one hundred and seven
!taka tylko adnotacja mała — Changbin i Minho są rówieśnikami, więc w takim wypadku Bin jest starszy. miłego czytania!
Gdy tylko ostatni tego dnia dzwonek rozbrzmiał na korytarzach szkoły, czarnowłosy chłopak jak poparzony zerwał się z ławki i nie marnując czasu, udał się do wyjścia ze szkoły. Pech chciał, że kończył tego dnia później niż jego młodsi o rok przyjaciele i pół jego klasy, która angielski tego dnia miała rano. Opuściwszy budynek szkoły, skocznym krokiem poszedł na przystanek, który to znajdował się parę metrów od placówki. Cel tej podróży miał ściśle określony i było nim niewielkie mieszkanie Minho, który mieszkał na obrzeżach miasta.
Szczerze, w ciągu ostatnich kilku dni bywał tam dość często i właśnie pobyty u chłopaka były jedynym, co mu w ostatnim czasie poprawiało humor. Nie wiedział, czemu tak bardzo ciągnęło go do jego rówieśnika i może po prostu potrzebował zastąpić sobie kimś bliskość oddalających się od niego przyjaciół, ale w towarzystwie Minho czuł się naprawdę dobrze. Z każdymi odwiedzinami czuł się swobodniej i kończył wychodząc bardziej pijanym, niż poprzednio. Wizyty u Lee były jego sposobem na smutek, który ostatnim czasem sprawdzał się bardzo dobrze.
Czekał na to popołudnie cały dzień. Nie mógł się doczekać momentu, gdy znów miał znaleźć się sam na sam z Minho. W szkole byli jak z innych światów — on był tym popularnym dzieckiem grającym w szkolnej drużynie sportowej, a Minho przyjacielem przewodniczącego szkoły. Z pozoru nie mieli ze sobą nic wspólnego, a jednak coś ich połączyło.
Historia ich potajemnych spotkań zaczęła się, gdy pewnego wieczora Changbin poczuł się wyjątkowo samotny. I to nie tak, że nie cieszył się szczęściem swoich przyjaciół — wręcz odwrotnie, skakał wtedy jak głupi, ale z czasem zaczął czuć się samotny. Zostawał coraz częściej sam, a to mimo wszystko sprawiało, że czuł się źle. Nie chciał być tym debilem, który kochał jedynie pluszaki. Też chciał być dla kogoś numerem jeden.
Właśnie tego wieczora, gdy ani Hyunjin, ani Seungmin nie raczyli odpisać, czując niezwykłą desperację, postanowił napisać do kogokolwiek i to właśnie los chciał, by Minho pokazał się akurat w aktywnych użytkownikach. Tak naprawdę nawet on sam nie wiedział do końca, jak doszło do ich pierwszego spotkania — po prostu Minho napisał, że go rozumie, że też czuje się samotny, a propozycja wspólnego picia wyszła jakoś sama.
Po około dziesięciu minutach podróży miejskim autobusem, znalazł się na obrzeżach miasta. Minho mieszkał sam, nie licząc jego trzech kotów, w niewielkiej kawalerce. Podczas tych kilku spotkań zdołał się przekonać, że chociaż w szkole jego towarzysz miał nieciekawą opinię, to tak naprawdę był naprawdę wrażliwą osobą. Może po szkole chodził w tej skórzanej kurtce, ale w swoim mieszkaniu Minho stawał się miłośnikiem kotów, chodzącym wszędzie w wełnianych swetrach.
Gdy w końcu znalazł się przed mieszkaniem swojego rówieśnika, wcisnął dzwonek, gniotąc w dłoniach materiał swojej bluzy. Już po chwili drzwi otworzyły się przed nim, a jego oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Minho. Wystarczyło tylko kilka spotkań i jeden, łączący ich fakt, by powstała między nimi nowa, pozytywna relacja.
— Cześć, Binnie — przywitał go, przesuwając się na bok i pozwalając tym niższemu wejść do mieszkania. Już po chwili do jego nogi przylgnął jeden z kotów zamieszkujących to lokum, dziwnie się do niego łasząc. Ten tylko uśmiechnął się, spoglądając na swojego kolegę z klasy.
— Hey — odparł. Nadal nie wiedział, czy witanie się z nieco wyższym chłopakiem przytulasem było na miejscu, dlatego też spuścił jedynie głowę. Jednak szczerze potrzebował czyjejś bliskości, toteż naprawdę ucieszył się, gdy po chwili Minho zamknął go na moment w luźnym uścisku, wywołując tym uśmiech na jego twarzy.
Lecz nim zdążył zaciągnąć się przyjemnym zapachem swojego rówieśnika, dobrze go objąć czy nacieszyć się jego bliskością, Minho odsunął się, spoglądając na czarnowłosego z szerokim uśmiechem na twarzy. Lee oparł się o ścianę, czekając aż niższy chłopak zdejmie buty i kurtkę, a kiedy to zrobił, wspólnie przeszli to małego pokoju dziennego, który był połączony z kuchnią. Po tych paru wizytach Changbin wiedział już, że poza tym znajdowała się w mieszkaniu jeszcze maleńka sypialnia, gdzie stało głównie łóżko i biurko oraz łazienka. I idąc tak za wyższym chłopakiem, gdzieś w środku serca poczuł, że już zatęsknił za jego bliskością. Prawdą było, że chociaż inni o tym nie wiedzieli, to w ostatnich dniach tylko on mu ją zapewniał. Changbin nie potrzebował dużo — chciał po prostu, by ktoś przy nim był, czasem przytulił i pozwolił zaznać bliskości drugiego człowieka.
— Chcesz to, co zwykle? — zapytał wyższy, odwracając się na chwilę w stronę Seo. Posłał mu szeroki uśmiech, na co niższy jedynie skinął głową.
— Tak, z chęcią — odparł po chwili, idąc dalej za drugim chłopkiem. Gdy znalazł się w mieszkaniu Lee po raz pierwszy, przez jakieś czas czuł się obco, jednak wraz z wypitym alkoholem, dyskomfort zniknął. Teraz nie czuł już żadnych zahamowań, dlatego też usiadł na kanapie, podczas gdy wyższy chłopak przeszedł do części kuchennej.
Changbin już za pierwszym razem, gdy znalazł się w mieszkaniu wyższego chłopaka usłyszał historię o tym, jak to musiał pozbyć się telewizora, by poświęcić pieniądze za niego swojej pasji. Czarnowłosego intrygowało to, jak bardzo Minho kochał to, co robił, bo mimo tego, że on też miał pasją, jaką była koszykówka, to jednak nie zajmowała ona tyle miejsca w jego sercu. To było dla niego po prostu niesamowite — ten błysk w oczach Minho gdy mówił o tym, co kochał, jego automatycznie poszerzający się uśmiech i żywe słowa.
Czarnowłosy usiadł wygodnie na kanapie, wbijając wzrok w leżący na stoliku kawowym laptop. Mieszkanie nie było duże, jednak i tak były to naprawdę dobre standardy jak na fakt, że Lee utrzymywał się sam po ucieczce z domu. To również w nim podziwiał — w jego oczach Minho był jedną z najbardziej odpowiedzialnych osób, jakie znał mimo, że Chan twierdził coś kompletnie odwrotnego. Nagle obok jego nogi pojawiła się ruda, puchata kulka, co sprawiło, że na jego twarz mimowolnie wpłynął uśmiech.
— Cześć, Soonie —westchnął łagodnym głosem, pochylając się lekko, by pogłaskać zwierzątko. Przejechał delikatnie palcami wzdłuż miękkiej sierści, gdy drugi chłopak wrócił z kuchni. Czarnowłosy przeniósł spojrzenie na nieco wyższego chłopaka, obdarzając go kolejnym uśmiechem.
Lee usiadł po jego lewej, rozkładając się wygodnie na kanapie. Wyciągnął swoje nogi, umieszczając je na stoliku, co wywołało delikatny chichot, który uleciał spomiędzy ust Seo. Jedną nogę założył na drugą, a następnie odwrócił głowę w kierunku starszego, wysuwając również w jego stronę dłoń, w której trzymał przyszykowanego przed chwilą drinka — colę pomieszaną z whiskey. Niższy odebrał naczynie, a następnie uniósł szklankę do ust, biorąc pierwszy łyk. Wzrok chłopaka jednak szybko wrócił do jego towarzysza, gdy tylko kątem oka zauważył, że tym razem nie miał zamiaru dotrzymać towarzystwa w piciu. Wyższy trzymał bowiem w dłoni butelkę bezalkoholowego piwa.
— Nie pijesz? — zapytał z lekkim zawodem w głosie. W końcu umówili się właśnie po to, by po raz kolejny w ciągu ostatnich tygodni zapić swoje smutki alkoholem.
Minho westchnął cicho, przykładając butelkę do ust i również biorąc łyka — bezalkoholowego — alkoholu. Następnie oblizał lekko wargi, wzruszając ramionami. I Changbin szczerze nie wiedział, czemu zwrócił uwagę na ten drobny gest.
— Nie mogę — wytłumaczył, w momencie, gdy jeden z kotów wskoczył na jego kolana. Nie był to jednak ten sam, co jeszcze niecałą chwilę temu łasił się do nogi czarnowłosego. — Mam dziś zawody.
Usta starszego rozchyliły się lekko. Pokiwał nieznacznie głową, biorąc kolejny łyk alkoholu. Chciał znowu poczuć się wolnym — bez problemów, ale za to przepełniony szczęściem.
— Chciałbym zobaczyć cię kiedyś w akcji — stwierdził. Słowa te wyleciały spomiędzy jego ust zanim zdążył je powstrzymać. I chociaż przez chwilę żałował tego, co powiedział, to zapomniał o tym, gdy tylko usłyszał melodyjnym śmiech wyższego. — Na motorze podczas wyścigów.
Właśnie tym zajmował się Lee — nie zabijaniem ludzi, handlowaniem narkotykami i porywaniem dziewic, jak to było w mniemaniu Chana. Gdy tylko zapadał zmierzch, parę razy w tygodniu brał udział — w co prawda nielegalnych — wyścigach motocyklowych. I chociaż dla niektórych mogło wydawać się to głupie, pochopne i niebezpieczne, to Changbin widział w oczach Lee, że było to coś, co naprawdę kochał. Błysk w jego oczach był po prostu zbyt jasny, by być fałszywym. I nawet jeśli Seo poznał Minho bliżej dopiero niedawno, to doskonale wiedział, że chłopak nie miał niczego, co kochał mocniej, od swojego motocyklu i adrenaliny, którą czuł podczas wyścigów. I właśnie między innymi za to go podziwiał — brązowowłosy miał pasję, której poświęcał się całym sobą. Robił to, co kochał, mimo że inni uważali to za kompletną bzdurę. Minho był uparty i to w dobrym znaczeniu.
— Może kiedyś — odparł, biorąc kolejny łyk. Następnie wstał z kanapy, na chwilę znikając z pola widzenia niższego chłopaka, zaczynając szukać czegoś w kieszeni kurtki, która wisiała na miniaturowanym korytarzyku. Trwało to tylko moment, bowiem już po paru sekundach wrócił do pomieszczenia, w którym przebywał Seo, trzymając w dłoniach dwa przedmioty. Changbin szybko rozpoznał w nich paczkę papierosów i zapalniczkę. Brązowowłosy powolnym korkiem wrócił do poprzedniej pozycji, tak jak wcześniej swoje nogi układając na stoliku. Wyciągnął paczkę papierosów w stronę niższego, posyłając mu również mały uśmiech.
— Nie, nie palę — odparł szybko. Wyższy jedynie wzruszył ramionami, samemu wyciągając papierosa i chwilę później go zapalając.
Zapadła między nimi cisza, ale w żadnym stopniu nie była ona niezręczna. Im obu wystarczało tak naprawdę tylko tyle — potrzebowali towarzystwa, obecności drugiej osoby, czegoś, czego zaczynało im brakować od momentu, gdy ich przyjaciele zaczęli poświęcać to komuś innemu. Dlatego ani Changbin biorący co chwile kolejny łyk trunku, ani Minho zaciągający się powoli dymem nie narzekał na sytuację, w jakiej się znaleźli. Wzrok Seo jednak po jakimś czasie przeniósł się na sylwetkę młodszego chłopaka. Jego klatka piersiowa unosiła się delikatnie wraz z każdym zaciągnięciem się, a spomiędzy jego ust wylatywał szarawy dym, który rozchodził się po pomieszczeniu, dostając się również do nozdrzy czarnowłosego. Naprawdę nie wiedział, dlaczego tak po prostu zaczął wpatrywać się w nieco wyższego chłopaka, jednak w tamtym momencie wydał mu się niezwykle intrygujący. W końcu Minho był niezwykle wyjątkową osobą — wymykającą się poza wszystkie schematy, unikatową, inną i zarazem śmiałą. Zawsze stawiał na swoim i robił wszystko, by dążyć do realizacji swoich pasji, i nawet Chan nie był w stanie go powstrzymać.
Był zbyt pochłonięty osobą brązowowłosego — niemalże niezauważalnymi ruchami jego ciała czy dymem wykazującym spomiędzy jego ust — by zauważyć moment, w którym Minho, doskonale czujący na sobie przenikliwe spojrzenie Seo, odwrócił wzrok w jego kierunku. I dopiero gdy natrafił na ciemne oczy wyższego, zdał sobie sprawę z tego, że się w niego wpatrywał. Brwi Lee były wysoki uniesione, ale mimo wszystko na jego ustach nadal widniał uśmiech. W jednej dłoni nadal trzymał zapalonego papierosa, a z kolei Changbin wciąż kurczowo ściskał szklankę z mocnym trunkiem.
— No co? — zdołał jedynie wydusić, nerwowo podnosząc szklankę do ust. Jednak po wzięciu kolejnego łyku z powrotem spojrzał na Minho, jakby nie potrafiąc oderwać od niego wzroku.
W jego twarzy było coś, co istotnie przyciągało wzrok. Zawsze widniał na niej uśmiech — a przynajmniej było tak za każdym razem, gdy przychodził do jego mieszkania. Może z początku byli tylko kompanami do picia, ale z każdym kolejnym spotkaniem ich więzi zaczynały się zacieśniać. W końcu Minho był przy nim, gdy jego najlepszych przyjaciół nie było. Właśnie to też widział w jego oczach — zaufanie, wsparcie, czyli to, czego zaczynało mu brakować w ostatnich tygodniach. Było to naprawdę miłe uczucie, wiedzieć, że mimo wszystko komuś nadal na nim zależało. Dlatego też nie potrafił oderwać wzroku od twarzy brązowowłosego, a przede wszystkim jego oczu. Były one ciemne i zawsze błyszczały iskrą energii, która swoją drogą nigdy nie opuszczała młodszego. Ale również reszta jego twarzy zawsze wyrażała pełen wachlarz emocji — usta ciągle wyginały się w uśmiechu, a oczy delikatnie zmniejszały, gdy zaczynał się śmiać. I naprawdę, Changbin nie wiedział dlaczego zauważył to wszystko.
Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nadal wpatrywał się w wyższego, pomimo tego, że Lee to zauważył. Co gorsza, brązowowłosy robił dokładnie to samo — również z dokładnością skanował wzrokiem drobne szczegóły na twarzy drugiego chłopaka, gdzieś w głębi duszy zadając sobie pytanie, dlaczego wcześniej nie zauważył tego, jak bardzo atrakcyjny on był. W końcu chodzili razem do klasy już trzeci rok, ale wcześniej nie mieli ze sobą praktycznie nic wspólnego. Dopiero ta jedna z pozoru głupia i przypadkowa rozmowa zdołała ich połączyć.
Doskonale dało się wyczuć między nimi napięcie, ponieważ oboje nie byli w stanie zrobić niczego. Każdy ruch wydawał się niemożliwy do wykonania, nawet mrugnięcie było ciężkie do zniesienia. Minho nie zdawał sobie sprawy z tego, że wstrzymywał oddech, do momentu, gdy w końcu zaczęło brakować mu powietrza. Jego szybkie oddechy, które mocno pachniały dymem papierosowym stanowczo nie polepszały sytuacji. Serce tłukło w piersi Changbina z okropną siłą i tak naprawdę, nawet nie wiedział dlaczego.
I szczerze oboje nie wiedzieli, jakby skończyła się ta sytuacja, gdyby nie fakt, że po pomieszczeniu w końcu rozszedł się jakiś dźwięk — a był nim dzwonek telefonu niższego chłopaka, który natychmiastowo odsunął się do tyłu. Całe to napięcie zniknęło w mgnieniu oka, a on jak poparzony zaczął wyciągać telefon z kieszeni spodni. Gdy tylko ujrzał na ekranie telefonu kontakt Hyunjina, trochę nieświadomie odrzucił połączenie, następnie wyciszając urządzenie. Czuł się z niewiadomych przyczyn na niego zły i nie miał wtedy najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. I chociaż zrobił to wszystko naprawdę szybko, to gdy tylko odłożył telefon, atmosfera panująca w pokoju zdążyła się już zmienić. Minho wpatrywał się w stojącą na stoliku butelkę bezalkoholowego piwa, a to dziwne, a zarazem przyjemne napięcie zniknęło całkowicie.
W tamtym momencie myślał, że ta sytuacja, której jeszcze nie rozumiał, przepadła kompletnie wraz z telefonem od Hwanga. Jednak wtedy na ratunek przyszły mu następne słowa wyższego chłopaka.
— Wiesz co? — zaczął, znowu zaciągając się dymem. — Może jednak zobaczysz mnie w akcji już teraz.
...
Mówiąc to, co wcześniej wypłynęło spomiędzy jego ust, Changbin nie miał na myśli tego, że on również wsiądzie na motocykl. Chciał po prostu jedynie przyjrzeć się Minho, gdy robił to, co kochał najbardziej — ani myślał o tym, by też to zrobić, by poczuć w żyłach tę adrenalinę, o której za każdym razem opowiadał mu Lee. Może i tak jak Hyunjin posiadał prawo jazdy, jednak gdy po wyjściu z mieszkania, brązowowłosy wręczył mu drugi kask, jego oczy rozszerzyły się gwałtownie. Nie wiedział tylko, czy stało się tak dlatego, że się bał, czy ponieważ się tego nie spodziewał.
— Co? — wydukał kompletnie zaskoczony. Minho jednak na widok jego zagubionej miny uśmiechnął się szeroko. — Chciałem tylko zobaczyć, jak jeździsz.
Minho pokręcił lekko głową, następnie chowając klucze do kieszeni skórzanej kurtki. Poklepał niższego po plecach, po czym zaczął schodzić na niższe piętro. Changbin niewiele myśląc ruszył za nim, niepewnie ściskając otrzymany przed chwilą kask.
— I zobaczysz — odparł pewnie. — Ale z innej perspektywy.
Changbin westchnął ciężko, równając krok z drugim chłopakiem. Po chwili wyszli z budynku, a wtedy Lee skierował się w stronę miejsca stacjonowania jego własności. Wyższy mieszkał na obrzeżach Seulu, w niezmodernizowanej dzielnicy, dzięki czemu było go stać również na wynajmowanie niewielkiego garażu. Właśnie tam poszli, a kiedy oczom Seo ukazał się motocykl, który co jakiś czas widywał pod ich szkołą, zaczął żałować tego, co poniekąd sam zaproponował. Przełknął głośno ślinę, obserwując, jak wyższy rześkim krokiem podchodzi do pojazdu.
— No chodź — zachęcił. — Będzie fajnie, uwierz mi.
Więc co mógł zrobić innego, jak nie uwierzyć mu?
Tym oto sposobem znalazł się na czarnym niczym noc motocyklu, czując, jak jego serce uderza w klatce piersiowej z prędkością bliskiej tej świetlnej. Jedynym, co powstrzymywało go od zejścia z maszyny, był szeroki uśmiech młodszego chłopaka, który cały czas szczerzył się w jego kierunku, nawet podczas zamykania garażu. I dopiero gdy Minho również wsiadł na motocykl, dotarło do niego to, na co się zgodził — albowiem na przejażdżkę motocyklową z kimś, kto stanowczo robiąc to łamał przepisy.
I chociaż z początku nie było aż tak źle, bowiem zaczęli poruszać się w powolnym tempie po jednej z osiedlowych uliczek, to gdy tylko wyjechali poza teren miasta zaczęło robić się gorzej. Na początku Seo objął talię wyższego z lekkim zawstydzeniem, jednak w momencie, gdy licznik prędkości zaczął wynosić znaczenie wyższą liczbę, ten fakt przestał się liczyć — nagle ważne było już tylko to, by przeżyć. Jego serce uderzało naprawdę szybko, oddech zastygał w gardle, gdyż mimowolnie przestał oddychać, mocno zagryzając dolną wargę. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jednak w środku krzyczał z przerażenia.
Tak naprawdę nie miał żadnego pojęcia, dokąd właśnie zmierzał młodszy z nich. W momencie gdy Lee zaczął przyspieszać, Changbin zapomniał o celu ich podróży czy tym, jak blisko siebie byli, skupiając się jedynie na tym, by przeżyć. Jego dłonie mocno zaciskały się na czarnej kurtce wyższego, ale w tamtym momencie nie bardzo się tym przejmował.
W głowie Minho pojawił konkretny plan na to, gdzie zawieźć towarzysza. Na jego twarz mimowolnie znowu wpływał uśmiech, gdyż doskonale czuł to, jak mocno do jego pleców tuli się starszy chłopak — ten sam, który zawsze przy znajomych zgrywał twardego. Nie wiedział, dlaczego go to rozczulało, ale w jakiś dziwny sposób poszerzało to jego uśmiech.
Oczy Changbina mimowolnie nadal pozostawały szeroko otwarte, dlatego też doskonale wiedział, że po jakimś czasie wyjechali poza miasto. Czarnowłosy z przerażaniem zdał sobie sprawę z tego, że znaleźli się na autostradzie. Niższy chłopak przysunął się jeszcze bliżej Lee, zacieśniając uścisk wokół jego talii, a następnie wbił wzrok w licznik prędkości, którego wykazywana liczba znowu zaczęła się powiększać z zastraszającą prędkością. Nie potrafił nawet przełknąć śliny, z przerażeniem wpatrując się przed siebie, ponieważ Minho cały czas przyspieszał.
— Minho — wydukał cicho, jeszcze mocniej ściskając brzeg jego kurtki. — To chyba za szybko — stwierdził, doskonale widząc widniejącą na liczniku liczbę. Mimo, że wokół było naprawdę mało samochodów, to jego serce podchodziło do gardła.
— Zaufaj mi — odparł natychmiastowo, kurczowo trzymając kierownicę.
I zaufał, chociaż strach zjadał go od środka.
Miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi, dlatego też przymknął powieki, głośno wypuszczając powietrze spomiędzy ust. Skupił się na obecności wyższego, całym sercem wierząc w to, że mówił on prawdę. Wiatr mocno obijał się o jego skórę, a on tymczasem jedynie wtulał się w plecy brązowowłosego.
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, kiedy się zatrzymali, gdyż uświadomił go o tym dopiero melodyjny śmich Minho. Automatycznie poluźnił uścisk, odsuwając się odrobinę w tył. Minho zszedł z motocyklu, nadal wpatrując się w czarnowłosego z uśmiechem na twarzy. Niższy z to prychnął cicho, robiąc po chwili to samo.
— Mówiłem, że chciałem tylko popatrzeć — fuknął, zakładając ręce na piersi. — To był przerażające.
Wyższy jedynie pokręcił głową, wyciągając kluczyki ze stacyjki. Dopiero wtedy Changbin zaczął rozglądać się wokoło, szybko zdając sobie sprawę z tego, że nie wiedział, gdzie był. Uniósł w górę obie brwi, dokładnie przyglądając się temu, co go otaczało. Byli pośrodku lasu, co oznaczało, że jakiś czas temu musieli zjechać z autostrady, jednak przestrzeń, na jakiej się znaleźli, była otwarta. I chociaż z początku nie wiedział, gdzie był, to po chwili zdał sobie sprawę z tego, że znajdowali się na torze wyścigowym. Stał na drodze, która ułożona była w kształt owalu. Wtedy było tam pusto — poza nimi, nie było dosłownie nikogo. Motor ucichł, przez co znowu zapadła między nimi cisza. Dało się jednak usłyszeć śpiew ptaków w oddali oraz cichy szum wiatru. Czarnowłosy odwrócił się w stronę wyższego, skanując wyraz jego twarzy. Znowu pojawił się na niej uśmiech, jednak byk on inny, niż wcześniej — Changbin doskonale widział, że Minho znalazł się właśnie w miejscu, które kochał cal sercem, bowiem uśmiechał się, w wyjątkowy sposób. I szczerze czarnowłosy nie wiedział, dlaczego aż tak bardzo podobał mu się uśmiech młodszego.
— To tutaj? — zapytał po chwili. — Wiesz, tutaj odbywają się wyścigi?
Minho pokiwał lekko głową, następnie dłonią pokazując, by ruszyli przed siebie. Następnie zaczął przechadzać się wzdłuż toru, oblizując niezauważalnie wargi.
— Tak — potwierdził. — Ale nie tylko. Czasem odbywają się też w mieście. Te lubię najbardziej.
I po raz kolejny tego wieczora zapadła między nimi cisza. Spacerowali powoli, po prostu ciesząc się swoim towarzystwem. W pewnym jednak momencie Minho zatrzymał się, po prostu bez słowa siadając na betonie. Uniósł wzrok i niemym gestem zachęcił drugiego chłopaka, by zrobił to samo. Changbin niepewnie również zasiadł na drodze, cały czas przyglądając się brązowowłosemu. Lee bez żadnych oporów położył się na betonie, wbijając wzrok w niebo, na którym nie było ani jednej chmurki. Seo nie powiedział ani słowa, lecz wyższy doskonale czuł jego przeszywający wzrok.
— Pierwszy raz trafiłem tu, jak miałem piętnaście lat — zaczął. Mimo tego, że wcześniej cały czas czuł się przy niższym chłopaku bardzo swobodnie, to wtedy nie potrafił spojrzeć mu w oczy. — Mieszkałem jeszcze z rodzicami. Ojciec jak zwykle był pijany, a matka siedziała w robocie. Nie znałem jeszcze Chana i jedynymi osobami, które się mną interesowały, byli starsi chłopacy z osiedla. Właśnie oni mnie wtedy przyprowadzili i chociaż żałuję, że się z nimi zadawałem, to wiem, że powinienem dziękować im za to, że pokazali mi to miejsce — odetchnął. Changbin doskonale słyszał, że wypowiedzenie tych słów było dla drugiego ciężkie. Chciał zapewnić go, że nie musi robić niczego na siłę, lecz nim zdążył to zrobić, Minho kontynuował dalej. — Nadal pamiętam to, co wtedy czułem. Pamiętam jak szybko biło moje serce, gdy znalazłem się zaraz przy drodze, jak głośno krzyczałem, gdy wygrał mój faworyt, jak niesamowicie podekscytowany byłem stojąc w tłumie. Pamiętam też jak zaledwie rok później wsiadłem pierwszy raz na motocykl i tak jak teraz, za dnia, ćwiczyłem do skutku. Na początku się bałem, ale wychodziło coraz lepiej, a ja się nie poddawałem, bo pokochałem tu już właśnie tej pierwszej nocy. Minęło pół roku, zdałem prawo jazdy, wyłudzając po pijaku od ojca zgodę i za resztkę oszczędności wypożyczyłem od kogoś motocykl na swój pierwszy wyścig. Zaskoczyłem wszystkich i wygrałem, zgarniając sporo kasy, którą dzielnie odkładałem, by w końcu zarobić na to — Wskazał głową na stojący nieopodal, czarny motocykl. — I mieszkanie. Uciekłem z domu, gdy tylko stałem się pełnoletni. Miałem po prostu dość ojca, który od lat nie był trzeźwy i matki, dla której byłem tylko porażką — głos Minho zaczynał drżeć, dlatego też Changbin przełknął nerwowo ślinę. Nigdy nie przypuszczał, że Lee się przed nim otworzy. — Wiem, że to jest nielegalne i niebezpieczne, i Chan ma rację, ale to jedyne, co mi zostało. Kocham to i nie potrafię przestać.
Changbin znowu poczuł się niezdolny do wypowiedzenia chociażby jednego słowa. Wiedział o tym, co robił Minho oraz o tym, że uciekł z domu, jednak nie znał realiów tych zdarzeń. Nie wiedział, co powiedzieć i jak się zachować. Już wcześniej podziwiał Minho za to, że dał radę utrzymać się samemu, jednak po tych słowach w jego sercu coś się ruszyło. Nadal wpatrywał się w brązowowłosego z szeroko rozszerzonymi oczami oraz zaciśniętymi wargami. Lee musiał to poczuć, ponieważ po chwili podniósł się z betonu, w końcu spoglądając na niższego chłopaka. Niezauważalnie spróbował otrzeć z kącików oczy pojedyncze łzy, jednakże Seo nie umknął ten gest.
— Tylko nie bierz mnie za dziwaka, błagam — westchnął. — Wystarczy mi, że Chan straszy mną dzieciaki.
I wtedy zrobił coś, czego się po sobie kompletnie nie spodziewał, ba, jeszcze miesiąc temu zacząłby śmiać się jak opętany, gdyby ktoś powiedziałby mu, że kiedyś dojdzie do czegoś takiego. Może był to po prostu efekt tej znikomej ilości alkoholu, która nadal znajdowała się w jego organizmie, a może jednak poruszone przez przemowę młodszego serce zapanowało kompletnie nad jego organizmem, ale pewne było jedno — to, co zrobił było spontanicznie, nieprzemyślane, płynące od serca. Jednym ruchem poderwał się ze swojego miejsca, szybko przysuwając się do drugiego chłopaka i składając na jego ustach krótki pocałunek. I gdyby nie fakt, że ciepło rozeszło się po całym ciele wyższego chłopaka, mógłby on przyrzec, że to się nie stało, bowiem czarnowłosy od razu odsunął się, będąc przerażony tym, co zrobił. W końcu nie miał pojęcia, dlaczego pocałował swojego kolegę z klasy, z którym jeszcze miesiąc temu prawie w ogóle nie rozmawiał. Spuścił automatycznie wzrok i dlatego też nie mógł zobaczyć, że policzki jego towarzysza zaszły się różem, a jego usta rozchyliły się z zaskoczenia.
— Przepraszam — wydukał pod nosem. W końcu Minho był heteroseksualny, więc dlaczego zrobił coś tak pochopnego? — To było głupie i-
Jednak nie dane było mu dokończyć, bowiem tym razem to Minho przysunął się do niego, przyciskając swoje wargi do tych jego. Zacisnął dłoń na ciemnej koszulce czarnowłosego tym samym przysuwając go bliżej siebie i nie pozwalając mu się odsunąć. Potem wszystko potoczyło się samo — wyższy nieświadomie poruszył ustami, zachęcając do tego też drugiego chłopaka, który to po chwili ocknął się z osłupienia. Bez zastanowienia oddał pocałunek, również poruszając wargami i układając jedną z dłoni na ramieniu brązowowłosego. Drugą wplątał w jego włosy, delikatnie pociągając za ich końce.
Czarnowłosy naparł mocniej na wargi wyższego, popychając go lekko i zmuszając go tym samym do tego, by z powrotem położył się na betonie. Minho zrobił to natychmiast, ciągnąc za sobą drugiego chłopaka. Seo zawisł nad nim, nie przerywając pocałunku i układając dłonie po obu stronach jego głowy. Brązowowłosy z kolei zarzucił ramiona na kark niższego, przyciągając go jeszcze bliżej. Ruchy ich warg zdawały się zgrywać, poruszać w jedynie sobie znanym tańcu. Żaden z nich nie przejmował się tym, gdzie byli, co robili i jakie mogły być tego konsekwencje — liczyła się po prostu ta chwila i kiełkujące w nich uczucia.
Żaden nie miał miał pojęcia, po jak długim czasie w końcu zabrakło im powietrza, jednak to nie miało żadnego znaczenia — bo przecież ważna była tylko ich wzajemna obecność.
...
[4131 słów]
naprawdę przepraszam, że ten rozdział pojawia się z opóźnieniem, jednak mam ostatnio strasznie dużo na głowie i po prostu nie dałam rady.
tak czy siak, mam nadzieję, że się wam podobał, ponieważ ma on moje serduszko. i jak, zaskoczeni? co sądzicie o tym niespodziewanym shipie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top