#22
*Marinette*
Adrien pożyczył klucze do domku rodziców i piątkowy wieczór spędziliśmy przy kominku.
Zrobiłam nam herbatę i okryłam nas kocem.
Widok za oknem był mroźny, ale jakże piękny.
Mogła bym tu przyjeżdżac co tydzień.
W lecie musi być jeszcze piękniej.
-Moi rodzice zawsze tak siedzieli.
-Ktoś musi przejąć tradycję.
-Tylko brakuje mi tu kogoś.
-Kogo?
-Dziecka.
Myślałam, że brakuje mu jakiegoś kota, psa, chomika, ale nie dziecka.
Przecież mężczyźni nie myślą o takich rzeczach.
A może jednak?
Zbił mnie z tropu.
-Najpierw musimy kupić sobie taki domek.
-A to jest bardzo dobry pomysł.
*Emilie*
Gabriel dostał powiadomienie na telefon, że nie zgasił światła w łazience w naszym domku letniskowym.
Nie dość, że nas okradli to jeszcze światła nie zgasili!
Czym prędzej wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę.
Bez wachania nacisnęłam klamkę.
Odziwo drzwi były zamknięte na klucz.
Nie zwiali przez godzinę?
Jeszcze lepiej!
Ja już im pokażę.
Zaczęłam pukać do drzwi.
-Otwieraj gnoju! Dorwę cię prędzej czy później!
*Marinette*
Na początku myśleliśmy, że to dostawca z pizzą ale gdy usłyszeliśmy znajomy głos od razu wiedzieliśmy kto to.
Blondyn wstał i otworzył drzwi mamie.
-Mamo? Co ty tu robisz?
-O to samo mogłabym zapytać.
-Przyjechaliśmy na weekend. Prosiłem goryla żeby wam przekazał.
-Goryl i mówienie czego kolwiek, proszę cię.
-A no tak.
-I jakie my? Z kim tu jesteś?
Pora się ujawnić.
Wstałam i uklękłam na kanapie przodem do nich.
-Dobry wieczór.
-Dobry wieczór... Marinette?! Ja już nic nie rozumiem.
-Może wejdziecie?
-A bardzo chętnie, wyjaśnicie mi to.
Adrien zaprosił rodziców do środka i zaparzył im herbatę.
-To wy jesteście jednak razem?
-Tak.
-Adrien przecież mówił, że wzieliście rozwód.
-Chciałam się z nim trochę podrażnić.
-I bardzo dobrze.
Mam to potraktować jako komplement?
Zauważłam, że mój mąż, tak jak i jego mama, bardzo lubią plotkować.
Mogła też pytać o moją nieobecność i musiał to jakoś wyjaśnić.
W ogóle mąż.
W życiu nie myślałam, że będę go miała.
Po tych przejściach z Lèonem miałam się poddać, ale przemyślałam to i uznałam, że ten eksperyment może być ciekawym przeżyciem.
Teraz mam wspaniałego partnera, przystojnego, wychowanego, romantycznego, dobrego w łóżku (i nie tylko), kochającego, i mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Przez te rozmyślenia na śmierć zapomniałam o śladach na szyji, które wczoraj zrobił mi Adrien.
Odpłacę się, zobaczy.
Czym prędzej przykryłam się kocem.
Mam nadzieję, że moja teściowa ich nie zobaczyła.
-Coś się stało? Jesteś chora?
-Yyy.. trochę boli mnie gardło.
-To nie dobrze. Za dwa tygodnie wypuszczamy nową kolekcję, musisz się wykurować.
-Oczywiście.
Wątpię, że siniaki umkły wścibskiemu oku pani Agreste, ale nadzieja podobno umiera ostatnia.
-Będziemy się już zbierać. Nie planowaliśmy tego wypadu, a jutro mamy jeszcze sporo rzeczy do załatwienia. Mam nadzieję, że będziecie w poniedziałek w firmie. Musimy zrobić zrobić sesję promującą i wybrać zdjęcia.
-Raczej będziemy. Nie musisz się o nic martwić mamo.
-Bawcie się dobrze! Synu mogę cię prosić jeszcze na słowo.
*Adrien*
Spodziewam się czego może chcieć.
Podeszłem z nią bliżej drzwi i nastawiłem ucho.
-Mam nadzieję, że to dzisiaj w kuchni to było z Marinette, a nie z jakąś ździrą.
-Skąd ty???
-Wpadłam postawić cię do pionu i samo tak wyszło. To z nią czy nie z nią?
-No a z kim innym.
Co za kobieta.
Jest wszędzie, tylko nie tam gdzie jej potrzeba.
-No. Pamiętaj, że na wciąż czekam na wnuki.
-Nie musisz mi tego przypominać co tydzień.
-Pilnuję swojego interesu. Pa synu.
Pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Nie wytrzymam z nią!
Nie wytrzymam.
-----------------------------------------------------------
Dobry wieczór, bądź dzień dobry, wszystkim zgromadzonym.
Ogłaszam wszech i obec, iż jestem w trakcie pisania nowej książki.
Publilacje jej przewiduję na początek roku szkolnego.
Tak na odstresowanie.
Do zobaczenia ziomeczki
🖐🖐
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top