4- Udawana miłość
Marinette obudziła się wczesnym porankiem. Spojrzała na słodko śpiącą Tikki, która leżała wygodnie na jej klatce piersiowej. Patrząc na nią, aż żal było wstać z łóżka. Udało się jej jednak, szybciutko położyć Kwami na pościeli, przez co się nie przebudziła. Wstając, dziewczyna zauważyła fioletową róże, leżącą na ziemi. Podeszła i wzięła ją w swoje drobne dłonie. 'Chyba wczoraj trochę przesadziłam. Co we mnie wstąpiło?' zapytała sama siebie. Nalała wody do wazoniku i wstawiła do niego roślinę, tak, jak powinna to zrobić już wczoraj.
Po kilkunastu minach przygotowań była gotowa do wyjścia. Mając jeszcze chwilkę, otworzyła podręcznik od matematyki, by powtórzyć sobie to, czego nie zdążyła wczoraj (a było tego bardzo dużo!). Zajęta obliczeniami nie wyczuła tego upływającego czasu. Spojrzała na zegarek, pewna, że ma jeszcze przynajmniej 30 minut i widząc godzinę 7:50 krzyknęła:
-Coo?! Już tak późno?! Tikki wstawaj -rzuciła budząc małą kuleczkę -dziś znowu się spóźnię! Wstawaj, wstawaj!
Zdezorientowana, nagłym przebudzeniem, Kwami podleciała do góry, przyglądając się szybkim ruchom Marinette. Widziała, jak dziewczyna prędko zakłada kurtkę oraz buty i zawiesza na ramieniu małą torebkę, która była 'domem' dla Tikki. Czarnowłosa podeszła do wazonu, by przed wyjściem powąchać swoją wyjątkową różę. Niestety, przez ten pośpiech złapała ją w niefortunnym miejscu i skaleczyła się jednym z jej kolców. Palec lekko krwawił, ale zignorowała to i wybiegła z pokoju zostawiając małą Tikki w tyle.
Jak to zwykle bywało, spóźniła się na lekcję. Nauczycielki wcale to nie zdziwiło, kazała jej po cichu usiąść na miejsce i kontynuowała zajęcia. Marinette, usiadła obok swojej przyjaciółki Alyi, po czym łapiąc oddech, usłyszała:
-I znowu spóźniona. Może powinnam przychodzić Cię rano budzić?
-Nie trzeba! Naprawdę! Wstałam dziś po 6, ale zajęłam się matematyką i no.. jakoś tak wyszło -odpowiedziała muskając się po policzku
Poczuła jak coś mokrego styka się z jej twarzą, czyżby to była krew? 'To pewnie od tego badyla' pomyślała Marinette
-Oh.. Co Ci się stało? -spytała Alya, łapiąc przyjaciółkę za zakrwawiony palec
-Ah to. To nic takiego, zraniłam się kolcem róży przed wyjściem.
-O właśnie, jak już napomknęłaś o róży to trzymaj! Jakiś czytelnik bloga mi wczoraj wysłał te zdjęcie, a ja wstawiłam je do notki. Dostaję teraz dużo komentarzy z teoriami -podała Marinette telefon
Fotografia przedstawiała ją, jako Biedronkę i Czarnego Kota na dachu budynku. Było na maksa przybliżone, więc wyglądało jak zrobione kalkulatorem, ale i tak dało się tam dostrzec pewną scenę. Scenę z wczorajszego wieczoru, kiedy to Chat Noir klękał przy niej, dając jej róże. Z takiego punktu widzenia, wygląda to jak jakieś oświadczyny, a przecież to był tylko mały podarunek.
-Niesamowite co? Jestem pewna, że coś między nimi jest. To jest oczywiste, dziecko by to zauważyło. Zamierzam to udowodnić i opublikować na swoim blog! -szepnęła Alya
-Co?!-uniosła głos i z zaskoczenia uderzyła nogą w ławkę
W klasie ucichło, nauczycielka zmierzyła dziewczyny surowym wzrokiem, Marinette spaliła się ze wstydu. Usiadła prosto na krześle i uśmiechnęła się nerwowo do pani profesor, która wyczekała kilka sekund i znowu kontynuowała tłumaczenie. Czarnowłosa odwróciła się do koleżanki i gdy wyczuła dobry moment spytała:
-A-ale jak chcesz to udowodnić?
-No proste przecież. Będę obserwować Biedronke i Czarnego Kota w czasie walki i po walce. Założę się, że zobaczę i sfotografuję coś ciekawego -odpowiedziała, jakby to było oczywiste
-Ale przecież to niebezpieczne, może Ci się coś stać -powiedziała zaskoczona Marinette
-Czytelnicy muszą dowiedzieć się prawdy. Ahh Marinette, słonko, nic nie wiesz o show biznesie. Nie ważne, już postanowiłam. Do momentu, aż nie znajdę jakiegoś dowodu, będę na miejscu każdej walki -szepnęła z zawzięciem w głosie Alya
'To się źle skończy' pomyślała czarnowłosa. Adrien przysłuchiwał się rozmowie dziewczyn już dłuższą chwilę. Jego serce było dwa razy szybciej, gdy tylko usłyszał, że biorą ich za parę. To była niesamowita wiadomość dla niego. Wychodził z założenia, że nic nie dzieję się przypadkiem, więc jeśli akurat po wręczeniu Ladybug, fioletowej róży, oznaki miłości od pierwszego wrażenia, rozeszły się takie teorie.. to może nie jest na straconej pozycji? 'Zawsze warto mieć nadzieję' pomyślał.
Po powrocie ze szkoły, Marinette zaczęła odrabiać pracę domową, jednak cały czas rozkojarzały ją, usłyszane dziś słowa Alyi. Wiedziała jaką jest ona, zawziętą osobą. Jeśli tak postanowiła, to nic nie odwiedzie ją od tego pomysłu. Nic poza tym głupim dowodem na związek Biedronki i Czarnego Kota, który nawet nie istniał. Nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. 'Jak wytłumaczyć tak upartej osobie, że nie powinna czegoś zrobic?' szepnęła. Po sekundce na jej książkę upadła mała kuleczka, Tikki, która powiedziała:
-W jej przypadku się nie da. Jeśli nie uda jej się zrobić dobrego zdjęcia, które ją zadowoli, to się nie odczepi
-No właśnie. Musi zrobić dobre zdjęcie -wzdychnęła -albo uciec ze strachu w co wątpię
***
W tym samym momencie, w jednym ze sklepów toczyła się walka między pracodawcą i pracownikiem. Szef był bardzo niezadowolony z wystroju wnętrza, które zmienił jeden z jego nowych praktykantów. Bez chwili namysłu wyrzucił chłopaka z pracy i kazał więcej się nie pokazywać. Taką okazję, Władca Ciem, nigdy by nie porzucił.
-Zdenerwowanie na pracodawcę, dzięki małej pomocy, szybko może zmienić się w morderczą chęć zemsty. Daję Ci moc, Oczko!- powiedział i wysłał do chłopaka ciemnego motylka
Akuma podleciała i zniknęła, wciągnięta przez okulary bruneta. Na jego twarzy pojawiły się złowieszcze wypieki, a ubranie zmieniło się w czarno fioletowy kostium.
-Już nikt nie będzie podważał mojego wyczucia i obrażał mojej osoby -krzyknął strzelając ze swoich okularów ognistym promieniem
***
'O już to zrozumiałam' pomyślała Marinette robiąc jedno z ostatnich zadań domowych. Zabierając się do ostatniego, usłyszała głos Tiki:
-Marinette! Ktoś dzwoni
Czarnowłosa wzięła swój telefon, na który właśnie dzwoniła Alya
-No hej. Co jest?- odebrała
-Marinette! W centrum pojawił się jakiś chłopak z dziwnymi, ognistymi okularami! Właśnie patrzę, jak podpala jedną z wystaw. Jakie to ekscytujące, czekam aż Biedronka i Czarny Kot przybędą.
-Co? Uciekaj! To przecież niebezpieczne, głupia!
-No co Ty! O muszę kończyć, Czarny Kot się pojawił. Papa! Nie zapomnij o pracy domowej -powiedziała Alya i nie czekając, rozłączyła się
'Co za dziewczyna! Ehh, muszę coś z tym zrobić, a zadanie zrobię później' powiedziała i po chwili krzyknęła w stronę Tikki:
-Tikki, kropkuj!
***
Czarny Kot uciekał, jak głupi, przed ognistymi promieniami. Nagle, jeden, zagrodził mu drogę, przez co kocur musiał odbić na bok, zderzając się tym samym z budynkiem. Oszołomiony uderzeniem, próbował przywrócić równowagę i kątem oka zauważył jak kolejny płomień leci w jego kierunku.
-Oh chłopie, czytałem już o smokach ziejących ogniem, ale o czymś takim to jeszcze świat nie słyszał -krzyknął uciekając
'Cholera, Biedrona.. gdzie jesteś' pomyślał. Wtem, jak na zawołanie, pojawiła się przed nim dziewczyna w czerwonym, lateksowym kostiumie. Zapatrzony w nią Chat, stał jak wryty. Nie rozkojarzyła go nawet, przestraszona mina dziewczyny, która właśnie rzucała się w jego stronę. Obydwoje upadli na ziemie, unikając strzału ofiary Akumy, Oczka. Biedronka pochylała się na czworaka nad Czarnym Kotem. Czuła jego oddech na swoich policzkach, a jego piękne oczy wyglądały, jakby próbowały wywiercić dziurę do jej serca, nie zważając na przeszkody. Marinette przewracała głową w poszukiwaniu Alyi. Spostrzegła ją z telefonem w ręce. Definitywnie robiła im zdjęcia. 'Skoro już ma co trzeba, to czemu nie ucieka?' pomyślała czarnowłosa. 'To chyba dla niej za mało' usłyszała. Za mało? Spojrzała znowu na Chata i domyśliła się czego oczekuje jej przyjaciółka. Pocałunku. Namiętnego pocałunku na polu bitwy. Z rozmyśleń wyrwał ją gwałtowne pociągnięcie Chata, który przewrócił ją na plecy, teraz leżała tuz obok niego i patrzyła na lecącą nad ich głowami smugę ognia. 'Było tak blisko' szepnęła i usłyszała zadziorny głos towarzysza:
-To za tamto Biedroneczko
Podnieśli się z ziemi i przyszykowali do ataku. Naparli razem na przeciwnika, licząc na jego dekoncentrację. Niestety, brunet był bardzo spostrzegawczy i szybki. Najpierw zrobił jeden unik przed kocimkijem, a później w stronę Ladybug posłał promień ognia. Dziewczyna w ostatniej chwili, zdążyła uniknąć tego uderzenia. Runęła na dół i zrobiła sprawnego fikołka, odbijając się od ziemi. Zaatakowała Oczko z wysokości, a w tym samym momencie Czarny Kot podciął bruneta swoim kijem. Chłopak skupiony na upadku, nie zwrócił uwagi na lecącą w jego stronę czerwoną bohaterkę. Został oszołomiony jojo i przywarł do podłoża. Bohaterowie nachylili się nad wrogiem, by zdjąć i zniszczyć jego źródło mocy, okulary. Biedronka zauważyła, jak ten otwiera oczy i domyśliła się, że trzeba uciekać. Odskoczyła do tyłu i w tym samym czasie, gdy zamachała się swym jojo, by na odległość zniszczyć okulary, Oczko oddał ostatni promień. Chat nie był tak spostrzegawczy jak jego towarzyszka. Zrozumiał co się święci dopiero gdy okulary zrobiły się czerwone z gorąca. Nie zdążył w pełni uniknąć błysku. Było to nieuniknione. Blondyn opadł na ziemie, z przypieczonymi policzkami od ciepła. Biedronka zniszczyła wtedy okulary złoczyńcy, z których wydostała się Akuma. Złapała motyla w swoje jojo i oczyściła go ze zła. Mało myśląc o reszcie bożego świata, podleciała do nieprzytomnego Chata. Położyła jego głowę na swoje kolana i objęła jego twarz. Próbowała go jakoś wybudzić, ale nie reagował na żadne jej słowa ani krzyki. Poklepała go po policzkach, tak jak to robią w filmach. Niestety nic to nie dało. Chłopak leżał jak wcześniej. Przestraszona Marinette, przytuliła go do swojej piersi i wbrew sobie i swojej silnej, jako Biedronka, osobowości uroniła nad nim łzę. Przytuliła go do siebie tak, by widzieć jego twarz. Tę przystojną twarz. Bała się. Bała się, że już nigdy nie usłyszy jego głupich, kocich żartów. Bała się, że już nikt jej nie da tak pięknych róż. Bała się, że go straci. Niewiele myśląc, z oczami pełnymi łez, nachyliła się nad chłopakiem i oddała na jego ustach delikatny i lekki pocałunek. Muskała go tak, jakby miał za chwilkę zniknąć. Jego usta były bardzo gorące, tak samo jak policzki i dłonie, które właśnie złapała. Pocałowała go po raz ostatni i oddaliła się od niego. Cała jej złość, spowodowana wczorajszym wieczorem, odpłynęła. W jej miejscu pojawił się żal. 'Czemu nie użyłam Szczęśliwego Trafu? Wtedy mogłabym wszystko odczarować, byłby cały i zdrowy' krzyczała w duchu. Krople łez spływały po jej twarzy i powoli kapały na rozpalone czoło Czarnego Kota. Zamknęła oczy, ściskając mocniej jego rękę. Z tej rozpaczy wyrwał ją cichy i przyduszony głos, który tak dobrze znała i kochała.
-Oh księżniczko, nie płacz. Taka ślicznotka nie powinna uronić nawet jednej łzy dla takiego samolubnego kocura jak ja
Marinette gwałtownie spojrzała na leżącego pod nią blondyna, który posyłał jej przyjemne spojrzenie. 'On żyje. On żyje!' pomyślała. Przytuliła go do siebie, tak mocno, jakby chciała go zabić. Towarzyszącego jej szczęścia nie dało się opisać. Dziękowała Bogu, że nie zabrał tego głupiego kota do siebie. Chat lekko uwolnił się z jej mocnego uścisku i pocałował ją w policzek.
*BAM BAM BAM! 4 ROZDZIAŁ SKOŃCZONY! Wiem, że te 2 dni czekania się dłużyły, ale no niestety.. Tak wyszło. Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Piszcie w komentarzach co sądzicie! Serio! Komentarze bardzo motywują! :) A jako, że ostatnio bardzo się postaraliście jeśli chodzi o gwiazdeczki to tym zrobimy układ!
40 GWIAZDEK- NASTĘPNY ROZDZIAŁ DO DZIEŁA KOCURKI MOJE ♥
PS. ZAPRASZAM WSZYSTKICH FANÓW MIRACULUM NA OFICJALNĄ GRUPĘ TEJ BAJKI NA FACEBOOK'U. UDOSTEPNIANE SA TAM TEORIE SPISKOWE, WIELE NOWYCH FF, ARTY I ROZNE CIEKAWOSTKI
https://www.facebook.com/groups/996058347134092/1002885366451390/?notif_t=like
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top