na dwie dziewczynki, które były strasznie do siebie podobne. Za pewne to właśnie były dzieci brata Sena.
- Mamo... tato... - Zaczął Sean. - Przedstawiam wam moją narzeczoną Rebecce Mikaelson-Robinson. - Wskazał na mnie. - Rebecco, to moja mama Cala Rogers i mój tata Callisto Rogers. A to dzieci mojego brata - Cherry i Cola.
Cherry była trzylatką o długich brązowych włosach z białymi końcówkami i miała jasno zielone oczy, a Cola była dwulatką o długich brązowych włosach z czarną prostą grzywką i o czarnych końcówkach. Jej oczy były w kolorze jasno niebieskim.
- Miło mi cię kochanie poznać. Nawet nie wiesz jak byłam zaskoczona, gdy zauważyłam cię na scenie i gdy kochany syn przedstawił cię jako lunę Czarnego Słońca. - Powiedziała i mnie przytuliła, a gdy już się od mnie odsunęła spojrzała na pierścionek. - Piękny. Jestem z ciebie dumna synu.
- Dziękuje, mamo.
- No, pięć tysięcy wilków... ładna suma, synu. - Powiedział jego ojciec i poklepał jedynaka po plecach. Sean uśmiechnął się szeroko do ojca. - A ty piękna damo pilnuj go i czasem utemperuj, dobrze?
- Zrobię co w mojej mocy. - Powiedziałam i zaśmiałam się widząc minę Seana.
- No i świetnie. - Zaśmiał się głośno.
- Córko? Możemy porozmawiać? - Zapytał Henrik. Spojrzałam na niego pytająco, a potem na Seana.
- Przedstawię cię reszcie potem... idź... - Powiedział z lekkim uśmiechem i zajął się rozmową z moim bratem i swoimi rodzicami. Ruszyłam wraz z ojcem w kierunku lasu.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - Zapytałam, gdy upewniłam się, że byliśmy wystarczająco daleko od domu głównego. Henrik westchnął.
- Chciałbym ci tylko powiedzieć, że jestem z ciebie niebywale dumny. Z ciebie i z Niklausa. - Powiedział z szerokim uśmiechem. Widziałam to po nim. Widziałam, że był dumny i cholernie szczęśliwy. Widząc to również zrobiłam się szczęśliwa i dumna. Dumna z tego, że mam tak cudownego ojca i brata, a szczęśliwa z powodu mojego mate i watahy, którą oboje się opiekujemy.
- Mam nadzieję, że już niedługo zobaczę wnuki. - Powiedział nagle. Spojrzałam na niego zszokowana. Henrik zaśmiał się widząc moją minę. - Mam już pięćset osiem lat... za niedługo stuknie mi pięćset dziewięć, więc co się dziwisz?
- Jesteś niemożliwy. Ja nawet z nim nie uprawiałam jeszcze seksu. - Odpowiedziałam szczerze.
Pomimo tego, że zmieniłam swój stosunek do Sena i obiecałam mu nie ubierać się w "niewidzialne ciuchy" (jak on to nazwał) to nadal jestem bezwstydnym kotołakiem, który lubi mówić co ślina mu na język przyniesie i nie liczy się z żadnymi konsekwencjami.
- Ale przecież jutro pełnia. - Zauważył.
- Tak, ale obiecałam mu tylko oznaczenie... Nawet nie! Nie wiem czy dam mu się oznaczyć.
- Ale ty wiesz, że po oznaczaniu wilkołak zazwyczaj od razu sparuje się ze swoją bratnią duszą? Ja pomimo, że jestem hybrydą wilkołaka i wampira nigdy nie odnalazłem swojej bratniej duszy, dlatego też sparowałem się z miłością mojego życia, Elżbietą.
- I co, Zrobiliście to od razu po oznaczeniu?
- W pełnie. - Dodał, a ja prawie zakrztusiłam się śliną. Tak, mój staruszek zdecydowanie był bezwstydny.
- Kolejny, który mówi co mu ślina na język przyniesie. - Zaśmiałam się Kate.
- No dobra, zmieńmy temat. Błagam. - Jęknęłam, nie chcąc tego słuchać. Henrik zaśmiał się i nagle ucichł zatrzymując się. Również się zatrzymałam zaskoczona.
- O co chodzi? - Zapytałam, ale ten mnie uciszył. Zmarszczyłam brwi i dopiero teraz poczułam coś dziwnego. Poczułam obcy zapach. Warknęłam cicho i zaczęłam się rozglądać.
- No, no, no. - Usłyszałam, więc odwróciłam się w stronę mężczyzny, który stał oparty o drzewo niedaleko nas. Warknęłam na niego, ale gdy wyczułam od niego człowieka ucichłam i podniosłam jedną z brwi do góry. Co ten człowiek tutaj robi? Myślałam, że ludzie nie lubią zapuszczać się samotnie do lasu.
- Kim jesteś i czego chcesz? - Zapytałam, ale ten zignorował moje pytanie.
- Król wampirów i jego córeczka, kotołaczka pantery. - Powiedział z szerokim uśmiechem. Zmarszczyłam brwi.
- Kim jesteś? - Zapytał groźnie Henrik ruszając w jego stronę. Człowiek zatrzymał go ruchem ręki. Otworzyłam zaskoczona oczy, gdy zauważyłam jak Henrik nagle znieruchomiał.
- Tato? - Próbowałam do niego podejść, ale nie mogłam się ruszyć. Kuźwa! Co się dzieje?!
- Oj, księżniczko. - Powiedział nieznajomy i podszedł do mnie spokojnym i wolnym krokiem. - Zabawimy się trochę? - Zapytał i już chciał chwycić mnie za szyję, ale przeszkodziło mu w tym potężne wycie wilka. Spojrzałam na mojego ojca. Nieznajomy również. Wampir uśmiechał się szeroko.
- Właśnie zadarłeś z przyszłym wampirzym królem i alfą watahy Czarnego Słońca. - Syknął w stronę nieznajomego, który popatrzył na mojego ojca z mordem w oczach, a na końcu na mnie złapał mnie za szyje szepcząc coś pod nosem następnie zniknął, a "więzy", które nas trzymały, zniknęły wraz z nim. Upadłam na ziemię.
- Rebe, nic ci nie jest? - Zapytał Henrik podbiegając do mnie.
- Nie chyba nie... - Odpowiedziałam, dotykając szyi. Henrik spojrzał w to samo miejsce co ja i otworzył szeroko oczy. - Co jest?
- Nie wiem, masz na szyi jakieś dziwne znaki, ale one... zniknęły? - Zapytał zdziwiony. Po chwili koło nas pojawiły się dwa wilkołaki - jeden srebrnobiały, a drugi śnieżnobiały. Oba przemienili się i podbiegli do nas.
- Nic wam nie jest? - Zapytał Niklaus i podszedł do ojca. Do mnie za to podszedł Sean przytulając mnie do siebie mocno.
- Nic ci nie jest? Kto to był? - Zapytałam, biorąc mnie na ręce w stylu panny młodej. Podkreślę jeszcze, że obaj byli nadzy.
Henrik zaczął im wszystko pokrótce streszczać. Gdy zatrzymał się na dziwnych znakach na mojej szyi wszyscy spojrzeli właśnie w tamtym kierunku.
- Musimy zapytać wróżkę. Ona na pewno będzie wiedziała o co chodzi. - Powiedział Niklas. Henrik i Sean przytaknęli mu w odpowiedzi i całą trójką ruszyli w kierunku domu głównego.
~*~
Przyjęcie trwało do piątej rano po czym wszyscy poszli spać. Sean zaniósł mnie do sypialni luny i przydzielił mi czterech strażników w tym moje dwie bety, które zmieniły się wilki i położyły się koło łóżka. Mój mate za to wraz z moim ojcem i bratem poszli do gabinetu alfy i zaczęli rozmawiać o mnie. Skąd to wiem? Podsłuchiwałam ich do momentu aż do drzwi nie zapukała Avril, Wioletta i Hannah. Dziewczyny postanowiły spać dzisiaj ze mną i zupełnie nie przeszkadzała im obecność dwóch bet na ziemi obok mojego łóżka.
~*~
Następnego dnia obudziłam się dość wcześniej. Wstałam z łóżka i ze zdziwieniem stwierdziłam, że leżałyśmy na nim tylko obie z Avril, a koło łóżka leżał tylko Mike. Spojrzałam pytająco na biało-czarnego wilkołaka, który spojrzał na mnie i odpowiedział mi telepatycznie:
- Dziewczyny wraz z Brunem wyszli, a ja zostałem.
- Gdzie wyszli?
- No dzisiaj jest pełnia, więc wiadomo gdzie każde z nich poszło. - Stwierdził rozbawiony.
- A ty nie poszedłeś?
- Nie, nie mam mate... po za tym mam za zadanie cię chronić, więc dzisiaj sobie odpuszczę pełnie. Najwyżej w nocy się trochę z kimś pobawię. - Zaśmiał się.
- Zapytaj Avril, może się skusi. - Wskazałam na blondynkę leżącą na moim łóżku.
- W sumie... czemu nie? Ładnie pachnie i dziwnie mnie do niej ciągnie.
- A możecie jesteście mate? Spojrzałeś jej w oczy?
- Tak i niestety, ale to nie moja mate. Chociaż mojemu wilkowi na jej widok odwala to mi jakoś nie specjalnie.
- A jest możliwe, że to przez soczewki. Avril ma wadę, więc nosi soczewki. Może to przez nie nie możesz zobaczyć, że jest twoją mate. To w ogóle możliwe? - Zapytałam niepewnie. Wilkołak od razu podniósł się na cztery łapy i spojrzał na gepardzice, która rozłożyła się na środku łóżka. Miała otwartą buzię, z której ciekła jej ślina i głośno chrapała.
- Obudzę ją. - Powiedziałam i jednym zwinnym ruchem zrzuciłam ją z łóżka. Niestety, to jej nie obudziło. Nadal spała sobie smacznie. Wilk spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem. Westchnęłam i spróbowałam innego sposobu. ZIMNA WODA. O tak.
- Ona cię za to znienawidzi.
- Nie znienawidzi, gdy dowie się, że znalazłam jej mate.
- Wtedy to już będziesz martwa. - Zauważyła Kate, ale ja nie zwracając na nią uwagi ruszyłam do łazienki, która znajdywała się w pokoju luny.
Nalazłam do miski wodę i wróciłam do pokoju. Stanęłam nad Avril i nie zwracając uwagi na wilkołaka, który kręcił łbem na boki, przechyliłam miskę tak, że cała jej zimna zawartość runęła hurtem na kotołaczyce. Blondynka niemalże od razu zerwała się na równe nogi rozglądając się dokoła, a ja parsknęłam głośnym śmiechem na jej reakcje.
- To ty kurwa? - Zapytała i się na mnie rzuciła przez co obie wylądowałyśmy na podłodze. Blondynka się do mnie przytuliła przez co i ja byłam teraz mokra.
- Dzięki. - Mruknęłam i zepchnęłam ją z siebie.
- Drobiazg. - Zaśmiała się i nagle zesztywniała. Spojrzałam najpierw na nią, a potem na osobę, na którą tak zawzięcie patrzyła. O kuźwa... czyli jednak?! Michael jest mate Avril.
Wilkołak zawył głośno i już miał się zmieniać, aby podbiec do gepardzicy w ludzkiej postaci, ale ona zmieniła się nagle w gepardzice i zasyczała na niego głośno chowając się za mną. Tak, robi dokładnie to samo co ja na początku.
- Okej, spokój. - Westchnęłam i kazałam się dziewczynie przemienić. Zrobiłam to niemalże od razu i nie ukrywając swojego nagiego ciała stanęła przed wilkołakiem, który niemalże pożerał ją wzrokiem. Zastanawiam się tylko jak to możliwe, że wcześniej nie odkrył, że Avril to jego mate...
- Zdjęła soczewki, głupia. - Zauważyła Kate. I faktycznie. Na szafce nocnej obok łóżka stało pudełeczko od soczewek.
- Wyjaśnijmy sobie coś wilczku... - Swoją całą uwagę przeniosłam na Avril, która zaczęła tłumaczyć Mike, że ma się od niej trzymać z daleka itp, ale po chwili nagle jakby dostała olśnienia i zmieniła zdanie. I weź ty zrozum tą kobietę.
- A teraz możesz wyjść z tego pokoju? - Zapytała i podeszła do drzwi otwierając je szeroko. Beta westchnął i wciąż w wilczej postaci opuścił pokój siadając przodem do drzwi i robiąc smutne oczka do Avril. Kuźwa! To było uroczę. Gepardzica jednak po chwili zatrzasnęła z hukiem drzwi i odwróciła się do mnie z zadowoleniem wypisanym na twarzy.
- Co to do cholery było? - Zapytałam rozbawiona. To naprawdę było komiczne.
- Wiesz... - Avril zaczęła mi telepatycznie tłumaczyć do czego potrzebny był jej mate. Powiedziała, że zostanie jego mate, nawet da się oznaczyć i z nim sparuje, i wtedy utrze nosa Konradowi. Nie byłam co do tego pomysłu przekonana, ale jeśli to ma im pomóc ze sobą być to czemu by i nie tak?
- No dobra. Weźmiemy obie prysznic, a potem pójdziemy zjeść śniadanie. - Powiedziałam.
~*~
Po śniadaniu mój mate zaprosił mnie do swojego gabinetu. Na początku nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi, ale gdy odkryłam, że w gabinecie znajduje się też wróżka już wszystko nabrało sensu.
- Rebecco poznaj Wanser wróżkę, która pomoże nam odkryć co za znaki pojawiły się na twoi ciele. - Powiedział Sean i usiadł na swoim miejscu. Wróżka podeszła do mnie i lekko się uśmiechnęła. Miała długie fioletowo-różowe włosy i zielone jak las oczy. Jak każda wróżka posiadała masę tatuaży rękach i ogólnie na całym ciele.
- Witaj, pozwól, że teraz cię dotknęła. Przeszyje cię mocny ból, ale na tyle mocny aby cokolwiek ci się stało, rozumiesz? - Zapytała. Pokiwałam głową. - Odpowiadaj mi: tak lub nie. Od tego momentu. - Powiedziała i mnie dotknęła. Syknęłam głośno, gdy poczułam jak przez moje ciało przechodzi ogromny ból. Miałam wrażenie, że moje kości zaraz się złamią, ale na szczęście tak się nie stało.
- Boli cię tutaj? - Zapytała wskazując na ręke. Pokręciłam głową na co ból się wzmocnił.
- Nie. - Odpowiedziałam czując jak moja prawa ręka przestaje boleć.
- Boli cię tutaj? - Teraz wskazała na lewą.
- Nie. - Powiedziałam, gdy poczułam jak i tam przestaje czuć ból. Wróżka zadawała mi cały czas to samo pytanie wskazując na różne miejsca ciała. Gdy pokazała na brzuch moja odpowiedź się zmieniła.
- Tak.
- Boli cię tutaj? - Wskazała na moją głowę.
- Tak.
- Boli cię tutaj? - Teraz wskazała na moją szyję.
- Tak. - I wtedy poczułam okropne pieczenie na mojej szyi. Wrzasnęłam z bólu i poczułam jak wróżka się od mnie odsuwa. To Sean ją odsunął i przytulił się do mnie.
- Już spokojnie. - Powtarzał w kółko tuląc mnie do siebie mocno. Poczułam jak moje oczy się szklą, a po policzkach spływają łzy. To straszeni bolało. Te pieczenie sprawiło, że zaczęłam się dusić, a głowa i brzuch zaczęły mocniej boleć.
- O co chodzi? Dlaczego ją to bolało? - Zapytał Sean. Wróżka westchnęła i wyjęła ze swojej czarnej torebki jakiś dziwny napój, który nabrała do strzykawki.
- Muszę jej to dać. - Powiedziała i do nas podeszła. Mój mate na nią groźnie warknął. - Spokojnie. To nie trucizna, a lek. Wyleczy ją...
- Dobrze. - Powiedział niepewnie mój mate, ale nie pozwolił jej się do mnie zbliżyć. Wywróciłam oczami.
- Sean... - Wilkołak spojrzał na mnie. - ...Ona nic mi nie zrobi. To wróżka. One nie są takie. - Spojrzałam na wróżkę, która miło się do mnie uśmiechnęła. Wyjęłam w jej stronę swoją rękę, ale ona szybko zaprzeczyła głową.
- Muszę to wbić ci tam... - Wskazała na mój obojczyk. Sean natychmiast warknął i już chciał coś powiedzieć, ale go w tym uprzedziłam.
- Dobrze. - Powiedziałam i odsunęłam od siebie wilkołaka pozwalając wróżce działać.
- To może zaboleć. - Powiedziała i nie czekając na żadną reakcje z mojej strony wbiła mi igłę strzykawki w miejsce bardzo blisko obojczyka. Pisnęłam, ale nie wyrywałam się. Zacisnęłam szczękę. Poczułam ponownie ten silny ból i straciłam na moment oddech. Gdy to wszystko minęło wróżka wyjęła z mojego ciała igłę i wrzuciła ją z powrotem do swojej torby.
- Mogę teraz wiedzieć, dlaczego ją to bolało? - Zapytał ponownie przytulając mnie mocno do siebie i zabierając w kierunku fotela gdzie posadził mnie sobie na kolana. Wróżka usiadła na przeciwko nas.
- To silne zaklęcie, które miało na celu prawdopodobnie uśpić lunę. Coś w stylu śpiącej królewny gdzie dziewczyna pod urokiem wiedźmy dotknęła ostrą igłę i zapadła wieczny sen.
- Ale dlaczego? Dlaczego ktoś chciał mnie uśpić?
- Wiesz kto ci to zrobił?
- Za pewne jakaś wróżka. - Warknął mój mate za co oberwał od mnie w tył głowę. - A to za co?
- Za gadanie głupot. Wróżka nie może być zła. Czarownica już owszem. - Zauważyłam.
- Luna ma rację. My wróżki nie jesteśmy złe... ten ktoś musiał być albo czarownicą albo... łowcą.
- Łowcą? - Zapytałam ją zdziwiona. - Przecież łowcy zniknęli z powierzchni ziemi w momencie, gdy umarła ostatnia kobieta alfa i po tym jak ludzie dowiedzieli się o magicznych.
- To prawda, ale możliwe, że nie wszyscy postanowili odejść i porzucić łowiectwo. Może ten ktoś wcale nie chciał cię uśpić... może zależało mu na czymś innym, ale alfa i książę nie dali mu tej szansy przybywając na czas na miejsce.
- Czyli chciał mnie w inny sposób skrzywdzić? - Zapytałam. - I czy ta "klątwa" minęła?
- Możliwe, że tak. A co do tej "klątwy"... możliwe, że ty jej raczej już nie odczujesz, ale twój następca już tak.
- Co to znaczy? - Zapytał zszokowany Sean.
- Obawiam się, że luna już nie odczuje tego zaklęcia, ale jej pierwsze dziecko już tak. Przykro mi, ale dopóki ono się nie urodzi nie jestem w stanie nic zrobić. Naprawdę... - Powiedziała i wstała ze swojego miejsca. - Gdy luna zajdzie w ciąże najszybciej jak to tylko możliwe przekażcie mi tą wiadomość. Będę zmuszona obserwować lunę i to jak rozwija się dziecko.
- Dobrze. - Odpowiedziałam i wstałam podchodząc do wróżki. - Jeszcze raz ci dziękuje, Wanser.
- Nie dziękuj, Rebecco. - Odpowiedziała i opuściła gabinet alfy. Spojrzałam na swojego mate, który przez chwile milczał.
- Nic nie powiesz?
- Powiem jedynie to, że muszę cię oznaczyć i to najlepiej teraz. - Warknął i wstał podchodząc do mnie. Spojrzałam na niego zszokowana.
- A to niby z jakiej racji?
- Po pierwsze: jesteś moją narzeczoną. Po drugie: jestem twoim mate i mam do tego prawo. - Warknął i złapał mnie za ramiona. Zanim mogłam zaprotestować Sean wysunął swoje kły i wbił się obok mojego obojczyka dokładnie w to samo miejsce, w które wróżka wbiła mi tą igłę. Pisnęłam, gdy przeszył mnie okropny ból, a ja przez chwile straciłam czucie. Po chwili jednak ból został zastąpiony pustką, a na końcu rozkoszą. W końcu jednak przed oczami poczułam mroczki, a potem już tylko ciemność.
<SEAN>
Po tym jak moja mate zemdlała zaniosłem ją do naszej sypialni. Nie bałem się o nią, bo wiedziałem, że dzieje się tak zawsze po oznaczeniu. Mate wtedy śpi przez trzy godziny, a po tych trzech godzinach dochodzi do sparowania. U nas tak pewnie nie będzie znając moją mate. W końcu to mała bojowniczka, więc za to oznaczenie to już nie mam na co więcej liczyć. Ech, mam nadzieję, że przy niej za szybko nie osiwieje.
- Oby nie. - Zaśmiał się mój wilk, ale go kompletnie olałem. Nie chcę i się z nim teraz gadać.
Postanowiłem zostawić na razie w spokoju moją mate i ruszyłem do łazienki, aby wziąć prysznic. Przez całą noc rozmawiałem z królem i księciem wampirów, więc nie miałem nawet czasu ani na kąpiel ani na spanie. Teraz to był idealny na to moment.
Po wzięciu długiego prysznicu wróciłem do sypialni gdzie zauważyłem moją mate rozłożoną na całym łóżku. Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem do garderoby skąd wziąłem dla siebie czyste bokserki, a dla mojej mate jedną z moich koszulek, którą zamierzałem jej ubrać.
Wróciłem do sypialni i pierwsze co zrobiłem to włożyłem na siebie bokserki, a potem zająłem się swoją mate. Zdjęłam z niej wszystkie ubrania i założyłem swoją koszulkę. Następnie położyłem się obok niej nakrywając nas oboje kołdrą i przytuliłem się do niej mocno zamykając powieki. Po minucie odpłynąłem do krainy Morfeusza.
~*~
(kilkanaście dni wcześniej)(kolejny rozdział - AUTORKO)
- Jak to kurwa zniknęła?! Przecież mieliście ją pilnować! - Wrzasnąłem zły i zrzuciłem z biurka wszystko co na nim były. Alan, Charles i Olgierd odsunęli się od mnie nie wiedząc co mają zrobić.
- Ale alfo... nie mieliśmy jak jej im odebrać. Wampir zabrały ją nam tuż z przed nosa wpakowując do jakiejś furgonetki i odjeżdżając z miejsca.
- Ale coś mamy... - Powiedział nagle Olgierd. Spojrzałem na niego pytająco. - ...Po za wampirami wyczuliśmy wilkołaka alfę. Bardzo znajomego alfę.
- "Znajomego alfę"? - Powtórzyłem i nagle mnie olśniło. - Jedziemy do watahy pieprzonego Niklausa Jonesa. - Warknąłem i niemalże wybiegłem z gabinetu. Alan i dwie pozostałe bety pobiegły za mną. Wsiedliśmy do samochodu, który odpaliłem i z piskiem wyjechałem z terenu domu głównego.
Po godzinie, jak nie więcej, byliśmy na miejscu. Wysiadłem z trzaskiem z samochodu i ruszyłem w kierunku domu głównego Niklausa. Z niego wyszedł już jego przydupas Bruno.
- Co robisz na naszym terenie bez pozwolenia alfy? - Zapytał wściekły. Wilkołaki ze stada Czerwonego Słońca zaczęły na mnie groźnie warczeć, ale ja miałam je teraz głęboko w poważaniu.
- Gdzie jest twój pieprzony alfa?
- Miał pilne spotkanie i musiał wyjechać. - Stwierdził.
- Wyjechać? Z moją mate!? - Wrzasnąłem wściekły. Bruno zmarszczył brwi i chyba nie do końca wiedział o co mi chodzi. - Słuch kurwa jeśli po siedmiu dniach nie odnajdę swojej mate możesz być pewien, że zdechnie szybciej niż się urodził. - Warknąłem i odszedłem w kierunku samochodu, a za mną moje bety. Zajebie sukinsyna, gdy tylko go spotkam.
~*~
*kilka dni później*
Około południa dostałem telefon od Alana, który powiadomił mnie, że alfa Niklaus wraca do watahy i chciał abym jak najszybciej się u niego zjawił. Oczywiście od razu się zgodziłem i wraz z Alanem pojechaliśmy do watahy Czerwonego Słońca. Na miejscu spotkaliśmy Avril i Hannah.
- Ale wy co tutaj robicie? - Zapytał zaskoczony Alan.
- Jak to co? Bruno kazał nam przyjechać... podobno jego alfa ma nam coś ważnego do powiedzenia. - Powiedziała. Po chwili przyszedł do nas Bruno i kazał iść w kierunku głównego placu za domem głównym gdzie były już wilki z całego stada. Wraz z dziewczynami stanęliśmy na samym przodzie aby mieć doskonały widok na mini scenę przed nami. Bruno na nią wszedł i tak czekaliśmy... po chwili zjawił się Niklaus, a obok niego szła moja mate. A co najlepsze jego ręka spoczywała na dole jej pleców!
- Kurwa. Zrób coś. - Warknął mój wilk i gdy już miałem coś zrobić Niklaus zabrał rękę z pleców mojej partnerki przemawiając do swojego stada.
- Witajcie. Przepraszam, że zniknąłem na kilka dni... Pewnie już niektórzy wiedzą dlaczego. Bardzo was przepraszam, ale znalazłem swoją mate... - Tu spojrzał na moją mate. Że co kurwa? - ...i niestety nie mogę być waszym alfą. - I jeszcze raz. Że co kurwa?
Patrzyłem zszokowany na Niklausa i nie wiedziałem co mam powiedzieć. Chyba nie tylko mnie zdziwiły jego słowa. Nagle w tłumie dało się usłyszeć różne pytania skierowane w stronę Niklausa. Po chwili jednak one ustały, a sam alfa przemówił.
- Ja Niklaus Jones.... to znaczy... Ja Niklaus Eldenor Mikaelson syn króla wampirów Henrika Mikaelsona i Elżbiety Mikaelson... oraz brat Rebecca Robinson-Mikaelson... - Otworzyłem szeroko oczy słysząc jego słowa. Brat?! Syn króla wampirów?!
- ...Chce zrezygnować z tytułu alfy i oddać stado mojej kochanej młodszej siostrze Rebecce Robinson-Mikaleson. - Wskazał na moją mate, a ja myślałem, że padnę. Alan spojrzał na mnie zszokowany po czym wrócił wzrokiem na scenę. On i ja doskonale wiedzieliśmy co to oznacza, ale ja wciął nie mogłem uwierzyć w to co powiedział wcześniej Niklaus. Rebecca jest jego siostrą, a on księciem wampirów?! Przecież to wilkołak.
xxxxxxx
Opublikowane: 10.06.2020r.
Korekta:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top