10.

<REBECCA>

Następnego dnia pierwsze co zrobiłam zaraz po przebudzeniu to prysznic, a potem śniadanie składające się z jajecznicy i boczku. Oczywiście nie mogło zabraknąć mleka.

Po śniadaniu wyszłam z mieszkania, mijając po drodze pijanego sąsiada, na którego nie zwracałam szczególnej uwagi. Wsiadłam na motocykl, założyłam kask i włączyłam się do ruchu. Pięć minut później byłam już pod kawiarnią.

– Jest Elsa? – Zapytałam. Hana pokiwała głową na tak i zajęła się klientką. Ja za to ruszyłam w stronę pokoju dla pracowników gdzie znalazłam Else. Wyminęłam ją i zaczęłam się przebierać.

– Witaj, luno. – Powiedziała, śmiejąc się. Wywróciłam oczami i gdy byłam już gotowa odwróciłam się do niej przodem.

– Cześć, szefowo. – Powiedziałam z wyższością. Doskonale wszyscy wiedzieliśmy, że nie lubiła, gdy się tak do niej zwracaliśmy. Kobieta warknęła mnie zła na co się krótko zaśmiałam. 1:1 - mamy remis Elsa.

– Jak tam nasz alfa? – Zapytała. 

– A jak ma być? – Zdziwiłam się.

– Podobno wczoraj był tu w kawiarni... w sumie nie tylko on. Alfa Paul i nawet alfa Niklaus też tutaj byli. 

– Skąd to wiesz? – Zapytałam zdziwiona.

– Hannah mi powiedziała. – Odpowiedziała i znowu na mnie spojrzała. – Czego chciał od ciebie alfa Niklaus? Z tego co się dowiedziałam ta rozmowa nie była zbyt przyjemna.

– Chciał abym została luną jego stada.

– I się zgodziłaś? – Zapytała, a w jej głosie wyczułam nutkę... przerażenia? Dlaczego?

– Co? Nie. Tak samo jak nie zgadzam się na bycie luną Czarnego Księżyca. To nie robota dla mnie.

– Ale dlaczego? Ja sądzę, że nadawałabyś się idealnie.

– A to niby dlaczego?

– Ty się jeszcze pytasz? Przecież to oczywiste! Jesteś pewna siebie, stanowcza, miła i masz rękę do dzieci. – Wymieniła z wielkim uśmiechem na ustach. – Po prostu idealna luna.

– No nie wiem...

– Ej, przyznaj; ty się nie tego boisz, prawda? – Zapytała. Milczałam. Tak właściwie to się niczego nie bałam... a może jednak? No własnie, skoro się bałam, to czego? – Ty boisz się, że nie będzie idealna dla alfy Seana?

– Co? Nie! Po prostu nie chce mieć mate. Nie chce czuć się jak kot domowy. 

– Tak, wmawiaj mi dalej to kłamstwo. – Westchnęłam i wyszłam z pokoiku. Przy ladzie natknęłam się na Hannah, która dziwnie na mnie patrzyła.

– No co?

– No wiesz... tak sobie teraz myślę, może jednak powinnaś dać szanse tej więzi? – Spojrzałam na nią zaskoczona.

– A ty?

– Ja i mój mate to inna sprawa, bo ja mam chłopaka, który mnie kocha i ja kocham go. 

– No dobra, dam szanse tej więzi, ale... – Zamilkłam na chwile, aby dokładnie przemyśleć swoje słowa. – ...mój mate przejdzie najpierw test.

– Test? – Zapytała zdziwiona.

– Tak, test. Wioletta, mate Arthura, przyrządzi dla mnie ''specjalny alkohol'' dzięki któremu upije swojego mate. Podrzucę mu pod nos jakąś chętną na niego wilczyce i jeśli mnie z nią zdradzi to rezygnuje z więzi.

– A jeśli cię nie zdradzi?

– To spróbuje być jego mate, ale nic nie obiecuje. – Blondynka uśmiechnęła się szeroko.

– Kiedy chcesz wdrążyć swój plan w życie?

– Może w tą sobotę? Ty i Avril pójdziecie ze mną. Avi załatwi mojemu mate jakąś odpowiednią dziewczynę do tej roboty, a my obie ściągniemy Paula i Seana.

–Paula też?

– Tak, zauważyłam, że wszędzie chodzą razem, więc i pewnie tym razem nie będzie inaczej. 

Mól plan był po prostu genialny. Wystarczało tylko poczekać jeszcze na Wiolettę i jej "specjalną wódkę".

~*~

W końcu przyszedł piątek, czyli ostatni dzień pracy w kawiarni, a jutro zaczynam pracę w klubie tylko przez jedną sobotnią noc. Rano w niedzielę będę musiała przyjść po wypłatę.

W tej chwili kieruje się w stronę kawiarni, w której pracuje i w której umówiłam się z Wiolettą, która już skończyła tą "specjalną wódkę". Ciekawe jaką ona ma nazwę.

– Hej, Hana. – Podeszłam do lady i przytuliłam kotołaczyce.

– Cześć. Wioletta już na ciebie czeka... o tam. – Wskazała na końcowy stolik pod oknem. Postanowiłam najpierw się przebrać, a potem ruszyłam w jej stronę.

– Hej. – Usiadłam na przeciwko niej. Na szczęście w kawiarni była tylko ona, ja, Hannah i jeszcze jakaś parka kotołaków.

– Cześć, Rebecca. Co u ciebie?

– Dobrze, a u was i alfy? – Zapytałam celowo o alfę.

W sumie to nie widziałam go po ostatnim razie. Wprawdzie dostawałam tam jakieś od niego kwiaty, które po dniu wylądowały w koszu (wiadomo z jakich powodów). Można by powiedzieć, że mam na nie uczulenie, co nie było raczej prawie możliwe. Kotołaki raz na sto lat łapią jakąś alergie. U wilkołaków to jest tak jak u normalnych ludzi, więc... kolejny plus bycia kotołakiem, a nie wilkołakiem. Jeśli chodzi o wampiry - one to w ogóle nie przechodzą żadnych alergii. A wróżki? To tak jak u ludzi, bo jakby nie patrzeć one są większości ludźmi niż magicznymi (tak ludzie nazywają rasy o niezwykłych zdolnościach).

Jednak jedyne co nie przejdzie obok każdego magicznego czy człowieka to na przykład wada wzrokowa, psucie się zębów czy przeziębienie. Na to akurat nie jesteśmy aż tak bardzo odporni, więc... tak jak ludzie mamy sporo z tym męczenia. Bo kto chciałby być chory albo mieć zepsute zęby? Albo co gorsza wadę wzrokową. Sama nie posiadam wady, ale Avril już tak. Biedaczka. Musi codziennie nosić soczewki, a na noc okulary. Sama nienawidzę okularów. Nawet tych słonecznych.

– U nas dobrze, a u alfy trochę gorzej. – Odpowiedziała. Spojrzałam na nią zaskoczona.

– Co mu jest? – Zapytałam. I dlaczego poczułam się dziwnie na tą wiadomość?

– Głupia, zapomniałaś o więzi mate? – Zapytał mój kot. – Odczuwasz strach, bo słyszysz od kogoś innego, że coś złego dzieje się z naszym mate. Niestety, ale i ja to odczuwam. – Wyjaśniła, po chwili wzdychając.

– Wow, czyli już nie nazywasz go psem?

– Jak nasz mate przejdzie test, to niestety będę do niego mówiła "mate" albo "Sean", albo jeszcze gorzej "kochany". Ble... – Zaśmiałam się słysząc jej słowa. Ona jest niemożliwa.

– No, cały czas chodzi jakiś taki przygaszony i wkurza się na najmniejszy błędy z naszej strony. Ale to raczej wiadome, skoro jego mate go nie chce. – Spojrzała na mnie z politowaniem. Wywróciłam na to oczami.

– Zobaczę czy dam mu szansę. – Powiedziałam i odebrałam od niej małą buteleczkę. Spojrzałam na nią zmieszana.

– Nie potrzeba tego dużo. – Stwierdziła. –  Wystarczy dwa kieliszki... ewentualnie cztery. Zależy jakiej rangi jest ta twoja ''przyjaciółka''. No i aby nie wyczuła, że wódka to ta "specjalna" to dodałam borówki i kilka ziół dla innego smaku i zapachu.

– Właściwie to twój alfa. Chce go sprawdzić. – Wyznałam. Wilczyca spojrzała na mnie zaskoczona.

– Jak chcesz go sprawdzić? Upijając go?

– Tak, i poniekąd wypychając mu w ramiona jakąś chętną dla niego wilczyce. Jeśli mnie z nią zdradzi... to koniec. – Wzruszyłam dodatkowo ramionami.

– No dobra, na to się mogę zgodzić, bo wiem, że nasz alfa cię kocha i nigdy by cię nie zdradził. – Powiedziała z szerokim uśmiechem.

– Jeszcze zobaczymy. Jestem kotołakiem, więc nie ufam tej waszej więzi mate. To, że wiem o niej prawie wszystko, nie oznacza, że od razu będę ją szanowała i podążała za waszymi ''psimi prawami''. – Oznajmiłam, aby upewnić ją, że nawet jeśli Sean mnie nie zdradzi, to i tak nie zamierzam mu od razu wskakiwać do łóżka i niech robi ze mną co chce. O nie, ja nie jestem taka.

– Ale zamieszkasz z nami w domu głównym i będziesz pełnić obowiązki luny? – Dopytywała.

– Zobaczymy. – Wzruszyłam ramionami.

– Rebecca, bez luny - mate naszego alfy - nasza wataha osłabnie. Będziemy niczym bezbronne zwierzątko, które jest łatwym celem dla myśliwego.

– Wioletto, daj mi czas. – Syknęłam w jej stronę i wstałam ruszając w kierunku pokoju dla pracowników. Schowałam małą buteleczkę z fioletową cieczą do szafki.

Wystarczało tylko zaprosić jakimś sposobem Seana do klubu, w którym pracuje. Hmm, a może tak Wioletta mi w tym pomoże? Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się po kawiarence, ale wilczycy już nie było. Postanowiłam do niej więc napisać:

Me: Pomożesz mi jeszcze z jedną rzeczą?

Odpowiedz przyszła niemalże od razu.

Wioletta: Oczywiście, jesteś moją luną... a więc, z czym mam ci pomóc, luno?

Wywróciłam oczami na to jak mnie nazwała. Jeszcze nie jestem żadną luną. Najpierw to Sean musi przejść test.

– Ciekawi mnie co zrobisz jak on go zda. – Powiedziała rozbawiona Kate.

– Przypomnę ci, że ty będziesz dzielić te wspólne dni z nim wraz ze mną.

– Pff, ale ja w każdym momencie mogę "zniknąć" na jakiś czas i zostaniesz z nim sama. Wygrałam! – Teraz to ja prychnęłam na jej słowa.

- A tylko spróbuj, niewdzięczna pantero. – Syknęłam i wróciłam wzrokiem do telefonu.

Me: Podejdź do niego i zaproponuj mu imprezę. Powiedź, że to ja zaprosiłam go, ciebie i Arthura, dobra?

Wioletta: My też możemy iść? Jesteśmy we dwójkę niepełnoletni.

Me: Idziemy do klubu, w którym ja pracuje, a wasz alfa to alfa, więc ochroniarz was wpuści. Jeszcze jakieś "ale"?

Wioletta: No nie.

Wioletta: Impreza jest jutro?

Me: Jutro o 21. Czekać na was będę w klubie wraz z Hannah i Avril, więc alfę Paula też możecie zabrać.

Wioletta: Dobrze. :)

– Z kim tak piszesz? – Zapytała Hana, stając koło mnie.

– Z Wiolettą. To ona ma powiadomić alfę o imprezę. Ty kogoś na nią zabierasz?

– Mnie na niej nie będzie. Mam jutro wolne. – Powiedziała, a ja spojrzałam na nią zdziwiona i wróciłam do telefonu.

Me: Hannah nie będzie!

– Po co to napisałaś? – Zapytała, czytając to co napisałam do Wioletty.

– Aby nie robić twojemu mate zbędnych nadziei.

– Od kiedy ty przejmujesz się ideologią mate?

– Nie wiem. Chyba zaczynam odczuwać więź. – Wzruszyłam ramionami. Miałam nadzieję, że ta więź tak szybko minie, jak się pojawiła.

~*~

Następnego dnia. Od rana chodziłam po mieszkaniu szykując się do pracy. Pracę zaczynaliśmy już od 19, ale klub otwieraliśmy o 20. Dlaczego tak, a nie inaczej? Przez pierwsze pół godziny przygotowywaliśmy klub i sprawdzaliśmy czy aby na pewno wszystko było tak jak powinno być. Drugie pół godziny spędzaliśmy z Fabianem, który przedstawiał nam harmonogram pracy.

Ja na pewno dzisiaj będę zajmowała się lożami VIP i barami. Dlaczego? Gdy Fabian dowie się, że dzisiejszej nocy klub ma odwiedzić alfa Czarnego Księżyca i Białego Kła, na bank zechce abym ja i Wiktoria zajęłyśmy się tymi lożami, bo jak on uważa "jesteśmy najlepsze" i w ogóle.

– Myślisz, że przyjdzie? – Zapytał Avril, która odwiedziła mnie o godzinie siedemnastej. Robiła to zawsze przed pracą w klubie.

– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Jeśli mu zależy to przyjdzie, a jeśli nie... wypijemy tą "niezwykłą wódkę" same. Sprawdzimy czy na kotołaki też działa. Jak tak, to idziemy do Wioletty i niech produkuje nam tego litrami. – Powiedziałam, ubierając na siebie kombinezon motocyklisty. Avril zaśmiała się głośno.

– Nie ubieraj go. Pojedziesz ze mną i tak samo ze mną wrócisz.

– No dobra. – Westchnęłam i zdjęłam z powrotem z siebie czarny kombinezon. Postanowiłam, że dzisiaj ubiorę na siebie niebieskie dżinsy i czarną męską bluzę, którą kupiłam kiedyś w sklepie. Wróciłam do Avril.

– Idziemy? Jest już osiemnasta. – Zauważyła, patrząc na zegar.

– Nie. Poczekajmy jeszcze półgodziny. 

~*~

W końcu nadeszła dziewiętnasta, wyszłam wraz z Avril z szatni dla pracowników i skierowałyśmy się prosto do baru. Przez pierwsze półgodziny chodziłyśmy po sali i sprawdzałyśmy czy aby na pewno sprzątacze i dekoratorzy wykonali swoją robotę tak jak powinni. Jeśli coś było nie tak jak powinno, to to poprawiałyśmy.

O godzinie dziewiętnastej czterdzieści do baru "przywołał" nas Fabian, który pokrótce wyjaśnił nam dzisiejsze pozycje. Gdy od mnie dowiedział się, że ma dzisiaj przybyć do klubu alfa, od razu zmienił plan i przydzielił mnie z Wiktorią do kelnerowania w lożach dla VIP'ów. Tym razem mi to odpowiadało. Wiecie dlaczego.

– Fabian. – Podeszłam do swojego szefa. Kotołak spojrzał na mnie i się szeroko uśmiechnął.

– Cześć, pantero. – Zaśmiał się. – Czegoś potrzebujesz?

– Tak, będę musiała przez większość tego wieczoru pilnować swojego mate. – Oznajmiłam. Fabian spojrzał na mnie zaskoczony, po czym, gdy zrozumiał, zaśmiał się głośno.

– Czyżby kotek był zazdrosny o psiunie?

– Pfff, nie. Może kiedyś, ale na pewno nie teraz.

– To dlaczego masz go pilnować? – Zapytał, a ja pokrótce przedstawiłam mu swój plan. Fabian na początku nie był co do tego przekonany, ale na końcu zdecydował, że nie będzie mi przeszkadzał. Tylko mam nie zaniedbywać swojej pracy i nie robić więcej takich głupot. Zgodziłam się na to, bo wiedziałam, że w innym wypadku powiedział by o wszystkim mojemu mate, a to na pewno dla mnie by się źle skończyło.

– A i powiem mojej mate o twoim chorym pomyśle. – Wskazał na mnie palcem, po czym odszedł w kierunku swojego biura. Odetchnęłam z ulgą.

~*~

W końcu nadeszła upragniona godzina dwudziesta pierwsza. Chwile później do klubu weszli: Wioletta, Arthur i Sean. Nie byłam zaskoczona, gdy nie zauważyłam Paula. W końcu jego mate dzisiaj nie było w pracy. Podeszłam do nich przywitają się z parą, po czym omijając Seana ruszyłam w kierunku loży VIP. 

– To dzisiaj ja lub Wiktoria, moja koleżanka, będziemy wam... służyć? – Powiedziałam z szerokim uśmiechem. – Na początku chciałabym wam zaproponować specjał naszego klubu. – Powiedziałam z szerokim uśmiechem. Wioletta westchnęła, ale nic więcej nie powiedziała.

– My z Wiolettą chcemy tylko jakieś napoje bezalkoholowe, bo jak wiesz jesteśmy niepełnoletni, ale może alfa skorzysta? – Spojrzał niepewnie na Seana.

– Możecie mi dzisiejszej nocy mówić Sean. – Powiedział brunet i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. – A ja chętnie wezmę ten "specjał klubu". – Stwierdził. Skinęłam głową w odpowiedzi i wyszłam z loży kierując się w kierunku baru. Nico też wiedział o moim chytrym planie, dlatego już dawno miał przygotowany kieliszek z "specjalnym" drinkiem naszego klubu. Dla Arthura i Wioletty wzięłam drinki malinowe z nutką alkoholu. A niech też poszaleją! Ja w ich wieku szalałam.

Wróciłam do loży i podałam im ich zamówione napoje. Alfa na początku sceptycznie patrzył na alkohol przed nim, ale wkrótce wziął pierwsze trzy łyki. Ja przez ten czas rozmawiałam z Wiolettą, więc nawet się nie skapnął, że go obserwuje.

Jesteś tego w stu procentach pewna? Nasze stado przez trzy dni nie będzie mieć alfy. –Powiedziała do mnie w myślach Wioletta, a na jej twarzy wymalowało się przerażenie.

– Jeśli chcesz, to ja zajmę się stadem przez te trzy dni.

– Ale co jeśli alfa... alfa będzie nie wierny? – Spojrzałam na nią zaskoczona.

Myślałam, że wierzysz w alfę.

– Ja wierzę. – Stwierdził Arthur. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Wioletta "udostępniła" mi waszą rozmowę, luno. – Wyjaśnił.

– No dobra. Pomogę wam jakby co. – Powiedziałam i wzięłam puste szklanki od nich. Wróciłam do baru gdzie natknęłam się na Avi.

– Mam ją. – Powiedziała Avril.

– Kogo?

– Moja koleżanka ma kuzynkę, obie są wilkołakami, która należy do stada twojego mate. Chciała ona być luną, ale gdy dowiedziała się, że alfa ma mate, to sobie odpuściła. Powiedziałyśmy jej, że luna pozwala jej sprawdzić alfę. Ma go podrywać, a na końcu gdzieś zaciągnąć. – Wyjaśniła. – Oczywiście, będziemy ich obserwować, aby małpa nas nie oszukała. Nie ufam jej.

– Rozumiem... Gdzie ona jest? – Zapytałam.

– Przyjdzie za półgodziny. Do tego czasu musisz go upić. – Przytaknęłam głową i kazałam Nicolasowi przygotować mi kolejny kieliszek dla alfy. Wróciłam do loży i znowu mu go dałam.

Około godziny dwudziestej pierwszej trzydzieści do klubu przybyła wilczyca, która miała uwieźć mojego mate. Już na samym początku jej nie polubiłam. Wydawała się pusta i tępa. Mój kotołak też jej nie polubił. Kate syczała co chwila na nią, a ja musiałam ją uspokajać.

O co ci chodzi, Kate? – Zapytałam się jej.

– Niech ona sobie stąd idzie.

– Co? Dlaczego? Myślałam, że tak jak ja nie chcesz mieć mate. – Zauważyłam. Kate przez chwile milczała.

To więź. –  Powiedziała obojętnie i zamilkła.

– Daj jakiś sok czy coś. – Powiedziałam do Nicolasa, który chwile później podał mi szklankę soku.

 Ruszyłam w kierunku loży VIP, w której zamierzałam przez chwile pobyć. Usiadłam koło Wioletty, z którą rozmawiałam, ale i też obserwowałam kątem oka mojego mate, który w tej chwili nie wiedział co się dzieje dokoła niego. Obok niego siedziała Kornelia (kobieta, która miała go uwieźć).

– Hej, mogłabyś mi przynieść drinka? – Zapytała, patrząc na mnie z wyższością. Zmarszczyłam brwi.

– Już skończyłam pracę. Sama sobie przynieść. - Powiedziałam z kpiącym uśmiechem. Tak naprawdę to jeszcze nie skończyłam pracy, jednak to nie ją miałam za zadanie obsługiwać. Moim ''klientem'' był alfa i jego goście, a Kornelia przecież nie była jego gościem. Brunetka spojrzała na mnie zaskoczona i przybliżyła się bliżej do mojego mate na co Kate poruszyła się niespokojnie, co ja odczułam, gdy zapiekła mnie skóra. 

– Koteczku... – Szepnęła do jego ucha. Sean nie zareagował. Nadal trzymał się za głowę pochylony do przodu.

– Chyba już mu wystarczy. – Stwierdziła Wioletta. Zaprzeczyłam szybko głową.

Przez pierwsze półgodziny mój kot miauczał i syczał mi w głowie, poruszając się niespokojnie. Nieraz próbowała przejąć kontrole, ale jej na to nie pozwalałam. Cały czas patrzyłam na Kornelię i Seana, który tym razem opierał się o kanapę i po pijaku z nią rozmawiał. 

Po chwili brunetka zaproponowała mu taniec. O dziwo odmówił... ale jego głos był inny. Bardziej cięższy i warczący. To był głos jego wilkołaka. To on przejął nad nim kontrole! Ha, chyba Sean już wymiękł.

– Sean... – Zwróciłam się do wilkołaka. Brunet spojrzał na mnie swoimi złotymi oczami. Tak, był "pod wpływem" swojego wilkołaka. – ...Chcesz ze mną zatańczyć?

– Co? On nie chce tańczyć. – Powiedziała Kornelia. Tak swoją drogą to wyczułam, że była omegą. Śmiałam się w duchu. Jak ktoś z taką rangą może starać się o bycie luną dla tak potężnego stada? Nie dziwiłabym się gdyby była mate alfy... jednak ona mate nie była. Który alfy chciał by jakaś omega, która nawet nie jest jego mate, była luną jego stada? Oczywiście, że żaden.

– Nie chce tańczyć ze zwykłą omegą. Ja jestem jego mate i do tego kotołakiem pantery. Coś jak u was alfa. – Zauważyłam.

– Dobra. Kornelia, możesz sobie już iść. – Powiedział Arthur, wstając. Kazałam mu to powiedzieć. Wilczyca zaczęła na niego warczeć, jednak to on był tu deltą. Był o dwa stopnie wilkołakiem wyższej rangi. W końcu: alfa i luna, beta, delta, gamma i omega. Kornelia była omegą, a on deltą. – Wyjdź, omego. – Warknął na nią stanowczo. Kornelia prychnęła i zaczęła się z nim spierać, ale gdy usłyszała warkot swojego alfy, po tym jak kolejny raz mnie zignorowała i wyśmiała, odpuściła i wyszła. Spojrzałam na Seana, który wstał i do mnie podszedł.

– Chce z tobą zatańczyć. – Powiedział wilczym głosem. Nadal kontrole trzymał w ryzach jego wilk. Przytaknęłam głową i zgodziłam się na taniec, który w końcu ja zaproponowałam.

Stanęliśmy na parkiecie i zaczęliśmy wolny taniec, bo akurat taka piosenka leciała.

– Jak masz na imię? – Zapytałam po chwili. Wilk spojrzał na mnie zmieszany. – Nie jesteś Seanem. Jesteś jego wilkiem, prawda?

– Spostrzegawcza jesteś. Nazywam się Travis, Rebecco. A twoja kotołaczyca to Kate, prawda?

– Zgadza się. – Odpowiedziała Kate, na chwile przejmując nad mną kontrolę.

– Naprawdę chciałaś upić tego idiotę? – Zapytał, śmiejąc się.

– Czy on nas słyszy?

– Tak, ale jest w chuj pijany. – Znowu się zaśmiał.

– Ale ty też nie powinieneś być pijany?

– Myślisz, że cztery kieliszki upiją alfę? Po za tym... zioła, które dodałaś, zmniejszyły działanie tego napoju. – Zauważył. – Co chciałaś uzyskać upijając go?

– Chciałam sprawdzić czy mnie zdradzi. Gdyby to zrobił moja decyzja o odpuszczeniu sobie była by bardziej pewna. Teraz mam mętlik. – Westchnęłam. Wilkołak przez chwile na mnie patrzył. Wyglądał jakby bił się z myślami.

– Sean popełnia czasem błędy, ale uwierz mi... gdybyście się ze sobą sparowali był by wierny. Nie zrobiłby ci krzywdy. Ja na pewno bym mu na to nie pozwolił. A nawet jeśli odwaliłby coś co tobie by się nie spodobało, chyba bym go zatłukł.

– A to nie tak, że dzielicie ciało i tobie też by się oberwało?

– Hej, jestem wilkołakiem... Nic mi nie będzie. – Powiedział z uśmiechem. – Wydaje mi się, że powinienem oddać już mu kontrolę. Pilnuj go proszę i... nieważne. – Pokręcił głową, po czym oczy mojego mate zmieniły kolor z powrotem na ciemnobrązowy. Były one prawie w kolorze czarnym. Mój mate spojrzał na mnie tymi swoimi oczami i mnie... przytulił. Od razu się spięłam czując jego palący dotyk na sobie.

– Nie zostawiaj mnie... – Mruknął pod nosem, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. 

Przez chwile staliśmy tak po środku parkietu, po czym wyswobodziłam się z jego uścisku i pociągnęłam go w stronę szatni. On miał już dość, tak samo jak ja.

Szybko przebrałam się w swoje wyjściowe ciuchy i przekazałam Avril, że wracam do domu.

– Masz. – Podała mi kluczyki do auta.

– A ty? – Zapytałam, odbierając od niej kluczyki.

– Nicolas mnie odwiezie.

– Czy ty i on...

– Co? Nie! Jemu podobasz się t.... – Zamilkła i odchrząknęła. – ...Podoba się ktoś inny.

– Kto? – Zapytałam, ale Avril szybko zmieniła temat, dlatego wolałam odpuścić i ruszyłam do wyjścia, gdzie znalazłam swojego mate.

– A praca? – Zapytał pijackim tonem.

Miałam ochotę się zaśmiać. Kto by przypuszczał, że można upić wilkołaka? Najgorsze jest to, że to chyba pierwszy raz alfy, bo chodzi jakby przez tydzień siedział na szybkoobrotowej karuzeli. Kilka razy zwymiotował w drodze do auta, i miałam tylko nadzieję, że nie zrobi tego w aucie, bo Avril mnie zabije.

W końcu posadziłam Seana na przednich siedzeniach. Wilkołak próbował zapiąć pasy, ale po chwili się poddał i oparł głowę o szybkę zasypiając. Postanowiłam mu pomóc i zapięłam mu pasy, po czym uchyliłam lekko okno, aby wpuścić tutaj choć trochę świeżego powietrza. Sama usiadłam na miejscu kierowcy, po czym odpaliłam samochód, nie siląc się na zapięcie pasów, bo po co? Jestem przecież kotołakiem, a nas nie da się tak łatwo zabić.

Po półgodzinie, w końcu dojechałam do swojego mieszkania. Wysiadłam z auta i jakimś cudem wyjęłam z niego swojego mate, który prawie mnie obrzygał. Na szczęście w porę się odsunęłam. Zniesmaczona pociągnęłam go w kierunku wejścia do bloku, uprzednio zamykając auto.

Weszliśmy do windy, która w trybie wolnym zawiozła nas na moje piętro. Weszliśmy do mojego mieszkania. Od razu skierowałam Sena w stronę kanapy, na której go położyłam. Na szczęście wilkołak nie stawiał oporu. Ruszyłam do łazienki, w której wzięłam gorący prysznic, a gdy wyszłam zauważyłam, że Sean zniknął. Przeszukałam wszystkie pomieszczenia, aby na koniec wejść do swojej sypialni. Tam go znalazłam. Leżącego na moim łóżku w samych bokserkach.

Podeszłam do niego bliżej. Wilkołak spał pod kołdrą, która zakrywała jedynie jego stopy. Westchnęłam i okryłam go aż po czubek nosa. Ruszyłam do szafy, z której wyjęłam swoją piżamę, która była jedynie przydługą białą koszulką. Wzięłam jeszcze bieliznę, którą na siebie założyłam. Do tego nałożyłam ''piżamę'' na siebie i położyłam się na swoim małym łóżku obok mojego mate. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie mnie dotykał.

~*~

Rano obudziłam się z powodu gorąca i jasnego światła. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej, i spojrzałam na rękę mojego mate, która leżała w tej chwili na moim brzuchu. Złapałam za nią i niezbyt delikatnie zrzuciłam ją z siebie, po czym wstałam i podeszłam do okna, które zasłoniłam. Spojrzałam na zegarek - 10:32. Jak to możliwe, że tak długu spałam?

Westchnęłam i spojrzałam na swojego mate, który nadal spał.

– Chyba go obudzę.  Powiedziałam i podeszłam do niego. Spróbowałam go obudzić. Na początku tylko nim potrząsałam, ale potem zaczęłam go dźgać. Gdy i wtedy nie zareagował zaczęłam krzyczeć i się tłuc, ale nadal nic.

Idiotko, zapomniałaś, że on będzie spał tak przez trzy dni? – Zapytała Kate, a ja właśnie teraz sobie o tym przypomniałam. 

~*~

Gdzieś około południa przyszła do mnie Wioletta i zapytała jak u alfy. Odpowiedziałam jej, że nadal śpi.

– Wiesz, że obiecałaś mi pomoc i zastąpić alfę na te trzy dni? – Zapytała z uśmiechem.

– A co z Seanem?

– Niech sobie pośpi. – Machnęła dłonią i wyciągnęła mnie z mieszkania. Zamknęłam je na klucz i pozwoliłam jej się poprowadzić. Okazało się, że przyjechała z bratem. Wsiedliśmy do jego auta.

– Witaj, luno. Nazywam się Alan i jestem głównym betą alfy Seana. – Przedstawił się brunet. Już gdzieś go widziałam.

– Zaraz, mam kilka pytań. Po pierwsze: jesteście rodzeństwem... – Beta skinął głową w odpowiedzi. – ...A po drugie: czy to ty byłeś z Seanem w klubie w czasie, gdy się z nim poznałam? – Beta znowu przytaknął głową. – Jedziemy teraz do domu głównego?

– Tak, przedstawimy cię stadu i pewnie Sean będzie zły za to, że on tego nie zrobił, no ale cóż... Wioletta mi o wszystkim opowiedziała. – Wzruszył ramionami i odpalił samochód włączając się do ruchu. – Będę ci pomagał w twoich nowych obowiązkach, a Seana będą pilnować bety ze stada.

– Chwilka, ale ty wiesz, że ja będę pomagać tylko przez te trzy dni? Mam też swoje życie. – Wioletta spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. Ona siedziała na przodzie, a ja na tyle.

– Spokojnie, twoi szefowie już o wszystkim wiedzą. – Przytaknęłam głową i już nie odezwałam się ani słowem. To będą długie trzy dni.

~*~

Do domu głównego dojechaliśmy w mniej niż półgodziny. Samochód Alan zatrzymał na parkingu, który stał za małymi drewnianymi domkami innych wilkołaków. Był on raczej mały, bo jak tłumaczył mi Alan, wiele wilkołaków wolało poruszać się dzięki nogom lub czterem łapą.

Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę tego czteropiętrowca, w którym już byłam kilka dni temu. Ostatnim razem wyszłam oknem, a teraz wchodzę drzwiami.

Zauważyłam, że wilkołaki dziwnie nam się przypatrują. Inni z zaciekawieniem, a jeszcze inne z wrogą miną lub strachem. O co im chodziło?

– Luno, niech luna się nie przejmuje. Wielu z nas panią nie zna i wyczuwa w pani kotołaka. Alfa, jak sama pani wie, nie lubi innych ras, więc jest dla nich zdziwieniem, że przyjął do siebie kotołaka. – Wyjaśnił Alan. Przytaknęłam głową i wraz z nim ruszyłam na tyły domu gdzie znajdywała się duża przestrzeń do treningów. Wilki poszły za nami, bo Alan ich wcześniej zawołał.

Gdy już wszyscy byli, to Alan przemówił głośno (nie posiadał, tak jak Sean, głosu alfy, więc miał utrudnione zadanie).

– Wilki ze stada Czarnego Księżyca pod dowództwem alfy Seana Rogersa... ja, główny beta stada - Alan Parks, chciałbym coś ogłosić. Alfa przez trzy dni nie będzie zarządzał naszym stadem... – Od razu, po słowach Alana, usłyszałam szepty wilków, które skutecznie uciszył jeden z bet (ja stałam po prawej stronie Alana, po mojej prawe dwie pozostałe bety alfy stada - Wioletta stała z stadem na przeciw nas). – ...Powodu nie musicie znać. Jest to tajemnica, o której będą wiedzieć jedynie bety alfy.

– Kto będzie zarządzał stadem pod nieobecność alfy Seana? – Zapytał jakiś wilk.

– Oczywiście nasza luna. –  Odpowiedział Alan na co wilki spojrzały na niego zdziwione. Alan wskazał na mnie. – Przedstawiam wam waszą nową lunę, kotołaczyce... – Spojrzał na mnie niepewnie.

– Czarnej pantery. – Powiedziałam do niego w myślach.

– ...czarnej pantery, Rebecce Robinson. – Teraz wzrok wszystkich spoczął na mnie. Inni patrzyli na mnie ze zdziwieniem, strachem, a jeszcze inni z podziwem lub wrogością. Dlaczego? Znowu coś im nie pasuje?

Przemów do nich.... pomogę ci. Powtarzaj za mną. – Powiedział do mnie w myślach Alan. Przytaknęłam głową na jego słowa. – ...Wilki ze stada Czarnego Księżyca pod dowództwem alfy Seana Rogersa... ja, wasza luna, Rebecca Robinson...

– Wilki ze stada Czarnego Księżyca pod dowództwem alfy Seana Rogersa... ja, wasza luna, Rebecca Robinson... – Zaczęłam za nim powtarzać. – ...Przyrzekam wam, że od tego momentu, aż do końca, będę chroniła wsze stado, oraz przyrzekam, że pod nieobecność mojego mate, a waszego alfy, to ja, najlepiej jak potrafię, zaopiekuje się stadem Czarnego Księżyca. Przychodźcie do mnie ze wszystkimi waszymi problemami, oraz z propozycjami co do dalszego rozbudowania naszego stada. – Spojrzałam niepewnie na Alana.

– Potem ci wytłumaczę wszystko. – Rzucił do mnie w myślach. Znowu spojrzałam na wilki. Przez chwile milczały, po czym zaczęły klaskać lub gwizdać. Uśmiechnęłam się do nich lekko. – Możecie odejść. – Dodał i kazał nam ruszyć w stronę domu głównego, a potem do gabinetu alfy.

Postanowiłam usiąść na fotelu alfy, a bety usiadły na przeciwko mnie. Kurde, ma strasznie miękki i fajny ten fotel.

– A więc wytłumacz mi co mam robić i o co chodzi z tą "rozbudową stada".

– No dobrze, na początku może się przedstawimy. – Powiedział jeden z bet. Był to blondyn z czarnymi końcówkami i zielonymi oczami. – Nazywam się Olgierd Brown, a to mój brat bliźniak - Charlie Brown. – Wskazał na podobnego do siebie blondyna. Był w kropkę w kropkę podobny do brata.

– Oki, a teraz pozostałe.

– Zacznijmy może od zasad... Po pierwsze; jesteś luną, wiec ciebie one nie dotyczą. To ty masz karać za złamanie zasad i je wyznaczać. Choć to drugie nie będzie konieczne, a tym pierwszym raczej zajmuje się Olgierd, ale będzie chodził do ciebie z pytaniem "jaka kara" i tym podobnym... – Powiedział. Już mi się podoba.

– Kolejna rzecz... Masz do dyspozycji cały dom główny. Możesz chodzić gdzie ci się tylko podoba i nikt nie może ci tego zakazać. Masz też pokój luny i pokój alfy, gdzie nikt nie może wchodzić bez alfy lub twojej zgody. Do pokoju luny nikt po za tobą nie może wchodzić. – Wyjaśnił. – Ubrania masz w pokoju alfy, wybrała ja dla ciebie matka alfy oraz on sam.

– Zaraz, te ciuchy, które ostatnio widziałam w pokoju Seana należą do mnie?

– Dokładnie. - Przytaknął głową. – Jak już mówiłem: wybierała dla ciebie je była luna stada, czyli matka Seana, oraz sam alfa Sean.

– Okeeej, co dalej?

– Będziesz zajmować się obowiązkami luny i alfy, bo Sean jak na razie jest niedysponowany - co już wiesz. Bliźniacy będą pomagać ci w obowiązkach luny... – Tu wilki spojrzały wrogo na niego. – ...A ja w obowiązkach alfy. Czy to ci pasuje?

– Oczywiście.

– Świetnie... Już w czasie twojej pracy powiemy ci co i jak. A jeśli chodzi o rade, to tym się przejmować nie musisz, bo radą zajmie się alfa po powrocie. – Przytaknęłam głową i rozejrzałam się po biurku.

– No to będę musiała mieszkać tu przez te trzy dni?

– Tak, luno. – Odpowiedział Olgierd. Westchnęłam i wstałam z miejsca.

– To jakie jest moje pierwsze zadanie?

~*~

Na moje szczęście, Alan nie zamęczał mnie za bardzo. Jedyne co musiałam robić jako alfa to pilnować, aby każdy wojownik w stadzie wykonywał swoje zadania. No i oczywiście musiałam trenować wilki. Charlie mówi, że ze mną mają gorzej, niż z alfą. Ale nie widziałam, aby który z nich narzekał. Wręcz przeciwnie! Chętnie rwali się do rywalizacji i różnorodnych zabaw. Nawet kobiety i dzieci się dołączali.

– To był najlepszy trening ever. – Powiedział zadowolony Olgierd, a Charlie i Alan mu pokiwali głowa na ''tak'' w odpowiedzi. Uśmiechnęłam się do nich szeroko.

– Teraz droga luno możesz odpocząć. My bety się resztą zajmiemy. – Powiedział Alan, gdy stanęliśmy przy schodach.

– A co z obowiązkami luny? – Zapytałam zdziwiona.

– Nie jesteś jeszcze zmęczona? – Zapytał Olgierd.

– Oczywiście, że nie! My kotołaki lubimy ruch i aktywność. Nie to co domowe, zwykłe koty. Nie porównuj nas do nich. – Burknęłam zła.

– Rozumiem... w takim razie masz godzinę na prysznic, czy co tam chcesz, i spotykamy się w żłobku.

– ''Żłobku''? – Zdziwiłam się.

– Luna nieraz pomaga omegą zajmować się maluchami. Podczas treningu zauważyliśmy, że masz dobry kontakt z dziećmi, więc idealnie się nadajesz... – Stwierdził Charlie. – Olgierd ci pomoże.

– Zawołam Wiolettę. To ona pokaże ci dom główny i jego okolice, dobrze?

– Dobrze, ale to dopiero może jutro rano? O ile będzie na to czas.

– Dobrze, luno. – Odpowiedzieli całą trójką.

– Żadna luno! Ile razy mam wam to powtarzać? Rebecca albo Rebe.

– Ale alfa będziemy zły jak się dowie. – Powiedział Charlie.

– Po pierwsze: nie dowie się, bo śpi. Po drugie: jestem waszą luną, czyli mam takie same prawa jak alfa, więc rozkazuje wam mówić do mnie po imieniu. Luna to tylko jakiś głupi tytuł. Moi rodzice nie to imię dla mnie wybrali. – Chłopcy spojrzeli po sobie, po czym z powrotem na mnie i pokiwali głową. Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam schodami na czwarte piętro, a potem do pokoju alfy.

Weszłam do garderoby i tym razem wybrałam ciuchy z damskiej części, które najwyraźniej nie należały do jakiejś cizi (jak to na samym początku myślałam) tylko do mnie.

~*~

Po półgodzinnej kąpieli w wannie, uczesałam swoje czarne włosy i splotłam je w warkocza. Postanowiłam zrezygnować z makijażu, bo po pierwsze: nie miałam swoich kosmetyków, a po drugie: kotołaki i wilkołaki są z natury piękne (o czym już chyba wcześniej wspominałam). To dlatego nie musimy się malować, jedynie czasem podkreślamy swoje oczy, usta czy lekko pudrujemy policzki. Jeszcze nigdy nie widziałam kotołaka lub wilkołaka z fluidem lub podkładem na twarzy. Nie! Zaraz! Przecież widziałam... i to nie raz z tonem makijażu. Czasem mam wrażenie, że te kotołaczki mają coś nie tak z rozumiem. Po co nakładać tego tonami, skoro i tak ma się już piękną i zdrową cerę? Nigdy takich kotołaków lub wilkołaków nie zrozumiem. Nigdy!

Gdy byłam już gotowa, opuściłam pokój alfy i skierowałam się na sam dół. Spojrzałam na zegarek w telefonie i stwierdziłam, że za dziesięć minut powinien zjawić się po mnie Olgierd, bo nie za bardzo wiedziałam gdzie miałam iść...

~*~

Czas z dziećmi i omegami, które zazwyczaj się nimi opiekowały, minął mi szybko. Te dzieciaki są naprawdę bardzo energiczne. Skakały, biegały i krzyczały, ale mi to ani razu nie przeszkadzało. Nawet o dziwo mojej kotołaczce to nie przeszkadzało! Kate przez cały czas albo siedziała cicho, albo mruczała. Nieraz nawet pytałam się jej o to, ale nie dostawałam odpowiedzi. Czyżby to było działanie więzi albo tego, że jestem luną stada? Czyżby hałas mi nie przeszkadzał? Jeżeli to faktycznie przez ten tytuł "luny" stada, to mi się podoba.

– A dlaszego zroobipiła pani sobie ryzunek na ręcku? – Kolejne pytanie padło z ust kolejnego dziecka. Aktualnie siedzieliśmy w dużym kole. Dzieciaki pytały mnie o różne rzeczy związane ze mną i kotołakami, a ja im na spokojnie na wszystkie pytania odpowiadałam.

– To nie rysunek... to taki tatuaż od urodzenia. Do trzynastego roku życia jest jasno brązowy, a gdy osiągnę wiek przemiany w kotołaka to staje się czarny jak węgiel.  – Powiedziałam, pokazując im dłonie.

– A u wilkołaków zmiechają się kolor koncówek włosów. – Powiedział jakiś chłopczyk. Miał pięć lat, więc nie do końca wiedziałam jakiej mógł być rangi.

U wilkołaków ranga pojawia się dopiero wieku trzynastu lat i też wtedy słyszą po raz pierwszy swojego wilkołaka, a dopiero w wieku piętnastu przechodzą swoją pierwszą przemianę. Ranga dziecka liczy się też z rangą rodziców. Jeśli obaj rodzice są deltami to i dziecko powinno być wilkołakiem delty. Są też wyjątki gdzie, zazwyczaj pierwsze lub czasem ostatnie, dziecko jest innej rangi niż jego rodzice. Ale to raczej zdarza się raz na trzy wilkołaki w stadzie. No i alfa prawie w ogóle się nie trafia u innego wilka niż z rangą alfy albo bety. Ale to drugie to rzadziej. U alfy zawsze pierwsze dziecko będzie wilkiem alfa, a pozostałe betą i deltą - rzadziej gammą czy omegą.

Jeszcze przez godzinę siedziałam z maluchami. Potem przyszedł czas się pożegnać i mogłam wrócić już do sypialni. Dzisiejszy dzień był bardzo długi, ale i też strasznie się ciągnął. 




xxxxxxxxxxxxxxx

Opublikowane: 03.06.2020r.

Korekta: 19.07.2020r.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top