Rozdział 32 "Sypiecie ze sobą?"

Na nasz nie szczęśie jak weszliśmy do domu za rękę to w salonie siedziała cała moja i Pabla rodzina. Spojrzałem na Pabla który był tak samo zdezorientowany jak ja i postanowiłem się odezwać.

-Hejka. Powiedziałem nie śmiało.

-Witajcie myśleliśmy że już jesteście. Odpowiedziała moja mama i mama Pabla i podeszły nas wyściskać.

-Pablo ale ty wyrosłe i wyładniałeś pewnie już masz wybrankę. Powiedziała kobieta puszczając go.

-Tak mam ale wybranka. Mruknąłem pod nosem i spojrzał na mnie.

-A ty Pedro jak zwykle sam czy masz już kogoś? Zapytała mnie a ja zrobiłem się czerwony jak burak bo Pablo nadal trzymał mnie za rękę.

-W zasadzie to musimy wam coś powiedzieć... Odezwaliśmy się na raz.

-No to słuchamy. Odparły masze mamy.

-Bo my jesteśmy zaręczeni z Pablem. Odpowiedzieliśmy na jednym wdechu.

-O tego się nie spodziewałam. Odparły na raz.

-Tak wyszło kochamy się. Odpowiedział mój narzeczony i mnie Pocałował.

-Kochacie się co noc widać po tobie Pedro nie ukryjesz tego. Powiedział mój brat i podszedł do mnie żeby zobaczyć co mam na szyji.

-A teraz tak szczeże sypiacie ze sobą? Zapytała moja mama a ja nie wiedząc co odpowiedzieć zrobiłem się czerwony jak burak i spojrzałem na Pabla.

-Zadałam pytanie tak czy nie. Powiedziała i oparła się o blat w kuchni.

-Szczerze mówiąc to tak... Odpowiedziałem cicho.

-A ile ze sobą już sypiacie? Zapytał mój durny brat.

-Bo myślisz że ci to powiem. Odparłem idąc na górę.

-Pedruś czekaj idę z tobą. Zawołał Pablo i wbiegł za mną na schody.

-Dwa podały idą się kochać. Wydarł się ze śmiechem mój brat na co dostał środkowy palec na odpowiedz.

-Jesteśmy skończeni. Westchnąłem i opierając się o drzwi osunąłem się na dół.

-Nie jesteśmy. Odpowiedział Pablo stając przedemną i pomagając mi wstać.

-Ale chodzi o mojego brata o kiedy wyznałem jakiej jestem orientacji. Wyznałem wpadając mu w ramiona.

-Już dobrze. Powiedział głaskając mnie po włosach.

-Wierzę ci. Odparłem i pocałowałem go.

-Kocham cię. Powiedział puszczają mnie.

-Ja ciebie też. Odpowiedziałem jak spuszczał po mnie ręcę.

-A teraz chodź na dół bo zaraz przyjdą żeby zobaczyć co robimy. Powiedział i złapał mnie za rękę po czym poszedł ze mną na dół.

-Pablo... Zacząłem zanim wyszliśmy z pokoju.

-Hm? Mrukną.

-Daj buzi. Powiedziałem a on przyciągnął mnie za kark i zacząłem całować.

-Nie przerywając tego. Szepnął mi na ucho.

-Ale musimy iść na dół. Odparłem chceąc się odsunąć.

-Odsunąć będziesz się mógł jak skończę. Wdarł mi się w wypowiedź.

-Mhm. Mruknąłem a następnie znowu go zacząłem całować.

-Chodź do łazięki. Odparłem łapiąc go za ręce i ciągnąc go do pomieszczenia.

-Co mi zrobisz? Szepnął mi na ucho a ja po zamknięciu drzwi złapałem go za krocze.

-Pedniecasz mnie. Stwierdził zgodnie z prawdą i zaczął całować mnie po szyji zostawiając na niej malinki.

-Dobra chodź bo zaraz po nas przyjdą. Odparłem łapiąc go w tali.

-Rozbierz mnie. Wypalił cicho i zaczął mi robić dobrze.

-Kochanie ale... Nie dokończyłem bo mnie pocałował.

-Nie ma ale chce się wykąpać. Powiedział a ja zrobiłem to o co mnie poprosił.

-A teraz w nagrodę daj buzi. Wypaliłem a on przyciągnął mnie do swojego nagiego ciała.

Zaczął mnie całować a ja zacząłem błądzić rękami po jego gołym ciele. Widać było że mu się podoba i że mu ufa zaczął się śmiać podczas pocałunku. Czym mnie zaraził nie chciałem się od niego odsuwać. Ale jeszcze troche dostaniemy oboje ataku śmiechu.

-Idź się wykąpać. Odparłem odchodząc od niego.

-Ja bym chciał z tobą. Powiedział jak rozpakowywałem kosmetyckę.

-Ale ja nie chce teraz idź się kąpać. Powiedziałem dosyć ostro a jemu po policzku spłynęła łza.

-Nie nie nie płacz błagam. Powiedziałem wycierając mu łzę i przytulając go.

-Daj buzi. Wyszeptał mi na ucho które specjalnie musnął ustami.

-No to daj skradnę ci jednego buziaka. Powiedziałem i zacząłem go całować.

Odepchnął mnie od siebie... To boli tak strasznie boli... Baz słowa Wyszedłem z pomieszczenia i udałem się na łóżko. Czemu to mnie aż tak boli? Ja go kocham a on takie coś... Zadawałem sobie pytania aż Pablo nie wyszedł mokry i całkiem nagi z łazięki. Zawstydził mnie zgredek zawstydził i najwidoczniej to zobaczył.

-Mój buraczek. Powiedział i poszedł do szafy a ja za nim.

-Twój a kogo. Odparłem przytulając go bez słowa.

-Nie przytulaj mnie nie całuj mnie i nie dotykaj mnie. Powiedział stanowczo a ja wbiegłem do toalety.

Chyba kilka kreskę nie będzie bolało aż tak jak to. Pomyślałem i wziąłem ostrze. Na szczęście wbiegł Pablo i wycałowałem mnie całego wydzierając mi ostrze z ręki.

-Co ty robisz pojebało cię?! Zapytał nerwowo.

-Zraniłeś mnie... Zacząłem a on mnie zaczął tulić.

-Przepraszam nie chciałem. Powiedział z przykrością w głosie i zaczął płakać.

-Nie płacz nie teraz. Odparłem wycierając mu łzy.

-Ale ja nie chciałem cię zranić to nie było specjalnie nie chciałem. Powiedział jak pocierałem mu łzy które ciągle mu leciały.

-Nic się nie stało. Powiedziałem i zacząłem go całować ale się wyrwał.

-Pedruś ja nie mogę... Powiedział a ja nie słuchając go zacząłem go całować.

Pogłębiał pieszczotę z każdą chwilą i trzymał mnie za kark. Przytuliłem go z całej siły ale tak aby mu nie zrobić kżywdy.

-Nic się nie stało spokojnie. Powiedziałem jak się oderwał z płaczem.

-Jestem tu spójrz na mnie. Próbowałem go uspokoić.

-No właśnie dla tego się boje. Powiedział a ja zacząłem go tulić mocniej niż wcześniej.

-Nie chce cię ranić skoro się zraniłem to może czas to skończyć? Zapytał a ja go w tył głowy uderzyłem.

-Nie bo się kochamy idioto nie kończymy aż do śmierci. Mówiłem trzęsąc jego ramionami.

-Ale ja nie chce cię ranić. Powiedział a ja z wkurwienia zacząłem zacząłem go całować.

-O witam mam nadzieje że nie przeszkadzam pedałom. Powiedział mój brat wchodząc nam do pokoju.

-Tak wogóle pięknie macie łóżko tylko szkoda że penie popękane. Powiedział waląc się na łóżko.

-Wynocha mi stąd. Wypaliłem a on się zaśmiał.

-Idziecie ze mną a ja udaje że to się nie stało. Powiedział a ja na niego spojrzałem za żenowany i się zgodziłem.

-No dobra ale siedzisz cicho. Powiedziałem a on uścisnął mi rękę.

-Tylko nie kombinuj. Powiedział zaciekając uścisk dłoni.

-Nic nie będzie kombinowane. Powiedziałem i wyszliśmy z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top