Rozdział L
-Uff..Skończone. - oznajmiła Marinette kładąc ostatnią walizkę na kanapę.
-Dziękuję ci Mari. - powiedział Jake.
Wydawał się..milszy. Kompletnie nie przypominał tego zboczeńca z KIKa. A może to wcale nie był on?
Nie to niemożliwe..
-Okej, to ja lecę. - rzekł chłopak.
-Nie, zaczekaj! - wykrzyknęła niebiesko-włosa sama się sobie dziwiąc.
Dlaczego? Dlaczego go zawołała i..poczuła coś do niego?
-Tak?
-Może wyjdziemy na spacer..?
-Hmm..czemu nie.
Oboje wyszli z piekarni w wyśmienitych humorach.
***
-Jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytała Marinette siedząc na ławce w parku.
-Czerwony.
-Poważnie? Ja kocham czerwony! - powiedziała dziewczyna i uśmeichnęła się.
-Mamy dużo wspólnego! - oznajmił Jake i poklepał niebiesko-włosą po ramieniu.
-Dużo wspólnego? Przecież jesteś pedałem..od rowera.
Oboje wybuchneli śmiechem.
Marinette czuła, że Jake się zmienił.
Tylko..dlaczego w jego obecności czuła, że jest w raju..?
Nie, nie może go kochać..
Nie może.
-Okej, to ja skoczę po napoje, okej? - zapytał brunet.
-Pewnie, poczekam.
Marinette siedziała spokojnie na ławce, oczekując powrotu chłopaka.
Jednak zbladła, kiedy zobaczyła blondyna zmierzającego w jej stronę..
***
Idę jeść budyń x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top