8. Kocham?



Krzyk trwał w jej głowie, dopóki nie poczuła dotyku ciepłej dłoni na policzku.
- Adrien? - zapytała pustą przestrzeń.
W odpowiedzi usłyszała prychnięcie.
- Nie, tu twój chłopak. - odpowiedział zirytowany Luka.
Świat dookoła niej był bardzo rozmazany. Dopiero po dłuższej chwili zaczęła dostrzegać wyraźnie twarz chłopaka, która okazała się wyrażać czysty niepokój, czyli coś, czego zupełnie się nie spodziewała i którego jeszcze nigdy nie widziała na jego twarzy.
Chłopak marszczył brwi jakby intensywnie się nad czymś zastanawiając, a jego usta wygięte były w smutną podkowę.

Podniosła się lekko na łokciach i rozejrzała uważnie. Leżała na łóżku, chyba w sypialni jego rodziców. Okna były zasłonięte, a jedynym światłem była lampka nocna, więc w pokoju panował przyjemny półmrok i ostre światło lamp za oknem nie raziło ją w oczy. Na zegarku przy łózku było tuż po północy, a obok stała szklanka i dzbanek wody.
Okropnie chciało jej się pić. Podążając za wzrokiem dziewczyny Luka nalał wody do szklanki i podsunął ją do jej ust.
Jego wzrok był tak czuły, że omal się nie roztopiła.
Kiedy skończyła pić znów opadła na poduszkę, a do jej oczu nabiegły łzy. Powoli docierało do niej, co się przed chwilą z nią stało. Niby żadne żebro jej nie bolało, ale z kolei lęk przeszywał jej serce niczym tysiąc ostrych jak brzytwa strzał. Wolała o tym nie myśleć, ale wspomnienia wracały niczym bumerang, raniąc boleśnie w głowę. Ten głos... ten śmiech. Przed chwilą była w sercu cyklonu. Ale pokrzepiało ją to, że to był tylko koszmar. Bardzo, bardzo realistyczny koszmar.
W końcu nerwy jej puściły i rozpłakała się jak nowonarodzone niemowlę. Luka obserwował to w zupełnym milczeniu, prawdopodobnie nie wiedząc jak się wobec niej zachować. Najwyraźniej postanowił czekać, aż dziewczyna się uspokoi. Płakała coraz ciszej i ciszej, aż w końcu zmęczonym rozpaczą wargom zabrakło sił.
Po chwili Luka otarł ostatnie jej łzy kciukiem. Tym razem całe ciało dziewczyny przeszył przyjemny dreszcz. Jego dłonie były takie ciepłe i delikatne, a jego ciemne oczy zaglądały w głąb jej oczu. Tak bardzo cieszyła się, że go ma... Cały strach nagle odpłynął.
- Spokojnie. Jestem tu.
Powiedział łagodnym głosem.
- Dziękuję... - wyszeptała z przejęciem.
Chłopak nachylił się nad nią i złożył delikatny pocałunek na jej czole.
Objęła go za szyję, tak aby jego twarz znajdowała się blisko jej. Chciała nauczyć się jego rysów na pamięć.
Luka spojrzał nań niepewnie.
- Już... wszystko w porządku? Chwilę temu byłaś nieprzytomna, płakałaś, a teraz szczerzysz się jak obłąkana... jesteś pijana, tak?
- Kocham cię...
Wyszeptała mu do ucha i pocałowała go.
W ten pocałunek przelała wszystkie swoje emocje jakie właśnie czuła, co uczyniło go dość szalonym pocałunkiem. Luka odwzajemnił to nieco niepewnie, ale po chwili ich języki zgrały się w zgodnym rytmie bicia serc. Kiedy w końcu oderwali soę od siebie, Luka spojrzał na nią z lekkim niepokojem.
- Mari... zwolnij trochę, ok? Nie chcę cię przytłaczać...
- Ale ja cię kocham.
Uśmiechnęła się szeroko i nim zdążył cokolwiek powiedzieć przewróciła go na plecy, kładąc się na nim. Chciała, aby czuł się jak król. Był panem jej serca...
Mimo tego, że ciągle to powtarzała, to w glębi serca czuła, że każde "kocham" to jedno wielkie, puste, zimne słowo.

Luka podskoczył jak poparzony i chwyciwszy ją za ramiona płynnym ruchem położył z powrotem na poduszkę.
- Coś nie tak? - Spytała nieco obrażonym tonem.
- Ja... ja mówię poważnie Mari.
- Co?
- Eee... to trochę za szybko się toczy... ja... JA MUSZĘ CI COŚ POWIEDZIEĆ.
Jego wzrok biegał po wszystkich kątach sypialni. Za wszelką cenę bał się na nią spojrzeć, mimo tego, że wyglądała jak anioł.
- Ale... No dobrze, słucham.
Mimo woli w jej głosie pobrzmiała gorycz.
Luka westchnął ciężko i zaczął przypatrywać się swoim paznokciom.
- Nie wiem, czy to co teraz powiem cokolwiek zmieni... Ale uważam że to wszystko biegnie zbyt szybko. Podobasz mi się, i to naprawdę bardzo, ale to co w ciebie wstąpiło to jakiś obłęd. Znamy się zaledwie kilka dni... To z resztą wszystko moja wina... wina tych... kolczyków.
Znów westchnął i w końcu zmusił się by na nią spojżeć. Na jego twarzy wyraźnie malował się strach.
- O czym ty mówisz? - Nie mogła uwierzyć własnym uszom - Przecież są piękne, ale to wcale nie one przekonały mnie do ciebie!
- Przepraszam...
Nie miała wtedy zielonego pojęcia, o co mu chodziło. Znów wbił wzrok w podłogę, nie śmieląc się na nią spojrzeć.
Poczuła wściekłość, ale był to inny rodzaj wściekłości. Była to złość pomieszana z lękiem. Znów nim zdążył zaprotestować, wstała z łóżka, usiadła mu na kolanach, chwyciła jego podbródek i zmusiła go aby patrzył jej prosto w oczy. Buzowała w niej dziwna energia, która nie mogła znależć ujścia.
- Wiesz co? Mam to gdzieś. Mam gdzieś wszystko co mówisz. Ale nie dlatego że cię nienawidzę, tylko dlatego że cię kocham. Ponieważ to co mówisz to brednie, kiedy w grę wchodzi to co do ciebie czuję skarbie.

Luka spojrzał na nią ze smutkiem. Nie mogła na to patrzeć.

On też już nie może...

- Wiem co poprawi ci humor... Po prostu obejmij mnie mocno, a ja... Obejmę ciebie. W porządku? - spytała, widząc jak w jego oczach gromadzą się łzy.
Utkwili tak razem we wspólnym uścisku przez dobre pół godziny. Lecz chwilę potem to nie Luka, a Marinette zaczęła płakać.

Adrien

Impreza powoli dobiegała końca, ale Adrien nie bawił się wcale.

Kiedy po cichu wszedł do pokoju, scena którą zastał wprawiła go w coś więcej niż gniew.
Marinette, płacząc wtulała się w tego kretyna, siedząc mu na kolanch.
W jego głowie zrodziły się dwie opcje : pierwsza to zabić tego skur*iela zamim ją tknie, a druga to popełnić samobójstwo, wycofując się z tej sceny. W sumie, to z nieznanych przyczyn chiał się też roześmiać, tak głośno, wybuchnąć. Wtargnąć czy zniknąć? W tej chwili nie potrafił już myslec. Gniew ustąpił rozpaczy.
"Marinette wybrała jego, pogódź się z tym..." - cichy głos szeptał w jego głowie - "będzie ją ranił na twoich oczach, ku jego uciesze".
Kiedy chciał się wycofać, okazało się, że drzwi nie chcą się otworzyc, a nie chciał zdradzać swojej obecnosci szarpiąc za klamkę. Wiedział, że Luka robi to tylko po to aby go zniszczyć. Wiedział, że przyjdzie tu by sprawdzić jak ona się ma.
Nie wiele myśląc, w sytuacji bez wyjscia Adrien po prostu musiał na to patrzeć. O dziwo para zupełnie nie zauważyła, że wszedł do pokoju. Ból rozrywał jego serce. Jakie to głupie - pomyślał - zakochać się w dziewczynie dopiero wtedy, kiedy ona już nie kocha.

NOTE OD AUTORE
Sorka że rozdział bardzo low quality, ale zależało mi na wstawieniu go z kilku istotnych dla mnie powodów (pisałam o 2 w nocy pozdro). Prawdopodobnie usunę potem ten rozdział i dołącze do kolejnego bądź dopiszę dalszy ciąg do tego, w każdym razie będzie dłuższy. Dzięki, że czytacie moje wypociny. Najgorsze jest to, że mam tyle super pomysłów, ale gorzej jest z ubraniem ich w słowa i przelaniem na papier, bo dopiero uczę się pisać, ech...

Pozdrawiam, Monicat.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top