5. Dar
Marinette niepokoiła się o Lukę.
Leżała na sowim łóżku wpatrzona w telefon, rozpaczliwie próbując nawiązać z nim kontakt. Dzwoniła już całą noc od momentu w którym się rozstali, a on... Co prawda dał jej już swój numer telefonu, ale gdy do niego dzwoniła, to nie odbierał, a gdy próbowała wysyłać SMS, to odpowiadało jej głuche milczenie. Zastanawiała się, czy to rzeczywiście jego numer. Od kiedy został pobity przez Adriena, Marinette nie mogła przestać o nim myśleć. Szczególnie zastanawiała ją ostatnia rozmowa z Adrienem, ale równie szczerze martwiła się o Lukę, który oberwał od niego dość solidnie. Miała nadzieję, że gdy tylko dowie się czegoś na jego temat i wreszcie z nim porozmawia, to także zrówna go z ziemią za to, że trzyma ją w takiej trwodze i niepewności. Zaczęła nieco wątpić, czy on był nawet prawdziwy. Może to był tylko sen? W końcu był taki idealny... No, może z wyjątkiem tego, że jest tchórzem. Tak, to na pewno jedna z jego wielu wad, które ujawnią się z czasem. Miała co do Luki także kilka wątpliwości. Na pierwszy rzut oka nie wydawał się być kimś, kto boi się zagadać do dziewczyny, na drugi rzut oka też i na trzeci również. Był po prostu śmiały. Nie wstydził się mówić głupich rzeczy ani pocałować ją jako pierwszy, wykonać tego pierwszego ruchu. Ten chłopak był wyjątkowo intrygujący...
No, a poza tym został jeszcze Adrien, który zaintrygował ją w jeszcze większym stopniu niż Luka. Po tym, co jej ostatnio powiedział, a raczej próbował powiedzieć, czuła się odrobinę głupio. Trochę za szybko go oceniła. Przecież on nigdy w życiu nie wykorzystałby żadnej dziewczyny w ten sposób, on... Tak, dopuszczała do siebie tę myśl - mógł być w niej zakochany. Ale ona kochała Lukę.
- „Czy jesteś tego pewna?" - Zapytał się jej głos w głowie.
- Tak, Luka mnie kocha.
- „Znasz go zaledwie dwa dni."
- Udowodnił swoją miłość do mnie...
- „Niby w jaki sposób?"
- Pocałował mnie.
- „Czy to jest twoim zdaniem dowód miłości?"
- Zamknij się... Muszę dać u szansę, OK? A zresztą, czemu gadam z własnym sumieniem?
- „Bo masz wyrzuty".
Tudum Umts. Suchar tygodnia.
Marinette wstała z łóżka i ubrała się w czerwoną, lekką sukienkę w czarne kropki. Nie wiedziała dlaczego tak się ostatnio uparła na te biedronkowe designy, może po prostu biedronka kojarzyła jej się z latem i zapachem skoszonego trawnika, z łąką, niebem no i owadami, bo z czym innym mogłaby się kojarzyć - czyli ze wszystkim, co tak bardzo kochała w lecie. Tak, owady włażące pod koszulkę i gryzące mrówki także bardzo ją fascynowały, więc często dodawała je do swoich projektów - dziwne, ale bardzo w jej stylu.
Marinette odkąd nauczyła się trzymać w ręku kredkę, uwielbiała projektować. Rodzice zapisali ją nawet na specjalny kurs, kiedy miała 6 lat. Mimo że nie szło jej tam najlepiej, z czasem opanowała technikę rysowania manekinów do perfekcji i wkrótce znajomi błagali ją o konkretne projekty. Nie tak dawno otrzymała prośby o nowe ciuchy od Rose, Mylene i Juleki. No właśnie, Juleka.
Marinette skończyła dla niej niedawno szyć połyskującą, fioletową sukienkę na jej imprezę urodzinową, na którą wszyscy znajomi z klasy zostali zaproszeni (no, może z wyjątkiem Chloe i Lili). Juleka nigdy nie była typem imprezowicza, ale ostatnio wydaje się być znacznie bardziej otwarta niż dotychczas była. Jeździła z przyjaciółmi na biwaki, na imprezy w opuszczonych magazynach o 4 w nocy. Co prawda Marinette z Alyą na początku sporo ją do tego przekonywały, ale w końcu zmieniła zdanie i odtąd jeździ z nimi prawie wszędzie. Marinette nie może teraz sobie jednak na to pozwolić, gdyż jej rodzice się martwią kiedy opuszcza dom w środku nocy i idzie się bawić od ciemnego lasu, albo na imprezę z jakimiś podejrzanymi typami. Kiedy jej zabronili, zaczęła robić to potajemnie, ale kiedy wszystko się wydało, przyrzekła mamie i tacie uroczyście, że już więcej tego nie zrobi. Tylko raz złamała ich przysięgę, pragnąc dołożyć Adrienowi na ostatnim biwaku w lesie, ponieważ unikał jej jak ognia od czasu feralnego pocałunku, a to była najlepsza okazja. W każdym razie bardzo cieszyło ją to, że Juleka wreszcie się otworzyła i organizuje imprezę. Marinette uznała, że dobrze by było w końcu dokończyć projekt dla niej i w zapakować w jakieś dekoracyjne pudełko, aby wyglądało to jak prezent, a nie fioletowa, błyszcząca szmata do podłogi.
Ponieważ tego dnia piekarnia rodziców była zamknięta, Marinette miała wolne od pracy i postanowiła spożytkować ten czas na przygotowanie prezentu dla Juleki. Usiadła więc przy swojej maszynie do szycia i przyjrzała się dokładnie swojemu wcielonemu w życie projektowi. Sukienka była prawie gotowa, ale wciąż czegoś jej brakowało... Marinette nie mogła nic wymyślić, więc jak to miała w zwyczaju kiedy brakło jej inspiracji, podeszła do okna i zamyśliła się, patrząc w dal.
I o mało jej serce nie eksplodowało.
Luka stał dość daleko od piekarni, po drugiej stronie ulicy i wyraźnie na kogoś czekał. Na początku nie zauważył, że stanęła w oknie, ale po chwili zdał sobie z tego sprawę. Pomachał do niej , uśmiechając się w najlepsze, z bandażową opaską owiniętą wokół głowy oraz w swoich czarnych okularach.
Marinette w ciągu pięciu sekund wybiegła ze swojego pokoju, zbiegła po schodach omal się nie zabijając o podwinięty dywan i zwolniła kroku, wychodząc z piekarni.
Luka przeszedł przez ulicę i podszedł do niej cały rozpromieniony.
- No hej, my babe.
Marinette słysząc to przewróciła oczami i pocałowała go w policzek.
- Bez takich. Błagam.
- Ok, jak sobie życzysz.
W Marinette wybuchł nagle wulkan wściekłości.
- GDZIE TY BYŁEŚ?! AGRESTE CIĘ POBIŁ, UCIEKŁEŚ JAK SPOŁOSZONY ZAJĄCZEK, ZOSTAWIŁEŚ MNIE Z NIM SAMĄ I NIE ODPOWIADASZ NA TELEFONY!
- Przepraszam Mari. Po prostu... Byłem zajęty. - Odpowiedział tajemniczo.
- Ale Agreste nic ci poważnie nie uszkodził?
- Jak widzisz, tylko moja głowa nieco ucierpiała.
- Och... Ale nie będziesz się na nim mścić?
- Tak ściślej mówiąc, to on się zemścił na mnie, ale to sprawa między nami. Przyszedłem do ciebie bo... No, bo ten...
- Nie przyszedłeś do mnie. Stałeś po drugiej stronie ulicy, ale jakoś ci się tu nie spieszyło.
Luka zaśmiał się i poczochrał jej włosy.
- Bystra jesteś.
- A co, myślałeś, że nie jestem?!
- Haha, nie podpuszczaj mnie. Mniejsza z tym. Przyszedłem do ciebie, ale czekałem na pewna osobę, z którą miałem do ciebie przyjść - powiedział i wskazał przed siebie palcem.
Marinette obróciła się i zobaczyła Julekę, która zmierzała powoli w ich kierunku.
„Juleka? Luka? O co chodzi?" - te pytania zrodziły się w głowie Marinette dość szybko. Posłała chłopakowi pytające spojrzenie.
- To moja bliźniacza siostra - Zaśmiał się Luka.
Bliźniacza? Od kiedy Juleka ma rodzeństwo, tego Marinette nie wiedziała. Przecież nigdy nic nie wspominała, zawsze była samotną i zamkniętą w sobie jedynaczką.
- Bliźniacza?! - Marrinette uważnie zlustrowała wzrokiem twarz Luki - Chociaż... No, faktycznie jesteście podobni. - przyznała.
Juleka podeszła do nich i pomachała Marinette ręką.
- Hej! - zawołała i stanęła obok Luki.
- Cześć Juleka. Co was do mnie sprowadza?
- O, widzę że już znasz mojego brata, Lukę? Jesteśmy bliźniakami! - Zawołała radośnie i założyła ramię za jego szyję. Była naprawdę podekscytowana.
- Zauważyłam. No, to może pójdziemy do mojego pokoju i wszystko przedyskutujemy?
- Dobry pomysł. Tak w ogóle, to przyszłam z Luką aby ci go przedstawić, ale widzę, że już się znacie.
- Poznaliśmy się z Marinette dwa dni temu - Potwierdził Luka.
- Tak... - Marinette posłała mu mordercze spojrzenie. Dlaczego on jej nic nie powiedział? - a zatem chodźcie za mną.
Marinette poprowadziła przyjaciół schodami na górę i w chwilę później siedzieli już w jej pokoju.
- Przyszłam, ponieważ chcaiałam przymierzyć moją sukinenkę na urodziny...
- Sukienkę? A, racja.
Kiedy Marinette podała Julece sukienkę, ta zawołała z zachwytu. Luka pokiwał głową z uznaniem, aż Marinette się zarumieniła. Była dumna z tego projektu. Marinette i Luka wyszli razem z pokoju, aby Juleka mogła się w spokoju przebrać. Marinette zaprowadziła Lukę do kuchni, gdzie usiedli razem przy stole.
- Marinette.., Masz wielki talent. - Westchnął i chwycił ja za rękę.
- Dzięki. Na pewno ta głowa cię nie boli..?
- Nie nie, wszystko w porządku. Marinette... Chciałbym cię o coś zapytać.
- No, śmiało. - Wzruszyła ramionami. Jego twarz wyglądała bardziej tajemniczo niż zazwyczaj.
Luka sięgnął do bluzy i wyciągnął z niej małe, czarne pudełeczko. Wstał, okrążył stół i przyklęknął przed Marinette, otwierając pudełeczko i pokazując jej zawartość.
- Czy zgodziłabyś się na zrobienie ze mnie najszczęśliwszego chłopaka na ziemi, zgadzając się na zostanie... moją dziewczyną?
To wszystko wydało jej się tak bardzo romantyczne, że o mało nie straciła głowy. W pudełeczku leżały wbite w miękką poduszeczkę dwa, czarne kolczyki nakrapiane czerwonymi kropkami. Kiedy na nie patrzyła, kręciło jej się w głowie... Kochała Lukę jeszcze bardziej niż kogokolwiek na tej ziemi. Nie mogła oderwać od niego wzroku... Nie mogła mu odmówić... Te kolczyki wyglądały na kuszące... O matko... Jak w transie pokiwała głową i ujęła pudełeczko w dłonie.
- OOOOOOO! - usłyszała nagle, jakby z oddali. Otrząsnęła się z transu i dostrzegła Julekę, która ubrana w swoją nową sukienkę toczyła wzrokiem od Luki, do Marinette. - Czemu nic mi nie powiedziałeś!? - Spojrzała na Lukę jak na wariata, po czym chwyciła Marinette w ramiona i objęła ją mocno - Tak się cieszę, że jesteście parą! AAAA!
- To... Może ja już pójdę. - Luka uśmiechnął się promiennie i wyszedł z piekarni, machając Marinette na pożegnanie.
***
- Tak naprawdę, to ja nie miałam pojęcia, że mam brata bliźniaka... - Westchnęła Juleka, stojąc na niskim stołeczku.
Marinette właśnie dokonywała ostatecznych pomiarów na żywym manekinie, sprawdzając czy sukienka jest idealnie dopasowana.
- Ja też się zdziwiłam. - Zaśmiała się Marinette. Była taka szczęśliwa. W chwili, kiedy Luka wręczył jej kolczyki ciężko jej było myśleć o czymś innym. Wciąż myślała tylko o Luce. Gdzieś w podświadomości słyszała głosy w stylu "jesteś w transie dziewczyno!", ale olewała to. Była taaka szczęśliwa.
- No, to co o nim sądzisz?
- Jest... boski.
- Ech.. Dużo dziewczyn tak uważa. Tak w ogóle, to przyjechał do nas miesiąc temu. Kiedy tylko go zobaczyłam, zrozumiałam, że właśnie zaczyna się moje nowe życie! Luka namówił mnie wtedy na nasz pierwszy nocny wypad. Nareszcie poczułam, że żyję. Poznałam moją mamę... Wcześniej mieszkałam tylko z tatą, a Luka z mamą. Moja mama okazała się być czadową babką! Okazało się, że tata i mama postanowili się ponownie pobrać! Dasz wiarę?
- Łał. Nie dziwię się już, dlaczego tak się zmieniłaś...
- No... Warto było. Teraz moje życie to bajka. Jutro ja i Luka mamy nasze pierwsze wspólne urodziny, więc jestem potrójnie podekscytowana!
- Gratuluję. Ja zakochałam się w Luce od pierwszego wejrzenia... A teraz, kiedy jest już moim chłopakiem, kocham go jeszcze bardziej. Co prawda, znamy się tylko od dwóch dni, ale...
- Jak to znacie się tylko od dwóch dni?! - Juleka wyglądała na zszokowaną - I już ze sobą chodzicie?!
- Tak jakoś wyszło.
- To musi być przeznaczenie!
- Tak... Przeznaczenie. - Nagle Marinette zrobiło się smutno. Pomyślała o Adrienie, ale chwilę potem przypomniał jej się dar Luki i znów stała się szczęśliwa. Dziwne.
przypatrując się sukience Juleki, nagle wpadła na genialny pomysł. Już wiedziała czego jej brakuje.
- Co ty na to, aby doczepić do sukienki miniaturowy łańcuch?
NOTE OD AUTORE
Dziś trochę krótko, a to dlatego że ten rozdział jest taką trochę zapowiedzią do kolejnego, który będzie bardzo ważny. Piszę go już dość długo.
Komy mile widziane :D
Pozdro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top