forty-two

Decydując się pójść w miejsce, które przez telefon podał mu Felix, tak naprawdę nie wiedział, co działo się obecnie w głowie Hwanga. Nie miał też pojęcia o tym, co czekało go pod wyznaczoną salą. I gdyby wiedział, jak wielki ból jego serca to spowoduje, zapewne nie zareagowałby na prośbę Felixa. Wtedy wszystko byłoby prostsze, a jego pechowo zauroczone serce nie musiałoby cierpieć. Chociaż z drugiej strony, wtedy kłamstwom nie byłoby końca.

Bo w końcu Hyunjin domyślił się już wszystkiego. I może Jisung o tym nie wiedział, bo obecnie zdążał pod jedną z sal na najwyższym piętrze szkoły, starając się nie myśleć o tym, jak bardzo ranił Hyunjina, ale czarnowłosy również był na skraju płaczu. Powoli łączył wszystkie fakty, zdając sobie sprawę z tego, że od ponad miesiąca pisał ze swoim obiektem westchnień. Nieświadomie powiedział mu wszystko — nawet to, jak bardzo mu się podobał. A co dostał w zamian? Dowiedział się, że jego obiekt westchnień istotnie interesował się kimś innym. Nigdy nie czuł się tak źle, tak bezsilnie.

Jisung tymczasem szedł korytarzem dwa piętra wyżej, sapiąc lekko po przebyciu tylu schodów. W głowie tkwiły mu tkwiły słowa jego przyjaciela — "Jisung, proszę, przyjdź pod salę numer 207, to naprawdę ważne". Nie wiedział, czy robił dobrze, zostawiając Hwanga samego, ale działał pod wpływem chwili. Tak cholernie bał się rozmowy ze starszym, że był w stanie zrobić wszystko, by jej uniknąć. I może poważny głos Felixa wprowadził go w praktycznie tak samo wielki strach, ale jednak wykluczało to rozmowę z Hyunjinem. Gdyby jeszcze wiedział, co czarnowłosy chciał mu przekazać.

Jego serce wywinęło fikołka, gdy zauważył, że pod podaną salą zamiast Felix stał ktoś, kogo stanowczo się tam nie spodziewał. Pod salą stał bowiem Bang Chan, zawzięcie kogoś wypatrując.

I choć naprawdę nie chciał dopuścić do siebie myśli, która pojawiła się w jego głowie, to gdzieś w środku wiedział, dlaczego zobaczył przed sobą Chana. W tamtym momencie tak żarliwie zapragnął znaleźć się z dala od Hyunjina, Chana i Felixa. Zostać po prostu samym, bez tych wiążących serce problemów. 

Wtedy naprawdę zapragnął postąpić zgodnie z planem, który przyszedł mu przed chwilą do głowy, dlatego też odwrócił się szybko, liczac na to, że przewodniczący szkoły go nie zobaczył. Niestety, było wręcz przeciwnie.

— Jisung! — krzyk Chana dotarł do jego uszu, sprawiając, że automatycznie się zatrzymał. Chwilę później ujrzał przed sobą blondyna, uśmiechającego się nerwowo. — Dobrze, że przyszedłeś.

Następnie poczuł, jak długie palce wyższego oplatają się wokół jego nadgarstka. Pociągnął go w stronę sali, zamykając za nimi drzwi. Nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy.

— Chciałem z tobą porozmawiać — zaczął blondyn, opierając się biodrem o jedną z ławek. — Znaczy ja i Felix, ale robię to ja. Boże, już się plączę.

Dopiero wtedy zdołał unieść wzrok, dzięki czemu ujrzał, że nie tylko on okropnie się denerwował. Ręce Banga trzęsły się, a nerwowy uśmiech gościł na jego twarzy.

— Chodzi ci o tą imprezę, prawda? — wyszeptał po cichu. Poczuł, jak zimne kropelki potu zaczynają formować się na jego szyi.

— Mhm — mruknął.

— Wiesz wszystko? — Chan potaknął głową. — Proszę, powiedz, że nie myślisz o mnie, jak o wariacie. To nie tak! Ja... Ja...

I oddech znów uwiązł mu w gardle. 

Gwałtownie przycisnął dłonie do klatki piersiowej, cofając się do tyłu. Jego plecy zetknęły się z powierzchnią drzwi. Przez jego usta znów zaczęły przechodzić jedynie krótkie, urywane oddechy, które zdecydowanie nie dostarczały mu wystarczającej ilości tlenu.

Ale w tamtym momencie spanikował również Chan. Jego serce podskoczyło do gardła. Wiedział, co się działo, bo w końcu odbył z Felixem długą rozmowę na ten temat.

— Hej, hej, Jisung — rzucił, podbiegając do młodszego chłopca. Ułożył dłonie na ramionach blondyna. — Spokojnie, nic się nie dzieje, jeśli nie chcesz, nie musimy teraz o tym rozmawiać.

— Nie, nie... Ja... Tylko — słowa nie potrafiły przejść przez jego usta. Dlaczego te cholerne ataki paniki musiały uderzać zawsze w najgorszych momentach?

— Shh, spokojnie — powtórzył starszy. — Jisung, spójrz na mnie — poprosił. Młodszy uniósł niepewnie głowę, spoglądając w oczy Banga. I choć chłopak wewnętrznie się denerwował, wyrażały one spokój. — Wdech i wydech, powoli — polecił, nie spuszczając wzroku. 

Jego oddech powoli zaczął wracać do normy wraz z uspokajającymi słowami przewodniczącego szkoły. Lecz wtedy zaczął ogarniać go wstyd za to, co zrobił. Znowu zapragnął uciec od wszystkich problemów, po prostu o nich zapomnieć.

— Przepraszam — wyszeptał, gdy z powrotem zaczął oddychać normalnie, spuszczając przy tym wzrok na noski swoich trampek. — Jestem dość... Emocjonalny i wrażliwy.

— Spoko — westchnął starszy. — Nic się nie stało. Każdy ma swoje słabości, ja też — dodał. — Przepraszam, jeśli powiedziałem coś nie tak. Możemy to przełożyć, jeśli...

— Nie! — przerwał mu. — Musimy porozmawiać, masz rację. Po prostu... Chcę powiedzieć to wszystko jeszcze raz. Sam — Blondyn skinął głową. Chłopak westchnął cicho, próbując zebrać w sobie całą swoją odwagę. — Nie wiem, co powiedział ci Felix, ale tak, podobałeś mi się od dawna. Wtedy, na tej imprezie, tańczyłem z Hyunjinem, gdy was zobaczyłem. Nawet nie wiem, dlaczego wtedy do mnie podszedł. Po prostu... To był dla mnie szok, zobaczyć ciebie i Felixa. Nie chcę, żebyś pomyślał, że... No wiesz. W tamtej chwili poczułem się zraniony, zdradzony. Wiesz, znam Felixa praktycznie całe moje życie i po prostu nie spodziewałem się tego — odetchnął. — Tylko proszę, nie bierz mnie teraz za jakiegoś fanatyka. Naprawdę nie mam wam tego za złe. Gdzieś w środku zawsze czułem, że nigdy z tobą nie będę, że to tylko zauroczenie, ale wiesz, jestem dzieckiem żyjącym we własnych marzeniach — zaśmiał się cicho, z powrotem unosząc wzrok na Banga. — Mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi.

Blondyn uśmiechnął się jedynie, rozchylając lekko ramiona. Może było to nieco nie na miejscu, ale po prostu czuł, że powinien to zrobić, chociaż tak przeprosić tego wrażliwego chłopca, który stał przed nim. Dlatego też niewiele myśląc zamknął go w uścisku, ściągając tą charakterystyczną, czarną czapkę z jego głowy i gładząc delikatnie jego miękkie włosy.

— Naprawdę jesteś miękką, uroczą kluską. Nawet nie wiesz, jak bardzo Felix się o ciebie martwił — westchnął, chichocząc lekko. Jisung odsunął się nieco, spoglądając na wyższego. Mimo tego, że w tamtym momencie z całych sił starał się wyprzeć wszystkich emocji, jakimi darzył Chana, jego słodkie słowa i delikatne gesty, i tak działały na jego serce. Musiał jednak o tym zapomnieć, bo w końcu nie chciał ranić nikogo — ani Felixa, ani Chana, ani Hyunjina, chociaż to niestety nieświadomie robił. — Cieszę się, że akceptujesz to, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy — wytłumaczył, wyciągając przed siebie prawą dłoń i pokazując młodszemu jego mały palec. — Zgoda?

— Zgoda — potwierdził cicho, na chwilę splatając ich małe palce.

I choć z pozoru wszystko nagle wydawało się układać, to była to dopiero cisza przed burzą. A wszystko to przypieczętował Changbin, który zauważył ich wychodzących z klasy i rzecz jasna nie zapomniał powiedzieć o tym Hyunjinowi.

...
To jutrzejszy ale jest teraz bo tak xD


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top