Rozdział 1 "Miłość do zioma?"
Wiedząc co mnie czekało dzisiaj wkurwiej się jak usłyszałem dzwoniący mi budzik. Odrazu trzasnąłem w niego ręką i obróciłam się na drugi bok chcąc znowu usnąć. Niestety uniemożliwił mi to mój przyjaciel z którym dzieliłem dom i pasję.
-Wstawaj Pablito zaraz mamy trening. Zawołał zdzirając ze mnie kołdrę którą się przez chwilę siłowaliśmy.
-Już wstaje. Powiedziałem zaspany i siłowałem się kołdrą z nim.
-Nie w tym momęcie nie mam ochoty znowu świecić oczamy przed Xavim że tobie się nie chciało wstać. Powiedział i zdajł ze mnie kołdrę.
-Ale ja chce spać. Powiedziałem a on tylko pokiwał głową na nie.
-Dobra wstawaj młody bo za drugim razem nie będzie tak fajnie. Tak to jest mój ukochany przyjaciel Pedro.
Po tym odrazu zerwałem się na równie nogi i poszedłem do szafy wybrać jakieś ubrania. Postawiłem na czarne jeansy i białą koszulkę. Standardzik. Ubrałem się i zszedłem na dół a tam czekał na mnie Pepi który zrobił nam naleśniki.
-Ooo co tu tak pachnie? Zapytałem siadając do stołu.
-Zrobiłem nam naleśniki. Powiedział i dał mi na tależu naleśnika.
-Dzięki.
-Uwarzaj gorące! Wywarł się patrząc na to jak prubuje zjeść śniadanie.
-Wiem spokojnie nie martw się jestem dorosły. Powiedziałem i wziąłem sztućce do ręki.
-Bo to takie proste jak mieszkam pod jednym dachem z takim dzieciekiem jak ty. Powiedział i się zaśmiał.
-Ty jesteś po prostu bardzie odpowiedzialny. Powiedziałem i się wzdrygnąłem.
-Z tym nie da się nie zgodzić. Powiedział i podrzucił naleśnika na patelni.
Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na trening. Na treningu jak zawsze ja zaczynałem świrować Pepi mnie uspokajał i tak do końca treningu.
-Pedri chcesz mi dać wodę bo mi się skończyła? Zapytałem podchodząc do niego.
-Nie. Odpowiedział krótko a chwilę później dał mi bidon do ręki.
-Dziękuje. Powiedziałem i oddałem mu bidon do ręki.
-Pab co ty na to żeby dzisiaj iść do klubu? Zapytał mnie jak chciałem odejść żeby kopnąć piłkę która leżala nie daleko.
-No może w sumie. Powiedziałem i kopnąłem mu piłkę którą miałem pod nogami.
-Dobra a o której? Zapytał i zaczął robić jakieś triki.
-Nie wiem może jak będzie już ciemno? Zapytałem i usiadłem na trawę.
-Na to to już wpadłem geniuszu. Powiedział i usiadł obok mnie.
-To może na dwudziestą? Zapytałem i spojrzałem na niego.
-No to na dwudziestą masz być gotowy. Powedział i też na mnie spojrzał.
Trening się skończył i pojechaliśmy na zakupy kupić coś na przekąskę i coś tam jeszcze. Jak weszliśmy do sklepu na nasze szczęście nie było za dużo ludzi. Poszliśmy do alejki z której wzięliśmy jakieś przekąski po tym poszliśmy do kasy i zapałaciliśmy za wszystko. Pojechaliśmy spowrotem do domu jak Pedri zaparkował na podwórku to zauwarzyliśmy że fani się czają i odrazu zamnknęliśmy bramę która jest na pilota i wychodząc z samochodu nie zwracaliśmy na nich uwagi za bardzo.
-Z jednej strony kocham fanów a z jedniej ich nie nawidzę. Powiedziałem biorąc jabłko które leżało obok owoców.
-Ja też bo wkurwiającą jest to jak wiecznie stoją ci pod domem i czekają na ciebie żebyś mi podpisał coś tam. Powiedziała i zaczął wyciągać zakupy z torby.
-To jest taka prawda no bez przesady masz idola prawda? Zapytałem i ugryzłem jabłko.
-Przecueż wiesz że mam. Powiedział i zaczął wkładać jogurty do lodówki.
-To wyobrarzasz sobie stać pod jego posesją i czakac aż przyjedzie żeby dał ci autograf? Zapytałem zirytowany zachowaniem większości fanów.
-Nie i nie wiem co oni w tym widzą. Powiedzial i usiadł na krzesło które stało obok niego.
-Ja też a może coś po oglądamy bo nie mam ochoty już o tym rozmawiać? Zapytałem i też usiadłem.
-W sumie to możemy chodź do pokoju. Powiedział i wstał. Tak mamy razem pokój ale łóżka oddzielone.
-No to kto pierwszy ten wybiera film. Powiedział a ja odrazu się zerawałem do biegu.
Wpadliśmy do pokoju jak poparzeni i padliśmy na moje łóżko. Padłem na niego i przytuliłem się do niego. Nie ukrywam było to dal mnie w miarę kąfortowe a za razem nie.
-Przepraszam. Powiedziałem odsuwając sięod niego.
-Za co przepraszasz przecież już nie raz tak spaliśmy. Powiedział i złapał mnie za nadgarstek.
-Tak może raz jak się bałem. Powiedziałem i przewróciłem oczami.
-Napewno? Zapytał i zrobił swój typowy uśmiech.
-No może kilka razy jeszcze. Powiedziałem lekko zakłopotany.
-A kto spał wczoraj wtulony we mnie jak drzemaliśmy? Zapytał i przyciągnął mnie do siebie.
-Nie ja. Powiedziałem stanowczo.
-Nie kurwa Duch Święty. Powiedział i usiadł na łóżko a ja obok niego.
-No dobra może tak spałem. Powiedziałem i podrapałem się po głowie a on się zaśmiał.
-Oglądamy ten serial co zaczęliśmy wczoraj? Zapytał włączając Netflixa w telewizorze.
-Dobra to włączaj. Powiedziałem i oparłem głowę o jego ramię.
-Oprzyj się młody oprzyj. Powiedział i położył głowę na mojej.
Po chwili można powiedziać że zasnąłem i jak zasnąłem moja głowa leżała na jego klatce i byłem do niego przytulny. Kurwa a mówiłem że wczoraj był ostatni raz. Obudziłem się tak pół godziny później a jak poczułem że lekko głaska mnie po włosach to myślałem że się rozpłynę.
-O książe zechciał się obudzić. Powiedział i nie przestając głaskać mi włosów.
-Tak obudziłem się. Powiedziałem chcą się podnieść do pozycji siedzącej ale nie mogłem bo mi to uniemożliwił.
-Nie podoba ci się? Zapytał mnie przytulając mnie.
-Podoba mi się ale chciałem wstać. Powiedziałem chcąc się wyrwać z jego uścisku.
-Nie wytaeyaj się już się podnoszę. Powiedzial i usiadł.
-Siadaj. Powiedzial stanowczo.
-Siedzę. Odpowiedziałem i postarałem oczy.
-Powiedziałem siadaj żeby na mnie usiadł i mnie przytulił.
~~~
Z tej książki będą się pojawiały rozdziały raz albo dwa w tygodniu powiedzcie jak wam się podoba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top