Rozdział 3 "Najgorszy dzień w roku"
Trochę piłem a Pedri dużo więcej. Więc postanowiłem że pojedziwmy do domu. Wziąłem go i zaprowadziłam do samochodu chwilę później byliśmy już połowę drogi do domu. Pedri już praktycznie spał jak byliśmy na miejscu. Zaniosłem go do domu a sam poszedłem się umyć. Jak przeszedłem spowrotem to zobaczyłem że Pedri złączył nasze łóżka. I już kładł się spać.
-Pablo proszę przytul mnie. Usłyszałem jak położyłem się od łóżka.
-Jak mam cię przytulić? Zapytałem i podniosłem się od pozycji siedzącej.
-Tak jak byłeś we mnie wtulony zanim jechaliśmy do klubu. Powiedział i usiadł obok mnie.
-A na pewno chcesz? Zapytałem i spojrzałem na niego.
-Tak błagam zrób to. Powiedział i spojrzał mi głęboko w oczy.
Przytuliłem go bo sam tego bardzo chciałem a on po tym jak wpadłem mu w ramiona zaczął mnie całować po szyji. Skubany tak namieszał mi w głowie że nie potrafiłem nie myśleć o tych pocałunkach. Chyba się w nim zakochałem.
-Pedri? Zapytałem cicho żeby zobaczyć czy śpi.
-Tak? Zapytał cichym głosem.
-Pocałujesz mnie na dobranoc? Zapytałem a on podniósł mi głowę za brodę.
-Jak chcesz to zrobię nawet coś jeszcze. Powiedział i złączył nasze wargi w powolnym i bardzo namiętnym pocałunku.
-A co byś zrobił? Zapytałem i przegarnęłam mu włosy.
-Chciałbym cię pieprzyć. Powiedział i włożył mi rękę pod koszulkę. Przeszły mnie dreszcze.
-Ja ciebie też. Odpowiedziałem i podniosłem się od pozycji siedzącej.
-Co rozbierzesz mnie? Zapytał mnie i położył ręcę na brzuch.
-Jak chcesz to z chęciom to zrobię. Powiedziałem i pojawiłem się nad nim na czworakach.
-To ja zrobię to. Powiedział i ściągnął mi koszulkę.
-Nie jesteś za bardzo pijany? Zapytałem a on już zaczął mi zsuwać krótkie spodenki.
-Czuje się w miarę dobrze. Powiedział a ja mu ściągnąłem mu koszulke bo miałem taką okazje.
-Napewno cgcesz to zrobić? Zapytałem kiedy brunet próbował zdjąć spodenki.
-Jestem pewny w stu jeden procentach. Powiedział i w tym momęcie moje spodenki się znalazły na ziemi obok łóżka.
-To teraz ty. Powiedziałem i zacząłem mu delikatnie zsuwać spodnie które miał na sobie.
-To ściągnij mi te spodnie. Powiedział a jego spodnie znalazły się na drugim końcu pokoju.
-Wiedziałem że jesteś piękny a nie że aż tak. Powiedział spoglądając mi na klatę.
-A ja sie nie pomyliłem co do ciebie jesteś tak ładny jak myślałem. Powiedziałem a on zaczął błądzić rękami po moim nagim ciele.
-Jaki był tego cel? Zapytałem siadając na niego.
-Cel był taki że jak się będziemy przytulać to możemy zrobić coś jeszcze. Powiedział i momętalnie przewrócił mnie na łóżko.
-Co ty chcesz zrobić? Zapytałem a on zatkał mi usta ręką.
-Tylko nie jęcz mi tu. Powiedział chcąc zejść w dół ale mi się to nie udało bo mocno zacisnąłem nogi.
-Nie zrobisz tego nie jestem gotowy na coś takiego. Próbowałem mu wytłumaczyć a on uciszył mnie długim i namiętnym pocałunkiem.
-Spoko jak nie chcesz to tego nie zrobię. Powiedział i się do mnie przytulił.
Pedro zasnął a ja jeszcze rozmyślałem nad tym co do niego czuje. Nie wiedziałem co do niego czuje. Ale chyba go kochałem. Jeszcze rozmyślałem o kolejnym meczu miał on się odbyć w walętynki miał być z Menchesterem. Watęrynki najgorszy dzień w roku zawsze spędzam je sam i to się pewnie już nie zmni. W prawdzie mieszkałem z Pedrim. Ale czy on był się zgodził na to żeby być moją walętynką? Nurtowały mnie te pytania. Nie wiedziałem czy coś do mnie czuje ale czułem że pewnie nic do mnie nie czuje. Chciałem zrobić mu niespodziankę i mam nadzieje że mi się spodoba. W końcu zasnąłem wtulony w jego ciepłe ciało.
-O książe zechciał się obudzić. Powiedział i poczochrał mnie po włosach.
-Ja nie spałem. Powiedziałem z ranną chrypką.
-Nie wogóle a kto ma chrypką? Zapytał i zaczął błądzić rękami po moim nagim ciele.
-Ty. Po tym dostałem atak giglotek od Pedra.
-Przestań bo to się może źle skończyć. Ledwo wydusiłem przez śmiech.
-No dobra bo i tak mamy nie długo trening więc dobra. Powiedział i wstał.
Zlustrowałem jego ciało jak stał przedemną żeby zerwać ze mnie kołdrę.
-Wstawaj bo za niedługo mamy trening. Powiedział zrywając ze mnie kołdrę przez co poczułem się średnio kąfortowo bo też zlustrował moje ciało.
-Masz pięknę ciało. Powiedział patrzą mi głęboko w oczy.
-Ty masz ładniejsze i nigdy ci nie doruwnam. Powiedziałem i odwróciłem wzrok.
-Nie ty masz piękniejsze i to ja ci nie doruwnam. Powiedział i pojawił się przedemną.
-Ale ja wiem co widzę i jak jest masz dużo piękniejsze ciało i koniec. Powiedziałem a on złączył nasze usta w długim i naprawdę namiętnym pocałunku.
-Gadaj co chcesz ja wiem że ty masz piękniejsze i koniec. Powiedział i odsunął się odemnie.
-Kocham jak mi robisz to tak znienacka. Powiedziałem i spojrzałem mu głęboko w oczy.
-A ja uwielbiam jak ty to tak poprostu robisz. Powiedział i wstał.
-Idziemy się ubrać? Zapytałem i również wstałem.
-Możesz zgadywać. Powiedziałem i wstałem.
-Chcesz jeszcze raz? Zapytał jak do niego podszedłem.
-Nawet nie wiesz jak. Powiedziałem i przyciągnąłem go do siebie za kark.
Utwarłem usta żeby ugryść mu wargę ale on nagle się odsunął. Nie ukrywam trochę mnie zabolało a nawet nie trochę a bardzo.
-Co się stało? Zapytałem po tym jak do niego podszedłem że się do niego przytulić.
-Nic ale... Zaczął ale mie chciał dokończyć.
-Ale? Zapytałem a on spojrzał w stronę lustra.
-Zobacz jak my razem wyglądamy... nie pasujemy do siebie. Powiedział głosem który mu się lekko załamał.
-Słuchaj nie mam ochoty tego słuchać po pierwsze wyglądamy super razem a po drugie co mnie to obchodzi jak bym cię kochał? Zapytałem a on się bardzo wyraźnie uśmiechnął.
-W sumie to masz racje. Powiedział i tam razem on przyciągnął mnie za kark do siebie.
Otwarłem usta i bardziej go do siebie przyciągnąłem. I w tym momęcie się skapłem że dzisiaj są walętynki. I gramy ten mecz chciałem zrobić dla niego dowód serca. Ale nieiałem ochoty się od niego odsuwać coś mnie powstrzymywało. Ale W komcu nie chętnie pogodziliśmy się z tym że zaraz mamy trening i się musimy od siebie oderwać.
-Ja czekam na dole. Powiedział biorąc torbę na trening.
-Dobra ja za chwilę przyjdę. Odpowiedziałem a jak wyszedł poszedłem do drukarki po papier.
Wyciąłem serduszko i napisałem Kocham cię zostaniesz moją walętynką? Inarysowałem pełno czerwonych serduszek. A do tego postanowiłem kupić mu pluszaka z którego wiem że by się ucieszył. Plus różyczkę czerwoną oczywiście.
-Pab idziesz w reszcie czy nie? Zawołał z dołu.
-Już idę. Zawołałem i włorzyłem karteczkę do kieszeni z której napewno mi nie wypadnie.
Zszedłem na dół wymyślając wymówkę żeby iść na spacer później.
-Jesetś co tak długo? Zapytał i rzucił mi bidon.
-Jestem jestem ale nadal nie chce mi się tu być w sęsie na nogach. Powiedziałem i usiadłem do stołu.
-Masz tu gofry z owocami i bitą śmietaną. Powiedział dając mi teleż z goframi.
-Oo dzięki moje ulubione i są banany. Powiedziałem a on się zaśmiał.
-Nie mów mi że kojarzę ci się z tą reklamą. Powiedział i się zaczął śmieć.
-Dobra to nie powiem. Powiedziałem i zostałem ździelony w łeb.
-No ale taka prawda. Powiedziałam i biorąc troche śmietany trzasnąłem mu w twarz.
-Zacząłeś wojnę. Powiedział i wziął miskę ze śmietaną po czym założył mi ją na głowę.
-Ale ja ci dałem w twarz a ty mi całą głowę. Powiedziałem i ściągając miskę zacząłem się śmiać.
-Było nie zaczynać. Powiedział i dostał śmietaną.
-Masz ją na ustach. Powiedział i zlizał mi śmietaną przez co się zarumieniłem.
-Ty też masz. Powiedziałem i zrobiłem to co on.
Baz zastanowinia wpadłem mu w ramona. Nie mam pojęcia co mną kierowało. Ale zapragnąłem tego chłopaka. Po chwili od przytulasa przeszło do całusa. Otwarłem usta i ugryzłem mu język na co on odegrał się gryząc mi wargę.
-Dobra jedź bo zaraz musimy jechać. Powiedział a ja nie chątnie spóściłem ręcę po nim i poszedłem dokończyć konsumowanie.
-Dzisiaj mecz. Powiedziała i usiadł obok mnie.
-Wiem i się stresuje. Powiedziałem a on położył mi rękę na udo i zaczął je ściskać.
-Podoba mi się to. Powiedziałem i położyłem rękę na jego rękę.
-To to może ci się też spodobać. Powiedział i przemieścił rękę w górę.
-Oczywiście że mi się spodoba. Powiedziałem i wziąłem jego rękę i położyłem tam gdzie chciał ją położyć.
-Nie spodziewałem się. Powiedział i odwrócił wzrok żebym nie zobaczył że się zarumienił.
-Ja też nie. Powiedziałem a on odrazu odwrócił wzrok do mnie i wlepił mi sowje usta w moje.
Wszystko jest zajebiście ale dlaczego mi się to podoba?
-Pepi ja do domu przyjdę pieszo bo muszę iść do rodziców. Skłamałem.
-Jak cgcesz to cię podwiozę. Powiedział i spojrzał swoimi pięknymi oczami w moje.
-Nie spoko nie musisz pójdę pieszo. Powiedziałem a on przytaknął.
Po treningu poszedłem do sklepu z kwiatami i kupiłem jedną czerwoną różę. Późnie do sklepu z zabawkami i kupiłem miśka.
Pov:Pedri
Super dzisiaj walętynki nie nawidzę tego dnia. Ale jestem zabujany w swoim najlepszym ziomku. Więc postanowiłem mu kupić coś na walętynki. Postanowiłem kupić mu pieska bo wiedziałem że zawsze chciał go mieć maltańczyka jeszcze białą różyczkę bo wiem że to są jego ulubione. I oprócz tego kupiłem mu ciastko z wróżbą a w środku było. Kocham cię zostaniesz moją walętynką? Po tym jak kupiłem pieska pojechałe. Jeszcze pojechałam kupić smycz obróżkę zabawki legowisko miskę do wody i jedzenia oczywiście karmę i smakołyczki. Jak wrócił do domu wszystko było gotowe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top