Rozdział 26 " Na kolanka"
-A wiesz że masz racje Kevin. Powiedział mój ukochany.
-Teraz tak spotkanie u mnie i dzielimy się prowadzimy ich do biblioteki i tak musieli byśmy się rozdzielić np. Ja Pedri Kevin Gavi albo jakoś tak. Powiedział Maximo i głośno westchnął.
-W sumie to masz racje. Powiedziałem a Padruś złapał mnie za rękę.
-Jutro na osiemnastą wy u mnie i szykujemy wszystko. Powiedział Maximo a Kevin dał mu buziaka.
-Maxsiu mogę u ciebie spać? Zapytał a ja i Pedro wymieniliśmy spojrzenia.
-Tak kochanie. Odpowiedział i dostał buziaka w policzek.
-Słodziaki. Przyznałem Szczeże.
-Wy też. Odpowiedział Maximo.
-Maso Kev i Pedruś. Powiedziałem jak będę na nich mówił.
-Okej od dzisiaj Maximo to Maso Kevin to Kev Pablo to Pab a ja to Ped. Powiedział Pedruś a my przytaknęliśmy.
-Dla mnie zawsze będziesz Pedruś. Powiedziałem i go pocałowałem.
-Na kolanka. Poprosił a ja zrobiłem to o co mnie poprosił.
-Kevuś tak samo. Powiedział Maso a Kev mu usiadł na kolanach.
Pedri wycałował mi szyję zostawiając na niej malinki. A następnie zaczął mnie całować. Namiętnie ale czule i mnie agresywnie chciało mi się to odwzajemniać. Krążył swoimi miękkimi ale popękanymi dłońmi po moim ciele.
-Niegy nie myślałem że będę siedział na kolanach mojego najlepszego przyjaciela i go będę całować. Przyznał Kev.
-Miłości się nie wybiera. Powiedziałem a oni przytaknęli i zaczeli się całować.
-Właśnie Pabluś miłości się nie wybiera. Powtórzył i mnie Pocałował.
-Właśnie Pedruś. Powtórzyłem i zacząłem go całować.
Cały dzień spędziliśmy na graniu w gry takie jak np. Just Dance czy Sonic albo fifa. Czułem się szczęśliwszy niż wcześniej mam plan ale nie wiem czy mi się go uda zrealizować.
~Kolejny dzień~
Dziaiaj jedziemy pozbyć się tych chuji nareszcie nie będą nas dotykać ani nic.
-Misiu wstawaj. Obudził mnie Pedruś całując mnie wszędzie gdzie popadnie.
-Dzień doberek słoneczko. Powiedziałem lekko ochrypniętym głosem.
-Dzień doberek na dole nasz śniadanie i leki. Powiedział i poszedł do szafy żeby dać mi rzeczy.
-Masz. Krzyknął i żucił mi swoją ulubioną bluze i czarne dresy.
-Dziękuje. Powiedziałem i dałem mu buziaka w policzek.
-Nie ma za co. Odpowiedział a ja zacząłem się ubierać.
Zszedłem na dół wziąłem leki i zjadłam śniadanie. Mieliśmy bardzo produktywny dzień cały dzień bawiliśmy się ze Skrapim. Nastała siedemnosata więc poszliśmy się wykąpać ubrać i przygotować. O siedemnastej trzydzieści byliśmy już na miejscu. Przygotowaliśmy szmatki nasączone miskturką nasenną katany noże pistolety zapalniczki i obowiązkowo rękawiczki gumowe żeby nie zostawić śladów.
-To wszystko idziemy do biblioteki jak gdyby nigdy nic. Powiedział Maso po czym poszliśmy.
Gadaliśmy o jakiś tam misjach i w końcu przyszły nasze ofiary.
-Witam panowie. Powiedziali do mnie i do Pedra.
-Witam. Odpowiedziałem a Kev i Maso przyłożył im do ust chusteczki na początku sprawiali opór a później przestali.
-To zaczynamy zabawę. Powiedziałem i klasnąłem w dłonie.
-Mój chłopiec. Powiedział Pedro i klepnął mnie w pośladki.
-Dobra chodźcie musimy ich uwiązać i pozabijać zanim się obudzą. Powiedziali i pociągnali ich w stronę pokoju który użądziliśmy.
Najpierw ja i Pedri on Alexa a ja Felixa. Obcięłam mu latają jaja i wszystkie palce. Śczeliłem mu w łeb z pistoletu.
-Już spokojnie. Powiedział Pedro odciągając mnie bo sam zrobił to samo.
-To teraz my. Powiedział i zaczeli się zabawiać.
Wyciągnęli łańcuch kolczasty i zaczeli ich okaleczać na sto procent już nie żyli byli w kawałeczkach.
-Fajna zabawa. Odezwałm się jak Zbieraliśmy ich ciała.
-Zgadzam się oni mnie zawsze wkurwiali. Powiedział Maso i wziąłem nam worek z ciałami.
Skończyliśmy zabawę i posprzątaliśmy wszystko a ciało oni gdzieś wywieźli. Ale oni kurwa mają jaja ja bym się stresował wywożąc coś takiego.
-Pablo jedziemy do domu chłopaki dzięki za zabawę. Powiedzieliśmy wychodząc z domu.
-Nie ma za co pa. Powiedziali wsiadając do czarnego mercedesa.
-Pabluś mamy spokoju. Powiedział Pedri jak wychodziliśmy do lambo.
-Zgadzam się kochanie. Powiedziałem zapinając pasy.
-Przejedziemy się co ty na to? Zapytał odpalając silnik.
-Czekałem aż to powiesz. Odpowiedziałem a on się zaśmiał.
-Jest trzecia jedziemy. Pwoiedział i wcisnął gaz do dechy.
Jechaliśmy 200km/h podobało mi się ten skurwiel nie źle zapierdal.
-Jak się czujesz? Zapytał zjerzdzając na parking żeby coś zamówić.
-Co byś zjadł? Zapytał podjerzdzają do okienka.
-Nie wiem weź mi drwala. Powiedziałem a on mi wziął.
-Masz. Powiedział podając mu kanapkę i zakręcone frytki.
-Pomuśkeć że za nie długo mamy rocznice że rok jesteśmy razem. Powiedział zjadając się frytkami.
-Też nie wieże że ze mną wytrzymałeś. Powiedziałem i się zaśmiałem.
-Nie było tak źle ale brakowało mi takiej jazdy z tobą. Powiedział i dał mi frytkę do ust.
-Słoko kwaśny czy śmietanowy? Zapytał a ja się zdziwiłem na tak durnę pytanie.
-Śmietanowy a ty? Zapytałem też a on mi ukradłeś gryza kanapki.
-Ja też i ten drwal jest Zajebisty. Powiedział i Pocałował mnie w policzek.
-W tym momęcie czuje się zjebiście a ty? Zapytałem po zjedzeniu kanapki.
-Ja w sumie też ale mówi szczeże że brakowało mi tego z tobą. Przyznał i mnie Pocałował.
-Mi też jedziemy do domu? Zapytałem a on przytaknął.
-W sumie to możemy bo jest za chwilę pięta. Powiedział i odpalił silnik.
Jechaliśmy do domu a w połowie zasnąłem. Pedro zaniusł mnie do domu rozebrał mnie z ubrań i ułożył pod kołdrą a sam położyłem się obok mnie. Przytulił mnie i zasnął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top