8

Kolejnego dnia poszedłem do szkoły z podniesioną głową. Olewałem każdego, kto podchodził w jakieś sprawie. Nie jestem już zastępcą, tylko zwykłym uczniem.

Tuż przede mną zatrzymał się wspomniany wczoraj Moonjin.

ㅡ Czego?

ㅡ Chodź za mną. Już. ㅡ Warknął i poszedł przed siebie. Westchnąłem idąc za nim aż na tyły szkoły. ㅡ Co zrobiłeś Jiminowi?

ㅡ Ah to twój ukochany, tak? Matwisz się? Co ci powiedział?

ㅡ Słuchaj no... Przez ciebie był nie do opanowania. Nie mogłem go uspokoić, więc pytam się. Co mu zrobiłeś?

ㅡ Czemu zakładasz, że coś mu zrobiłem?

ㅡ Bo się spotkałeś z nim wczoraj.

ㅡ Dobra. Nie wiem co ci nagadał, ale nic mu nie zrobiłem. Odczep się ode mnie, jasne? ㅡ Fuknąłem chcąc wrócić do szkoły, lecz zatrzymał mnie uderzając w twarz. Zakołysałem się do tyłu łapiąc za bolące miejsce. ㅡ Przegiąłeś. ㅡ Warknąłem. Rzuciłem się na niego trafiając kilka razy.

Zaczęliśmy się bić. Nie miałem zamiaru kończyć i on także, mimo że bolała mnie każda cześć ciała.

Po jakimś czasie zostaliśmy rozdzieleni przez trzech chłopaków.

ㅡ Uspokójcie się. ㅡ Powiedział poważne jeden z nich, który trzymał mnie pod pachami.

ㅡ To on zaczął. ㅡ Rzekłem szarpiąc się, lecz przytrzymał mnie. Zakręciło mi się w głowie przez co upadłem na kolana. Spojrzałem na swoje ramię, które było całe w krwi. Szwy puściły. Rana się otworzyła, a nie była do końca zagojona.

ㅡ Wezwijcie karetkę! ㅡ Krzyknął jeden z nich.

ㅡ Nie. Jest wszystko dobrze.

ㅡ Nie bądź głupi. Wykrwawisz się. W ogóle skąd tyle krwi?

Milczałem. Ci odsunęli moją bluzkę patrząc na ranę postrzałową, lecz skąd mogli wiedzieć?

ㅡ O kurwa..ㅡ Szepnęli.

Po kilku minutach usłyszałem syreny karetki, która zabrała mnie do szpitala. Tam po raz kolejny zszyli skrawek mojego uszkodzonego ciała i po kilku godzinach mogłem opuścić szpital, z którego odebrał mnie Pan Lee.

ㅡ Musisz uważać, Jungkook.

ㅡ Wiem, ale to on zaczął. Mógłbym u Pana zostać na dwa dni? Jeśli to problem...

ㅡ Możesz. Nie ma żadnego problemu. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Ale widzę, że Ty masz. Co się dzieje?

ㅡ Szkoda mówić...

ㅡ Może pomogę?

ㅡ Eh... Nie sądzę. ㅡ Szepnąłem do siebie. ㅡ Ten Park Jimin... Pamięta Pan?

ㅡ Twój przyjaciel. Owszem. Co się stało?

ㅡ Ja... Czuję do niego więcej niż przyjaźń.

ㅡ Dlaczego mu nie powiesz? ㅡ Zapytał parkując przed swoim domem, lecz nie wyszedł z auta tak samo jak ja.

ㅡ Bo.... Zranił mnie. Podsłuchałem jego rozmowę z tym chłopakiem, z którym się pobiłem. Twierdzi, że jestem naiwny i tam inne... Plus... Podoba mu się ktoś inny, a.... Nieważne. ㅡ Wysiadłem z samochodu.

ㅡ Jungkook poczekaj. ㅡ Poprosił.

ㅡ To trudne do wyjaśnienia. Pan nie zrozumie. On całował się ze mną, będąc z nim. Grał na dwa fronty. To bardzo boli... ㅡ Szepnąłem spuszczając głowę.

ㅡ Hej, właśnie, że rozumiem. Ale warto płakać z tego powodu? Przez osobę, która cię tak zraniła? ㅡ Spytał zauważając łzy w moich oczach. Zaprzeczyłem. ㅡ Właśnie. Będą inni. Jest siedem miliardów ludzi na Ziemi. Nie tylko on.

ㅡ Tak. Ma Pan rację.

ㅡ Mów do mnie wujku. Nie Pan. Tyle się znamy. ㅡ Uśmiechnął się co odwzajemniłem.

***

Gdy przekroczyłem próg szkoły wszyscy na mnie patrzyli. Dlaczego plotki szybko się rozchodzą? Od razu podszedł do mnie jakiś chłopak.

ㅡ Dyrektor cię wzywa. ㅡ Powiedział i poszedł sobie. Wziąłem głęboki oddech idąc pod gabinet. Zapukałem, a słysząc zgodę wszedłem do środka.

ㅡ Dzień dobry. ㅡ Ukłoniłem się.

ㅡ Dobrze, że jesteś.

ㅡ O co chodzi?

ㅡ O wczorajszą bójkę. Kto zaczął?

ㅡ Moonjin. On zaczął. Chciałem odejść, ale mnie zaatakował.

ㅡ Moonjin, mówi to samo co ty, tylko że ty zacząłeś.

ㅡ Co? Nieprawda. Dyrektorze, czy bym zaczynał bójkę, jeśli mam ranne ramię?

ㅡ Właśnie. Jak się czujesz?

ㅡ Dobrze, ale to nieważne. Naprawdę nie zacząłem tej bójki. Kazał mi iść za nim, więc poszedłem. Na pewno są świadkowie. Pogadaliśmy, wkurzył się i....

ㅡ Dobrze, starczy. Jeśli któryś z was się nie przyzna, obaj zostaniecie zawieszeni i nie pojedziecie na wycieczkę, która będzie pod koniec miesiąca.

ㅡ Mam gdzieś tą wycieczkę. ㅡ Warknąłem. ㅡ Tu chodzi o dwie rzeczy. Honor i dumę, dlatego zamierzam je obronić, dyrektorze. Jestem niewinny. ㅡ Dodałem i wyszedłem z gabinetu. Idąc pod klasę zauważyłem blondyna, jak rozmawiał z tym całym Moonjinem. Nawet imię ma dziwne. Kto je wymyślił?

ㅡ Jungkook.. ㅡ Usłyszałem głos blondyna, a po chwili uścisk na nadgarstku.

ㅡ Zostaw mnie. ㅡ Poprosiłem. Wyrwałem się podchodząc do chłopaka. ㅡ Jak możesz kłamać? To ty zacząłeś. Nie zganiaj na mnie.

ㅡ Ja zacząłem? Jasne... Nie bądź takim przegrywem, Jungkook. Dawaj. Uderz mnie jeszcze raz. Przecież już to zrobiłeś.

ㅡ Jesteś największym idiotą, śmieciu. ㅡ Fuknąłem i poszedłem pod klasę.

Po lekcjach wróciłem do swojego domu, aby się przebrać. Wkurzony uderzyłem w ścianę, lecz pożałowałem tego. Syknąłem z bólu. Usiadłem na podłodze trzymając się za dłoń.

Gwałtownie spojrzałem na drzwi, słysząc jak się otwierają, a przez nie wszedł blondyn. Już chciałem zacząć go wyzywać, lecz podszedł i przytulił.

ㅡ Daj spokój. ㅡ Szepnął, gdy chciałem go odsunąć. Usiadł mi na nogach wtulając się we mnie. ㅡ Nie jesteś dla mnie naiwny. Jesteś bardzo mądry, Guk. Stanowczy, rozsądny, odpowiedzialny. Nie chciałem cię zranić.

ㅡ Nie wierzę ci.

ㅡ Jungkook. To co mówiłem było nieprawdą. Myliłem się. Naprawdę. Podobasz mi się. Nie Moonjin. Ty. Jeon Jungkook.

ㅡ Mam już dosyć, Jimin. Przestań już kłamać. Jaki to znowu podstęp? Gdzie masz dyktafon? Jakikolwiek mikrofon?

ㅡ Nie mam. Możesz mnie przeszukać. Przyrzekam. Sprawdź jak nie wierzysz. ㅡ Złapał moje dłonie kładąc je na swojej klatce piersiowej. ㅡ Możesz sprawdzić. Tym razem nie kłamie.

ㅡ Dlaczego jesteś taki?

ㅡ Bo brakuje mi ciebie. Moonjin jest debilem. Jak mógł cię pobić? Przepraszam za niego, Guk.

ㅡ Co? Ruszyło cię sumienie? Zachowujesz się jakby nic się nie stało.

ㅡ Ile razy mam przepraszać? Żałuję tego. Zerwę z nim kontakt. Wszystko. To żaden zakład.

Westchnąłem ciężko, spuszczając głowę.

ㅡ Chciałbym Jimin. Ale co jeśli Ci wybaczę, a ty znowu będziesz mówił i rozpowiadać, że jestem naiwny? Że tak szybko ci uległem i twoim czułym słowom?

ㅡ Nie będę. Przekona cię to, jeśli na najbliższym apelu powiem, że jesteśmy razem?

ㅡ Przypomnisz mi, kiedy zapytałem cię o chodzenie?

ㅡ No nie bądź taki no.... ㅡ Uderzył mnie lekko w klatkę. ㅡ Strasznie żałuję. Wybacz mi.

ㅡ Sam nie wiem wiem. Nie ufam ci.

ㅡ To pozwól mi odzyskać twoje zaufanie. Będę się starał. Proszę cię, Gukie.

Milczałem patrząc mu w oczy. Wiedziałem co odpowiedzieć.


**************************

20.05.22

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia kochani 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top