~1~
AntiVoid, data nieznana, czas nieznany
Drogi pamiętniku,
ostatnio znowu walczyłem z Inkiem. Było to kilka dni temu, jeśli się nie mylę. Nie mam niestety kalendarza, więc nie mogę stwierdzić z całkowitą pewnością kiedy to było. Ale w każdym razie, znowu gadał coś o tym, że mam nie niszczyć i tak dalej. Pff, że mnie ma to niby powstrzymać przed dalszym niszczeniem. Ten Tęczowy Idiota chyba nie rozumie, że mnie nie można przekonać. Gdyby mi dał czekoladę, to może bym się zastanowił. Nie no żartuję, nawet czekolada mnie nie przekona. Napisałbym tu coś jeszcze, ale nie mam pomysłu co. Jeśli wydarzy się coś ciekawego, to może o tym napiszę.
Error
Skończyłem pisać w swoim pamiętniku. Złapałem go linką i pociągnąłem do góry, jeśli tak to można nazwać. Po tym przeciągnąłem się i ułożyłem wygodnie na hamaku. Dzisiaj nie miałem ochoty niszczyć żadnego AU. Postanowiłem, że zrobię sobie przerwę. Trwała już jakieś kilka dni. Przed te kilka dni Ink ani słowem się do mnie nie odezwał. Zresztą, nie dziwię mu się. Podczas naszej ostatniej walki nieźle mu dokopałem. Powiedziałem mu coś, co go na pewno zraniło...
Time skip *kilka dni wcześniej*
Klęczałem na ziemi cały obolały. Miałem wbitą w ramię czarną kość Inka. On sam ledwie trzymał się na nogach.
-E-error...-wydyszał malarz.-Przestańmy walczyć. To nigdzie nie prowadzi.
-Ha, i ty myślisz że ja cię posłucham-zadrwiłem z niego. Lekko poruszyłem zranioną ręką, przez co syknąłem cicho z bólu.
-Ale Error, posłuchaj-
-Nie, to ty posłuchaj. Jesteś nikim. Wszystko co robisz nie ma sensu. Bronisz tylko jakiś śmiesznych AUs. Powiem ci szczerze: dla mnie jesteś fałszywy. Nie dziwię ci się więc, że masz również fałszywych przyjaciół.
Ink na moment zamilkł. Zobaczyłem, że po jego policzkach płyną łzy. Jedyne, co udało mi się wyłapać, to pędzel Inka zmierzający w stronę mojej czaszki...
*Czas teraźniejszy*
Dotknąłem miejsca, gdzie jeszcze kilka dni temu było pęknięcie. Już zdążyło się z rosnąć. Westchnąłem. Nie żałowałem moich słów. Jednocześnie jednak myślę, że gdybym tego nie powiedział, to nie dostałbym głupim pędzlem po głowie. Zacząłem rozglądać się po Voidzie. Malarza nigdzie nie było widać. Czyli mam AntiVoid tylko dla siebie. Nagle usłyszałem, że gdzieś tworzy się plama atramentu.
-"Wykrakałem"-pomyślałem sobie. Z plamy wyszedł Ink. No to koniec ze spokojem. Popatrzyłem na Inka. Cała jego twarz była we łzach. Wow, w takim stanie to chyba jeszcze nigdy go nie widziałem. Zacząłem śledzić go wzrokiem. Poszedł do swojego kąta Voidu, usiadł tam i po prostu siedział patrząc w nicość. Okej, to już zaczyna robić się dziwne. Czy moje słowa aż tak go zraniły? Mam z nim pogadać...?
Siemka! Oto pierwszy rozdział z książeczki. Mam nadzieję, że się podobał. No i chciałabym dodać, że czekam na pytanka do naszego aska. Trochę mi się nudzi, no i mam jutro waloną kartkówkę z lektury jutro, więc miło by było zapomnieć o niej na chwilę i zająć się opowiadaniem na pytania. No nic, to tyle. Jak będzie mi się nudzić. To może wrzucę kolejny rozdział. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top