11. - Alessia
<REBECCA>
Następnego dnia. Obudziłam się około godziny siódmej albo raczej zostałam obudzona o tej godzinie przez Alana. Beta zapukał i wszedł wtedy do mojego pokoju po czym podszedł do łóżka alfy, na którym postanowiłam spać i mnie zaczął szturchać skutecznie budząc.
Syknęłam w jego stronę i o mało nie spadłam z łóżka.
- Luno? - Pochylił się w moją stronę.
- Masz mate? - Zapytałam na co on zaprzeczył głowa. - To świetnie. W takim razie już nie żyjesz. - Dodałam warcząc. Beta zaśmiał się i podniósł ręce w geście obronnym.
- Wybacz luno, ale o ósmej jest śniadanie. Chciałem aby luna miała czas na przyszykowanie się... No i żeby czasem się na śniadanie nie spóźniła.
- Jecie razem śniadanie?
- Oczywiście. Zazwyczaj o ósmej i tylko wtedy, gdy alfa nam pozwoli... Niestety, alfa nadal jest nieprzytomny, dlatego to ty pozwolisz wilkom jeść.
- To niech jedzą... - Powiedziałam schodząc z łóżka.
- Ech, nie. To nie tak działa, luno.
- Czy już wcześniej nie mówiłam, że macie mnie tak nie nazywać? - Warknęłam. ZNOWU! Czy ja właśnie zmieniam się w psa? O nie, chyba za długo przebywałam z wilkami.
- Ech, przepraszam, Rebe. Ale musisz się przygotować... no chyba, że chcesz pójść tam w koszulce alfy. - Wskazał na moją dzisiejszą piżamę. - Alfa by mnie zabił za pozwolenie ci na to.
- Wkurzyło by to alfę? - Zapytałam z uśmiechem.
- Proszę... nie.
- No dobra. - Westchnęłam. - Idę wziąć prysznic. - Powiedziałam i ruszyłam najpierw do garderoby, a potem do łazienki.
Po wyjściu z łazienki i spojrzałam na Alana, który siedział na skraju łóżka alfy i się we mnie tępo wpatrywał.
- Co lu... to znaczy ty masz na sobie?! - Zapytał, wstając na równe nogi.
- O co ci chodzi? To mój dzisiejszy strój... - Stwierdziłam patrząc w lustro.
Na sobie miałam koszulkę w kolorze jaskrawo czerwonego, która ledwo zasłaniała mój biust i brzuch (tak, pocięłam ją trochę i pozmieniałam w niej no nie co). Ubrałam do tego przykrótkie spodenki (które też lekko "podcięłam'') i białe trampki. Całość wyglądała wspaniale... a i jeszcze spięłam włosy w kucyka.
- Przerobiłam trochę kilka ciuchów, ponieważ to nie mój styl. Jestem kotołakiem, a nie wilkołakiem. Nie będę ubierała się jak jakaś zakonnica... - Syknęłam w jego stronę i opuściłam sypialnie alfy.
Chwile później koło mnie stanął Alan, który kręcił głową i mamrotał coś pod nosem - chyba nawet usłyszałam "alfa mnie zabije" albo "skręci mi kark lub utnie mi..." i tak dalej.
W końcu Alan zaprowadził mnie na jadalnie po drodze obiecując, że potem oprowadzi mnie Wioletta po domu głównym.
Jadalnia była duża i przestronna. Stały tu cztery długie stoły dla stada i jeden piąty stół u szczytu dla ważnych osób... takich jak: alfa i luna, rodzina alfy oraz dla bet i ich mate. Był też szósty stół, ale on miał przynależeć do gości stada.
Wraz z Alanem usiadłam przy stole. Ja na krześle luny, a on na krześle bety, czyli dzieliło nas krzesło alfy dużo wyższe od pozostałych krzeseł.
Zauważyłam, że wzrok wszystkich wilkołaków był wbity we mnie. Czekali aż pozwolę im jesteś?
- Pozwolisz? - Zapytał telepatycznie Alan. Skinęłam głową.
- Możecie jeść... - Powiedziałam i sama zaczęłam jeść. Kątem oka zauważyłam, że mnie posłuchali i jedli. Uśmiechnęłam się na to i zaczęłam szukać po stole mleka.
- Em, a mleko? - Zapytałam Alana. Wilkołak spojrzał na mnie zmieszany. - Kotołaki przy jedzeniu zawsze piją mleko... najlepiej ciepłe.
- Och, nie wiedziałem. W naszym stadzie nie mieszkają kotołaki... - Powiedział niepewnie po czym wrócił do jedzenia. Zignorował mnie?
- Luno, proszę. - Odwróciłam się i jakie było moje zdziwienie, gdy obok mnie stanęła jakaś omega i nalewała mi do kieliszka ciepłe mleko. Spojrzałam na Alana, ale on nie patrzył na mnie. Czyli mnie nie zignorował?
~*~
Po śniadaniu opuściłam jadalnie. Skierowałam się do salonu gdzie usiadłam na kanapie, na której postanowiłam zaczekać na Wiolettę. Po chwili koło mnie stanęła jakaś kobieta. Zlustrowałam ją wzrokiem. Była krótkowłosą blondynką z pasemkami - widać, że farbowane i to bardzo. Jej oczy były w kolorze brązowym, a na sobie miała przykrótką sukienkę i szpilki.
Gdyby nie to, że czułam od niej wilkołaka betę pomyślałabym, że jest kotołakiem. W końcu wilki rzadko się tak ubierają.
- O co chodzi? - Zapytałam.
- Wiesz kim ja jestem? - Zapytała warcząc.
- Betą?
- Betą i przyszłą luną tego stada, a ty jedynie zwykłą kotołaczką, która nic nie wie o wilkach. - Warknęła. Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Czemu tak uważasz?
- Dlaczego? Bo to ja jestem tą, którą pragnie Seana. W końcu to ze mną, a nie z tobą uprawiał seks ostatnim razem. - Warknęła z dziwnym uśmiechem na twarzy. Przez chwile przetwarzałam w głowie to co mi powiedziała i przez chwile nie mogłam w to uwierzyć.
Jeżeli to prawda to co ona mówi to nie oznacza to, że Sean mnie zdradził? Bo w końcu kilka dni temu już był moim mate.
- Alessia... co ty tutaj robisz? - Spojrzałam na Wiolettę, która podeszła do nas i groźnie zawarczała na blondynkę. Beta również na nią warknęła na co ja wstałam i ją odepchnęłam.
- Co ty kurwa robisz cholerna kotołaczyco? Jestem betą, a wy obie jesteście nic nie wartę. - Warknęła. No i tu się kurwa doigrała.
- Dokładnie. Nie dość, że uwiodła naszego mate to jeszcze uważa się za lepszą od nas. Daj mi kontrolę. - Powiedziała, a ja nie myśląc zbyt wiele tak zrobiłam.
Kate natychmiast zaczęła działać i z pazurami rzuciła się na tą Alessie. Tak swoją drogą to nawet nie wiem kiedy Kate zaczęła uważać Seana za naszego mate. Czyżby więź zaczęła na nas działać coraz bardziej?
Po krótkiej szarpaninie Alessia nie wytrzymała i przemieniła się w wilkołaka. Dużego wilkołaka betę o białorudej sierści. Warknęła w moją stronę i już miałam jej odpowiedzieć syknięciem, ale koło mnie stanęły dwie bety - Charlie i Olgierd, którzy zaczęli na nią warczeć.
Alessia przemieniła się przez co była naga, bo jej ciuchy chwile temu podczas przemiany rozerwały się na strzępy.
- Lepiej stąd odejdź, Alessia. Gdy alfa dowie się, że spróbowałaś skrzywdzić lunę to cię bez wahania zabije albo co gorsza zacznie torturować. - Powiedział wrogo Charlie.
- Dlaczego ją bronicie? Obaj doskonale wiecie, że to ja jestem luną tego stada oraz mate waszego alfy.
- Chyba tylko w twoich koszmarnych snach. - Warknął na nią Olgierd i obie bety odwróciły się przodem do mnie i Wioletty. - Pójdziemy z wami dla ochrony.
- Nie trzeba. Damy sobie radę. - Powiedziałam i spojrzałam na Wiolettę, która zaczęła mnie oprowadzać po domu głównym. Oczywiście chłopcy mnie nie posłuchali i zaczęli za nami iść.
<ALAN>
Po śniadaniu pierwsze co zrobiłem to ruszyłem w kierunku swojego samochodu, aby pojechać do mieszkania luny gdzie przebywał nasz alfa. Dowiedziałem się od strażników, którzy go pilnowali, że alfa się obudził. W sumie mogłem się tego spodziewać. Trzy dni to śpią bety i niższe rangi, a alfy potrafią się obudzić po dwóch lub nawet po dniu zależy czy ich wilk tego chce czy nie.
- Beto... - Pokłonił mi się jeden ze strażników, gdy wysiadałem z auta. Skinąłem do niego i pobiegłem w kierunku windy, którą wjechałem na piętro gdzie znajdywało się mieszkanie luny.
Alfa czekał już na mnie w salonie siedząc na kanapie. Gdy mnie zauważył wstał i na mnie warknął. Uśmiechnąłem się do niego niepewnie i podszedłem.
- Cieszę się, że nic ci nie jest. - Powiedziałem na wstępie.
- Co mi się stało i ile spałem? Gdzie moja mate!?
- Ech, luna jest w domu głównym i w tej chwili opiekuje się watahą... - Powiedziałem i zacząłem mu opowiadać o wszystkich wydarzeniach, które zaczęły się od dnia wyjścia do tego klubu. Sean słuchał mnie ze zdziwieniem i szokiem wymalowanym na twarzy. No tak, kto by przewidział, że jego własna mate była by zdolna go upić? Chyba nikt. A przynajmniej ja nie znam takiej osoby...
- Czyli Rebe mnie upiła? Ona zajmowała się stadem, prawda?
- Tak, właśnie ci to powiedziałem. - Zauważyłem. - Chyba nadal nie panujesz nad swoim ciałem. Może powinieneś oddać kontrolę swojemu wilkowi przez te dwa dni, które przespałeś on miał nad tobą kontrolę.
- Naprawdę? A to nie tak, że oboje powinniśmy spać?
- No tak, ale Rebe dosypała do mikstury jakiś ziół... to znaczy, nie ona. Moja siostra. Ale zrobiła to specjalnie wiedząc, że dzięki temu skuteczność napoju będzie mniejsza.
- Okłamała moją mate?! Nie da się okłamać luny stada! - Krzyknął. Fakt. Nie da się okłamać ani luny ani alfy.
- No wiesz, moja siostra jest podstępna. Powiedziała lunie co dosypała do mikstury i powiedziała, że dzięki temu zmieni to smak i zapach mikstury. Luna nie pytała do czego zioła, więc Wioletta nie mogła ją okłamać. - Alfa zaśmiał się.
- Rebecca chyba jeszcze nie do końca wie o co chodzi wilkołactwie.
- W końcu do kotołak, a nie wilkołak. Nie musi wszystkiego o nas wiedzieć... No chyba, że ty zdecydujesz się o tym jej powiedzieć.
- Masz rację. Powiem. - Stwierdził z lekkim uśmiechem. - No dobra, czas wracać do domu.
- A co z luną? Zostanie z nami? - Zapytałam z nadzieją. Bardzo polubiłem lunę i dodatkowo przyzwyczaiłem się do jej obecności, ale to chyba tak jak każdy wilkołak w naszym stadzie. No prawie! Alessia i kilka innych niesparowanych wilkołaczyc jej nie polubiły. Ale one nie są ważne.
- Oczywiście, że zostanie. Tym razem nie dam jej uciec. - Powiedział i wstał z kanapy, ale natychmiast szybko usiadł. Chyba zakręciło mu się w głowię.
Zauważyłem, że jego oczy zmieniły kolor na złoty, a pazury wydłużyły się tak samo jak kły. Jego włosy zmieniły barwę na białą. To oznacza, że Travis w pełni przejął nad nim kontrolę.
Dzieje się tak tylko wtedy, gdy pozwolimy na to swojemu wilczemu ja. Oczywiście jest wiele na to sposobów. Gdy wilk przejmuje samodzielnie nad nami kontrole to w każdej chwili możemy mu ją odebrać - oczywiście walcząc z nim, bo innego sposobu nie ma. Możemy poznać czy wilk sam czy za pozwoleniem człowieka dostaje kontrole nad ciałem. Gdy on ją bierze ot zmieniają się nam jedynie kolory oczu, a gdy oddajemy mu kontrole to zmieniają się nam: kolor włosów i oczu, wydłużają się pazury i uwydatniają kły.
- Alfo, wracamy do stada? - Zapytałem. Travis spojrzał na mnie i przytaknął głową.
- Zdziwisz się co luna odwaliła. Hahaha. - Zaśmiał się mój wilk, Geo.
- Co odwaliła? Wiesz, że alfie się to nie spodoba.
- Przecież alfa jest półprzytomny. Kontrole dostał Travis, więc nic się nie stanie. - Znowu się zaśmiał. No właśnie nie był by tego taki pewny. Wilcze ja jest zdecydowanie gorsze od nas. Gdy się wścieknie jedynie luna stada albo mate może go uspokoić. Nikt więcej.
Do domu głównego dojechaliśmy w pół godziny wraz z wilkołakami, które pilnowały alfę przez ten czas. Wyszliśmy z samochodu. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że nikogo tu nie było co było raczej dziwne. Ruszyliśmy w stronę domu głównego i o dziwo dopiero teraz usłyszeliśmy głośną muzykę i krzyki.
Usłyszałem też głośne parsknięcie mojego wilkołaka, a ja już wiedziałem o co mu chodziło z tym, że luna coś odwaliła. Ona kurwa urządziła imprezę! A przecież chłopaki mieli ją pilnować!
<TRAVIS>
Spojrzałem zaskoczony na Alana, który przełknął przerażony ślinę i cofnął się o krok. Westchnąłem i otworzyłem drzwi. Czułem jak Sean wierci się nie spokojnie i co jakiś czas jęczy z bólu. Kac morderca nie ma serca.
Wszedłem do salonu, w którym odkryłem źródło muzyki. Był niewielki głośnik... Rozejrzałem się po salonie. Na stole stała moja i Seana mate, która tańczyła jak szalona z butelką winishki i czerwonego wina w ręku. Obok niej tańczyła Wioletta i dwie inne kotołaczyce. Patrzyłem na to wszystko zmieszany, ale i też wkurzony. No bo hallo - nasz mate była jedynie w koronkowej bieliźnie!
- Co jest kurwa z nią nie tak? - Zapytał wściekły Sean. Westchnąłem. Wiedziałem, że chciał przejąć kontrolę, ale nie mógł. Oddał mi ją wcześniej, więc musiał spokojnie i cierpliwie poczekać aż mu ją zwrócę, ale teraz nie było to potrzebne.
I tak wiem, że mógłbym już nigdy nie oddać mu tej kontroli. Jednak niestety, ale tak to nie działa! Oddałbym mu kontrolę w momencie, gdybym się przemieniał wilkołaka... po za tym ja mogę utrzymać kontrolę jedynie czterdzieści osiem godzin. Z godzinę na godzinę słabnę. Niestety, ale my wilkołaki to jednak nie ludzie, a wilki. Utrzymać kontrolę mogę jedynie w postaci wilkołaka, a nie człowieka.
Znowu usłyszałem krzyk i zorientowałem się, że należał on do bliźniaków. Próbowali uspokoić dziewczyny. Olgierd próbował zabrać kotołaczki i Wiolettę wraz z Arthurem, a Charlie próbował zakryć moją i Seana mate. W końcu mu się to udało. Zarzucił na nią szlafrok starając się nie patrzeć na jej ciało (bo jakby nie patrzeć nie mógł tego zrobić, bo bym go normalnie w świecie zabił) i próbując jej nawet nie dotknąć.
Niestety, czarnowłosa odrzuciła szlafrok i się potknęła, ale nie spadła. Jednak po chwili znowu się potknęła i tym razem runęła na ziemię. Na szczęście w porę udało mi się ją złapać. Niestety, byłem w postaci człowieka, więc moje ruchy były ograniczone przez co zamiast utrzymać się na nogach runąłem jak długi na ziemię, a za mną moja mate upadając na moją klatkę piersiową.
Warknąłem, gdy poczułem okropny smród alkoholu, który rozlał się trochę na mnie i trochę na podłodze koło mnie. Westchnąłem i podniosłem się z miejsca. Do salonu wparował Alan, który pomógł chłopakom zabrać stąd towarzystwo. Kazałem im zabrać kotłaczki do pokoju gościnnego, ponieważ dobrze je znałem. Obie były przyjaciółkami naszej mate, a jedna z nich była mate Paula.
Sam wziąłem naszą mate na ręce w stylu panny młodej i ruszyłem z nią w kierunku naszej sypialni gdzie usadziłem ją na łóżku. Byłem na nią wściekły. Sean tak samo. Jak mogła się tak nieodpowiedzialnie zachować?! Jak mogła urządzić małą imprezę w moim domu?! Jak mogła się upić?! Jak mogła tańczyć półnaga na stole!? Jest do cholery luną i czy tego chce czy nie musi skończyć z tą dziecinadą. Musi w końcu zacząć zachowywać się odpowiedzialnie.
I spokojnie... ja już dopilnuje, aby Sean ją nauczył dobrych manier. Kochanie, czeka się porządna kara i kilka zasad, które ci wyznaczymy.
xxxxxxxxxxx
Opublikowane: 07.06.2020r.
Korekta:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top