Rozdział 42 "Będę tęsknić kochanie"
P.O.V:Pedro
Obudziłem się około dziesiątej pierwsze co zobaczyłem ku mojego boku był Pabluś. Taki słodki mały i piękny. Cóż że jesteś dziesiąta warto go obudzić.
-Maluszku kochany wstawaj dziesiąta jest kochanie wstawaj-Usiadłem na nim i zacząłem czule gładzić jego policzek przy okazji całowałem go czasem namiętnie.
-Kocham cię-Powiedział pół przytomny.
-Ja ciebie też-Odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.
-Złaź ze mnie-Powiedział zimnym tonem bez uczuć i mnie z siebie zrzucił. Ała moje serce...
-Pablo...-Powiedziałem smutny i zawiedziony a za razem zły.
-Alejandro przyszedł-Powiedział bez uczuć i obojętnym tonem i do niego poszedł.
-Czemu tak mówisz do taty?-Zapytał smutny i się do niego przytulił.
-Denerwóje mnie już-Oczy mi się przeszkliły natychmiastowo nie umiem pisać bólu jaki im towarzyszy... Serce złamane które krwawi...
-A czemu cię denerwój?-Zapytał widząc jaką łzy spływają mi po policzkach.
-Poprostu-Powiedział co mnie strasznie zabolało.
-Tata przez ciebie płacze...-Powiedział a ja zakryłem się kordłą żeby nie było słychać jak płaczę.
-Pediii nie płacz proszę...-Powiedział zmartwiony i do mnue szybko podbiegł żeby mnie przytulić a nasz syn z nim.
-To nie dawaj mu powodu do tego! -Krzyknąłem i poszedłem szybko do łazienki żeby ukoić ból tak jak to robiłem jak go nie było.
-Pedi błagam wpuść mnie... -Powiedział próbując się do mnie dobić ale mu nie wyszło
-Wolał bym żeby mi się nie udało cię odbić! Zdrajco!-Krzyknąłem robiąc sobie kreski na ciele.
Nie wiem co we mnie wstąpiło ani dlaczego to Krzyknąłem. Ale musiałem się za to ukarać... Boli mnie to jak go potraktowałem. Straciłem już dość dużo krwi. A Pablo? Pablo cały czas chciałeś się do mnie dostać bo się o mnie martwił. Wyważył drzwi i szybko do mnie podbiegł jak to zobaczył a Alejandro oddelegował do pokoju.
-Będę tęskinić kochanie-Powiedziałem już czując że umieram.
-Nie, nie, nie, nie, nie, nie zostawiaj mnie, nie dam rady bez ciebie -Wydukał w rozpaczy.
Nie odpowiedziałem jużnic poprostu zamknąłem oczy i pozwoliłem odpłynąć swojej duszy.
P.O.V:Pablo
Pedro na mnie nakrzyczał.. Martwię sięi dobijam do niego. Wiem że pownienem spakować walizki i wyjść ale nie umiem. Czuje się okropnie za to co powiedziałem... On mnie nie denerwuje on mnie uszczęśliwia... Wziąłem go do szpitala i okazało się że zapadł w śpiączką i możliwę że się nie obudzi to jest w zasadzie pewne...
-Kochanie nie zostawiaj mnie -Wydukałem klękając przy jego łóżku.
-Co się dzieje?-Zapytał zmęczony i ledwo przytomny.
-Pedi kocham cię-Mocno go przytuliłem tylko on mnie odepchnął smutny...
-Ja ciebie też ale nie możemy być razem...-Powiedział smutny.
-Możemy i ja cię wubaczam nie jestem i nie byłem zły-Powiedziałem i ponownie go przytuliłem.
-Ale ja sobie tego nie wybaczam-Łzy zaczęły mi lecieć jak z wodospadów.
-I co z tego ja cię wybaczam proszę nie zostawiaj mnie-Powiedziałem na co on chciał wziąść mnie z innej strony.
-Zdradzałem cię i nadal zdradzam -Kłamał widzę to nie umie kłamać.
-Nie umiesz kłamać-Odparłem z prawdą.
-Zapytaj Alejandro on co powie że cię zdradzałem-Powiedział a Alejandro nie mógł z głupoty Pedra.
-Nie zdradzał spał z twoją poduszką nosił bluzy które tobą pachniały ciał się z tęsknoty i płakał co noc-Powiedział wszystko zirytowany zachowaniem swojego taty.
-Alejandro-Powiedział lekko wkurwiony.
-Taka prawda, kochasz go i nie umiesz bez niego żyć-Powiedział na co on poczochrał go po włosach.
-Taka prawda-Odparł i nas przytulił.
-Kocham was-Powiedział i Pocałował mnie w usta a naszego syna w gło
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top