83.
Obudziłem się zalany potem. Po policzku spływały łzy, a serce szalało jak głupie. Oddychałem ciężko zauważając, że był środek nocy.
ㅡ Guk? Wszystko w porządku? ㅡ Usłyszałem głos chłopaka, lecz niezbyt wyraźnie. Tak jakby był kilka metrów ode mnie. ㅡ Kookie? ㅡ Położył dłoń na moim ramieniu. To sprawiło, że wróciłem na ziemię.
ㅡ Wszystko w porządku. ㅡ Odparłem uciekając wzrokiem.
ㅡ Cały drżysz i jesteś gorący. Nie kłam, dobrze? Co jest?
ㅡ Chim, naprawdę nic się nie dzieje. To tylko głupi koszmar. ㅡ Szepnąłem. ㅡ Śpij, pójdę do toalety.
ㅡ Ale...
ㅡ Śpij skarbie. ㅡ Musnąłem go w czoło wstając z łóżka czując jakby moje nogi były z galarety. Dotarłszy do pomieszczenia usiadłem pod drzwiami wybuchając płaczem. Sen był tak rzeczywisty, że myślałem, że znowu jestem na wojnie, a Do ponownie umarł mi na rękach. ㅡ Przepraszam cię. Mogłem być czujny. Przeze mnie zginąłeś. Po co mnie osłaniałeś? ㅡ Wyszlochałem chowając twarz pomiędzy nogami.
ㅡ Gukie, otworzysz?
ㅡ Chim idź spać.
ㅡ Otwórz mi drzwi, proszę cię. Nie możesz być teraz sam. ㅡ Ponownie zapukał. Wytarłem dłonią twarz odsuwając się i przekręcając zamek w drzwiach. Chłopak od razu wszedł do środka przytulając mnie. ㅡ Wszystko w porządku?
ㅡ Nie, nie jest.
ㅡ Spokojnie to tylko koszmar.
ㅡ Śnił mi się Dochang. Znowu trzymałem go na rękach, a on...
ㅡ Ćśś..Jestem z tobą.
ㅡ Było tak wyraźnie. ㅡ Rozpłakałem się przytulając chłopaka. ㅡ Dlaczego nie ja? Co ze mnie za kapitan skoro nie umiem dowodzić i chronić swoich ludzi?
ㅡ Jungkook nie zginął przez ciebie. On cię uratował. Gdyby nie on, ty byś zginął.
ㅡ Wtedy by było dobrze. Bym nie miał wyrzutów, że moi ludzie zginęli.
ㅡ Kookie, nie mów tak. Wtedy ja bym cię stracił. ㅡ Odparł. Zamilkłem patrząc w jeden punkt. ㅡ Zrobiłbyś na jego miejscu tak samo. Nie obwiniaj się, Guk, bo to naprawdę nie twoja wina. ㅡ Głaskał mnie po głowie. Płakałem cicho w jego ramię z czasem się uspokajając. ㅡ Już dobrze. Wracamy do łóżka?
ㅡ Możemy. Dziękuję Chim.
ㅡ Nie musisz. ㅡ Uśmiechnął się. Wstaliśmy idąc do sypialni kładąc się spać. Młodszy od razu się we mnie wtulił, lecz ja patrzyłem pusto w sufit. ㅡ Czy po tym... Chcesz wracać do wojska?
ㅡ Śpij już. ㅡ Mruknąłem nie chcąc odpowiadać na tak trudne pytanie. Ciągnęło mnie do wojska, ale po ostatniej misji miałem obawy. Co jeśli stracę więcej ludzi? To też świadczy o mnie jak dowodzę. Czyli wiadomo...
Przymknąłem powieki zmuszając się do snu.
***
R
ankiem, gdy wstałem uszykowałem śniadanie dla Chima i siebie. Skoro miałem zaraz wyjechać nie zrobię tego po cichu. Widząc, że zbliża się dziesiąta poszedłem do sypialni budząc młodszego, który nie był zadowolony.
ㅡ Daj mi spać.
ㅡ Ale dziubek ja zaraz wyjeżdżam. Chodź zjeść ze mną śniadanie i się ze mną pożegnaj. ㅡ Mruknąłem wyrywając mu kołdrę rzucając ją za ziemię. ㅡ Kochanie noo...
ㅡ No dobra. ㅡ Westchnął ciężko wstając z łóżka.
ㅡ Nie ubieraj się. ㅡ Uśmiechnąłem się obejmując go w pasie. ㅡ Muszę nacieszyć się tym widokiem. ㅡ Dodałem ściskając jego nagi pośladek.
ㅡ Jak się nie ubiorę to skończymy w łóżku.
ㅡ Przeszkadza ci to?
ㅡ Skądże. ㅡ Uśmiechnął się idąc do kuchni. Zagryzłem wargę nie mogąc oderwać wzroku od chłopaka.
ㅡ Zrobiłem śniadanie. Mam nadzieję, że będzie dobre. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Nie wiem czy nie przesadziłem z solą.
ㅡ Nie. Jest dobrze. ㅡ Odparł próbując kanapek.
ㅡ Cieszę się.
ㅡ Guk... To co było w nocy...
ㅡ To nieważne.
ㅡ Ważne. Powinienieś powiedzieć o tym w centrali. Co jeśli to się nasili? Wiele żołnierzy musiało przez takie coś kończyć karierę wojskową.
ㅡ Nie chcę kończyć kariery we wojsku, Jimin. Nie rozmawiajmy o tym już. ㅡ Westchnąłem.
ㅡ Ale to poważna sprawa, Jungkook. Możliwe, że masz stres pourazowy po tamtej misji. Wcześniej nie budziłeś się z krzykiem, a teraz...
ㅡ Nie mam żadnego stresu. Nie drażni tematu proszę cię. ㅡ Szepnąłem podchodząc do blatu skąd wziąłem dwie już wcześniej uszykowane kawy.
ㅡ Jeśli coś będzie nie tak zgłoś to dowódcy jasne?
ㅡ Jak będzie potrzeba to to zgłoszę. Nawet nie idź w tej sprawie do wujka, dobrze?
ㅡ I tak z nim nie rozmawiam. Jestem na niego wściekły, że wysłał cię na misję przed naszym ślubem.
ㅡ To nie jego wina. Nie chciał, ale nie miał wyboru.
ㅡ Co nie znaczy, że cię wysłał. ㅡ Oburzył się krzyżując ręce na piersi.
ㅡ Eh.. jedz. ㅡ Odparłem. Obserwowałem chłopaka jak spokojnie jadł próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Był piękny i słodki jednocześnie. Cieszyłem się, że jesteśmy razem, a ten anioł jest tylko mój.
ㅡ Aish nie patrz tak. ㅡ Zasłonił się ręką, którą odsunąłem. Przybliżyłem się do niego podnosząc go pod udami, następnie siadając na jego miejscu, a chłopaka posadziłem na swoich nogach okrakiem.
ㅡ Kocham cię Jiminnie. Pamiętaj o tym cały czas, dobrze? Mówię ci to na zapas jakby znowu wysłali mnie na misję.
ㅡ Nie mów tak. To... To jak pożegnanie.
ㅡ Bo mogę nie wrócić następnym razem, dlatego chcę byś wiedział.
ㅡ Wrócisz, Kookie. Na pewno wrócisz. ㅡ Wtulił się we mnie chowając twarz w moim zagłębieniu szyi. ㅡ Nadal go masz? ㅡ Spytał bawiąc się naszyjnikiem.
ㅡ Dlaczego miałbym go nie mieć? Nigdy go nie zdejmuje. Jest zawsze ze mną. To mój taki... Talizman. Może dzięki niemu zawsze wracam do ciebie.
ㅡ W takim razie trzymaj go zawsze przy sobie, jasne? Nie chcę chcę stracić.
ㅡ Będę robił wszystko co w mojej mocy by zawsze do ciebie wrócić. ㅡ Posłałem uśmiech całując go w usta trzymając za biodra. ㅡ Muszę już wracać.
ㅡ Nie chcę byś jechał. ㅡ Spojrzał mi w oczy.
ㅡ Wiem. Ja też nie chcę jechać, ale muszę jechać do rodziny Do. ㅡ Westchnąłem.
ㅡ Dasz radę. Jesteś silny, Kookie.
Uśmiechnąłem się zjeżdżając dłońmi na jego pośladki ściskając je i masując jednocześnie.
ㅡ Uwielbiam je. ㅡ Wyznałem uderzając go w prawy pośladek przez co pisnął. ㅡ No nic. Naprawdę muszę jechać.
ㅡ Poczekaj. ㅡ Poprosił schodząc z moich nóg by przede mną uklęknąć. Odpiął moje spodnie wyjmując mojego członka. ㅡ Mogę?
ㅡ Nie pytaj o to. ㅡ Odparłem głaszcząc go po głowie zarzucając mu włosy do tyłu. ㅡ Zaczynaj. ㅡ Dodałem, a chłopak wziął moją męskość do buzi zasysając się na czubku. Jęknąłem wplątując palce w jego kosmyki włosów ciągnąc za nie. ㅡ Tak Chim. Szybciej. ㅡ Szepnąłem nadając własny rytm.
Kilkanaście minut później jęknąłem gardłowo dochodząc w ustach młodszego.
ㅡ Dziękuję kochanie. ㅡ Powiedziałem podnosząc go i całując w usta.
ㅡ Nie musisz. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Pójdę się ubrać. ㅡ Dodał iść do sypialni. Zapiąłem spodnie sprzątając po śniadaniu. Następnie poszedłem na korytarz zakładając buty.
ㅡ Chim! ㅡ Zawołałem.
ㅡ Idę idę. ㅡ Rzekł pojawiając się obok mnie. ㅡ Wróć szybko, jasne?
ㅡ Postaram się. ㅡ Przytuliłem go całując w czoło. ㅡ Kocham cię.
ㅡ Ja ciebie też kocham Jungkookie. Dbaj o siebie.
ㅡ Ty również. ㅡ Odparłem. ㅡ Do zobaczenia. ㅡ Rzuciłem wychodząc z mieszkania podchodząc do windy. Spojrzałem na chłopaka, który ciągle na mnie obserwował. Po kilku chwilach metalowe drzwi się otworzyły, gdzie w tym czasie z mieszkania wyszedł sąsiad Jimina, który zaraz do niego podszedł, gdy zauważył go w progu.
ㅡ Cześć Jimin. Co u ciebie? ㅡ Spytał. ㅡ Jesteś już wolny?
ㅡ Hej, Kyung.
ㅡ Pójdziemy na kawę?
ㅡ Ja... ㅡ Spojrzał na mnie. Westchnąłem czując ukłucie w sercu wchodząc do windy. ㅡ Jungkook poczekaj! ㅡ Zawołał podbiegając do mnie, ale drzwi się zamknęły. Oparłem się o ścianę nie wiedząc co o tym myśleć. Muszę mu wierzyć. Nie chciałem już się o to kłócić. Chciałem być z nim szczęśliwy.
**********************
19.01.23
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top