1
*Klaudia*
Znowu patrzę na to zdjecie. Znowu przypominam sobie nasze wspólne chwile, lecz zaraz odganiam szare myśli i wracam do przerwanej lektury książki. Siedzę w samolocie do Paryża i usiłuję odgonić myśli od niego i tego, jak mnie potraktował. Jeszcze z pół godziny i będę na miejscu.
*Pół godziny potem*
Mój pokój był duży, a w nim już stały moje meble. Spojrzałam na szufladę. Westchnęłam. Nie nakładałam jej od tygodnia I już mi jej brakuje. Nie wytrzymałam. Wyjełam z szuflady pudełeczko w którym była bezcenna dla mnie rzecz. Miraculum Czarnej Kotki. Nałożyłam bransoletkę na lewą reke a przed Moimi oczami od razu pojawiła sie Marra.
- Nie rób tak wiecej bo ci coś zrobie. A teraz dawaj Camenbert! - a ona znowu o tym. Westchnęłam. Spojrzałam na zegarek. 23:00. Położyłam sie spać.
Dzień później
*Łucja*
Dzisiaj niedziela. Niedziela znaczy jutro poniedziałek. Jutro poniedziałek znaczy wstawanie wcześnie. Wstawanie wcześnie znaczy szkoła. Szkoła znaczy początek tygodnia. Początek tygodnia znaczy znowu męczarnie. Ughhhhh... Nienawidzę poniedziałków tak mocno jak Papillona. Nawet w weekend sobie nie odpuści! No trudno. Wyszłam z pokoiku i skierowałam się do kuchni. Wzięłam z blatu kanapki z nutellą przygotowane wcześniej przez dziadka, szklaną miseczkę z ziarenkami słonecznika dla mojej kwami - Mikki i ruszyłam do siebie.
- Mikki - szturchnęłam lekko śpiącą istotkę - mam słonecznik!
Maleństwo poderwało się do lotu tak szybko, jak ziarenka zniknęły z miseczki. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam przeżuwać moje śniadanie. Pójdę na spacer, bo czemu nie. Po skończonym posiłku Mikka schowała się do mojej torby, a ja wyszłam z domu rozmyślając o nowej dziewczynie.
Następnego dnia
*Narrator*
Dziewczyny szły do szkoły. Każda ze swojej strony. Przeciętnemu obserwatorowi mogłoby wydawać się, że zapowiada się dzień jak codzień. Lecz nie dla nich. To będzie początek czegoś nowego.
Pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. Łucja usiadła w swojej ławce. Siedziała sama, ale nie przeszkadzało jej to.
*Klaudia*
Weszłam do klasy i od razu spotkałam sie z ciekawskimi spojrzeniami całej klasy. Naczycielka wstała i powiedziała
- Moi drodzy, poznajcie Klaudię. Od tej pory będzie z wami chodziła do klasy. Opowiedz coś o sobie - poprosiła nauczycielka
*Klaudia*
Boszzz. Jak ja nie lubię opowiadać o sobie.
- Jestem Klaudia. Uwielbiam koty. Lubię skracać moje imię. Możecie na mnie mówić Klodi, Klaudix, Dyjaszka, Dyjcia albo coś w ten deseń.
Nagle blondyna z pierwszej ławki zapytała złośliwie:
- A miałaś chłopaka? - Nie wytrzymałam I wybiegłam z klasy. To bolesny dla mnie temat. Usiadłam pod ścianą I zaczełam płakać.
*Wspomnienie*
Zeskoczyliśmy z dachu. Udało nam sie. Po dwóch latach pokonaliśmy Pixela. Przybiliśmy żółwika. Dobra. Teraz albo nigdy. Paw już chciał iść, jednak ja go zatrzymałam.
- Kocico? Możesz mnie puścić?- spytał.
- Nie.- odpowiedziałam. - Chcę z tobą porozmawiać. Ja chciałam ci powiedzieć... że cie kocham. - bałam się jego reakcji.
- Kocico...ja kocham inną. - szepnął.
Wiedziałam. Nie miałam u niego szans. Zazdrościłam tej szczęściarze, którą pokochał.
Nasze miracula piknęły. Zamknęłam oczy. Skoro Paw mnie nie kocha to po co mam się ukrywać?
Otworzyłam oczy. Przede mną stał Patryk.
- Klaudia?- szepnął. Chciał mnie przytulić jednak go odepchnęłam .
- Zostaw mnie...- szepnęłam. Odwróciłam się do niego plecami i odbiegłam od niego.
* Teraz *
To właśnie przez niego sie przeprowadziłam. Ja go kochałam. Moja kwami wyleciała mi z kieszeni.
- Nie przejmuj sie Klaudia. Pokochasz innego.
- Ale Marra, to boli. Powiedziałam prawie szeptem.
- Uspokój się bo cię nawiedzą Paryskie pierdolnięte ćmy. ( Co ja z tymi ćmami mam 😂😂~aut.K.)
- To tutaj też sie coś dzieje? - spytałam zdziwiona. Moja kwami strzeliła facepalma.
- NO OCZYWIŚCIE ŻE TAK! -zatkałam jej usta kawałkiem camembert, który miałam w torbie. - Jak tak masz mi zamykać usta będę częściej krzyczeć - stwierdziła.
- Schowaj się - powiedziałam. Gdy wychodziłam z kabiny zaczepiła mnie Chloé.
-Słuchaj widziałam jak patrzysz na Adriena ale on jest mój, jasne!?!?- krzyknęła do mnie.
- Posłuchaj mnie babsztylu! Ja na niego nie patrzyłam, bo nadal kocham jedną osobę! Tapeciara uderzyła mnie w twarz.
- Sabrina scyzoryk!
- Już sie robi Chloé. - podała jej wspomnianą rzecz.
*Narrator *
Chloé wbiła Klaudii scyzoryk w ramię przez co krzyknęła z bólu.
- Odwal się od Adriena! - krzyknęła blondyna.
-Niech cie opęta ta pierdolnięta ćma! Powinnaś zapłacić za to co robisz! Wykrzyczała Klaudia osuwając się na ziemię nieprzytomna. Blondyna I ruda wyszły zostawiając krwawiącą dziewczynę samą.
*W klasie*
- Łucja - szepneła kwami do właścicielki.
- O co chodzi Mikki? - odpowiedziała również szeptem.
- Idź do łazienki.
- Po co?
- Idź I nie pytaj po co.
- Dobrze - powiedziała szeptem a potem głośno - Psze pani! można do łazienki? - spytała.
- Idź tylko nie na długo.
*W łazience*
- O ŻESZ TY! MEDRE*! - krzyknęła przerażona Łucja widząc krwawiącą dziewczynę leżącą na posadzce bez świadomości
------------------------
Merde - po francusku cholera
Dzięki i do napisania! (?)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top