Rozdział 29 "Wyjdziesz za mnie?"
-Tak myślałeś że serio lecimy do tych bez mózgów? Zapytałem a on wpadł mi w ramiona.
-Nooo a czego się spodziewałeś zgradzie mój. Powiedział i wycałował mnie.
-Kocham cię. Powiedziałem a on mnie podniósł i obrucił się wokół własnej osi.
-Ja ciebie też gremnlinie. Powiedziałem wtulając się w niego.
-Dobra chodź bo zaraz wpószczają na pokład. Powiedziałem i złapałem go za rękę żeby go pociągnąć w stronę bramek.
Akurat zaczeli wpuszczać wpóścili nas a my poszliśmy. Zajęliśmy miejsca obok siebie ja siedziałem przy oknie a Pedruś obok mnie. Złapał mnie za rękę a ja chciałem jeszcze spać położyłem głowę na jego ramieniu i próbowałem zasnąć. Nagle poczułem chwyt na udzie to nie była ręka Pedra na sto procent to nie ona. Otwarłem oczy i zobaczyłem jakiegoś typa siedzącego obok mnie na kolanach Pedra. Pedruś był wkrwiony jak nigdy i znesmaczony tym co się działo.
-Zejdz mi z Pedra w tym momęcie idioto. Powiedziałem spokojnym głosem.
-A co śliczny nie podoba ci się? Zapytał a ja nie wytrzymałem i założyłem rękawiczki zepchnąłem go z Pedra a on sobue poszedł ściągnąłem rękawiczki i wyrzuciłem je.
-Idę przebrać spodnie. Powiedział Pedri i wziął jakieś spodnie z plecaka.
Poszedł się przebrać i nie długą chwilę później przyszedł z spodniami w reklamówce jednorazowej.
-Tylko ty mi możesz siedzieć na kolanach. Szepnął mi na ucho i Pocałował mnie w policzek.
-Wiem jestem wyjątkowy. Odparłem a on położył mi rękę na udzie. Tak to jest ten dotyk którego mi brakowało.
-Tak jesteś wyjątkowy i zawsze będziesz miał oddzielne miejscie w moim sercu pamiętaj. Powiedział i pocałował mnie.
-Ty w moim też. Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niego.
-Teraz ci dużo ładniej. Powiedział i pogłaskał mnie po policzku.
Zachciało mi się spać więc oparłem głowę o ramię tego mojego ukochanego gremlina. Głaskał mnie cały czas po udzie co pozwoliło mi spokojnie dopłynąć w błogim śnie.
-Wstawaj misiu. Szepnął mi na ucho budząc mnie.
-Co jest? Zapytałem otwierając klejące się jeszcze oczy.
-Za chwilę lądujemy. Powiedział i złapał mnie za rękę i ją ścisnął bo wiedziałem że zawsze się tego boje.
-Boje się. Szepnąłem mu na ucho.
-Wiem dlatego cię złapałem za rękę. Odpowiedział i akurat zaczęliśmy lądować.
-Już po wszystkim chodź. Powiedział i wstał.
-Faktycznie. Powiedziałem i wstałem.
-Chodź tu zgredzie. Powiedział i złapał mnie za rękę żebym się nie zgubił.
Wyszliśmy z samolotu kierując się na lotnisko żeby wziąść naszą walizkę i Skrapiego. Wzięliśmy i poszliśmy do taxówki którą Pedro zamówił w samolocie. Weszliśmy i kierowaliśmy się do hotelu. Jak byliśmy na miejscu to poszliśmy do recepcji.
-Rezerwacja na nazwisko Gavira. Powiedziałem i odebrałem dwie karty do pokoju.
Poszliśmy do pokoju i rozpakowaliśmy się i wypuściliśmy Skrapiego. Padłem zmęczony na łóżko a Pedro obok mnie. Wycałował mnie i przytulił.
-Gremlin. Odparłem
-Ale twój. Odpowiedział i odwzajemnił uścisk.
-No jesne że mój i tylko mój. Powiedziałem a on położył głowę między nogami na moim kroczu.
-Nie za wygodnie? Zapytałem i zacząłem przygarniać mu te piękne włosy.
-Nie, jest w sam raz. Odpowiedział i złapał mnie za łydki które były przy jego głowie.
-Dziajiaj jest dwunasty czy trzynasty? Zapytałem bo już zgłupłem.
-Trzynasty jutro są walentynki i nasza rocznica. Powiedział i zaczął mnie łaskotać po stopach nie mam pojęcia jak się do nich dobrał.
-O rocznicy bym nie zapomniał. Powiedziałem a on wstał i mnie Pocałował.
-Ja też nie spokojnie. Powiedział i usadził mnie na swoich biodrach.
-Wygodnie mi. Odparłem opierając się o jego nogi.
-To dobrze tak był tego zamysł. Powiedział i złapał mnie za stopy po czym zaczął je całować.
-Mmm Pedruś stupkarz. Odparłem ze śmiechem.
-Wiem ale ja lubię tylko twoje. Powiedział i zaczął mi je całować.
-A ja tylko lubię jak ty mi je dotykasz nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek inny był na twoim miejscu. Powiedziałem a on mnie przyciągnął i zaczął ostre leczenie w ślinę.
Zrobiliśmy się głodni a akurat była pora obiadu. Zeszliśmy do restauracji i podali nam danie. Nie mam pojęcia co to było ale było super. Wruciliśmy do pokoju i poszliśmy spać.
~Następny dzień~
Okropniej się sresuje tym że dzisiaj zabieram Pedrusia na kolejce zaręczynową. Obudziło mnie moje ulubione uczycie.
-Wstawaj misiu. Standardowo. Powiedział ten gremlina budząc mnie.
-Dzień doberek kochanie. Odezwałem się i wycałowałem go.
-Dzień doberek Zajączku jak się spało? Zapytał i nie przytulił.
-Zajebiście a tobie? Zapytałem a on mnie Pocałował.
-Mi też. Powiedział i włożył mi ręce bod bluzkę.
-Chodź na śniadanie mają Szwecki stół. Powiedziałem idąc się ubrać.
-Gavi tak arpopo metching outfit dzisiaj to nie pytanie masz. Powiedział i rzucił mi bluzę i dresy.
Na bluzeie jest napis. "Kocham mojecho chłopca". Cała bluza jest czarna a napis biały.
-Dziękuje kochanie. Powiedziałem i żuciłem mu się na szyję.
-To na walętynki prezent odemnie. Powiedział i wycałował mi całą twarz.
Ubraliśmy się i poszliśmy do restauracji gdzie był szwedzki stół. Zajadałem się płatkami a mój chłopak jadł jedną z kanapek. Zjedliśmy i poszliśmy pozwiedzać Paryż. Założyliśmy kłótkę na miście miłości i poszliśmy do pokoju. Powiedziałem Pedrusiowi że idziemy na kolacje i że ma być gowtowy na dwódzieską. Cały dzień łaziliśmy po Paryżu z Skrapim. O osiemnastej wruciliśmy do hotelu odpocząć i uszykować się. W restauracji byliśmy na styk.
-Kochanie tu jest pięknie. Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Specjalnie dla ciebie. Odparłem biorąc kęsa kalmara.
Zjedliśmy i poszliśmy na wieżę eiffla. Nie może być piękniej.
-Kocham cię. Powiedział a ja uklęknąłem.
-Pedri Gonzàlezie López czy zgodzisz się spędzić ze mną resztę życia i wyjdziesz za mnie? Zapytałem cały w nerwach.
-Tak oczywiście że tak. Powiedział a ja wstałem i włożyłem mu pierścionek na palec.
-Kocham cię gremnlinie.
-Ja ciebie też zgredzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top